Rozdział*33
Astrid nie potrafiła zasnąć po tym, jak została złapana przez Mroczne Elfy, które plądrowały obozowisko dawniej należące do Atarich. Spojrzała na elfa, który pełnił wartę w jej namiocie, gdzie leżała. Czuła na sobie jego wzrok, który przyprawiał ją o gęsią skórkę. Czekała na rozwój wydarzeń, nie mogąc się praktycznie ruszyć z miejsca. Wiedziała, że gdyby spróbowała, to upadłaby na ziemię. Nie cierpiała swojej bezbronności, lecz teraz tylko ona ją broniła. Ułożyła się wygodniej.
– Czy mogę dostać trochę wody? – zapytała.
Elf podszedł bliżej i nalał jej trochę picia do kubka. Podał go dziewczynie, jednak dalej nic nie mówił. Dziewczyna przyjrzała mu się lepiej. Wyglądał na zmęczonego i smutnego. Ciemna skóra iciemne włosy przy czerwonych oczach, sprawiały, że wyglądał upiornie. To wrażenie potęgowało jego milczenie, jednak Astrid w miarę upływu czasu, zaczynała się przyzwyczajać do jego wyglądu i zachowania.
– Artosie... Myślisz, że porozmawiałby ze mną?
– Ty to naprawdę jesteś szalona, widzę, że moje towarzystwo ci nie wystarcza.
– Wydaje się być smutny, skoro jego władca otrzymał to, czego chce, to dlaczego on nie świętuje, przecież to dla jego ludu powód do radości.
– Pamiętasz, jak rozmawialiśmy z Groudem o tym, że nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka? Wśród Mrocznych Elfów są też istoty, które są bardziej ludzkie. Możliwe, że właśnie ten strażnik też do nich należy. Spójrz na jego zmęczenie, nie żywił się od dawna energią.
Astrid przyjrzała się ponownie elfowi, który stał na skraju. Trzymał się prosto, a w jego oczach nie widziała nic. Jakby była w nich tylko rezygnacja.
– Chyba masz rację, też to zauważyłam. Spróbuję z nim porozmawiać i tak nie ma co robić.
– No tak, bo rozmowa ze mną ci nie wystarcza.
– To nie tak, Artosie, nie obrażaj się. Jestem po prostu ciekawa, przyznasz, że rzadko zdarza się okazja poznania Mrocznego Elfa – stwierdziła.
– Dobrze, już dobrze, ale pamiętaj, by nie patrzeć prosto w jego oczy.
Dziewczyna zgodziła się na to, po czym skierowała swój wzrok ponownie na elfa.
– Jak masz na imię? – zapytała. – Ja jestem Astrid, ale wy nazywacie mnie Połączoną ze Smokiem. To w sumie średnio uprzejme, to tak, jakbym cię nazywała Mrocznym Elfem.
Twarz elfa dalej pozostawała niewzruszona.
– Wiem, że mnie rozumiesz, bo podałeś mi kubek wody. Jeśli nie potrafisz odpowiedzieć w mowie wspólnej, to powiedz w mowie elfów. Zrozumiem – stwierdziła, licząc, że Artos w razie czego przetłumaczy jego słowa.
Elf jednak dalej milczał, dziewczyna zdziwiła się, ale dostrzegła w jego oczach ból, jakby żałował, że nie może z nią porozmawiać.
– Ty nie możesz mówić, prawda? – zapytała.
Elf kiwnął głową ledwie dostrzegalnie.
– Przez zakaz?
Tym razem zauważyła zaprzeczenie, zaczęła rozumieć, że elf nie może mówić z innego powodu.
– Masz tak od urodzenia? Ja przepraszam, że zadaję tyle pytań, jeśli chcesz, mogę przestać.
Elf jednak stanowczo pokręcił dwa razy głową i dał znak ręką, by mówiła dalej. Zachęcona dziewczyna zadawała kolejne pytania. Wraz z kolejnymi krótkimi odpowiedziami elfa formowanymi w formie gestów, dowiedziała się, że król Darknes pozbawił go głosu za dawny błąd, ale nie potrafiła dojść, co takiego zrobił jej strażnik.
– Bardzo mi przykro, wiem, że to ci nie zwróci głosu, ale gdybym mogła, to bym ci pomogła. Zauważyłam też, że wyglądasz na zmęczonego. Kiedy ostatnio żywiłeś się energią? Chyba cię nie uraziłam, pierwszy raz rozmawiam normalnie z Mrocznym Elfem.
Elf na placach pokazał siódemkę.
– Siedem dni temu? Tygodni? Miesięcy? Lat? – zapytała.
Elf pokręcił trzy razy głową, by wreszcie raz przytaknąć. Dziewczyna zdziwiła się, słysząc to. Nie sądziła, że Mroczne Elfy mogą tak rzadko żywić się energią.
– Czy to od tego czasu nie mówisz?
Elf wskazał, że prawie. Dziewczyna domyśliła się, że te dwie sprawy muszą być ze sobą powiązane.
– Sam zdecydowałeś, że nie będziesz pobierał energii? – zapytała niepewnie, elf potwierdził. Nie spodziewała się tego, myślała, że to kolejna kara od Darknesa. Spojrzała z podziwem na elfa, po czym zadała kolejne pytanie: – Nie istnieje jakiś zamiennik, byś nie czuł się zmęczony? Przynajmniej na takiego wyglądasz.
Elf tylko wzruszył ramionami.
Nie kontynuowali rozmowy, gdyż do środka wszedł Darknes, któremu humor dalej dopisywał.
– Widzę, że część energii już odzyskałaś, ale dalej za mało. Czemu ludzie tak wolno się regenerują?
– Przynajmniej nie potrzebujemy do tego cudzej energii – odparła stanowczo.
– Ma to jakiś sens, ale zawsze łatwo możemy ją uzupełnić. Wystarczy człowiek, a w skrajnych przypadkach zwierzę. Musisz wiedzieć, że nie mogę się już doczekać, aż zasmakuję twojej energii. Przyciąga mnie i kusi – stwierdził, podchodząc bliżej Astrid, która nie miała, jak uciec przed władcą, który usiadł tuż obok niej. – Któż mógł przypuszczać, że w tak wątłym ciele może być taka potęga. Jest niemal na wyciągnięcie ręki.
– Jeszcze jej nie masz, a ja jej nie oddam po dobroci – poinformowała go, unikając kontaktu wzrokowego.
– Zatem dobrze, że twoja zgoda nie jest mi potrzebna. Muszę już iść, ale jeszcze się spotkamy. Przed nami wiele lat, bo wiesz, jednorazowe pobranie energii to nic, w porównaniu do wieloletniego. Spodoba ci się w moim zamku, który rozkazałem wybudować w górze.
– Po co mi o tym mówisz? – zapytała.
– Przygotowuję cię do tego, Połączona ze Smokiem. Nie musimy być wrogami. Ja będę zapewniał ci wszystko, a ty dobrowolnie będziesz się dzielić swoją mocą. Uwierz, że to będzie dla ciebie lepsze.
Darknes opuścił namiot, pozostawiając Astrid samą ze strażnikiem. Przeszedł ją zimny dreszcz na myśl o latach spędzonych u Mrocznych Elfów. Wizja ta, patrząc na sytuację, wydawała się prawdopodobna, przez co bardziej przerażająca.
– On mówił prawdę, Artosie?
– Obawiam się, że tak, Astrid. Jestem przy tobie, na pewno coś wymyślimy.
– Boję się, ja nie dam sobie rady.
– Oczywiście, że dasz. Teraz jesteś w trudnej sytuacji, ale zobaczysz, że będzie dobrze.
– Tylko cud mógłby mnie uratować. Nie mam z nimi szans, nawet nie mogę wstać z łóżka – odpowiedziała. – Gdybym tylko wtedy nie użyła ognia, to może teraz miałabym jak się bronić czy nawet uciekać.
– Wtedy już by z ciebie pobrał energię, nie masz się czym zadręczać. Nie cofniemy czasu, ale możemy wyciągać z przeszłości naukę. Teraz spróbuj się zdrzemnąć, sen pozwoli ci na chwilę zapomnieć.
– Ale nie rozwiąże problemu – zaprotestowała. – Ty wydajesz się spokojny, Artosie, coś ukrywasz?
– Po prostu nie dramatyzuję tak jak ty, nie mamy obecnie wpływu na sytuację, więc lepiej się uspokoić. Pewnie dalej uważasz, że medytacja ci niepotrzebna?
– Nie mówiłam, że niepotrzebna, tylko że nie jestem w stanie się skupić.
– Teraz chyba nic nie stoi ci na przeszkodzie. Mamy dużo czasu, a zagrożenia nie musisz już wypatrywać, bo jest tuż obok – stwierdził smok.
– To, co mam robić – odpowiedziała, zgadzając się na ćwiczenia.
– Medytacja pozwoli ci oczyścić swój umysł, ja sam preferuję medytację opartą na oddechu. Obecnie nie, bo tak trochę nie oddycham, ale kiedyś medytowałem codziennie. Na początku znajdź dla siebie dogodną pozycję – zaczął tłumaczyć, poczekał, aż Astrid zrobi, o co prosi – zamknij oczy. A teraz oddychaj, odliczając od dziesięciu. Skup się na oddechu, pozwól myślom swobodnie płynąć.
Astrid zamknęła oczy i starała się kontrolować swój oddech, skupiać się tylko na nim. Wdech i wydech. Odliczała, zbliżając się do zera, jednak co chwilę traciła koncentrację przez myśli, których chwytała się kurczowo. Ciągle pojawiały się lęki, które nie chciały pozwolić jej na spokój. Za każdym razem, gdy się przyłapywała na kolejnych myślach, wracała do odliczania oddechów.
– Wyobraź sobie, że z każdym wydechem złe emocje opuszczają cię jako czarny dym, jak z nozdrzy smoka – polecił.
Astrid próbowała zastosować radę Artosa. Zauważyła, że coraz rzadziej skupia się na myślach. Jej oddech uspokoił się, a z każdym wydechem opanowywał ją coraz większy spokój. Przez chwilę zapomniała, gdzie się znajduje, była tylko ona i jej oddech. Czas na chwilę przestał mieć znaczenie, jednak po chwili ponownie dopadł ją strach, gdy przypomniała sobie Grouda. Liczyła, że bratu uda się go doprowadzić bezpiecznie do domu.
– Oddech. Wdech, wydech – przypomniał Artos, czując, że skupienie Astrid opada.
Dziewczyna próbowała uzyskać ponownie stan spokoju, lecz tym razem jej się to udało. Otworzyła oczy zrezygnowana.
– Szło ci całkiem nieźle jak na pierwszy raz, Astrid – poinformował ją.
– Myślałam, że będzie gorzej, ale to było całkiem przyjemne.
– Jak wejdzie ci to w nawyk, będzie ci prościej. Możesz mi wierzyć.
– Całe szczęście, bo to było trudniejsze, niż się wydawało. Zdecydowanie wolę działać, niż sterczeć w miejscu, ale chyba masz rację i medytacja to w moim wypadku nie taki zły pomysł.
***
Artos ucieszył, że Astrid zrozumiała, iż medytacja może jej pomóc. Musiał przyznać, że był dumny ze swojej uczennicy. Zdawał sobie sprawę, że później jej to pomoże zapanować nad mocą, która dalej za często wymykała się jej spod kontroli pod wpływem emocji, targających dziewczyną. Chciał, żeby gdy używała daru, miała umysł czysty, co pozwoliłoby jej kształtować ogień według własnej koncepcji. Nie powiedział tego jeszcze dziewczynie, gdyż oczekiwałaby szybkich postępów, ale ważniejsze dla niego było uspokojenie jej wewnętrznego ognia, która chciał wyrwać się na wolność. Nie wyobrażałby sobie lepszego posiadacza duszy smoka. Nie pomylił się, z każdym dniem uświadamiał sobie to mocniej, podobnie jak to, że nawet będąc jedynie swoją częścią, jest w stanie zdziałać więcej. Czuł się potrzebny. Nie przyznałby tego przed nikim, ale z początku również miała wątpliwości, podobnie jak Astrid, ale nie okazywał ich, bo jego wiara była potrzebna dziewczynie, która dopiero co wkraczała na nieznaną sobie drogę.
Artos dodatkowo przyznał, że zaczynał rozumieć dziewczynę. Z każdym dniem ich więź się pogłębiała, co go trochę martwiło, ale także cieszyło. Granice między ich duszami się zacierały coraz bardziej, jednak dalej można było uznać ich umysły za oddzielne. Bał się, że kiedyś połączą się ze sobą na tyle mocno, że duchy staną się jedną, harmonijną całością, której nie sposób będzie rozdzielić. Jednak na razie im to nie groziło.
***
Astrid zauważyła milczenie smoka. To trochę ją niepokoiło.
– Zamilkłeś. Coś się stało?
– Nie, wszystko dobrze. Chyba powinnaś poprosić strażnika o posiłek. Nie jadłaś śniadania, a zbliża się pora obiadu.
– Przez te wszystkie wydarzenia zapominam o głodzie – przyznała, po czym zwróciła się do strażnika. – Czy dostanę coś do jedzenia, proszę?
Elf jednak pokręcił głową.
– Dlaczego?
Elf na migi pokazał, że nie może opuścić stanowiska.
Astrid kiwnęła głową. Wyglądało na to, że będzie musiała poczekać na zmianę warty, by dostać posiłek.
– No cóż, trudno się mówi. Właściwie, dlaczego nie mówisz do mnie w myślach? – zapytała, uświadamiając sobie, że powinna zapytać o to już wcześniej. – Mroczne Elfy nie mogą tak się porozumiewać?
Jednak jej strażnik pokręcił głową.
– Czyli mogą, w takim razie dlaczego tego nie stosujecie? To mogłoby ci pomóc.
Elf nie wiedział, jak odpowiedzieć Astrid, więc tylko wzruszył ramionami.
– Artosie, a może ty wiesz?
– Niewiele wiem o Mrocznych Elfach, ale podejrzewam, że tylko w swoim gatunku są w stanie z tego korzystać. Bo one charakteryzują się odbieraniem energii, a już z jej dawaniem mają problem. Myślę, że to właśnie w tym tkwi problem, ale może się mylę.
– Brzmi to dosyć rozsądnie.
Astrid zauważyła, że do środka wszedł inny elf, który zajął miejsce jej strażnika. Zrozumiała, że nastąpiła zmiana wachty. Liczyła, że dzięki temu uda jej się, chociaż dostać posiłek, bo nowy strażnik wyglądał mniej przyjaźnie od poprzedniego, więc nie zaryzykowała rozmowy z nim. Wcześniej chciała go przez chwilę obserwować.
Spoglądała na elfa, szukając w nim cząstki emocji, ale ich nie było. Zamiast tego, gdy zauważył jej spojrzenie, zbliżył się do niej.
– Władca mówił, że nie mogę odebrać ci energii, ale nie wspomniał nic o stanie nienaruszonym. Daj mi tylko szansę, a z przyjemnością wypróbuję na tobie mój najnowszy nabytek – rzekł, pokazując ostrze, które kiedyś należało do jej ojca.
Na myśl, że elf bezcześci sztylet, który tyle lat służył jej tacie, poczuła złość. Chciałaby go odebrać mężczyźnie, który z satysfakcją obracał go w swoich dłoniach. Zacisnęła usta w wąską kreskę, by nie wyrzucić z siebie słów, których później mogłaby żałować. Zamiast tego skuliła się na łóżku.
Do namiotu wszedł poprzedni strażnik, który położył przed nią chleb Titi i kawałek mięsa z rolika. Podziękowała uśmiechem, bo nie była w stanie wydobyć z siebie słowa, czując na sobie spojrzenie drugiego elfa. Zajęła się jedzeniem, chociaż przez nowego strażnika, nie czuła przyjemności z posiłku.
– Musisz się uspokoić. Pamiętaj, że one wyczuwają strach – upomniał ją smok.
– On roztacza taką atmosferę, czuję się przy nim, jak nic niewarta rzecz. Tak na mnie patrzy.
– Wiem, Astrid, ale im bardziej dajesz się temu urokowi, tym mocniejszy się staje. Weź się w garść!
Dziewczyna wcześniej nie rozumiała, co się z nią dzieje, lecz teraz, kiedy wiedziała, mogła to zwalczyć. Zamknęła oczy i starała się odepchnąć od siebie macki strachu, które ją ograniczały. W myślach powtarzała, że nie jest rzeczą i nikt nie może nią kierować. Wraz z kolejnymi minutami strach zmniejszał się, aż zniknął zupełnie, dopiero wtedy otworzyła oczy. Przekrzywiła głowę, spoglądając na elfa, jakby chciała mu pokazać, że się go nie boi. Uśmiechnęła się lekko.
Położyła się wygodnie na łóżku i czekała.
– Nie sądziłam, że odpoczynek może być tak męczący. Chciałabym coś zrobić, ale nie mam na nic siły.
– Na razie nie masz innej możliwości, kiedy znowu zaczniesz uciekać, chyba nie będziesz już narzekać.
– Zdecydowanie nie, chociaż nie nazwałbym tego odpoczynkiem idealnym. Nie przy nim – stwierdziła, myśląc o strażniku, który szukał okazji, by wypróbować sztylet.
Hejka, Słodziaki! Astrid i Artos tym razem wiodą prym :D Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top