Wywiad z @AmeliaP14
Kamery ustawione. Dźwięk w porządku. Herbata jest. Ciastka są. Można zaczynać!
I... akcja!
Pysia: — Witam wszystkich! Mam na imię Natalia, a tutaj jestem znana pod pseudonimem _Pysia__ i to ja poprowadzę dzisiejszy wywiad. — Odwróciła się od kamery, kładąc dłonie na swoich udach, wbijając wzrok na dziewczynę w przeciwnym fotelu. — Mamy okazję powitać administratorkę grupy Smocze Bractwo. AmeliaP14. Zwana także "Zanurzona". Witamy!
Po studiu rozniósł się aplauz widowni.
Zanurzona: — Aż nie wiem, co powiedzieć, na tak miłe powitanie. — Uśmiecha się szeroko.
Osoby na sali klaszczą energicznie.
Pysia: Odwzajemniła uśmiech, zerkając przelotnie na widownię, jednak szybko ruchem dłoni wskazała na karafkę z wodą mineralną, w której pływało parę plasterków cytryny. Obok na talerzyku były wyłożone herbatniki maślane.
— To nam miło Cię gościć. Czuj się jak u siebie, proszę — zaczęła, zakładając nogę na nogę. Splotła swoje palce ze sobą, opierając dłonie o udo. — Czy jesteś gotowa?
Zanurzona: — Dziękuję. — Nalewa sobie wody. — Oczywiście, możemy zaczynać!
W głośnikach rozbrzmiała muzyka, a jej dźwięki jedynie przerwał aplauz. Po chwili melodia ucichła.
Pysia: — W takim razie opowiedz nam o tym, co skłoniło Cię do założenia grupy, Smocze Bractwo? I skąd ta nazwa? — zapytała, wpatrując się w dziewczynę przed sobą.
Zanurzona: — Co mnie skłoniło? Hmm, dobre pytanie. Właściwie wszystko zaczęło się od pewnej internetowej znajomości. Z ową osóbką postanowiłam dołączyć do grupy na Wattpadzie. W wielkim skrócie — zespół nie wypalił już na samym początku. Zaczęłam się interesować tą stroną tej platformy, na której mamy dziś okazję istnieć, i tak trafiłam na peopie. Zaimponowali mi. Pewnej marcowej nocy wpadłam na szalony pomysł założenia własnej gromady. A przyklask ze strony znajomości i fakt, że był dzień czytania Tolkiena, tylko napędził mnie do działania.
Założyłam ze znajomą konto. Na początku wszystko wyglądało inaczej, ja nie miałam doświadczenia, ona również. Dość powiedzieć, że dzisiaj to bym padła ze wstydu. W końcu od czegoś trzeba zacząć.
Widownia przysłuchuje się w skupieniu.
Pysia: Słuchała słów administratorki z zaciekawieniem, jak i zrozumieniem.
— A jaką funkcję pełniłaś w poprzednich grupach? Jak to na Ciebie wpływało? Czy jesteś w stanie określić, co najbardziej Ci się tam podobało? I oczywiście, nie zapominajmy o tym, jak to porównasz z obecnym zespołem. — Podjęła pierwsze pytania, chociaż kolejne kiełkowały w jej głowie. Między innymi o wspomnianej użytkowniczce, czy też dopytać o nazwę Bractwa.
Zanurzona: — Właściwie to byłam w tylko jednej grupie, bo u peopie to siedziałam na towarzyskim serwerze na Discordzie. Natomiast w tej pierwszej miałam bodajże organizować konkursy i recenzować prace. Jak już wspomniałam, towarzystwo rozpadło się, zanim w pełni powstało, więc nie zdążyłam się sprawdzić w tych rolach.
Natomiast to doświadczenie miało jedną swoją zaletę — uwierzyłam w siebie, a brzydko mówiąc, zobaczyłam, że na organizację grupy porywają się osoby ze znacznie mniejszą ilością czasu, pomysłu, kreatywności niż ja.
Podobała mi się praca z ludźmi, ale nic za bardzo więcej. No bo nawet nie zdążyliśmy wystartować!
Do obecnego grona nijak się to nie ma. Trochę różnica jak między piekłem a ziemią. Po prostu kolosalna.
Pysia: — Więc sprawdziłaś się jako recenzenta właśnie tutaj w Smoczym Bractwie? Nie miałaś innej okazji do tego? Nie próbowałaś na własną rękę działać? Nawet jak jest tu teraz niebo?— zadawała kolejne pytania. Jednak rozluzowała swoje ręce, sięgając po karafkę i nalewając do swojej szklanki. Odłożyła szkło z wodą, po czym upiła łyk — Ponadto twoje słowa zwróciły moją uwagę. Nic za bardzo więcej. Co miałaś na myśli? Czy ktoś Cię kiedyś oszukał? Czy była to właśnie ta użytkowniczka, o której wspomniałaś?
Zanurzona: Upiła łyka ze szklanki.
— Tak, sprawdziłam dopiero tutaj. Choć właściwie miałam tylko w planach zarządzać, ale książki towarzyszyły mi na tyle mocno od zawsze, nigdy się z nimi nie rozstawałam, że właściwie już miałam spore doświadczenie z tekstami.
Pysia: Pokiwała głową na znak zrozumienia. Ponownie oparła dłonie o udo.
— Nie odpowiesz? Widzowie bardzo na to liczą. Czy ta użytkowniczka Cię wykiwała, że nie chcesz nic za bardzo poza swoją obecną rolą robić? — Zapytała, niczym z rodem dziennikarki, łapiąc ją za język — A jeszcze wracając do poprzedniego tematu o nazwie Bractwa. Powiesz nam coś więcej? — zapytała, ruchem ręki wskazując publiczność.
Zanurzona: — Z nazwą Bractwa, to właściwie śmieszna historia. Miał być pierwotnie Smoczy krąg, ale tak nieudolnie go wpisywałam w pole nicku, a Wattpad tak skutecznie protestował, że zmieniłam koncepcję. Smocze Bractwo weszło. I tak zostało. — Śmieje się.
— Natomiast co do tamtej użytkowniczki, to z nią była zupełnie inna bajka. — Bierze głęboki wdech. — Tamta grupa umarła, zanim się narodziła, stąd moje dość ograniczone doświadczenia pozytywne. Dziewczyna, z którą zakładałam ten zespół zwyczajnie, po paru miesiącach się rozwiała!
Widownia zaczęła wydawać z siebie dźwięki zaskoczenia.
Pysia: Sama szerzej się uśmiechnęła, słysząc jej śmiech. Fakt, zabawna historia. Chociaż jej dalsza część już niestety nie. Dlatego wciągnęła powietrze, co pomogło jej nieco przygasić minę, przez co stała się lekka.
— Fakt, muszę przyznać, że Wattpad już sam za was zdecydował, ale jakże w pozytywnym sensie. Macie w końcu swoich fanów, jak i czytelników. Wasz projekt się rozwija, więc pewnie masz dużo pracy? Opowiesz nam o niej? — zapytała, upijając łyk wody, by zrobić odstęp w czasie. Kiedy odłożyła szklankę, kontynuowała: — Można więc nazwać ją duchem, skoro nie dała znaku życia. Czy taka sytuacja powtarzała się, że masz okrojone zaufanie do osób, z którymi pracujesz? Czy może jest zupełnie odwrotnie, ufasz im?
Zanurzona: Owszem, trochę pracy jest, zwłaszcza w ostatnim kwartale. Pojawiło się w naszym składzie sporo nowych osób. Jedne bardziej żywiołowe od drugich. — Spogląda na prowadzącą znacząco. — A ja robię trzy rzeczy na raz. To idealnie zaspokaja moją potrzebę wykonywania czegoś na tym froncie. Zanim jednak opowiem o samej pracy, to jeszcze pozwolę sobie odpowiedzieć na pytanie o ludzi-widmo. Tak, taka sytuacja znikania pojawia się często. Miałam do czynienia z kilkoma takimi postaciami, ale nie mam okrojonego zaufania do osób, z którymi pracuję. Każdemu staram się dać równy bilet ufności.
Widownia zaczęła klaskać z uznaniem.
Pysia: Nie wytrzymała i się zaśmiała. Odgarnęła kosmyk ciemnobrązowych włosów za ucho. Po chwili wbiła na nowo wzrok w dziewczynę, słuchając jej uważnie, a na jej twarzy gościł uśmiech. A gdy administratorka skończyła, skinęła ze zrozumieniem głową.
— Czyli taka sytuacja miała już miejsce niejednokrotnie? Rozumiem. Przykra sprawa. A co, jeżeli wyciekną poufne informacje? Macie, że tak to ujmę broń w rękawie?
Zanurzona: Teoretycznie, tak czy siak, poza napisaniem do ambasadorów Wattpada, czy innego nagłośnienia sprawy, to ręce w tej sprawie mam związane. Jednak raczej ciężko by było, by ważne dane zdołały wyciec. Zwyczajnie nie ma do nich dostępu.
Pysia: Skinęła głową na znak zrozumienia.
— Chociaż tyle, że to nawet minimalna ochrona, że nie mają dostępu. Czy w takim razie opowiesz nam o swojej pracy w Bractwie? — Dopytała, wracając do wcześniejszego tematu, który nieco przesunęły w czasie.
Zanurzona: Uśmiecha się szeroko. — Z wielką chęcią! Właściwie to pełnię na Bractwie, jak już wspomniałam, trzy takie główne role.
Pierwsza i najważniejsza zresztą, to bycie samą administratorką. Najłatwiejszym zadaniem z tej puli, które wykonuję na co dzień, to publikowanie tekstów i tego wszystkiego, co wyjdzie od członków. A czasami nawet spod mojej ręki. Paradoksalnie jest to jedno z najbardziej upierdliwych zadań, bo jak wiadomo Wattpad to rodzony diabeł. Oprócz tego organizuję też całą pracę w Bractwie, opiekuję się nowymi członkami i pilnuję tych starszych stażem. To przypomina trochę takie matkowanie. Z tą różnicą, że ja nie przywiązuję wagi do wieku i staram się traktować każdego na równi z sobą. Jednak jakaś hierarchia mimo wszystko musi być, by nie zapanowała anarchia i totalny chaos.
Drugi główny człon moich obowiązków to recenzowanie dzieł. Pod tym względem nie różni się to wcale od pracy innych recenzentów.
I ostatnia rzecz to organizacja konkursów.
Pysia: — Matkowanie, ah, dobrze powiedziane. Bardzo słuszne określenie — Zaśmiała się, zmieniając układ nóg, przekładając jedną na drugą, po czym kontynuowała — Wręcz zabawne. A nie zdarza się, że ktoś chce wyjść przed szereg? A może trafiają się kłótliwe osoby? Więc jak sobie wtedy radzisz w tak tej poważnej roli? W końcu to Ty za to odpowiadasz. — Zadawała kolejne pytania niczym deszcz. Jednak same z niej wypływały, jakby ktoś odkręcił kran z zagwozdkami.
— A jak wygląda rekrutacja? Awanse? Jak tego pilnujesz? — dopytała, brnąc w temat.
Zanurzona: Bierze kolejny łyk, bo jej już zaschło w gardle. — Zdarza. Aczkolwiek muszę przyznać, że od czasu, kiedy Bractwo przybrało już swój prawidłowy kształt, sporo osób poodchodziło i przyszły nowe, to mam wrażenie własnego autorytetu. Teraz jestem nieco bardziej ogarnięta, doświadczona i ludzie patrzą na to łaskawszym okiem. Na początku byłam zdeptaną owieczką, teraz już mam więcej samoświadomości.
Nie mogę nikomu zabronić chodzenia własnymi ścieżkami, wychodzenia przed szereg. Chociaż taka osoba czasem mocno chwieje posadami piramidy hierarchii i samego Bractwa, to nie uważam tego za złe. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś inny także myśli, a wręcz ma swój tor. Tylko wtedy spada na mnie spory ciężar wyśrodkowania tego. Żeby iść do przodu, znaleźć wspólny język, nauczyć się samej czegoś nowego i żeby się wszystko nie posypało.
Teraz w gronie Bractwa chyba nie mamy osoby kłótliwej, a z zespołem pracuje mi się genialnie. — Bierze spokojny oddech, żeby nieco zwolnić.
— Rekrutacja jest prosta — formularz, szybkie sprawdzenie kim jesteś i bam! Mamy szansę z Tobą pracować. Żeby zostać na dłużej, musisz przejść okres próbny oraz zwyczajnie dobrze się u nas czuć. Nic skomplikowanego.
Co do awansów: nie wprowadzałam i chyba na razie się tego będę trzymała. Obawiam się, że to mogłoby tylko spowodować niepotrzebny bajzel i zwiększyć ryzyko przecieków oraz niedociągnięć. Najpierw musiałabym dobrze poznać znakomicie zapowiadającą się osobę, bym podniosła jej rangę — wyższe stanowisko, admina.
Pysia: — Ło ło ło, z jednej hierarchii do samego Admina? Poważna decyzja faktycznie. A inne role? Dwie naraz? Ponieważ tę kwestię ominęłaś, a widownia na pewno także chciałaby poznać tę odpowiedź — Uśmiechnęła się, przenosząc wzrok na publiczność, siedzącą w studiu.
Zanurzona: — Może nie doprecyzowałam — jedyny awans, jaki mogłabym wziąć pod uwagę, to taki na administratora. Tylko wtedy też nie całości, a części zespołu. Nie uznaję promocji w postaci przyznania dwóch ról. Jedna pozycja to obowiązkowe zadania, dziedzina przewodnia danego członka, natomiast jeśli chce, to może dokładać swoje cegiełki także do innych.
Pysia: — Tak, teraz już wszystko jasne. Jak najbardziej rozumiem. — Odpowiedziała z uśmiechem. Jednak nim zadała kolejne pytanie, upiła ze szklanki łyk wody.
— Może przejdziemy do bardziej osobistej kwestii? Czy może chciałabyś coś dodać?
Zanurzona: Zakłada nogę na nogę. — Nie, myślę, że już dość mocno się rozgadałam. Możemy przejść dalej.
Dźwięk burczenia w brzuchu jednej osoby rozniósł się po studiu.
Pysia: Skinęła głową, splatając palce ze sobą. Uśmiech na nowo pojawił się na jej twarzy.
— Więc, jak to się stało, że znalazłaś się na platformie Wattpad?
Zanurzona: Śmieje się. — Chciałam zobaczyć, jak idzie mojej koleżance pisanie.
Po sali rozszedł się gromki śmiech.
Pysia: Mimowolnie sama się zaśmiała, kręcąc głową na boki.
— A może rozwiniesz tę przygodę? Chętnie widzowie posłuchają.
Zanurzona: Chowa twarz w dłoniach, a jej ramiona trzęsą się ze skrywanego śmiechu. — Chyba niewiele tu jest do opowiadania — podejmuje w końcu. — Zwyczajnie założyłam konto, bo mi powiedziała o tej platformie. Potem czytałam trochę innych fanfików i zrobiłam sobie dłuższą przerwę. Dopiero niecałe trzy lata temu wróciłam na stałe.
Pysia: Czekała cierpliwie, by Zanurzona mogła spokojnie opanować falę śmiechu, która pojawiła się, nie wiadomo z jakich przyczyn, ale czy podzieli się z nimi?
— Czyli nic nie pisałaś swojego? Nie musisz się krępować, każdy miał swoje początki. Wzloty i upadki. Możesz mówić śmiało — powiedziała z uśmiechem.
Zanurzona: — Pierwsza moja praca na Wattpadzie to był jakby początek książki dla dzieci. Taki właściwy start, prawdziwy, gdzie wszystkiego zaczynałam się uczyć, to moje ukończone i do dziś widniejące na profilu fanfiction.
Pysia: — A co powiesz o tym dziele? Jest z tobą jakoś związane emocjonalnie? — zapytała, skinąwszy głową do jednego z operatorów, który wszedł w kadr, podając jej tablet. Podziękowała, a mężczyzna szybko zniknął.
Na sali słychać kaszlnięcie.
Zanurzona: Puszcza oko mężczyźnie, po czym znowu skupia na dziennikarce.
— Hmm, na pewno widać w nim kolosalny krok naprzód, jaki zrobiłam w czasie jego pisania. Więc chociażby dlatego ma pewną wartość. A obecnie to tylko nitka wstydu mnie z nim łączy. — Śmieje się.
Cała widownia popada w śmiech, a jedna osoba zakłada maseczkę ochronną.
Pysia: Zaśmiała się, jednak jej wzrok powędrował po widowni, która także się roześmiała. A nawet zauważyła człowieka w masce. Co było dość zabawne, jak były odstępy na dwa metry.
— Wstyd? Ciekawe. Czyżby związany z warsztatem? A twoje inne prace? Czy piszesz coś jeszcze? — zapytała, włączając tablet. — I chyba nasz montażysta wpadł Ci w oko, nieprawdaż?
Zanurzona: — Tak, z warsztatem. Trochę mocno kulał. Tworzę teraz kolejne fanfiction z tego samego uniwersum. Oprócz tego zaczęłam we wrześniu pisać własne fantasy, a całkiem niedawno pojawił się "Bunt w koronie". No i gdzieś tam na boku skrobię wiersze...— Uśmiecha się szeroko. — Nie, to znaczy, hmm, przystojny jest, ale bardziej chciałam rozluźnić atmosferę. Wydawał się lekko spięty — kończy ze śmiechem.
Pysia: Gdy dziewczyna ponownie zaczęła się śmiać, spojrzała wymownie na wcześniejszego mężczyznę. Jednak nie mogła go zawołać, a włączyła tablet, klikając coś na nim.
— W końcu każdy od czegoś zaczynał. Nawet nasza słynna Adminka! — podniosła głos z szerokim uśmiechem — A co Cię inspiruje, czy to w Buncie, czy też wierszach? No i w naszym pracowniku, który był spięty i przystojny? — uniosła palec, jakby ostatnie słowo chciała podkreślić.
Śmiech paru osób rozniósł się po studiu.
Zanurzona: — Do wierszy głównie inspirują mnie wydarzenia bieżące, moja belferka i książki, które czytam. Natomiast co w nich? Szczerze mówiąc, to nie wiem. Bunt to taki trochę mój spis zjawisk społecznych i oddziaływań międzyludzkich. A pracownik właśnie przedstawia jedno z takich zjawisk. Kwestia zachowania wobec wyżej położonych i presji tłumu, tutaj mamy naszą szanowną widownię — zakreśliła dłonią kolisty ruch — zawsze mnie ciekawiła. Niemal tak mocno, jak ta poświęcona postępowaniu tych wyżej położonych, by utrzymać kontrolę.
Pysia: — A jakie książki czytasz? I skąd zainteresowanie związkami międzyludzkimi? Czyżbyś interesowała się psychologią? — Przeczytała z tableta, unosząc wzrok. Jednak oczekując na odpowiedź, upiła spory łyk wody, biorąc jednego herbatnika, którego zaczęła jeść.
Zanurzona: — Głównie czytam fantasy, przygodówki, rzadziej science fiction. Nie gardzę też wątkami romantycznymi, chociaż romanse czytam częściej na Wattpadzie niż papierowe. —
Zamyśliła się na moment.
— Myślę, że to moje zainteresowanie wynika głównie z ciekawości świata i chęcią zauważania w nim tych samych mechanizmów, które uprzednio dostrzegłam w modelu rzeczywistości książki. Natomiast psychologia, jako kierunek kształcenia, studiów... Właściwie to nawet nazywając ją moim zainteresowaniem, uznałabym ją za dość podrzędne. Jakoś nigdy nie myślałam o sobie, jako osobie pragnącej rozwijać się w tym kierunku. Nie czytuję książek ani nie oglądam wykładów o takiej tematyce. U mnie ogranicza się to do obserwacji na co dzień i własnej analizy, czasem refleksji. Chyba bardziej jest to zwyczajne filozofowanie nad naturą świata...
Pysia: — Więc skoro nie psychologia, to jaki kierunek wybierzesz, jeżeli pójdziesz na studia? Nie myślałaś, by napisać jakiś poradnik w tym kierunku? Ze swoimi analizami? Nie chciałabyś podzielić się tym ze światem? — zapytała, opierając się o oparcie fotela i zerkając na wyświetlacz, oczywiście i tym razem przeczytała kolejne pytanie z urządzenia.
Zanurzona: — Pozwolę sobie nie odpowiedzieć na to pierwsze zagadnienie. Nie, nie myślałam i raczej nie zamierzam. Dzielę się nimi poprzez swoje prace, przeplatam gdzieś między wierszami lub w dialogach. Albo zwyczajnie przysparzam swoich bohaterów o problem moralny, albo jakiś inny.
Poprawia się w fotelu i upija łyk wody.
Pysia: — A Dlaczegóż to? — zapytała, prostując się i lekko unosząc brew na jej tajemnice. Czyżby był tu jakiś powód?
Zanurzona: Śmieje się.
— Zostawię to dla siebie, by nieco Państwa zaintrygować.
Pysia: Skinęła głową.
— Rozumiem jak najbardziej. W takim razie wróćmy do tematu — podjęła, spuszczając wzrok na tablet, chcąc przeczytać kolejne pytania, jakie się pojawiły od widzów z widowni. — Czy skoro dajesz bohaterom to zainteresowanie, to czy planujesz jeszcze jakąś pracę spod twoich rąk?
Zanurzona: — Nie, na chwilę obecną nie. Właściwie, to mało którą planuję. Większość dość spontanicznie powstaje.
Pysia: — Rozwiniesz temat? Co masz na myśli przez spontaniczne? — zapytała sama od siebie, na razie nie spuszczając wzroku ze swojej rozmówczyni.
Zanurzona: — Ja prac właściwie niemal wcale nie obmyślam. Owszem główny, bazowy pomysł muszę mieć, ale reszta idzie dość na żywioł. Czasami do połowy danego rozdziały sama nie wiem, jak on się zakończy. A ze wszystkiego, co piszę, przesiewam i publikuję to, co jest najznośniejsze i włożyłam w to najwięcej czasu.
Mam pomysł, to piszę. Jak po dwóch dniach mi się nie znudzi, to zostaje i pracuje nad nim dalej.
Pysia: — Jesteś w takim razie osobą spontaniczną? Nie boisz się, że się pogubisz w akcji? Że stracisz nagle wątek? I czy jesteś osobą ze słomianym zapałem, że praca ma Ci się po dwóch dniach znudzić? — zadawała kolejne pytania, przelotnie zerkając na urządzenie elektryczne, na którym miała kontakt z widownią.
Zanurzona: — Oczywiście obawiam się tego i czasami mi się to zdarza. — Uśmiechnęła się lekko.
Ktoś na widowni stuka butem.
Pysia: — To co wtedy robisz? — dopytała, brnąc w temat.
Zanurzona: — Czasami za wszelką cenę staram się iść dalej, jeśli praca mi się znudzi. Czasami odpuszczam. Wątki raczej udaje mi się dokończyć, zanim o nich zapomnę, a akcji obrywa jedynie trochę nieobliczalnością i dziwnymi zdarzeniami. — Zaśmiała się.
Pysia: — To co wtedy robisz, jak odpuścisz? Usuwasz? I jeżeli uda Ci się dokończyć akcję, to nie masz wrażenia, że czytelnik straci wątek, bo główna akcja się zgubi w zaskakujących i nieobliczalnych wydarzeniach? — Przeczytała z tabletu, po czym podniosła wzrok na dziewczynę.
Zanurzona: — Rzadko usuwam, tylko wtedy, gdy rzeczywiście nie dostrzegam żadnego potencjału. Nie, całkiem się nie zgubi, może pojawią się jeden, dwa, dziwne momenty, ale ostatecznie czasami wracam, czytam to, co już napisałam, zanim pójdę dalej.
Pysia: Spojrzała na ekran, a widząc bardziej osobiste pytania, uśmiechnęła się pod nosem. Podniosła wzrok na rozmówczynię.
— W porządku, rozumiem. Dobry krok. Czy byłabyś gotowa, by powiedzieć nam, jakiego typu muzyki słuchasz? Czy tylko wattpad i papierowe książki czytujesz, a może tomiki poezji albo też audiobooki?
Zanurzona: — Szczerze, to nie mam określonego jednego gatunku. Słucham rocka, popu, muzyki klasycznej i filmowej. Zagłębiam się w lektury z prawdziwymi kartkami (poezja też czasem się znajdzie w tej grupie), Wattpada, znacznie rzadziej ebooki. Natomiast po audiobooki nie sięgam wcale. Nie sprawiają mi żadnej przyjemności i muszę się mocno skupić, by przyswoić słuchaną treść.
Pysia: — A jakie gatunki filmów oglądasz? — dopytała, po czym dopiła szklankę wody do końca.
Zanurzona: — Praktycznie te same, które czytam — science fiction, fantasy, akcji, a czasami coś na kształt romansideł. Zdarzają się też komedie i typowe, animowane klasyki.
Pysia: — Bajki animowane? To miałaś na myśli? — dopytała, zmieniając ponownie nogę, na którą ją zakładała.
Zanurzona: — Też, ale nie wiem, czy na przykład "The Witcher: Nightmare of the Wolf" można do nich zaliczyć. — Zaśmiała się.
Pysia: — Zwał jak zwał, nieprawdaż? — zaśmiała się, wyrównując się z dziewczyną. Jednak odłożyła tablet na stół, wstając — To będzie na tyle. Dziękuję bardzo, że mogłam z Panią przeprowadzić wywiad.
Zanurzona: — Dziękuję również pięknie!
Widownia klaszcze i wiwatuje.
Kamera STOP!
Głodna widownia rzuciła się na ciastka, gdy już byli zdjęci z anteny. Po chwili słychać było dźwięk tłuczonego szkła.
korekta _-Wafel-_
Smok AmeliaP14
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top