ROZDZIAŁ 2 KENDRA

Leżałam przykryta kołudrą i z poduszką pod głową. Obudziłam się chwile temu, i byłam jeszcze zbyt zaspana by wstawać. A wogóle nie wiedziałam po co miałabym to robić. Byłam uziemiona na dwa tygodnie, ale moi rodzice pozwolili mi zostać i szukać Setha. Miło z ich strony po tym co zrobiłam. Musieli być przerażeni gdy żądlikula umarła. Najpierw ginie ich syn, a potem umiera córka... Seth. Nikt dalej o nim nie słyszał. Nikt go nie widział, a Ronodin dalej bezkarnie nazwa go swoim bratem. Knox, mój kuzyn, siedzi gdzieś w zamknięciu, a Paprot... on ma pewnie przekichane. Trzy ważne osoby w moim życiu odebrane mi przez Ronodina. Nienawiść do niego wygrywała ponad inne emocje. Ponad miłość do brata, kuzyn i chłopaka. Musiałam z tym skończyć.
Wyszłam z pokoju do jadalni. Na stole leżał już stos kanapek zrobionych przez skrzaty z samego rana. Zajęłam swoje miejsce przy stole i sięgnęłam po kanapkę. Wzięłam duży jej gryz i wtedy usłyszałam głos Agada.
- Dzień dobry Kendro.
Chciałam odpowiedzieć, ale miałam buzie zapchaną kanapką, więc tylko skinęłam głową. Byłam ciekawa czego Agad ode mnie chce. I na szczęście on nie owijał w bawełnę.
- cóż, Kendro zostaliśmy zaproszeni do Japonii przez mojego starego kumpla. Mamy uczestniczyć w gali wiatrów i magii.
Przeżułam kanapkę i uśmiechnęłam się.
- Fajnie! I jedziemy wszyscy, tak?
- Ty, Vanessa, ja i Tanu. A, i żeby się tam dostać musimy wyjechać o 18, o 20 mamy samolot. Idź się pakuj.

•^•

Równo o 18 wszyscy siedzieliśmy w Suv'ie Vanessy i pędziliśmy krętymi drogami prosto na lotnisko, gdy nagle coś wylądowało przed nami. Vanessa wrzasnęła i driftując zatrzymała pojazd. Dopiero teraz mogłam się temu czemuś przyjrzeć. Był to kamienny stwór ze skrzydłami i kłami.
Tanu podał mi dziwną bransoletkę.
- Wytworzy pole siłowe, będziesz bezpieczna.
Skinęłam głową i założyłam ją.
Vanessa odpaliła silnik i wcisnęła gaz. Popędziliśmy drogami dookoła stwora, żeby go zgubić ten jednak uparcie się nas trzymał. Od szybkim skrętów miałam mdłości, a stworzenie zaczęło do nas strzelać kamieniami.
- Zestrzelcie to coś! - wrzasnęła Vanessa machając kierownicą. Tanu jak na zawołanie chwycił kusze i zaczą strzelać. Trafił ale strzała odbiła się od pancerza stwora i wbiła się nam w tylną szybę.
- Nie w nas pajacu! - Vanessa była wściekła. - Weź mój pistolet.
Tanu wyjął jej pistolet i zaczął strzelać, ale nie trafiał.
- Stój. - powiedział Agad i rzucił na strzelbę zaklęcie. - Teraz strzelaj.
Gdy Tanu strzelił strzała przeleciała obok stwora po czym zawróciła i udeżyła go od tyłu. Stwór zaskszeczał i padł na jezdnie.
Akurat dojechaliśmy na lotnisko.

•^•

Kto jutro wraca do szkoły?
Bo ja wracam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top