Rozdział 23

Po powrocie do Callahan Resort Dany od razu została zatrzymana przez Maię i Owena. Chciała odpocząć w pokoju, ale może rozmowa z nimi dobrze jej zrobi. Obydwoje sprawiali wrażenie przejętych sytuacją.

- Co się stało? Podobno znaleziono kolejne zwłoki. To prawda?- zapytała od razu brunetka, przyglądając się jej badawczo.

Różowowłosa ponuro pokiwała głową. Nie było sensu kłamać. Ta informacja i tak pewnie już obiegła całe CR i być może zdążyła już wyciec do mediów. Gdyby zdobyli wyniki sekcji zwłok... To dopiero byłoby szokujące. Taki artykuł zrobiłby furorę w sieci. Zwłaszcza gdyby mieli zdjęcia... Czy w ogóle redakcje mogły publikować tak drastyczne zdjęcia? Takie artykuły czytali nie tylko dorośli, a ten widok zdecydowanie nie był dla młodszych osób. Nawet dla dorosłych bywał ciężki.

- A te inne rzeczy co mówią to również prawda?- odezwał się Owen. Stone posłała mu pytające spojrzenie. Przed chwilą była w kostnicy. Nie miała pojęcia co mówili o zwłokach, chociaż domyślała się, że chodziło o ich okropny stan.

- Mów jaśniej. Nie wiem co mówią, jeśli nie zauważyłeś, to dopiero Rich mnie tutaj podwiózł. Byłam obecna podczas... Wstępnych oględzin ciała.

- Co?!- wyrzuciła z siebie Maia z niedowierzaniem, otwierając szerzej oczy. Była tym faktem zszokowana.

- Chryste, to wyjaśnia dlaczego tak kiepsko wyglądasz. Tyle czasu się opalałaś a tu wydajesz się kompletnie blada- skwitował blondyn. Jak miło usłyszeć komplement, pomyślała Dany z sarkazmem.

- Wielkie dzięki. Nie ma to jak liczyć na dobre słowa.

Owen uniósł ręce w uspokajającym geście.

- No wybacz, jestem szczery i tyle. Taki mam już swój urok. Wracając do tematu, mówią, że zwłoki były... Zmasakrowane. Bardzo pogryzione, mnóstwo śladów zębów tak jakby... Obgryziono je niemal do kości. Chyba nie muszę wspominać, że ani przez moment nie słyszałem, iż miałyby to być zwierzęce ugryzienia. To prawda? Było aż tak źle?

Ludzie i te ich wyolbrzymienia. Zwłoki ogryzione do kości?! Serio?! Różowowłosa wzdrygnęła się na samo wspomnienie widoku zwłok. Było makabrycznie, ale nie aż tak. W każdym razie wątek kanibalizmu musiał pobudzić czyjąś wyobraźnię, bo ktokolwiek rozpuścił tę plotkę sporo sobie dopowiedział. Chociaż z drugiej strony, te wycięte kawałki ciała... One raczej służyły w tylko jednym, przerażającym celu. Jako posiłek, co brzmiało okropnie. Ciągle nie mieściło jej się w głowie, że można jeść ludzkie mięso. Jakim potworem trzeba być, żeby zabijać ludzi i ich jeść?! Nigdy tego nie zrozumie.

- Nie były ogryzione do kości. Ktoś miał zbyt bujną wyobraźnię. Były albo raczej miały wycięte kawałki ciała. Rozłupana czaszka i jeszcze... Wycięto jej serce i mózg- sprostowała Dany, dziwiąc się, że te słowa w ogóle przechodzą jej przez usta. To brzmiało tak surrealistycznie i przerażająco. Gdyby nie widziała tego na własne oczy, ciężko byłoby jej w to uwierzyć.

Maia zakryła usta dłonią, prawdopodobnie nie mogąc wydobyć z siebie słów. Nic dziwnego. Z kolei Owen skwitował to wiązanką przekleństw.

- O cholera, to i tak brzmi okropnie! Co ty tam robiłaś, Dany? Nie poznaję cię. Nie jesteś fanką takich klimatów. Bez urazy, ale to widać.

Blodnyn i ta jego szczerość. Faktycznie przeważnie walił prosto z mostu, przez co momentami brakowało mu taktu. Nie przeszkadzało jej to. Zresztą to była rzadko spotykana cecha. Większość osób decydowała się jednak na półprawdy albo po prostu kłamstwa.

Różowowłosa wyjaśniła pokrótce, jak to się stało, że tam pojechała. Zwłoki znaleziono koło baru, który obsługiwała podczas otwarcia sezonu. To mógłby być przypadek, ale od kiedy znaleziono zdjęcie, przestała mieć taką nadzieję. Morderca ją obserwował od przyjazdu, czego dowodziło pierwsze zdjęcie. Tego samego dnia wieczorem najwidoczniej również ją obserwował. Wspomniała o rozmowie z Montero, która ostatecznie nakłoniła ją do wejścia do gabinetu koronera o dziwnym poczuciu humoru. Na koniec powiedziała o zdjęciu.

- Kolejne zrobione ci z ukrycia zdjęcie? Chyba jednak masz stalkera- zawyrokował Owen z przejęciem.

- Widziałaś je? Możemy znowu poszukać na kamerach momentu, gdy ci je zrobił. Nie może znać całego rozkładu kamer. W końcu da się nagrać- stwierdziła Maia z niezłomną pewnością.

To miło z jej strony, że chciała pomóc. Problem był taki, iż zdjęcie było wetknięte do zakrwawionej klatki piersiowej ofiary, kimkolwiek ta nieszczęśniczka była. Było w tak kiepskim stanie, że nie dało się na nim nic zobaczyć. Rich zabezpieczył dowód, chowając go do specjalnej torby. Miał przekazać je technikom, żeby spróbowali je jakoś oczyścić z krwi, jednocześnie go nie niszcząc. Montero od razu poddał w wątpliwość sukces tego zabiegu, ale w gruncie rzeczy nie mieli nic innego. Póki co zdjęcie i tak nie nadawało się do niczego. Jeśli istniała jakaś szansa, warto było spróbować. Nie mieli nic do stracenia.

- Niestety nie. Było całe w krwi. Technicy spróbują je oczyścić, ale szanse są nikłe.

- Czyżby ominęła mnie akcja przeszukiwania kamer monitoringu? Zawsze chciałem brać w czymś takim udział- poskarżył się Owen. Jego spojrzenie na moment przybrało dość rozmarzony wyraz.

Różowowłosa uniosła lekko kąciki ust. Rozbawiło ją to. Blondyn miał dziwne marzenia.

- Następnym razem cię zawołamy- obiecała Maia, przewracając oczami.- Chociaż masz dziwne pragnienia. Pomyślały o tym samym.

Dany oczami wyobraźni widziała wściekłego na nią kuzyna i wykład pod tytułem "jak to się stało, że kolejny cywil robi coś, czego nie powinien?!". Pewnie ona zostałaby o to obwiniona. Może lepiej, żeby nie było następnego razu? Przecież mogli zostawić policji sprawdzanie kamer, o ile w ogóle uda im się uratować zdjęcie. Szanse były marne, czego była świadoma.

Owen w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko.

- Po prostu jestem oryginalny, okej?

W tym momencie podszedł do nich Matteo. Różowowłosa uniosła wzrok ku górze. Nie zamierzała powtarzać tego po raz kolejny. Już wystarczająco dużo o tym mówiła i myślała. Najchętniej poszłaby spać i obudziła się, jak to się wszystko skończy. Informacja o kolejnym zdjęciu kompletnie rozbiła już i tak kruchą równowagę, którą udało jej się uzyskać. Znowu zaczynała czuć się bezpiecznie, a teraz... Ponownie się bała. W końcu nie na co dzień seryjny zabójca robi ci zdjęcia i umieszcza je w środku lub obok swoich ofiar. To już nie był jednorazowy incydent.

- Wszystko w porządku, Dany?- zagadnął ją od razu brunet, lustrując ją uważnie wzrokiem. Rzeczywiście musiała wyglądać kiepsko, bo zmarszczył brwi.

- Powiecie mu to za mnie? Proszę- odparła różowowłosa, zwracając się zarówno do Owena jak i Maii. Było jej obojętne, kto odpowie byle tylko ona nie musiała. Żeby tylko brunet nie wyskoczył z tekstem jak lekkomyślnie się zachowała, idąc na oględziny zwłok. To by ją dopiero zirytowało.

Zaczęła Maia, a potem mówili z Owenem mniej więcej na zmianę. Szło im to zaskakująco zgodnie. W takich momentach jak ten Dany nie mogła uwierzyć, że ta dwójka wcześniej nie potrafiła ze sobą normalnie rozmawiać. Że też potrzebowali mediatora w jej postaci, żeby nawiązać kontakt. Później już nie potrzebowali pomocy, żeby się rozkręcić. Przynajmniej jak Stone wróci do Nowego Jorku to będzie mogła myśleć, że zrobiła coś dobrego.

- Właśnie. Prawie zapomniałem. Podobno jest jakiś problem w restauracji. Zajmiesz się tym, Maia? No i Owen nie żebym miał coś przeciwko, ale oficjalnie jesteś w pracy, więc sam rozumiesz- powiedziała Matteo, gdy skończyli relacjonować wydarzenia z dzisiejszego poranka.

Brunetka teatralnie przewróciła oczami.

- Czyli powiedzieli ci, że jest problem i nie mogłeś sam się tym zająć? Wielkie dzięki, Mat. W ogóle nie można na ciebie liczyć!

Brunet nawet nie próbował się bronić. Po prostu wzruszył ramionami.

- Chcieli rozmawiać z szefową. Miałem odebrać im tę przyjemność?

- Jesteś niemożliwy- skwitowała Maia ze złością, celując w niego palcem wskazującym. Jej spojrzenie złagodniało na moment, gdy zwróciła się do Dany.- Widzimy się później. Najlepiej odpocznij, a potem możesz dzwonić. Prawdopodobnie będę gdzieś w CR.

Różowowłosa przytaknęła. Maia skierowała się do restauracji. Tymczasem Owen z zakłopotaniem przeprosił, stwierdził że są najlepszym szefostwem pod słońcem i również się ulotnił. No i znowu została sam na sam z Matteo. Powinna zacząć węszyć w tym spisek?

- Proponuję oddalić się od tego miejsca. Owen faktycznie jest w pracy, ale nie ma żadnego problemu w kuchni. Maia może tutaj lada moment wrócić.

Dany aż rozchyliła z zaskoczenia usta. Serio?! Po co wciskał swojej siostrze bzdurę o rzekomym problemie, którego nie było?!

- Będzie wściekła i w zasadzie jej się nie dziwię. Dlaczego ją okłamałaś?- spytała różowowłosa. Była lekko wzburzona, bo nie spodziewała się takiego zagrania po brunecie. Jednak kiedy położył jej dłoń na ramieniu, wskazując drzwi na zewnątrz, uległa mu. Po raz kolejny poczuła jakby przez jej ciało przeszedł prąd, a on tylko jej dotknął. Dlaczego tak na niego reagowała?! Nie rozumiała tego.

Gwoli ścisłości, udała się na zewnątrz ze względu na pogodę. To nie miało nic wspólnego z Matteo. Kusiło ją, żeby wyjść na słoneczko. Uwielbiała ciepło. Mogłaby żyć na stałe w jakimś egzotycznym, ciepłym kraju. Byłoby cudownie.

- Chciałem, żebyśmy zostali sami. Poza tym ile czasu można spędzać ze swoją siostrą? Ostatnio i tak pobijam rekordy. Dawno nie spędziłem z Maią tyle czasu bez przerwy.

Dany pokręciła głową z dezaprobatą. Nie podobało jej się jego zachowanie, ale w pewnym sensie to rozumiała. Może i była jedynaczką, ale wiedziała jak to mniej więcej wygląda. Chociaż Rich był jej kuzynem, czasami miała wrażenie, że ich relacja bardziej przypomina tę łączącą rodzeństwo.

Starała się udawać, że słowa bruneta nie zrobiły na niej wrażenia. Chciałem, żebyśmy zostali sami. To brzmi nieco romantycznie, co nie?

- Po co mamy zostać sami? Czego nie możesz powiedzieć w towarzystwie twojej siostry?- spytała różowowłosa.

Matteo uśmiechnął się. Dany udała, że patrzy w kierunku basenu. Oby nie zauważył jak wielkie wrażenie robi na niej jego uśmiech. Wystarczyłby jeden jego uśmiech, a nie potrafiłaby mu odmówić. Dobrze, że nie był świadomy jak wielką ma nad nią władzę.

- Chciałem zapytać jak się czujesz. Tak naprawdę. To musiało być trudne. Owen i Maia też się pewnie przejmują, ale bądźmy szczerzy, nie umieją być zbyt długo poważni i brakuje im taktu. No i Maia bywa dziecinna.

Opis tej dwójki był całkiem trafny, chociaż Maia nie była dziecinna. Raczej. Po prostu razem z Owenem byli bardziej beztroscy i radośni.

- To dziwne, trudne i przerażające. Widok tych zwłok... Nigdy tego nie zapomnę.

Szczególnie tego spojrzenia martwych, pustych oczu. Aż przeszedł ją dreszcz na samą myśl.

- W takim razie po co tam poszłaś? Założę się, że Richard cię do tego nie namawiał.

Różowowłosa ciągle nie umiała pogodzić się z faktem, że Matteo był jedną z niewielu osób, które zwracały się do jej kuzyna pełnym imieniem. Ona używała skrótu, który zresztą podłapało kilka osób z CR. W pracy przeważnie używano jego nazwiska, a brunet używał pełnego imienia. Po co? Rich było krótsze, a Richie używała ona, żeby przypomnieć kuzynowi o jego jeszcze obecnej dziewczynie. Chociaż kto wie jak długo będą w związku, jeśli ciągle nie będą się do siebie odzywać. Nie podobało jej się to. Już dawno powinni byli się pogodzić.

- Z góry ostrzegam, że wiem jak to brzmi. Jak czyste szaleństwo, ale... Ja musiałam to zrobić. Jak zobaczyłam to miejsce, od razu przypomniałam sobie, że tam pracowałam. Przy tym barze, podczas otwarcia. Byłeś tam zresztą.

Spodziewała się pełnego niezrozumienia spojrzenia i jeszcze większej ilości pytań. Nawet dla niej to było niejasne, dlaczego finalnie wprosiła się na oględziny zwłok.

- Tak, doskonale to pamiętam. Zamówiłem u ciebie drinka, a potem wyciągnąłem cię zza baru, żeby zabrać cię w jakieś spokojniejsze miejsce. Chciałaś iść, ale martwiłaś się o bar.

Nie tylko, poprawiła go w myślach. Wolała trzymać dystans. Zresztą ciągle nie wiedziała co wydarzyłoby się wtedy nad brzegiem jeziora, gdyby nie zobaczyli kości. Naszła ją myśl, że może od początku Matteo ją podrywał. To możliwe?

- Przecież sama zobowiązałam się pomóc. Co to za pomoc, jeśli pierwszy lepszy facet wyciąga mnie zza baru?- odparła różowowłosa z najbardziej niewinnym uśmiechem na jaki ją było stać. Nie wiedziała skąd u niej chęć do żartów czy droczenia się z brunetem. Chyba musiała jakoś odreagować sytuację.

- Pierwszy lepszy? Naprawdę?- zapytał Matteo, unosząc brwi i błyskawicznie skracając dystans pomiędzy nimi. Dany czuła na policzku jego oddech. Jego spojrzenie było całkowicie w niej utkwione przez co poczuła dziwną sensację w żołądku. Zresztą był tak blisko, że automatycznie wstrzymała oddech. Serce biło jej jak szalone. Co on chciał zrobić?! Co ona miała w tej sytuacji zrobić?! Jednak tamten żart to był wyjątkowo kiepski pomysł.

- Miałeś nie robić tego... Ponownie- wyrzuciła z siebie po chwili, co kosztowało ją dużo samokontroli. Był tak blisko. Gdyby tylko odrobinę się pochyliła, mogłaby go pocałować. Albo on ją. Powinna to przerwać, ale jej ciało z nią nie współpracowało. Wcale nie chciało się od niego odsunąć.

Brunet spuścił wzrok na jej usta, po czym ponownie spojrzał jej w oczy i odsunął się. Tak po prostu zrobił krok w tył, jednocześnie wsuwając dłonie do kieszeni spodni.

- Faktycznie. Przepraszam, ale musiałem coś sprawdzić.

W tym momencie różowowłosa czuła się już kompletnie skonsternowana. Normalnie rozmawiają, w pewnym momencie żartuje, on skraca dystans i po dłuższej chwili się odsuwa. Szczerze to nawet nie miała pojęcia jak długo trwała owa chwila. Czuła jakby zatrzymał się czas albo raczej oni znaleźli się poza czasem. Przez tę chwilę naprawdę nie dostrzegała nic poza Matteo. Co to było, do cholery?! Test jak wielkie robi na niej wrażenie?!

- Aha- mruknęła Dany, starając się zamaskować zawód. On po prostu sprawdzał na ile jej się podoba, z satysfakcją obserwował jej reakcję, a potem się wycofał. Wcale nie chciał jej pocałować. Zaczął traktować ją chyba bardziej jak koleżankę, przyjaciółkę siostry i nic więcej. Ta myśl zaskakująco mocno ją zabolała. Dał sobie z nią spokój. Chociaż wydawało jej się, że właśnie tego chciała, to obecnie nie była zadowolona.- Wiesz co? Jestem zmęczona. To był ciężki dzień. Idę do pokoju.

Zanim Matteo zdążył ją powstrzymać czy jakkolwiek zareagować, już była za rogiem i szybkim krokiem szła do swojego pokoju. Mogła jechać windą, ale stwierdziła że spacer po schodach jej dobrze zrobi.

Czuła palące rozczarowanie. Było jej przykro, że Matteo tak łatwo potrafił przejść do normalności nad tym jak dała mu kosza. Ona nie potrafiła tak łatwo o nim zapomnieć. Wiedziała, że zachowywała się irracjonalnie, ale Maia by jej tego nie wybaczyła. Zresztą niebawem wróci do Nowego Jorku. Zaczynanie czegokolwiek w co by się zaangażowała, a tak niestety już się stało, nie miało sensu. Później tylko na tym ucierpi. Ona, bo bruneta pewnie to nie obejdzie. Dlaczego musiała tak bardzo się angażować i zawsze tak kiepsko na tym wychodzić?

*****

Montero przeglądał raport z sekcji zwłok. Nie był pełny, bo koroner nie miał jeszcze wyników wszystkich analiz. Tak czy siak to był istny cud. Dostali szczątkowy, ale jednak, raport z sekcji zwłok tego samego dnia, kiedy odnaleziono denatkę. W całej swojej długoletniej karierze Claus nie zetknął się z podobnym fenomenem. Takowe zjawisko było absolutnie wyjątkowe.

Koronerzy potrafili celowo opóźniać wyniki sekcji, tak dla zasady, czego nigdy nie rozumiał. Czasami zdarzało się, że mieli więcej zwłok do autopsji i robili je po kolei, a zwłoki do prowadzonego przez niego śledztwa znajdowały się na samym końcu listy. Świetnie, prawda? Nie raz wydzwaniał do zakładów medycyny sądowej w celu ponaglenia koronera. Z reguły starał się być w miarę tolerancyjny, ale nie zawsze potrafił utrzymać nerwy na wodzy. Jak miał prowadzić śledztwo bez wyników sekcji zwłok?! To było niewykonalne! Czasami nie był pewien czy to w ogóle było zabójstwo.

W każdym razie koroner Bradley postarał się. Od razu wziął denatkę do sekcji i, co również było niezwykłe, niemal natychmiast napisał raport. Taki koroner to skarb i istny ewenement w świecie patologów. Za to co zrobił Montero był w stanie wybaczyć mu jego osobliwe poczucie humoru. Bradley rzucał wyjątkowo kiepskimi i nieśmiesznymi żartami nieadekwatnymi do sytuacji.

Dodatkowo w rozmowie z nim i Stone'em niejednokrotnie ich chwalił. Wyrażał swój podziw dla wyjątkowo trafnych pytań. Claus uważał się za kompetentnego policjanta nawet bez komplementów koronera, ale i tak przyjemnie było to usłyszeć. Śledztwo nie szło tak jak sobie wymarzył. Ciągle nie mieli podejrzanego, o sprawcy już nie wspominając... Ale miał okazję pracować z wieloma doświadczonymi specjalistami. Rachel Craig, antropolożka sądowa, która badała dwa pierwsze szkielety, koroner Bradley oraz Stone. Chociaż ten policjant działał mu na nerwy, coś tam potrafił. Nie był żółtodziobem pokroju Smitha, młodzika uwielbiającego nawiązywać do tylko mu znanych seriali. Gdyby z kimś takim przyszło mu aż tyle pracować, wolałaby strzelić sobie w głowę służbowym glockiem albo posiadaną głównie w celach kolekcjonerskich berettą.

- Niewiarygodne, co? Raport z sekcji w rekordowym tempie- zagadnął Claus Stone'a.- Powinniśmy to wpisać do księgi Guinnessa.

Richard nie podniósł wzroku znad ekranu prywatnego laptopa. I jak tu z kimś takim współpracować?! Montero starał się, a ten nawet nie patrzył w jego kierunku!

- To prawda, zaskakująco szybko nam go wysłano- zgodził się z nim Richard bez przesadnego entuzjazmu czy chociażby zadowolenia w głosie.

Montero ponownie skupił uwagę na raporcie. W końcu mieli kompletne informacje o tym, jak morderca zabijał i co robił z ciałem po śmierci. To dobre wieści, chociaż jednocześnie to znaczyło, że modus operandi Smakosza zmieniał się, ewoluował. Sukinsyn czuł się coraz pewniej po tym jak co najmniej dwa morderstwa uszły mu na sucho. Tym razem nie oczyścił ciała z tkanek. Może właśnie ten błąd go zgubi. Policjant miał taką nadzieję.

Ofiara została zidentyfikowana jako Caroline Woodstock, przez bliższych znajomych znana jako "Carly". Mieli szczęście, bo jedna z osób, która ją znalazła błyskawicznie ją rozpoznała. Nie były sobie szczególnie bliskie, ale kobieta stwierdziła, iż nie ma wątpliwości, że to Carly. Podobno jej córka chodziła z tamtą dziewczyną do szkoły. Pamiętała ją ze zdjęć i o ile ciało było w kiepskim stanie, tak twarz całkiem nieźle się zachowała. Dla pewności sprawdzili jej konta społecznościowe i to zdecydowanie była ona. Pozostawała im jeszcze jedna przykra formalność. Ktoś z rodziny musiał jechać do kostnicy i potwierdzić jej tożsamość. Niestety takie były procedury i nie dało się tego obejść.

Jako przyczynę zgonu Bradley wpisał "rozległe obrażenia klatki piersiowej, utrata głównej artylerii i spowodowany tym krwotok". Pewnie chodziło mu o to wycięte serce. Koroner miał dobre przeczucie, co tylko potwierdzało, że denatka została zamordowana w innym miejscu. Przy barze nie było nawet niewielkiej kałuży krwi, ale tego policjant już wcześniej się domyślał.

Uszkodzenie czaszki, a konkretnie płatu potylicznego i znajdującego się w środku fragmentu mózgowia patolog zakwalifikowało jako obrażenie przedśmiertne ale nie spowodowały one śmierci ofiary. Cała reszta obrażeń, czyli ubytki w mięśniach, poszarpane rany, ugryzienia powstały pośmiertnie.

Przeglądając raport, uwagę Montero przykuł pewien szczegół. Zdjęcia dłoni. Ofiara miała częściowo zdarte paznokcie, a to znaczyło, że prawdopodobnie starała się uciec. W dalszej części raportu Claus nie znalazł informacji o obcym naskórku. Może jeszcze nie było wyników. Jak wspominał koroner, raport był niepełny.

Toksykologia nie wykazała kompletnie nic. Dziewczyna nie piła alkoholu przed śmiercią, ani nie ćpała niczego. Morderca też nie podał jej żadnych środków odurzających.

Claus kartkował dalej raport i natknął się na coś, co kompletnie zmieniało obraz sytuacji. Smakosz nie tylko czerpał satysfakcję z przemocy, dominacji nad ofiarą, posiłku... On jeszcze zaspokajał się seksualnie. Koroner wpisał to tak: "nieznaczne obrażenia narządów rodnych". To nowy element, którego wcześniej nie potrafili zauważyć, bo ciała były oczyszczone.

- A więc Smakosz nie tylko zjada ofiary, ale i je gwałci- podsumował Montero. Pośmiertnie, nawisem mówiąc. Przejrzał ostatnie strony raportu, ale nie znalazł tam nic więcej wartego uwagi. Czy ten nowy element pomoże im w rozwikłaniu śledztwa? Chciałby to wiedzieć.

- Tak. Szkoda, że w raporcie nie ma wzmianki na temat spermy znalezionej w pochwie ofiary. Dzięki temu mielibyśmy DNA sprawcy.

To byłaby dla nich idealna, wręcz podręcznikowa sytuacja. Byliby blisko zidentyfikowania sprawcy. Być może nawet od razu by go mieli, jeśli był karany. Niestety wielu gwałcicieli korzystało z prezerwatyw, co uniemożliwiało ich identyfikację. Coś mówiło Montero, że i tym razem nie będą mieli szczęścia. Smakosz był zbyt sprytny. Może i czuł się coraz pewniej, ale nie był głupi. Nie chciał, żeby go złapano.

- Jutro mogę zadzwonić do Bradleya i zapytać co jeszcze zostanie uzupełnione w tym raporcie. Na moje oko, zdecydowana większość już jest- odparł Claus. Nagle przypomniał sobie o pewnym istotnym elemencie.- A co ze zdjęciem?

- Zdjęcie zostało przekazane technikom. Patolog go miał tylko przez chwilę. Zresztą wydobył je z klatki piersiowej na naszych oczach, a potem zabrałem je w stosowne miejsce- odpowiedział Stone.

Ten jego pewny siebie ton działał Montero na nerwy. Mówił to tak jakby fakt, że wyleciało mu to z głowy był niedopuszczalny i skrajnie nieprofesjonalny.

Claus zamiast odpowiedzieć ponownie otworzył raport. Znalazł wzmiankę o zdjęciu, ale nie było tam nic więcej. Żadnego nazwiska technika, który miałby się tym zająć. Mógłby zapytać o to Stone'a, ale nie miał ochoty znowu słyszeć jego przemądrzałego tonu. Zastanawiał się od kogo mógłby wyciągnąć tę informację. Koroner powinien to wiedzieć, prawda?

Jego rozmyślania przerwał Smith, który bez pukania wszedł do jego gabinetu. Montero zgromił go wzrokiem. Smith był jego podwładnym, jego stanowisko niewiele różniło się od praktykanta tyle że on już miał umowę o pracę, więc był tutaj na stałe. W każdym razie nie miał usprawiedliwienia dla braku pukania.

- Przeszkadzam?- spytał Smith, trzymając w dłoniach plik kartek. Ciekawe co to było albo raczej czy to było dla nich. Claus miał nadzieję, że nie. Już wystarczająco dużo papierów mieli w związku z tą sprawą, a teczka rosła z każdym dniem.

- Nikt cię nie uczył pukać, Smith?- odparł Montero, nie siląc się na uprzejmość.

Młodzik uśmiechnął się z zakłopotaniem.

- Przepraszam. Myślałem, że... Miałem zdawać raporty w sprawie portretu, a raczej wniosków wyciągniętych z tego co mówili na infolinii.

Doskonale wiedział o co mu chodziło. Kiedy Stone przekazał stworzony komputerowo portret mężczyzny nagranego przez kamery monitoringu do gazet, podali tam numer, na który miały zgłaszać się osoby, które go widziały. Tak jak przypuszczali zgłosiło się mnóstwo osób. Wszyscy jak na sprawą magicznej różdżki przypomnieli sobie, że podobny mężczyzna mijał ich tego i tego dnia. Kiedyś Clausowi zdarzyło się nawet, że dzwonili do niego starsi samotni ludzie. Na infolinię policji z powodu samotności. Wyjątkowo adekwatne miejsce do rozmów tego typu, prawda?

W każdym razie zrzucili to niewygodne zadanie na Smitha. Jako nowy policjant nie mógł odmówić. Musiał robić wszystko co mu kazali aż do momentu, gdy doczeka się awansu i zyska trochę szacunku na komendzie. Taka kolej rzeczy. Każdy to przechodził.

- Zacznę od tego, że to jest niewdzięczna praca. To jest gorsze niż oglądanie Joffreya Baratheona w "Grze o tron"- uprzedził Smith, krzywiąc się jakby właśnie zjadł cytrynę. Montero ponaglił go ruchem dłoni. Niech przestanie z tymi swoimi cholernymi serialami. To było strasznie irytujące. Smith chyba ciągle miał za mało zajęć. Czy była jeszcze jakaś niewdzięczna praca, którą mógłby na niego zrzucić? Póki co nic nie przychodziło mu do głowy, ale obiecał sobie że jeszcze nad tym pomyśli.

- Do brzegu. Coś wiarygodnego?

- Tak i nie. Przygotowałem mapę. Zaznaczyłem z jaką częstotliwością pojawiają się zgłoszenia na danym obszarze- powiedział Smith, kładąc przed każdym z nich po jednej mapie stanu Michigan. Montero skrzywił się widząc liczby. Cholernie dużo tego. Nigdy nie zrozumie czemu ludzie przypisywali sobie widok poszukiwanego mężczyzny, który potencjalnie mógłby być niebezpieczny. Chcieli zwrócić na siebie uwagę czy co?- Zdecydowana większość zgłoszeń kumuluje się wokół Callahan Resort i naszego miasta.

Claus miał ochotę zakpić z tego młodzieńca. Nic dziwnego, że najwięcej zgłoszeń było z ich okolic. To tutaj grasował seryjny morderca! Jeśli ktoś go widział, to tylko tutaj.

- Ale jest jeszcze jeden obszar. Kilkanaście kilometrów stąd. Tam zgłoszenia są najbardziej spójne, że się tak wyrażę. Wydają mi się najbardziej wiarygodne. Zrobiłem listę numerów z tego obszaru, ale również z tutejszych okolic. A tutaj są transkrypcje z rozmów. Są podpisane numerami oraz imionami i nazwiskami osób, które dzwoniły.

Czyli jednak ten plik kartek był dla nich, pomyślał Montero. Nie podobało mu się to. Niemniej Smith wykonał sporo pracy. Może w tych transkrypcjach będzie coś wartego uwagi.

- Dziękujemy. Dobra robota, Smith- odezwał się Richard. Młodzik uśmiechnął, po czym wyszedł. Szybko się uczył. Montero nie musiał mu tym razem mówić, żeby się oddalił.

Claus skierował spojrzenie na mapę. Rzeczywiście sporo zgłoszeń z samych okolic ośrodka wypoczynkowego Callahan Resort, ale owa liczba była porównywalna do oddalonego o dwanaście mili miasteczka. Zbieg okoliczności, a może Smakosz mieszkał właśnie w tym miasteczku? Równie dobrze mógł dojeżdżać samochodem do Callahan Resort w celu robienia zdjęć i podrzucania szczątków. Warto było to sprawdzić i przejrzeć transkrypcje.

Montero nie zdążył zagłębić się w tekst, ponieważ rozdzwonił się telefon Stone'a. Wiedział to po dzwonku, przeraźliwie głośnym gwoli ścisłości. Obrzucił współpracownika ponurym spojrzeniem. Jak miał się skupić w takich warunkach?!

Stone nic sobie nie robiąc z jego spojrzenia, odebrał telefon. Po jego lakonicznych odpowiedziach Claus za cholerę nie potrafił domyślić się ani z kim rozmawiał ani o czym. Czy to miało coś wspólnego ze śledztwem? Nic innego Montero nie interesowało. Nie był wścibski i nie obchodziło go życie prywatne Stone'a. W końcu policjant odłożył telefon i, o dziwo, nawet się odezwał. Sam z siebie. Niewiarygodne.

- Rozmawiałem z technikiem. Udało mu się w miarę możliwości oczyścić zdjęcie. Komputerowo poprawił obraz tak, żeby dało się zobaczyć co na nim jest. Wyśle mi je na maila. Dowód niedługo zostanie dostarczony na komisariat, ale póki co będziemy mieli wersję cyfrową.

Montero podszedł do laptopa Stone'a i czekał aż ten odpali pocztę. Wprost nie mógł się doczekać co zobaczy na zdjęciu. To mogło być kluczowe dla dalszego śledztwa.

W końcu po wyjątkowo długiej chwili, przynajmniej w jego mniemaniu, bo sprzęt Richarda działał bez zarzutu, jego oczom ukazało się zdjęcie. Od razu rzucała się w oczy różowowłosa, uśmiechnięta młoda kobieta. Danielle Stone oczywiście. Tyle że nie miała oczu. Zostały one wydrapane ze zdjęcia. Dosłownie. Całość tworzyła dość upiorny widok. Danielle uśmiechała się, miała nawet lekko uniesioną dłoń jakby się z kimś witała, a zamiast oczu miała dwie czarne wydrapane ziejące dziury.

- Cholera, w co wplątała się ta twoja kuzyneczka? To nie wygląda dobrze- stwierdził Claus, czując niepokój. To już nie było tylko zdjęcie. Morderca wyraźnie podkreślił swoją złość, może nienawiść skierowaną przeciwko kuzynce Stone'a. Dlaczego akurat na nią się uwziął i czy będzie chciał zrobić coś więcej? To mało prawdopodobne, żeby poprzestał na zdjęciach.

Richard wzruszył ramionami. Jego mimika wyrażała głębokie zaniepokojenie. Martwił się o Danielle, pewnie słusznie. Po raz pierwszy Montero pomyślał, że może udział kuzynki w prowadzonym przez niego śledztwie też nie był mu na rękę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top