Rozdział 11

Dzisiaj rozdział wyjątkowo niesprawdzony (śpieszę się, za dosłownie moment jadę do miasta). A chciałam go dodać jak najszybciej. Cztery dni była cisza jak makiem zasiał w moich fanfikach, a przecież są wakacje! No, w każdym razie mam nadzieję, że rozdział trzyma się kupy.

Do rezerwatu Nesrin wybrała się pod sam koniec tygodnia. Sprytnie sobie to obmyśliła, ponieważ w niedzielę wieczorem w środku świeciło pustkami. Nie czuła się więc przytłoczona tłumem i nie zamykała oczu, udając, że jest jedynie niewidzialną materią. Nesrin wiedziała, że miała lekką fobię społeczną, ale w gruncie rzeczy to nie było jakąś wielką przeszkodą. I tak nie wychodziła za często z domu plus była samotnym wilkiem.

Ze spokojem na duszy podeszła do starszego woźnego, który wyglądał przyjaźnie. Została skierowana na drugie piętro do trzecich drzwi po prawej, gdzie znajdował się już mniej przyjazny (Nesrin się go autentycznie bała) pracownik. Ewidentnie nie był szczęśliwy, że musiał siedzieć w biurze w niedzielę wieczorem, ale kto by był?

Z ulgą wyszła i zaciągnęła wieczornego powietrza, ciesząc się, że już miała to za sobą i wszystko przebiegło zgodnie z planem. W domu zajęła się rutynowymi wieczornymi czynnościami. Nakarmiła swoją parę papug, która na jej widok zaczęła skrzeczeć pożądliwie, domagając się spóźnionego przez wyjście Nesrin jedzenia.

— No już... — burknęła Nesrin, obrzucając papugi nieprzychylnym spojrzeniem i wsypując im do klatki ziarna. 

No już! — zaskrzeczała jedna z papug.

No już! — Druga się idealnie zsynchronizowała. 

Zakupienie papug było jedną z lepszych decyzji Nesrin. Jak z ludźmi nie potrafiła nawiązywać relacji, to ze zwierzętami wręcz przeciwnie. Chociaż kochała swoje dwie papużki z całego serca, to czasami wręcz żałowała, że dała im dach nad głową. Głównie wtedy, kiedy w środku nocy obie się czegoś przestraszyły i zaczynały, zasłyszanymi od właścicielki przekleństwami, budzić sąsiadów.

— Ostrzegałam, żebyś była kulturalna — śmiała się Tatiana, kiedy Nesrin zwierzyła się ze swoich nocnych problemów. — Te ptaszyska potrafią urządzić niezły spektakl. Kiedyś moja ciotka miała jedną. Po jednej kłótni z mężem, kiedy ten wyszedł, nazwała go takim jednym brzydkim określeniem... — Wzrok Tatiany zrobił zeza w stronę swoich bawiących się dzieci. — Powiedzmy, że kończy się na „syn" i to ci powinno wystarczyć... Papuga sobie to zapamiętała, a potem do końca swojego żywota, kiedy wujek wchodził do pokoju witała go tym słowem.

— Człowiek miał pecha — skwitowała Nesrin.

Następnego dnia, po powrocie z pracy, Nesrin wybrała numer do swojej rodziny. Mieli jednego na spółkę, więc Nesrin zastanawiała się, kto tym razem odbierze. Nie zdziwiła się, kiedy usłyszała po drugiej stronie zadyszany głos Tau.

— PIERWSZY!

— Bo się rzucasz jak debil. — Gdzieś z tyłu rozległ się głos Raqyi. 

— Sama jesteś debilem! — odkrzyknął Tau. Nesrin usłyszała, jak obrażonymi krokami odchodził, a potem zatrzaskiwał drzwi. Zapewne zamknął się w pokoju. — Hej, Nes! 

— Hej, Tau. Miałam właśnie nadzieję, że ciebie pierwszego złapię.

— Bo jestem twoim ulubionym członkiem rodziny? — zapytał z nadzieją. 

— Jasne — mruknęła z rozbawieniem Nesrin, używając ironii. 

— Czekaj, powiedz to jeszcze raz, tylko znajdę Raq... — Dźwięk kroków i otwieranych drzwi ponownie się rozległ, więc Nesrin szybko zainterweniowała:

— Później, chcę z tobą o czymś porozmawiać, wracaj.

— Ale powtórz jej to — zarządził twardo Tau. Nesrin potrafiła sobie wyobrazić jego dumny uśmieszek. 

Pokręciła do siebie głową, czując, że ona także się uśmiecha. Kiedy jednak przypomniała sobie powód tej rozmowy, natychmiast z powrotem spochmurniała jak burzowe niebo, które miała za oknem.

— Niedługo będziesz miał urodziny... — zaczęła, ze skrępowaniem poprawiając się na fotelu. 

— Możesz przyjechać?! — Tau zaczynał skakać z radości.

— Właśnie w tym rzecz, że nie... Praca mi tym razem nie pozwala.

Zaległa cisza. Po tych słowach Nesrin czuła się tak okropnie, jakby kopnęła niewinnego szczeniaczka. Z podenerwowaniem skubała swój rękaw, wyobrażając sobie, jak bardzo zawiedzoną minę miał teraz Tau. Obawiała się jego reakcji. Kiedy cisza się już za bardzo przeciągała, delikatnie zaczęła:

— Tau...

— Na urodzinach Raq jakoś mogłaś być! — wszedł jej w zdanie mocno zdenerwowany Tau. Nesrin nie zdążyła jakkolwiek zareagować, ponieważ potem się rozłączył.

Oczy zapiekły ją od łez. Sygnał rozłączenia wciąż bębnił w uszach. Podskoczyła na fotelu, gdy po zaledwie kilku minutach telefon na nowo się rozdzwonił. Z nadzieją, że to był Tau, natychmiast odebrała.

— Co się stało? — usłyszała zapytanie Raqyi. — Tau wyszedł z pokoju, rzucił we mnie telefonem i ze złością powiedział, że teraz mogę sobie do woli gadać z tobą, skoro tak siebie uwielbiamy...

— To niesprawiedliwe — powiedziała zdołowana Nesrin, a następnie opowiedziała o wszystkim Raqyi. 

To naprawdę nie zawsze było zależne od Nesrin — czy da radę przyjechać do Sudanu. Po pierwsze, praca, po drugie, niesprzyjająca sytuacja polityczna kraju. Przez wojnę domową nie można było sobie jak wcześniej swobodnie opuszczać kraju, w tym sensie, że nie było to tak samo bezpieczne. Owszem, ludzie opuszczali Sudan, aby ukryć się głównie w innych pobliskich krajach Afrykańskich, jak na przykład Kenii czy Etiopii, ale i tam głód dla tych osób stanowił główny problem. Nie były bowiem w stanie zarabiać na siebie, ani zdobywać żywności.

Druga wojna domowa, która aktualnie toczyła się na terenach Sudanu, powstała na wskutek konfliktu północy kraju z południem o podłożu religijnym. Północ była arabska, zaś południe wyznawało chrześcijanizm bądź animalizm (bogów wyobrażano sobie jako zwierzęta, wobec czego to zwierzęta były podmiotem kultu). 

Nesrin, wraz z rodziną, była z południa, z obozu chrześcijańskiego, wobec czego jej rodzina była najbardziej narażona. Przesiedlenia, wręcz koczowniczy tryb życia, był normą. Bez przerwy trzeba było uciekać. Nesrin wielokrotnie, kiedy była u rodziny, nasuwała propozycję o tym, aby przenieśli się do niej, do Rumunii, ale mama nie chciała o tym słyszeć.

I bynajmniej nie było to zaskakujące. Ojciec i Jabir, najstarszy brat Nesrin, nie mogli ot tak po prostu wyjechać. Byli w wojsku, musieli walczyć. Matka Nesrin chciała być najbliżej męża i syna, jak tylko się dało. Nie dało się kobiecie wybić z głowy ten pomysł racjonalnymi argumentami, że i tak nie była im w stanie pomóc, jakby coś się wydarzyło. 

— Przejdzie mu — skwitowała Raqyia, wysłuchawszy żalów Nesrin. — Mama przemówi dzieciakowi do rozsądku, o ile ten smarkacz go ma. 

— Raq, bądź miła, niedługo ma urodziny i skończy te szesnaście lat, którymi tak się chwali od stycznia.

— Dobra, dobra... — mruknęła posępnie.

Nesrin się smutno uśmiechnęła.

— Gdyby nie wojna... — zaczęła z westchnięciem. Wygodniej oparła się na siedzeniu. — Gdyby nie wojna, to zabrałabym Tau do siebie, a po mojej pracy zobaczyłby nareszcie te swoje upragnione smoki... 

Po drugiej stronie utrzymywało się milczenie, ale słychać było, że Raqyia ma ręce pełne roboty. Bez przerwy coś przekładała. Ta chwila ciszy dała Nesrin moment, aby zastanowić się nad własnymi słowami. Wtedy doznała nagłego olśnienia. 

— WIEM! — zawyła, przez co Raqyia krzyknęła ze strachu i upuściła coś ciężkiego.

— Boże, Nes — zaczęła rozdrażniona Raq, ale Nesrin siostrze przerwała.

— Wiem, jak udobruchać Tau!

— Świetnie, świetnie, ale nie musisz doprowadzać do opuchnięcia moich uszu...

— Muszę do kogoś napisać, odezwę się później! — Nesrin ignorowała kompletnie Raqyię, olśniona swoim nowym pomysłem. 

— Ej, to nawet nie powiesz mi... — Raqyia nie zdążyła skończyć sentencji, gdyż Nesrin już się rozłączyła. Była zbyt podekscytowana pomysłem, na który wpadła.

Przebiegła mieszkanie dwa razy wzdłuż i wszerz, nim dorwała pióro i kawałek pergaminu. Swoje myśli zanotowała z prędkością światła, uważając, aby pismo było czytelne (kiedy się śpieszyła, potrafiła naprawdę strasznie nieczytelnie bazgrać). List podpisała jako „Tatiana Darie" i wcisnęła swojej sowie, niemalże wypychając ją przez okno.

Sowa zaskrzeczała z wychwyconą pretensją, zatrzepotała skrzydłami, aczkolwiek posłusznie odfrunęła, po chwili znikając na horyzoncie. Nesrin wbijała wzrok, w którym zniknął ptak jeszcze przez chwilę. Miała nadzieję, że się nie przeliczyła i to wystarczy, aby rozweselić Tau. Choć to nie była przecież jej wina, czuła się okropnie z myślą, że nie przyjedzie na urodziny własnego brata. 

Nesrin bardzo zależało na swojej rodzinie. Kochała swoje rodzeństwo, byli jej najlepszymi przyjaciółmi, choć czasami się sprzeczali. Od przeprowadzki Nesrin do Rumunii było to znacznie rzadsze od jej strony, ale jako dziecko i nastolatka dosłownie wyrywała Raqyi włosy z głowy. 

Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Tęskniła za tymi czasami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top