Chapter two

Po śniadaniu poszliśmy do swoich pokoi. Oni przebrać, a ja... w zasadzie nie wiem po, co.

Pogo kazał mi przyjść, aby popatrzeć, bo może wtedy sobie coś przypomnę.

Wątpię.

Usiadłem na łóżku i zacząłem patrzeć się w ścianę. Usiłowałem sobie, cokolwiek przypomnieć. Nawet nie mam żadnych flashbacków, nic. Tak jakby ktoś wyczyścił mi pamięć.

-Five chodź do nas- bez pukania do mojego pokoju wszedł Klaus.- Będzie fajnie- uśmiechnął się.

-Okej- podniosłem się z łóżka i udałem za nim na wielką halę.

-Wow- pomyślałem gdy zobaczyłem pomieszczenie.- Nasz ojciec musiał być serio bogaty.

-Dobra, to ustawcie się w szeregu- zarządził Pogo.- Ty oczywiście nie musisz- zwrócił się do mnie, a ja lekko skinąłem głową.

W każdym razie ich trening polegał głównie na tym, że zostali przydzieleni tak, aby każdy walczył z każdym. Patrzyłem się na nich i zastanawiałem się jaką ja mam moc.

O ile w ogóle ją mam.

Równie dobrze mogliśmy nawet nie znać, a przygarnęli mnie, pod pretekstem rodzeństwa, żebym nie był za bardzo podejrzliwy?

Od tego myślenia rozbolała mnie głowa.

-Dobra, przestań już wymyślać jakieś teorie spiskowe- skarciłem się w myślach.

-Dobrze, to na dzisiaj tyle, możecie już iść- powiedział szympans i wyszliśmy z sali.

-Hej Five!- krzyknęła Allison. Jak się przebiorę to do ciebie przyjdę i zaczniemy wycieczkę po akademii- powiedziała rozentuzjazmowana.

-Okej- odparłem krótko.

***

-Więc tak... zaczynając od góry, to tu jest mój pokój, tu mieszka Klaus, tu Luther, tu Vanya, a tu Diego- wskazywała na pomieszczenia.- Co weekend spotykamy się u mnie i oglądamy filmy, więc jak chcesz, to możesz wpaść- uśmiechnęła się.

-Dzięki.

Pokazał mi jeszcze trzy główne łazienki (tak było ich aż tyle na piętrze) oraz dodała, że każdy ma jeszcze swoją w pokoju.

-Po cholerę im tyle łazienek?- pomyślałem.

-Dobrze, to tutaj jest salon, obok jadalnia, a tam bar z alkoholem, czyli coś dla Klausa- zaśmiała się.

-Fajnie- powiedziałem bez żadnych emocji.

-A tam- zaciągnęła mnie na drugą stronę korytarza- jest gabinet zmarłego ojca.

-Właśnie, kiedy zginął?- zapytałem, bo nie ukrywam, że byłem ciekaw.

- Dosłownie dwa dni przed twoim powrotem- westchnęła.

-A jak zginął?- dopytywałem.

-Został postrzelony- oznajmiła.- Sprawca wybił szybę w jego pokoju i tak uciekł.

-Nieźle- odparłem zdziwiony.

-Dobrze, to- próbowała zmienić temat- na dole jest kuchnia- powiedziała schodząc po schodach.- Zdarza nam się tam czasem jeść śniadania, ale rzadko. Raczej wolimy w jadalni.

-Dobrze- mruknąłem.

-Właśnie na śmierć zapomnieliśmy ci kogoś przedstawić!- nagle sobie przypomniała- Chodź do mamy- chwyciła mnie za ramię.

Poszliśmy do pomieszczenia, w którym stała wysoka i szczupła blondynka, ubrana w różową sukienkę.

-Cześć Grace, zobacz kto przyszedł- uśmiechnęła się, a blondynka się odwróciła.

-Ooo Numer Pięć, miło cię widzieć- podeszła i mnie przytuliła.- Gdzie podziewałeś się przez te cztery lata?

-Ile?- zszokowałem się.- Ile właściwie mam lat?

-Co z nim jest?- zmartwiła się kobieta.

-Stracił pamięć- oznajmiła Allison.- W każdym razie masz siedemnaście lat- powiedziała odwracając się do mnie.

-Ej ludzie!- nagle z góry usłyszeliśmy krzyk, chyba należący do Klausa.- Kto chce zagrać w prawda czy wyzwanie?

-Jezus Maria, aż tak im się nudzi?- przewróciła oczami Allison i wyszła z pokoju, a ja za nią.

-Okej!- krzyknęła.- Chodź- chwyciła mnie za nadgarstek i zaprowadziła do nich na górę.

-Dobra, to kto zaczyna?- spytał Luther.

-Luther, prawda czy wyzwanie?- odezwał się z uśmiechem Diego.

-Wyzwanie.

-Okej, otwórz okno i krzyknij "Kocham Allison Hargreeves"!- zaśmiał się brunet.

-Um... nie?- uniósł jedną brew do góry.

-No dawaj, wszyscy to wiedzą- spojrzał na niego i Allison dwuznacznie.

Finalnie Luther wykonał zadanie. Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja jak zwykle nie wiedziałem o, co chodzi.

Przeleciała tak cała kolejka.

Ogólnie, muszę powiedzieć, że wyzwania były bardzo hardkorowe. Na przykład Allison musiała polizać łokieć, a Klaus napił się wody z kibla (ej dobra nie wiem, co jest ze mną nie tak ~ Marta).

W końcu przyszedł czas na moją kolej.

-Five, prawda czy wyzwanie?- zapytał się Diego.

-Prawda- nie chciało mi się robić wyzwań.

-Gdzie byłeś przez te cztery lata?- zaczął z grubej rury.

-Ja... nie pamiętam, przepraszam- odparłem nieśmiało.

-Diego, sam mówiłeś, żeby go nie zamęczać!- oburzyła się Allison.

-Jezu, myślałem, że może już coś pamięta- bronił się.

-To może ja już pójdę- wstałem i wyszedłem.

Allison i Vanya próbowały mnie zatrzymać i przeprosić za Diego, ale powiedziałem im, że jestem zmęczony i muszę odpocząć.

Zapewne myślały, że mnie to w jakiś sposób zabolało, ale nie. Było mi po prostu głupio.

Położyłem się na łóżku i patrzyłem się w sufit. Było, to tak nużące, że nie zauważyłem nawet kiedy zasnąłem.

***

-Zrobiłaś ze mnie mordercę! Nie mogę tak dłużej- w końcu się jej postawiłem.

-Dobra, ale wiesz, że nie możesz się teraz wycofać?- oznajmiła.

-A właśnie, że to zrobię- zaśmiałem się cynicznie, jak to miałem w zwyczaju.

-Jeszcze zobaczymy- wycedziła przez zęby.

-Dobra, to mogę już iść?- odparłem znudzony.

-Dobrze, tylko pamiętaj, że gdy zerwiesz umowę z komisją, to spotka cię surowa kara- zagroziła.

-Mam, to w dupie- próbowałem pokazać, że się jej nie boję.- Możesz sobie mnie straszyć czym chcesz, ja się nie wycofam.

-Dobra, dobra- spojrzała na stół.- Idź i żyj, kurwa. Ciesz się życiem, bo niedługo cię dopadniemy.

-Spoko- odparłem bez emocji.- Miłego- pokazałem jej środkowy palec i opuściłem pomieszczenie.

***

Obudziłem się cały zalany potem. Co, to właściwie było?

Nagle usłyszałem strzały. Spanikowany od razu uciekłem pod łóżko. Gdy słyszałem krzyki mojego przerażonego rodzeństwa coś mnie ruszyło. Musiałem tam iść, ale nie miałem wystarczająco odwagi. Poza tym nie mam mocy, a nawet jeśli mam, to nie wiem co, to jest.

Gdy strzały ucichły, zdecydowałem że to odpowiedni moment...

***

Hejka!

Rozdział trochę cringe moim zdaniem ;)

Swoją drogą zmieniłam wiek z 15 lat na 17. Po prostu uznałam, że tak będzie prościej ;)

Koniecznie piszcie jakieś teorie, jestem bardzo ciekawa <3

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top