Rozdział 22
Danielle zauważyła, że coś się stało jak tylko wyszła z pokoju. Pilnujący drzwi policjant o imieniu Drake rozmawiał właśnie z kimś przez telefon. Miał zmarszczone brwi, a jego usta układały się w pełen niezadowolenia grymas. Na jej widok uniósł dłoń, dając jej znak, żeby chwilę zaczekała. Różowowłosa przewróciła oczami, ale nie zamierzała się z nim kłócić.
- Tak, właśnie się obudziła- powiedział policjant do telefonu. Dany nawet nie próbowała sprostować, że obudziła się wcześniej tylko siedziała w pokoju. To nie było istotne. Czyżby Drake rozmawiał z Richem? Nie sądziła, żeby mógł opowiadać o niej komuś innemu.- Zaraz jej przekażę. Oczywiście, że z nią pójdę. To widzimy się na dole.
Policjant zakończył połączenie. Ciężko było wyłapać kontekst rozmowy, bo słyszała jedynie to co mówił Drake. Kompletną zagadką pozostawały dla niej słowa jego rozmówcy.
- Kto dzwonił? Co się stało?- spytała od razu Dany. Zrobiła się czujna. Odnosiła wrażenie, że coś się stało, chociaż nie potrafiła tego wytłumaczyć. Przeczucie? Intuicja? Cokolwiek to było, miało rację.
- Smakosz podrzucił kolejne zwłoki. Dzisiaj rano. Nie wygląda to dobrze. Wiem, że pewnie chcesz iść... Eee... Zobaczyć to na własne oczy, ale odradzam ci to.
Swoją drogą, niedawno przeszli z Drake'iem na ty. Tak było łatwiej. I tak widzieli się niemal codziennie, najpóźniej co drugi, trzeci dzień. Nie było sensu zwracać się per "pan" lub "pani".
Wiadomość była kiepska, lekko mówiąc. Różowowłosa początkowo nie wiedziała co powiedzieć. Kolejna martwa młoda kobieta? Straszne. Jedynym plusem sytuacji było to, że nie została kolejną ofiarą. Może jednak to zdjęcie miało jedynie zmylić policję, podczas gdy morderca wypatrzył sobie inną ofiarę? A może odstraszyła go ochrona w postaci nieodłącznych policjantów?
Stone skarciła się w myślach za tak bezduszne myślenie. Przecież właśnie została pozbawiona życia kolejna niewinna osoba. Jej bliscy będą zdruzgotani. Poza tym Smakosz ciągle był na wolności. Nawet w tym momencie mógł wypatrywać kolejnej ofiary! Aż wzdrygnęła się na samą myśl.
- Odradzasz mi to? Co masz na myśli?- zapytała różowowłosa jakby pełny sens wypowiedzi Drake'a dotarł do niej z opóźnieniem.
- Eee...- zaczął niezbyt elokwentnie Drake, przeczesując swoje krótkie włosy dłonią. Denerwował się albo nie wiedział jak jej to powiedzieć. Znając go, pewnie chodziło o to drugie.- Zwłoki są w kiepskim stanie, ale w szczegóły wprowadzi cię Richard. Spokojnie, uprzedziłem go, że tam idziemy. Zwłoki będą zakryte.
Jak miło, pomyślała różowowłosa z sarkazmem. Ciągle była zaskoczona jak bardzo zmieniło się ostatnio jej życie. Zwłoki, policja, seryjny morderca, który prawdopodobnie zabił już trzecią osobę... Skrzywiła się automatycznie.
Zwłoki rzeczywiście były zakryte, a właściwie szczelnie zapakowane w czarny worek. Co więcej, tym razem nie znajdowały się na plaży. Znajdowały się bliżej Callahan Resort, a konkretnie przy barze na zewnątrz. Tam gdzie Dany serwowała drinki podczas imprezy z okazji otwarcia sezonu. Kiedy tylko to sobie uświadomiła, poczuła jakby grunt osunął jej się spod nóg. Przeszedł ją dreszcz, mimo około trzydziestu stopni upału. Czy to że spędziła tam część wieczoru miało jakiekolwiek znaczenie? Czy Smakosz ją tam widział? Na pewno zrobił jej zdjęcie jak dojechała do CR taksówką. Poza tym podrzucił pierwsze szczątki nad jezioro... Najpierw jej zdjęcie, a teraz to?! Modliła się, żeby to był tylko przypadek. Może ktoś był nad brzegiem jeziora, dlatego sprawca wolał się tam nie zbliżać i zostawił ciało po drodze?
Różowowłosa wzdrygnęła się mimowolnie. Jakim cudem przychodziły jej do głowy takie myśli? Chyba ostatnio za dużo czasu spędza w towarzystwie policjantów. To na pewno jej zaszkodziło. Nie pomogły też pewnie liczne teorie spiskowe krążące po CR. Było mnóstwo spekulacji dotyczących mordercy i powodów, dla których wybrał akurat to miejsce. Jednak Stone nie przykładała do tych wymyślonych historii większej wagi. To nie miało sensu, bo to były jedynie spekulacje. Ludzki wymysł, który mógł być zupełnie różny w stosunku do prawdy, a ją znał jedynie Smakosz.
- Zmiana planów, Danielle- oznajmił Rich jak zwykle od razu przechodząc do sedna. Nie miała mu tego za złe. Przecież był w pracy. Dodatkowo prowadził wyjątkowo wymagające i skomplikowane śledztwo. Nic dziwnego, że nie miał czasu na pogawędki.- Jedziemy prosto do zakładu medycyny sądowej.
Różowowłosa w ogóle nie znała się specjalistycznym żargonie. Postanowiła zapytać o to co dokładnie robi się w takowym zakładzie.
- Zakład medycyny sądowej zajmuje się...
- Sekcjami zwłok. Tak- dokończył za nią kuzyn, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie była przyzwyczajona do takich tematów.- Nie będziesz musiała tam wchodzić. Zresztą najlepiej będzie jak zostaniesz w Callahan Resort. Ja pojadę, wypytam o wstępne informacje, a potem ci je przekażę, w porządku?
Dany nie odpowiedziała od razu. Jej wzrok mimowolnie skierował się do baru. Niemal dwa tygodnie temu serwowała tutaj drinki, żeby pomóc Maii.
Ciągle pamiętała swoje pierwsze wrażenie dotyczące CR. Ośrodek sprawiał pozytywne wrażenie, ale miejsce i tak było dla niej obce, nowe. A teraz czuła się tutaj tak swobodnie. Przemierzała korytarze w hotelu automatycznie, nie zastanawiając się gdzie jest jej pokój i czy dobrze skręciła, szukając na przykład pokoju Maii. Schodzenie do stołówki stało się czymś zwyczajnym. Zazwyczaj zajmowała to samo miejsce, chyba że akurat ktoś ją wyprzedził. Mniej więcej wiedziała co jeść, co jej posmakowało. Wiadomo, od czasu do czasu pojawiały się nowości, których chętnie próbowała.
Z niektórymi osobami mijała się wymieniając zwyczajowe "dzień dobry". Całokształt stał się dla niej tak normalny, że była przekonana, iż po powrocie będzie czuła się dziwnie. Oczami wyobraźni już widziała to swoje niewielkie mieszkanko. Kilka kroków w jedną stronę, kilka w drugą i to tyle. Żadnych licznych korytarzy, przepastnych holi, przeszklonych ścian, widoku na basen czy plażę nad brzegiem jeziora. No i oczywiście brak nowo poznanych osób, do których towarzystwa przywykła.
Skarciła się w myślach za odbieganie od tematu. Spoglądając na ten bar, czuła że musi coś zrobić. Była tutaj. Niewykluczone, że morderca ją widział. Musiała wiedzieć czy to przypadek. W kwestii zdjęcia nie było mowy o przypadku, ale tutaj? Ciężko stwierdzić. Czy uczestnictwo w oględzinach zwłok jej cokolwiek pomoże? Nie miała pojęcia. Zresztą, nie była pewna czy w ogóle chciała widzieć zwłoki. Jak to ujął Drake? Na pewno jej to odradzał.
- Chcę jechać z wami, jeśli to możliwe- powiedziała Dany, zaskakując tym nie tylko Richa, ale i samą siebie. Nie sądziła, że kiedykolwiek z własnej woli pojedzie do zakładu medycyny sądowej.
Kuzyn zlustrował ją niepewnym spojrzeniem. Wątpił czy da radę i czy powinna tam jechać. Trafnie ocenił sytuację, ale czuła, że musi to zrobić. Chciała usłyszeć, że to nie miało z nią nic wspólnego. Przecież nie znaleźli tym razem żadnego zdjęcia. Naprawdę dałaby dużo, żeby się dowiedzieć, że morderca wcale nie ma na jej punkcie chorej obsesji.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Jesteś pewna, że tego chcesz? To nie będzie dla ciebie łatwe- zaoponował Richard, skinąwszy głową w kierunku ciemnego worka.
- Mogę zostać na korytarzu. Po prostu chcę szybciej dowiedzieć się co powiedział lekarz tej... Eee... Medycyny sądowej.
Nie miała pojęcia czy tak to się nazywa. Może istniało jakieś inne specjalistyczne określenie? Tak, miała braki w swojej wiedzy. Była tego świadoma, ale do tej pory pracowała jedynie jako kelnerka, barmanka oraz miała stanowisko w archiwum. Jeszcze.
- Ja bym się zgodził, Danielle, ale nie wiem co na to powie Montero. Nie przepuści takiej okazji i z pewnością nie zostanie w biurze, a jeśli on nie wyrazi zgody, to przykro mi, ale będę miał związane ręce.
Różowowłosa mimowolnie się skrzywiła. No tak, Montero. Z nim zawsze były problemy. Jakby nie mógł skupić się na tym, co faktycznie było ważne. W każdym razie Dany miała argument, który nawet jemu zamknie usta. Nie zamierzała go używać, ale prędzej czy później i tak powinna przekazać to kuzynowi. To mogło być ważne.
- No widzisz, Richie... Mam swoje powody. Najpierw dzwoniłam w sprawie szczątków Ashy do Lary. Przepraszałam cię już za to. Niemniej było wtedy otwarcie sezonu wakacyjnego. Z tej okazji Maia zorganizowała imprezę. Brakowało jej kelnerki, bo ta wystawiła ją w ostatniej chwili i ja... Pracowałam dokładnie tutaj.
Różowowłosa wskazała na bar. Rich nie musiał słyszeć tego dwa razy. Zmarszczył brwi w zamyśleniu. Też się pewnie zastanawiał czy to był przypadek. Chociaż z drugiej strony... Czy policjanci wierzyli w przypadki? Może ich praca już dawno pozbyła ich tak naiwnego sposobu myślenia.
- To zmienia sytuację. Być może będziesz musiała pojechać na komisariat na przesłuchanie. Postaram się ustalić czy to zbieg okoliczności. Ta informacja może okazać się cenna. Poczekaj na mnie chwilę. Porozmawiam z Montero, chociaż w tych okolicznościach myślę, że nie będzie robił problemów.
Dany skinęła głową. Patrzyła jak kuzyn oddala się nieco w kierunku grupki techników i rozmawiającego z nimi Montero. Miejsce podrzucenia zwłok, o ile to nie uległo zmianie na miejsce zbrodni, było otoczone taśmą policyjną. Wokół niej zebrało się już kilku dziennikarzy. Szybcy są, pomyślała. Już zwęszyli sensację.
Wśród tej grupy nie zauważyła Jessici Harrison. Dziennikarka zgodnie z ich umową poprzedniego dnia opublikowała portret Smakosza wykonany na podstawie obrazu z kamery monitoringu. Tym razem nie wywinęła żadnego numer i przedstawiła zaakceptowany przez nich podpis. Z grubsza napisała, że szukają tego mężczyzny i prosi o informacje na podany poniżej numer, ale nie nazwała go Smakoszem. Dany miała nadzieję, że jak najszybciej uda się go znaleźć i zamknąć w więzieniu. Zabił już trzy osoby, a nie jest pewne, że nie zrobił tego wcześniej.
- Montero wyraził zgodę, ale chce cię później przesłuchać. Oficjalnie- poinformował ją Rich. Różowowłosa przewróciła oczami. Kolejne przesłuchanie? Po co? Znowu będzie taki wkurzający?
- Skoro musi. Chociaż nie wiem więcej ponad to co ci powiedziałam. Pracowałam za barem. Obsłużyłam sporo ludzi. Nie widziałam nic podejrzanego.
Przecież już po odnalezieniu pierwszych szczątków usilnie zastanawiała się czy widziała cokolwiek, co mogłoby być istotne. Przerażała ją myśl, że mogła rozmawiać z mordercą i nie zauważyć, że coś z nim było nie tak. Intensywnie się nad tym zastanawiała i absolutnie nic sobie do tej pory nie przypomniała. Wątpiła czy ten stan rzeczy zmieni się podczas przesłuchania z Montero.
- Mnie nie musisz przekonywać. Wierzę ci. To formalność oraz sposób, żeby Montero pozwolił ci jechać. W każdym razie jedziesz tam jako cywil. Nie zapominaj o tym.
- Spokojnie, nie zrobię niczego, na co nie wyrazisz zgody- zapewniła go Dany.
*****
Zajęło im to dłuższy czas zanim dotarli do kostnicy. Wystali przy barze dobre półtorej godziny, ponieważ technicy zbierali potencjalne ślady. Różowowłosa się na tym nie znała i nie miała pojęcia, czego szukali i czy cokolwiek znaleźli. Dodatkowo dojazd też zajął im ponad pół godziny, ponieważ załapali się na korki, a nie mieli innej alternatywy jak przejechać przez centrum.
Ponad to, jazda samochodem z Montero też nie należała do najprzyjemniejszych. Początkowo starał się ją zagadywać, ale zbywała go lakonicznymi odpowiedziami i w końcu przejechali drogę w całkowitej ciszy. Jedynie z głośników leciała muzyka. Atmosfera była dość ciężka, lekko mówiąc, więc różowowłosa odetchnęła z ulgą, gdy znaleźli się przy niepozornym jednopiętrowym betonowym budynku. Szary tynk, niemal płaski dach i kilka niewielkich rozmiarów okien, przysłoniętych roletami od wewnątrz.
Gdyby Dany kiedykolwiek wyobrażała sobie kostnicę, ten budynek spełniłby jej oczekiwania. Posępny, niczym się niewyróżniający, a w środku chodząca na całego klimatyzacja. Różowowłosa aż zadrżała, od tego chłodu oczywiście. Jak ci ludzie mogli tutaj pracować w takim zimnie? Na zewnątrz było tak ciepło i przyjemnie, a tutaj lodówka.
- Idę załatwić nam spotkanie z koronerem. Denatkę powinni przywieźć już chwilę temu- rzucił Richard, po czym podszedł do recepcjonistki. Wyglądała na bezbrzeżnie znudzoną i wyjątkowo zdegustowaną faktem, że ktoś śmiał jej przeszkodzić.
Różowowłosa mimowolnie zarejestrowała, że jej kuzyn użył sformułowania "denatka". Kolejna kobieta. Smakosz miał swój typ jakkolwiek źle to brzmiało.
- Słyszałem od Stone'a, że będę miał okazję cię przesłuchać- zagadnął ją Montero, chowając dłonie do kieszeni spodni. Zachowywał się równie swobodnie jak wszędzie indziej, jakby wcale nie był w zakładzie medycyny sądowej. Pewnie jako policjant bywał w tym miejscu od czasu do czasu, być może nawet często.
Już nie mogę się tego doczekać, pomyślała z sarkazmem.
- Tak, chociaż obawiam się, że nie będę zbyt pomocna. Wiem tyle że tam pracowałam przez jeden wieczór.
- Wieczór, podczas którego ktoś podrzucił szczątki nad brzegiem jeziora- sprecyzował Claus.- W każdym razie wrócimy do tego na komisariacie. Podobno nie chcesz uczestniczyć w rozmowie z koronerem.
Dany przytaknęła. Nie uważała, żeby potrzebna była tutaj dłuższa odpowiedź. To takie dziwne, że nie chciała widzieć kolejnych szczątków czy zwłok?
- Biorąc pod uwagę okoliczności i to że morderca ewidentnie czegoś od ciebie chce... Kolejne miejsce, które w jakiś sposób nawiązuje do ciebie. Nie wierzę w przypadki, panno Stone. Jeśli tylko pani się nie boi, mogłaby pani w tym uczestniczyć. Chociaż zrozumiem, jeśli to będzie za dużo. Nie wszyscy mogą znieść coś takiego.
Chociaż ton Montero brzmiał niezobowiązująco, usłyszała w jego głosie kpinę. Nie wierzył, że dałaby radę. A gdyby tak zrobiła mu na złość i pokazała, że da radę? Może i nie była wyszkoloną policjantką, która już dawno przywykła do takich widoków, ale co z tego? Ostatnio miała wrażenie, że już przekroczyła swoje limity, przynajmniej częściowo. Gdyby tak zrobiła jeszcze jeden krok? Perspektywa zaskoczenia Montero była kusząca. Poza tym nie musiałaby liczyć na ustną relację kuzyna. Usłyszałaby wszystko z pierwszej ręki.
- Zaryzykuję. Jednak chciałabym być przy rozmowie z koronerem- oznajmiła różowowłosa, zastanawiając się jak szybko pożałuje tej decyzji. Działała pod wpływem impulsu. Wiedziała, że nie przemyślała tego dokładnie, ale nie zamierzała stchórzyć przy Montero. Pokaże temu policjantowi, że jest silniejsza niż mu się wydaje. Tylko czy aby faktycznie tak było?
Montero omiótł ją uważnym spojrzeniem, po czym skinął głową. Pewnie zastanawiał się jak długo wytrzyma.
Po kilku minutach wrócił Rich. Poinformował Montero, że koroner już na nich czeka.
- Twoja kuzyneczka też chce to zobaczyć- rzucił Claus beztrosko jakby wcale nie miał na myśli ludzkich zwłok. Dany już zaczynała żałować swojej decyzji. Czy była na to gotowa? Raczej nie, ale już nie mogła się wycofać.
- Na pewno, Danielle?- spytał jej kuzyn.
Przytaknęła. Musiała wiedzieć czy cokolwiek poza miejscem podrzucenia zwłok miało z nią wspólnego. Przytaknęła co najmniej kilka razy zanim Montero zaczął się niecierpliwić. W końcu Richie musiał odpuścić i udali się do gabinetu koronera.
Oczom różowowłosej pokazało się średniej wielkości pomieszczenie wyłożone białymi płytkami, które znajdowały się na podłodze i pokrywały mniej więcej połowę ścian. Pomieszczenie było skąpane w przeraźliwie jasnym, białym światle, które tylko potęgowało uczucie chłodu. Jedną ze ścian pokrywały metalowe chłodnie z rączkami służącymi zapewne do wysuwania zwłok. Stone wzdrygnęła się na myśl ile ludzkich ciał można było tutaj pomieścić. W powietrzu unosiła się okropna, słodkawa woń rozkładu. Starała się oddychać przez usta, ale i tak cały czas czuła ten smród. To wcale nie było przyjemne.
Niemniej, najbardziej przerażający widok był centralnie przed nią. Zdecydowanie nie była na to gotowa. Na środku stał wielki metalowy stół sekcyjny, a na nim leżały zwłoki. Dopiero teraz zrozumiała o co chodziło Drake'owi z tym nieprzyjemnym widokiem. Swoją drogą, określenie nieprzyjemny było niedopowiedzeniem roku.
Na stole sekcyjnym leżały nagie, nienaturalnie blade zwłoki kobiety. Od razu rzucały się w oczy liczne szramy pokrywające jej ciało oraz kilka ubytków w... Mięśniach. Z ud, przedramion, bicepsów oraz brzucha wycięte były sporych rozmiarów kawałki mięsa. Rany były poszarpane i zakrwawione. Poza tym czaszka ofiary była rozłupana na środku i ziała w niej ogromna dziura podobna do tej w klatce piersiowej. Widok był iście makabryczne i przerażający. Różowowłosa odwróciła wzrok, starając się powstrzymać odruch wymiotny.
Wdech, wydech powtarzała sobie w myślach. Starała się unormować oddech i nie zwymiotować. Nogi miała tak miękkie, że zastanawiała się jakim cudem jeszcze na nich stała. Ten widok zdecydowanie ją przerastał. Po jaką cholerę się tutaj pchała?! Dlaczego nikt jej nie uprzedził, że widok jest tak makabryczny?! Spodziewała się czegoś podobnego do wcześniejszych szczątków, kości czy czegoś takiego.
- Wszystko z panią w porządku? Zrobiła się pani śmiertelnie blada. Nie chcę mieć tutaj kolejnego nieboszczyka- odezwał się koroner, przyglądając się jej z ciekawością.
W pierwszej chwili Dany nie miała pojęcia co powiedzieć. Przesłyszała się czy facet w średnim wieku lekko łysiejący faktycznie to powiedział? Pytanie o jej samopoczucie było uzasadnione, ale reszta?! To był jakiś... Wyjątkowo nieudany żart. Jeśli to miało być zabawne, to zdecydowanie mu to nie wyszło.
- Może lepiej usiądź, Danielle- zaproponował Rich, przysuwając jej krzesło. Zwrócił się do koronera z pytaniem o wodę. Ten skinął głową i wyszedł na chwilę z gabinetu.
- Wszystko jest w porządku- zaoponowała różowowłosa bez przekonania, siadając na krześle. Kuzyn i tak nie dał jej wyboru. Kiedy zerknęła kątem oka w kierunku ciała, ponownie wrócił odruch wymiotny. Przecież nawet nie zjadła śniadania. Jak to możliwe?- W miarę. Dam radę.
Stone nie odważyła się spojrzeć na Montero. Policjant pewnie miał niezły ubaw z jej reakcji. To normalne, że nie była przygotowana na coś takiego. Te zwłoki miały dosłownie wycięte kawałki mięsa, a w klatce piersiowej i czaszce ziały dwie wielkie okropne zakrawione dziury. Dany przeszedł dreszcz i tym razem była pewna, że nie z powodu zimna. Temperatura nie miała z tym nic wspólnego.
- Nie wiem po co to robisz. Nie musisz. Nikt tego od ciebie nie wymaga- odparł Rich, zniżając głos. Chociaż biorąc pod uwagę ciszę i niewielki dystans, Montero pewnie i tak wszystko słyszał.
Różowowłosa nie odpowiedziała. Miała ściśnięte gardło. Wątpiła, żeby w tej chwili cokolwiek wydobyło się z jej ust. Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale czuła, że musi to zrobić. Smakosz wciągnął ją w to wszystko w tylko sobie znanym celu. Nie rozumiała tego jeszcze, ale chciała spróbować.
Starała się myśleć o czymś przyjemnym. Wyobraziła sobie siebie nad basenem w CR. Promienie słońca grzejące ją w skórę, lekki wietrzyk oraz chłodną wodę obmywającą jej stopy. Dałaby dużo, żeby w tym momencie być dokładnie w tamtym miejscu, a nie w kostnicy.
Kiedy otworzyła oczy, czuła się trochę pewniej. Koroner przyniósł jej plastikowy kubek z wodą z dystrybutora. Podziękowała mu, biorąc łyk chłodnego napoju. Tego jej było trzeba.
- Mogę zaczynać w obecności tej młodej damy?- odezwał się koroner, wodząc wzrokiem pomiędzy dwójką policjantów. Ci dwaj nawet się nie wzdrygnęli, podczas gdy ona omal nie zemdlała albo zwymiotowała. Dla niej reakcja policjantów była nieprawdopodobna, chociaż widziała to na własne oczy. Byli kompletnie niewzruszeni. Równie dobrze mogliby patrzeć na deszcz za oknem.
- Tak. Tylko obiecaj mi Danielle, że jeśli to będzie dla ciebie za dużo, to po prostu wstaniesz i wyjdziesz- poprosił Rich, zerkając na nią kontrolnie. Martwił się o nią. Miło z jego strony.
- Oczywiście.
Po raz kolejny Dany zastanawiała się co robiła w tym miejscu. Będzie miała wątpliwy zaszczyt uczestniczyć w przynajmniej części sekcji zwłok. Wzdrygnęła się mimowolnie. Starała sobie wmówić, że to nic szczególnego. Cokolwiek przydarzyło się tej kobiecie jest straszne, ale sekcja zwłok była konieczna. Policja musiała ustalić co się wydarzyło, żeby mogli schwytać sprawcę.
- Dobrze. Zakładam, że panowie i pani chcecie usłyszeć wstępne informacje? Naturalnie nie zdążyłem jeszcze wykonać sekcji, co doskonale widać. Za to mogę podzielić się częścią ogólnych spostrzeżeń- zaczął koroner, zacierając ręce w lateksowych rękawiczkach. Przyglądał się zwłokom z autentyczną ciekawością, co wydawało jej się totalnie nie na miejscu. Pewnie ze względu na pracę facet miał do czynienia z gorszymi przypadkami i takie widoki były dla niego na porządku dziennym. W każdym razie różowowłosej i tak nie mieściło się w głowie, że można przyzwyczaić się do takiego okrucieństwa.
- Właśnie na tym nam zależy. Owszem, widać że denatka nie została jeszcze ruszona. Brakuje charakterystycznego cięcia w kształcie litery "y"- rzucił Rich.
To wyjaśnienie dotyczące braku cięcia musiało być dla niej. Wszyscy inni doskonale orientowali się w tego typu zagadnieniach. Mimo wszystko, wcale nie odczuwała jakoś szczególnie braku wiedzy. To nie była jej ulubiona dziedzina i w przyszłości tym bardziej takową się nie stanie.
- Otóż to. Sądząc po plamach opadowych i konsystencji denatki mogę śmiało założyć, że zginęła pomiędzy osiem a dziesięć godzin temu. Świeżutka, że się tak wyrażę.
Znowu to okropne poczucie humoru koronera... Dany starała się to ignorować. Między osiem, a dziesięć godzin. To znaczyło, że zginęła poprzedniego wieczoru. Uderzyła ją świadomość, że jeszcze dobę temu ta młoda kobieta mogła chodzić po mieście jak gdyby nigdy nic, nie spodziewając się zagrożenia. Życie potrafiło być nieprzewidywalne i bardzo niesprawiedliwe.
- Przyczyna zgonu?- odezwał się Montero, chcąc sprowadzić rozmowę na właściwe tory. Koroner uniósł brwi.
- Założyłbym się, że chodzi o utratę krwi. Część ran, a właściwie większość tych ubytków, że się tak wyrażę powstała post mortem. Za to na czaszce oraz w klatce piersiowej widać lekką reakcję kostną, co sugeruje że ofiara żyła, gdy morderca wyciągał serce oraz mózg. Ach, czyżbym zapomniał wspomnieć, że brakuje tych dwóch narządów?
Różowowłosa ponownie musiała powstrzymywać odruch wymiotny. Nie mogła uwierzyć w to, że ona żyła gdy... Wyciągano jej serce i mózg. To straszne. Musiała przejść istne tortury!
- Gwoli ścisłości to nie jest możliwe, żeby ciało żyło bez jednego z tych organów. Na moje oko, chociaż to są jedynie obserwacje, bo nie wykonałem sekcji- zaznaczył koroner, robiąc krótką pauzę, żeby przyjrzeć się obu ranom. Nawet, ku wielkiemu zaskoczeniu i obrzydzeniu Dany, rękami w rękawiczkach lekko rozchylił brzegi dziury w klatce piersiowej.- Denatka najpierw oberwała w głowę, w płat potyliczny, przez co straciła przytomność, a później morderca potencjalnie przetransportował ją w inne miejsce i dokończył dzieła, wycinając serce. Później już post mortem przeszedł do wycinania kawałków mięsa narzędziem o nieregularnych krawędziach. Poza tym narzędzie nie było szczególnie ostre, co można zauważyć po poszarpanych krawędziach ran. Musiał się trochę natrudzić, bo to nie są gładkie cięcia.
Koroner wskazał chociażby tę ranę na prawym udzie. Stone wzdrygnęła się. Nic nie mogła poradzić na to, że ten widok ją obrzydzał. Przełknęła nerwowo ślinę na widok otwartych pełnych przerażenia oczu denatki. Była pewna, że to niewidzące, puste, pełne niewyobrażalnego bólu spojrzenie będzie prześladować ją w koszmarach. Nigdy nie zapomni tego obrazu, który natychmiastowo wrył się jej w pamięć.
- Jakie mogło to być narzędzie?- zapytał tym razem Rich.
- Wygląda to na piłę ręczną, która ma już swoje lata. Jak wspomniałem, nie była zbyt ostra.
Różowowłosa skrzywiła się. Wyobraźnia podsunęła jej obraz, którego zdecydowanie wolałaby nie widzieć. Smakosz odcinający kawałki ciała... Okropność.
- Co z tymi wyciętymi organami? Znaleziono je?
- Proszę pytać o to techników. Do mnie nic więcej nie dotarło- odpowiedział koroner, wzruszając ramionami.
- Czy rany wyglądają na rękę specjalisty? Mam na myśli tę dziurę w klatce piersiowej i w czaszce- zadał kolejne pytanie Rich, precyzując o co mu dokładnie chodziło. Dany nie miała pojęcia skąd on brał te pytania. Ona nawet nie potrafiła zebrać myśli. Potrafiła jedynie nieśmiało zerkać w kierunku koronera i makabrycznie wyglądających zwłok. Nie wiedziała czy potrafiłaby cokolwiek z siebie wyartykułować, nie mówiąc już o sensownym pytaniu.
- Podoba mi się, że mam do czynienia z tak kompetentnymi policjantami- stwierdził koroner z uśmiechem.- Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale różnie bywa z tymi stróżami prawa. Czasami po prostu patrzą i nie umieją zadać jednego pytania...- tutaj koroner pokręcił głową z dezaprobatą.- A panowie umieją zachować zimną krew i jeszcze zadają wyjątkowo trafne pytania. To czysta przyjemność z wami współpracować.
Ten facet był niemożliwy. Różowowłosa wprost nie mogła w to uwierzyć. Obok leżały zwłoki, koroner dzielił się powierzchownymi spostrzeżeniami, a z drugiej strony rozpływał się nad tym z jak mądrymi policjantami przyszło mu pracować. Serio?!
- Świetnie- skomentował Montero tonem, który wskazywał na zupełnie co innego. Po raz pierwszy Dany stwierdziła, że policjant zachował się odpowiednio i nie przeszkadzał jej jego sarkastyczny ton.- Czy mógłby pan odpowiedzieć na pytanie? Te rany to robota lekarza lub weterynarza czy amatora?
Koroner nie wydawał się urażony odpowiedzią Montero. Pochylił się nad zwłokami i przyglądał się ranie przez chwilę zanim udzielił odpowiedzi.
- Zdecydowanie nie profesjonalista. Jakąś wprawę ma, ale bardziej zakwalifikowałbym go do kryterium amator. To chyba...- zaczął koroner, ale urwał w pół zdania. Pochylił się jeszcze bardziej nad zwłokami. Jego oczy zalśniły jakby zobaczył coś obiecującego.- Mam coś. Proszę chwilę poczekać. Potrzebuję spokoju, żeby to wydobyć.
Dany skrzywiła się. Nie podobało jej się to. Do tej pory nic poza miejscem podrzucenia ciała nie miało z nią nic wspólnego. Zresztą to ciągle mógł być przypadek. A teraz? Miała złe przeczucia.
Koroner wziął szczypce, pochylił się nad ciałem i zanurzył dłoń w klatce piersiowej denatki. Różowowłosa odwróciła wzrok. Obrzydzał ją ten widok. Chciała stąd jak najszybciej wyjść, ale skoro już tyle wytrzymała, to mogła zostać do końca.
- Ta dam! Mamy tutaj kawałek papieru- oznajmił triumfująco koroner, trzymając w szczypcach zwinięte zakrwawione coś.- Chociaż nie. To jest śliskie. Papier fotograficzny. To jest zdjęcie. Interesujące.
Danielle odczuła to niemal jak uderzenie w głowę. Kolejne zdjęcie? Coś jej podpowiadało, że wie co, a raczej kto na nim będzie. Koszmar wcale się nie skończył. On trwał w najlepsze. Być może nawet dopiero się zaczynał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top