Rozdział 27
Dany siedziała na kanapach przy recepcji razem z Owenem, Stacey, Matteo i Maią. Ta ostatnia teoretycznie była w pracy. Zastępowała dziewczynę, której wypadła jakaś pilna sprawa. W każdym razie miała do recepcji kilka kroków, więc jeśli ktoś się pojawiał, od razu witała go z promiennym, firmowym uśmiechem.
Różowowłosa zauważyła, że w tego rodzaju ośrodkach wypoczynkowych pracowanicy uczyli się uśmiechać na zawołanie. O każdej porze dnia potrafili przywitać gościa z uśmiechem, nawet jeśli byli potwornie zmęczeni, a to była ich ostatnia godzina pracy i z pewnością myśleli już o tym co będą robić później. Poniekąd, Stone zdarzało się robić w archiwum to samo. Taki już był urok pracy, gdzie miało się kontakt z ludźmi.
- Zwołałam to spotkanie, ponieważ Dany ma nam coś do ogłoszenia- zaczęła Maia ze zbędną powagą, przynajmniej w opinii różowowłosej. Po co robić taki melodramat z całkiem dobrych wieści? Zresztą brunetka nie powiedziała, dlaczego chciała zwołać spotkanie. Pewnie zamierzała poruszyć jeszcze jakiś temat, ale nie zdradziła jej jaki.- Dobrze, teraz możesz zabrać głos.
Dany z trudem powstrzymała się od skomentowania nadmiernej powagi Maii.
- Rozmawiałam wczoraj z kuzynem i prawie mają Smakosza. Po opublikowaniu portretu kilka osób zadzwoniło na policję z pokrywającymi się informacjami. To kwestia czasu aż będą mieli jego nazwisko i adres i pewnie od razu go aresztują.
- Czy to nie jest cudowna wiadomość?- wtrąciła się Maia, nie mogąc powstrzymać entuzjazmu.
- Zajebista- dorzuciła Stacey.
- Nareszcie. To świetnie- skwitował Owen.- Nie chcę krytykować twojego kuzyna Dany, ale... Trochę im to zajęło. W moim odczuciu nie spieszyło im się.
- Rich robił co mógł. Na serio- zaoponowała Stone. Broniła kuzyna. To oczywiste, ale była przekonana, że dał z siebie wszystko.
- Tylko tyle? Po to zwołałaś spotkanie?- zapytał Matteo, jak zwykle wykazując minimum zainteresowania. Już wcześniej usłyszał od Dany dobre wieści, więc nic dziwnego, że nie zareagował zbyt radośnie. Różowowłosa starała się powstrzymać uśmiech, który mimowolnie cisnął jej się na usta, gdy ich spojrzenia się spotkały, a brunet posłał jej swój czarujący uśmiech. Jednak powodem jej dobrego humoru było co innego. Matteo zaproponował, że może przeprowadzić się do Nowego Jorku! Dla niej. Żaden facet do tej pory nie zrobił dla niej czegoś takiego. Chociaż ciągle musieli się ukrywać, bo różowowłosa nie zdobyła się na odwagę, żeby szczerze porozmawiać z Maią. Tak czy siak, wyjście z taką propozycją wiele dla niej znaczyło.
- Tylko tyle?!- oburzyła się Maia, krzyżując ramiona pod biustem.- Jesteś tak niezainteresowany Callahan Resort, że nie obchodzi cię czy złapią mordercę?!
- Obchodzi mnie to. Po prostu już o tym słyszałem, dlatego nie rozumiem po co miałem zjawić się na tym spotkaniu.
Maia zmrużyła gniewnie oczy, po czym już bez złości skierowała spojrzenie na Dany.
- Powiedziałaś mu?
Stone na ułamek sekundy ogarnęła panika. Bezsensowna, bo przecież to było zwyczajne pytanie. Postanowiła wybrnąć z tego dyplomatycznie.
- No tak. Akurat spotkałam go przypadkiem po rozmowie z Richem, a że jest współwłaścicielem CR pomyślałem, że powinien wiedzieć.
Brunetka przewróciła oczami.
- W każdym razie ta wiadomość to dopiero preledium do prawdziwego powodu tego spotkania. Gdybyś był bardziej cierpliwy, Mat, to byś nie zadawał tak idiotycznych pytań. Pomyślałam, że kiedy Smakosz zostanie złapany, to trzeba coś zrobić. Wprowadzić zniżki, oferty specjalne, może nowe atrakcje... Liczę na waszą kreatywność i pomysły. No i myślałam też o jakiejś imprezie na miarę otwarcia sezonu tyle że większą, coś co zapadnie ludziom w pamięć. To musi być coś spektakularnego.
- Dobry pomysł- pochwaliła ją różowowłosa. To świetnie, że Maia wybiegała myślami w przyszłość. Poza tym impreza z okazji ponownego otwarcia na pewno przyciągnie mnóstwo turystów, a nowe atrakcje sprawią, że w CR ponownie zagoszczą tłumy.
Owen uśmiechnął się szeroko. Jego mina mówiła "mam idealne rozwiązanie, padniecie jak to usłyszycie".
- Jeden z gości o imieniu Brian jest w grupie tanecznej. Wystalkowałem tę grupę w internecie i są świetni. Widziałem filmiki. Zresztą wygrali turnieje taneczne. Myślę, że bez problemu udałoby mi się go przekonać do pokazu ich grupy na imprezie. Zrobią furorę.
Maii od razu ten pomysł przypadł do gustu.
- Tak, byłoby świetnie! Poza tym na pewno go przekonasz.
Zgodnie stwierdzili, że to świetny plan. Nawet Matteo i Stacey, którzy nie byli świadomi tego, że Owen randkował ze wspomnianym Brianem. No cóż... Nie musieli o wszystkim wiedzieć. Swoją drogą, blondyn pewnie był podekscytowany tym, że będzie mógł zobaczyć występ swojego faceta na żywo. W internecie to nie to samo.
- Można by zatrudnić kogoś do prowadzenia zajęć typu joga albo samba, ewentualnie jakiś aqua aerobik- zaproponowała Stacey.
- Jeszcze można zrobić imprezę nad basenem. Załatwić maszynę do robienia piany, trochę oświetlenia, DJ i potem wrzucić fotki i krótkie filmiki na stronę- dodał Owen.
Dany również wyszła z propozycją, która mogłaby uatrakcyjnić turystom pobyt w CR. Na przykład dni tematyczne w restauracji, podczas których kucharz gotowałby jedzenia typowe dla danego kraju. Można byłoby też przygotować stosowne dekoracje. Porozwieszać flagi, dać obrusy w odpowiednich kolorach. To niby szczegóły, ale na pewno zrobią wrażenie na ludziach.
- Można jeszcze zorganizować wieczory filmowe.
Przez najbliższe pół godziny dyskutowali o szczegółach nowych przedsięwzięć. Nie oszukujmy się, było tego sporo. Wszystko brzmiało świetnie, ale pozostawała kwestia organizacji. Tylko wieczory filmowe można było wprowadzić w każdej chwili. Reszta wymagała kupna dekoracji albo zatrudnienia nowych pracowników o odpowiednich umiejętnościach. Maia od razu zapowiedziała, że się tym zajmie, żeby wszystko było gotowe na moment, kiedy schwytają Smakosza.
- Ty się zajmij nowymi przedsięwzięciami, a ja biorę na siebie imprezę. Nowe otwarcie czy jak to się tam będzie nazywać- oznajmił Matteo.
Maia powątpiewająco uniosła brwi. Różowowłosa też była zaskoczona, że brunet sam wyszedł z taką propozycją. Przynajmniej trochę odciąży siostrę, a nie zostawi wszystko na jej głowie, co przeważnie robił.
- Mówisz serio?- spytała brunetka, na co jej brat przytaknął.- Zrobili ci w nocy pranie mózgu? A może kosmici cię porwali i mam przed sobą mieszkańca obcej planety?
Matteo przewrócił oczami.
- Aż tak ciężko ci uwierzyć, że chcę pomóc naszemu ośrodkowi wypoczynkowemu stanąć na nogi?
- No tak- mruknęła Maia takim tonem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Matteo uniósł wzrok ku górze jakby szukał wolnych pokładów cierpliwości.
- A żebyś miała pewność, że niczego nie zepsuję, to mam pomysł. Pomożesz mi z organizacją imprezy, Dany?
W tym momencie różowowłosa zrozumiała, czemu brunet tak chętnie dał się wmanewrować w to przedsięwzięcie. Chciał mieć pretekst przed siostrą, żeby się z nią częściej widzieć. Dany przez moment rozważała za i przeciw, ale ostatecznie odpowiedź była oczywista. Chciała pomóc, a poza tym może faktycznie lepiej byłoby gdyby ktoś trzymał rękę na pulsie i dopilnował kwestii organizacyjnych? To nie tak, że nie ufała Matteo, po prostu jego nastroje bywały dość zmienne.
- Pewnie.
- Wiedziałam, że to było zbyt piękne, żeby było prawdziwe- prychnęła brunetka.- W życiu nie zająłbyś się wszystkim sam. Jakby za bardzo cię wykorzystywał i nic nie robił, to wiesz gdzie mnie znaleźć, Dany. No i w każdej chwili możesz zrezygnować. Doceniam pomoc, ale do niczego cię nie zmuszam, okej?
- To żaden problem- zapewniła Stone. Uznała, że później rozmówi się z Matteo. Przez resztę spotkania starała się ignorować pełne zadowolenia spojrzenie bruneta. Ewidentnie się na nią gapił. Tak przy własnej siostrze? Przecież wiedział, że to było skomplikowane.
*****
- Więc co jest między tobą, a Matteo?- zagadnął ją Owen, gdy spotkanie dobiegło końca. Specjalnie poczekał z tym pytaniem aż oddalą się od recepcji, a Matteo też uda się w tylko sobie znanym kierunku.
Oczywiście blondyn od razu musiał zauważyć zmianę w jego zachowaniu. Czy Maia również to zauważyła? Oby nie.
- Całowaliśmy się kilka razy, a poza tym...- zaczęła różowowłosa, po czym streściła przebieg tamtej rozmowy. Nie chciała bawić się w przelotne romanse, a brunet udowodnił, że traktuje ją poważnie i zaproponował, że za jakiś czas może się do niej przeprowadzić.
- Wow. Tego się po nim nie spodziewałem- skomentował Owen.- Niby trochę już go znam, ale, wybacz szczerość, gość nie wygląda jakby potrafił być długo z jedną laską.
Różowowłosa przyznała mu rację. Jej opinia była podobna, przynajmniej na początku, bo od kiedy zjawiła się w CR Matteo nie spojrzał na żadną dziewczynę poza nią. Pomijając wyjście do baru, ale wtedy jeszcze nic się między nimi nie wydarzyło. Zresztą ciągle nie wiedziała czy aby przypadkiem nie była jedynie znajoma. W każdym razie, nie zamierzała dłużej oceniać Matteo przez pryzmat tego jaki był w liceum. Zmienił się, a może wtedy go kiepsko znała. Ciężko powiedzieć.
- Zobaczymy co z tego wyjdzie, ale chcę spróbować. Tylko ciągle nie rozmawiałam o tym z Maią...
- Nie chcę naciskać, ale im szybciej to zrobisz, tym lepiej. Potem będzie tylko gorzej.
Zawsze można było liczyć na Owena. Tryskał optymizmem, nieprawdaż?
- Dzięki, od razu mi lepiej- skwitowała Stone z sarkazmem.
Blondyn uniósł ręce w geście poddania.
- No przepraszam, ale taka prawda. Czyli ten pomysł z wspólną organizacją imprezy był jedynie wymówką, żebyście mogli spędzać razem czas?
Różowowłosa przewróciła oczami.
- Tak myślę, chociaż to był pomysł Matteo. Nie rozmawiałam z nim od wczoraj i nie miałam o tym pojęcia.
- Całkiem uroczo z jego strony, co nie?
Stone w duchu przyznała mu rację. W każdym razie, czas zmienić temat rozmowy, choć Matteo rzeczywiście potrafił być naprawdę cudowny.
- Tak. Lepiej powiedz mi jak się układają sprawy z Brianem. Chcesz go sprowadzić na imprezę? Założę się, że to tylko pretekst, żeby zobaczyć jak tańczy na żywo.
- Jest świetnie- odpowiedział Owen. Nie zaprzeczył. Dany wiedziała, że miała rację. Czasami też potrafiła dostrzec pewne rzeczy albo raczej już całkiem nieźle znała blondyna.
Aż miło się go słuchało, gdy tak opowiadał o Brianie z szerokim szczerym uśmiechem. Zresztą, Owen był bardzo gadatliwy, zwłaszcza na temat tego faceta.
*****
Po południu różowowłosa dostała wiadomość. Gwałtownie zerwała się z miejsca przekonana, że to Rich. Myślała, że mieli już Smakosza. Z niecierpliwością czekała na tę informację. Przez ułamek sekundy przeszło jej przez myśl, że to mogła być Beth, a jednak pisał do niej Matteo. Właściwie nie tylko pisał, a wysłał jej swoje zdjęcie bez koszulki na plaży.
Od Matteo: Dołączysz? Mamy sprawy organizacyjne do obgadania, prawda?
Momentalnie zrobiło jej się gorąco. Jak on świetnie wyglądał bez koszulki, eksponując mięśnie. Ciekawe jak on to zrobił, skoro nie widziała go ani razu na siłowni. Chociaż właściwie często znikał na pół dnia. Może bywał wtedy na siłowni? Ona tam raczej nie chodziła, więc nic dziwnego, że go tam nie widziała.
Od Dany: Sprawy organizacyjne? Na plaży?
Wiedziała, że na pewno nie miał na myśli organizacji imprezy. Nie, skoro wysyłał jej własne zdjęcie bez koszulki. Swoją drogą, on był cholernie pewny siebie. Miała ochotę ustawić sobie tę fotkę na tapetę, ale powstrzymała się. Co by było, gdyby Maia to zobaczyła?
Od Matteo: Dokładnie. Żebyś przypadkiem nie mogła się na nich skupić. Wtedy dłużej nam to zajmie.
Na koniec wiadomości brunet dorzucił uśmiechniętą buźkę.
Różowowłosa przewróciła oczami. Ten to miał tupet. Jak ją wkurzało to, że miał w takich momentach rację. No pewnie, że nie mogłaby się skupić. Bycie tak przystojnym powinno być karalne.
Od Matteo: Przyjdziesz? Pogapisz się na żywo.
W tym momencie Dany czuła się lekko oburzona. Wcale się nie gapiła na to zdjęcie. Zwlekała z odpowiedzią, bo się zamyśliła i tyle. Postanowiła trochę się z nim podroczyć. Czemu nie?
Od Dany: Masz tam jakiegoś przystojniaka w okolicy? Nie widziałam go na zdjęciu.
Różowowłosa nie zastanawiając się, wysłała wiadomość. Odpowiedź przyszła natychmiast.
Od Matteo: Bardzo zabawne. Nie pogrywaj sobie ze mną tylko ubieraj bikini.
Przez chwilę Stone miała ochotę wysłać mu zdjęcie, na którym robi zupełnie coś odwrotnego... Co się z nią działo? Takie rzeczy nie były w jej stylu, przynajmniej do tej pory tak sądziła. W każdym razie, nie zrobiła tego. Jeszcze potrafiła zachować resztki rozsądku. Najpierw musiała pogadać z Maią. Dlaczego to musiało być takie trudne?
Różowowłosa pomimo wyrzutów sumienia, ubrała strój kąpielowy i poszła na plażę. Z jednej strony cieszyła się na spotkanie z Matteo. Z drugiej czuła się jak najgorsza przyjaciółka pod słońcem. W końcu spotykała się z bratem Maii za jej plecami.
*****
Rzekome "spotkanie organizacyjne" strasznie się przedłużyło. Niewiele ustalili w sprawie imprezy, chociaż Dany nalegała, żeby się tym zajęli. Matteo stwierdził, że zna świetną firmę kateringową. Poza tym razem doszli do wniosku, że wprowadzenie kilku nowych drinków podobnych do tych serwowanych w Midnight byłoby dobrym pomysłem. Tak czy siak, większość czasu przegadali na zupełnie inne tematy. Brunet sprytnie zmieniał temat. W każdym razie, było bardzo przyjemnie.
Kiedy zaczęło się ściemniać, Dany doszła do wniosku, że powinna już wracać. Chciała iść sama, ale Matteo jej na to nie pozwolił.
- Odprowadzę cię. Nie ma mowy, żebyś wracała po ciemku do hotelu- oznajmił brunet takim tonem jakby właśnie kończył dyskusję.
- Bez przesady. To zaledwie pół mili, może mniej- zaoponowała różowowłosa. Po pierwsze, nie wiedziała czy Matteo przypadkiem nie będzie chciał wprosić się do niej do pokoju. Po drugie, co jak ich zobaczy Maia?- Co zrobimy jak nas zobaczy razem Maia? Jak jej to wyjaśnimy?
- Tutaj chodzi o twoje bezpieczeństwo, więc nie przejmuj się tym co pomyśli Maia. Jeśli już tak bardzo chcesz, to możemy jej powiedzieć, że spotkaliśmy się przypadkiem nad jeziorem i nie chciałem pozwolić ci wracać samej po ciemku. W porządku?
Dany skapitulowała. Matteo i tak by jej nie puścił samej, nawet jeśli dystans był niewielki. Zresztą, czy mogłoby jej się coś stać na terenie Callahan Resort? Może i Smakosz porzucał tutaj ciała ofiar albo ich szczątki, ale raczej nikogo stąd nie porywał. Na ofiary polował gdzie indziej, jakkolwiek okropnie to brzmiało.
- Zamilkłaś. O czym myślisz?- spytał brunet, posyłając jej jeden z jego zwalających z nóg uśmiechów. Uwielbiała te jego uśmiechy i jego błękitne oczy. Jej były przeraźliwie zwyczajne. Brązowe.
- O Smakoszu. Oby go niedługo złapali i nikt więcej... No wiesz.
Nie został zabity, dokończyła w myślach. Matteo pokiwał głową.
- A ja myślę o czymś innym. Będzie mi tego brakować.
- Masz na myśli wieczorne spacery nad jeziorem?
- Też, ale nie tylko. Mam na myśli widzenie cię codziennie w restauracji, na basenie, podczas spotkań wymyślonych przez Maię... Nawet jeśli przeprowadzę się do Nowego Jorku, to nie będzie to samo. Wakacje dobiegną końca, obydwoje będziemy chodzić do pracy. Koniec z siedzeniem na plaży czy przy basenie.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki sentymentalny- przyznała Dany, starając się rozluźnić. Ogarnął ją bliżej nieokreślony niepokój. Nie wiedziała, skąd to się wzięło. To co mówił Matteo było takie urocze. Z każdym dniem coraz bardziej jej na nim zależało, choć znali się nieco ponad dwa tygodnie. Nie liczyła czasów licealnych, bo wtedy praktycznie się nie znali.- Masz rację. Dopadnie nas rytuna, zmęczenie po pracy, będziemy mieli dużo mniej czasu... Ale tak wygląda życie. W każdym razie, będzie dobrze.
Przez moment Stone chciała dodać, że może za rok też przyjadą do CR na wakacje, ale powstrzymała się. Takie obietnice nie były w jej stylu. Przez rok wiele mogło się zdarzyć. Kto wie, czy jeszcze będą wtedy razem? Zresztą czy już byli parą?
Matteo pocałował ją na pożegnanie, życząc jej słodkich snów. Zapewniła go, że da radę dojechać windą na odpowiednie piętro. Jednak ciągle nie potrafiła pozbyć się tego dziwnego niepokoju. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwował, a wizja ciemnego pustego korytarza nie napawała ją optymizmem. W każdym razie, postanowiła sobie, że da radę. Z mocno walącym sercem dotarła do pokoju i zamknęła drzwi od środka. Dręczyła ją myśl czy rzeczywiście ktoś ją obserwował czy tylko jej się wydawało.
*****
Mężczyzna wodził za nią wzrokiem. Widział jak się oddalała. Była poza jego zasięgiem. Musiał uważać. Tak mu powiedział, a on miał zawsze rację. Podobno jak go nagrają to koniec. Nie będzie więcej wolności, a on lubił wolność.
Obserwował ją tyle czasu. Jednak cały czas była z kimś albo była w niewłaściwym miejscu. Kiedy w końcu będzie sama? Zadawał sobie to pytanie mnóstwo razy i ciągle nie znał na nie odpowiedzi. Kiedyś będzie musiała popełnić błąd, a on na tym skorzysta. Oj tak, zapadła mu w pamięć już od pierwszego zdjęcia. Nie szukał jej. Sama się znalazła, a on wierzył w znaki. Tak miało być.
Powoli wycofał się poza ośrodek wypoczynkowy. Nie użył głównej bramy. To było zbyt ryzykowne. Przeszedł przez śmiesznie niski płot. Ktoś kto wymyślił taki płot aż sam się prosił, żeby z niego skorzystać. To był kolejny znak, że dobrze robił. Wszystko mu sprzyjało. Może nie wszystko, bo jeszcze jej nie miał, ale i tak sporo rzeczy szło po jego myśli.
Mężczyzna wsiadł do samochodu. Czekał na niego. Jak zwykle. Taki mieli zwyczaj. On załatwiał swoje sprawy, a on w tym samym czasie własne. Nie musieli rozmawiać, żeby się rozumieć. Skinął mu głową. To znaczyło, że wszystko poszło po jego myśli. Teraz czas dokończyć robotę. Czas na kolację. Aż mu ślinka ciekła na samą myśl. Nie żeby nie jadł ostatnio, bo odżywiał się regularnie. Po prostu miał ochotę na coś świeżego, a on mu właśnie to coś dostarczył.
Uśmiechnął się. Miał dobry nastrój. Myśl o kolacji mu go poprawiła, chociaż miał jeszcze przed sobą kilka rzeczy do zrobienia. To że jedzenie już było na miejscu nie znaczyło, że było gotowe do zjedzenia. Niestety. W każdym razie był w stanie to dokończyć. Nie miał z tym problemu.
Mężczyzna obserwował krajobrazy za oknem. Z satysfakcją obserwował jak okolica robi się coraz spokojniejsza, widać coraz mniej ludzi... Chociaż w sezonie i tak było ich sporo. Ciągle przyjeżdżali i wyjeżdżali. Podobno lotniska były pełne ludzi z różnych stron świata. Tak słyszał. On nigdy nie był na lotnisku i nie chciał tam być. Po co? Jego życie było tutaj. Miał wszystko, czego mu było trzeba. No prawie, ale to kwestia czasu.
Jakiś kwadrans później byli na miejscu. Zaparkował. Wysiedli z samochodu. Teraz mieli jeszcze kilka minut spacerku. Ich dom był nieco głębiej w lesie otaczającym jezioro. Lubił tę okolicę. Było cicho i spokojnie, zwłaszcza od tamtego incydentu. Kiedyś tutaj nie było tak dobrze. Na szczęście, to się zmieniło. Na stałe. Teraz umieli żyć we dwóch. Świetnie się dogadywali. W pewnych kwestiach doskonale się rozumieli, w innych po prostu akceptowali swoje różnice. On się nie wtrącał w jego sprawy i odwrotnie. To był układ idealny.
- Czeka w szopie. Ta może być ostatnia- powiedział mu.
- Ostatnia?- powtórzył po nim niczym echo, z niezrozumieniem. Dlaczego chciał cokolwiek zmieniać? Ich układ był idealny, dobrze funkcjonował. Nic się do tej pory im nie przydarzyło. Nie złapano ich.
- Zbyt duże ryzyko. Nie zamierzam wylądować w więzieniu przez twoje dziwne praktyki. To dlatego się nimi zainteresowali. To twoja wina.
Po raz drugi słyszał w jego głosie gniew. Właściwie po raz pierwszy od tamtego wydarzenia. Minęło już kilka, może nawet kilkanaście lat. Tyle czasu było dobrze. Dlaczego chciał to zniszczyć? Nie rozumiał tego.
- Nie możesz tego zrobić. Tak jest dobrze.
- Było. Do czasu aż ktoś zostawił ją na brzegu- odparował, podkreślając słowo "ktoś". Miał na myśli jego oczywiście. Obwiniał go.- Trzeba było ją wrzucić do jeziora, jak wcześniej, cholera.
Nie odpowiedział. Musiał pomyśleć. To się nie mogło tak skończyć. Nie mogli po prostu przestać. To nie wchodziło w grę. Jak miałoby wyglądać jego dalsze życie bez tych wyjątkowych kolacji, przygotowań do nich, czynności po? Nie potrafił sobie tego wyobrazić.
- To przez nią. Nie powinieneś był zachowywać zdjęcia, a tym bardziej zakopywać go na tej cholernej plaży, już nie mówiąc o następnym... Co w ciebie wstąpiło?
Wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia. Uznał to za znak. Po tylu latach ją ponownie zobaczył. To było dziwne. Na swój sposób przyjemne, ale wywołała też w nim złość. Żyła. Co więcej, mieszkała niedaleko. Dlaczego zaszyła się w tamtym hotelu? Czy była tam cały czas, a może dopiero wtedy przyjechała? W końcu wysiadła z taksówki. Na zdjęciu była taksówka. Gdzie przez ten cały czas była? Niebawem się tego dowie.
Tymczasem udał się do szopy. Zastał tam młodą kobietę leżącą na drewnianej posadzce. Miała zdarte ubrania, trochę otarć na rękach, kilka siniaków, szeroko rozwarte z przerażenia, martwe oczy. Z tyłu głowy ziała jedna wielka dziura. Znowu to samo, pomyślał z niezadowoleniem.
Dotknął jej. Była zimna, ale i tak całkiem świeża. Z rany na głowie nie sączyła się już krew, ani fragmenty mózgu. Trochę już wyciekło i spoczywało na deskach. Skrzywił się. Będzie śmierdzieć. Dlaczego on zawsze musiał robić to w ten sposób?
Wstał i podszedł do regału z narzędziami. Bez zastanowienia sięgnął po piłę ręczną. Lekko pogładził ostrze, nie przejmując się spływającą po palcach strużką krwi. Miał sentyment do tego narzędzia. Tak wiernie mu służyło. Mimo że z każdym użyciem, robiło się coraz bardziej tępe... Wziął jeszcze nóż. Też mu się przyda, a on był zaostrzony. To będzie przyjemny wieczór, pomyślał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top