Rozdział 17
Różowowłosa wyszła z Midnight Club, otulając się cieplej kurtką skórzaną. Zrobiło się chłodno i ciemno. Skoro Rich dzwonił do niej w środku nocy, to ewidentnie coś się stało. Rześkie powietrze nieco ją otrzeźwiło. Chyba za bardzo naskoczyła na Matteo w klubie, ale nie zamierzała go za to przepraszać.
- A co z Maią? Ona też nie powinna wiedzieć, co nowego w śledztwie?- spytała Dany.
- Widziałem się z nią. Była trochę pijana. Twój kuzyn stwierdził, że twoja obecność jest niezbędna. Nalegał, żeby cię przywieźć, więc to zrobię. Maii jutro przekażemy, czego się dowiedzieliśmy. Wątpię, żeby wiele pamiętała z dzisiejszego wieczoru.
- I tak po prostu zostawiłeś ją pijaną w klubie?- zapytała z oburzeniem. Jeśli było tak jak mówił, to tym bardziej powinni ją stąd zabrać. Jak nie chciał brać jej na komisariat, to przynajmniej mogli ją zabrać do Callahan Resort i położyć do łóżka.
- Nie była aż tak pijana. Poza tym byli z nią pracownicy. Stacey i Owen obiecali, że się nią zajmą. Naprawdę myślisz, że zostawiłbym własną siostrę w klubie, gdybym nie miał pewności, że jest absolutnie bezpieczna?
Stone zaprzeczyła. Dopiero teraz pod wpływem pełnego urazy spojrzenia Matteo zrobiło jej się głupio. Po raz pierwszy od tamtego prawie pocałunku przeszło jej przez myśl, że mogła być z nim szczera. Częściowo, bo wszystkiego nie zamierzała mu mówić. Wystarczyło powiedzieć, że niedługo wraca do Nowego Jorku i nie nadaje się na przelotne romanse. Nawet jeśli tego dnia wydawało jej się, że była w stanie coś takiego zrobić. Kluczowym sformułowaniem było tutaj "wydawało jej się".
- Przepraszam- mruknęła Stone.- Czym jedziemy na komisariat? Zamówiłeś taksówkę?
- Po co? Jedziemy moim samochodem- odparł brunet, wskazując jej odpowiednie auto. Różowowłosa zatrzymała się w miejscu.
- Nie zamierzam wsiadać do samochodu z osobą, która piła alkohol. Lepiej zamówmy taksówkę- zaoponowała. Naprawdę nie miała ochoty kończyć tego wieczoru na OIOM-ie albo gorzej na cmentarzu.
- Nic nie piłem. Zero alkoholu. Wszystkie zamawiane przeze mnie drinki były bezalkoholowe. Czy teraz możesz wsiąść do samochodu? No chyba że masz jakiś alkomat pod ręką i chcesz sama sprawdzić.
- Nie. Wierzę ci na słowo.
Tym stwierdzeniem mocno ją zaskoczył. Serio? Nic nie wypił? Poszedł do Midnight i nie wypił ani odrobiny alkoholu? To w ogóle było możliwe?! Gwoli ścisłości, ufała mu. Jeśli tak twierdził, na pewno tak było, ale to i tak ją dziwiło.
- Zanim pojedziemy... Wydaje mi się, że musimy porozmawiać- stwierdził Matteo, opierając się tyłem o przednie drzwi pasażera. Jednocześnie uniemożliwiał jej tym samym wejście do auta, chociaż już była skłonna to zrobić.
Był środek nocy i stali na parkingu przed Midnight. Doskonały moment na rozmowę, pomyślała z sarkazmem. Jednak według niej żadna pora nie byłaby ku temu odpowiednia. Tak przynajmniej miała motywację, żeby szybko wyjaśnić sytuację i do końca urlopu mieć spokój.
- Masz rację. Nie możemy tak dłużej, a przynajmniej ja mam z tym problem- zgodziła się z nim różowowłosa. Nie miała pojęcia jak zacząć ten temat. "Wiesz co? Też mi się podobasz, ale niedługo wracam do domu, więc to nie ma sensu." Każda wersja w jej głowie brzmiała okropnie. Dany była beznadziejna w relacjach międzyludzkich, już nie mówiąc o związkach.
- Też nie jest mi łatwo- rzucił brunet, całkowicie skupiając na niej swoją uwagę. Kusiło ją, żeby zapytać czy dawno nie dostał od nikogo kosza, ale ostatecznie powstrzymała się. Mieli być ze sobą szczerzy, przynajmniej w pewnym stopniu.- Lubię cię. Miło mi się spędza z tobą czas. Odniosłem wrażenie, że też dobrze czujesz się w moim towarzystwie... A potem odsuwasz się i mówisz mi, że mam nigdy więcej czegoś takiego nie robić. Masz chłopaka w Nowym Jorku albo tutaj?
Różowowłosa przez chwilę starała się wziąć w garść. Matteo właśnie mówił jej, że mu się podobała?! I tutaj nie chodziło tylko o cechy fizyczne. On mówił o czymś więcej. Miło mi się spędza z tobą czas. Rzecz jasna, nie było to wyznanie miłości, ale znali się krótko. Mieli długą przerwę w kontakcie, a w liceum ich kontakt był raczej sporadyczny. Zresztą Dany nie wierzyła w te wszystkie miłosne banały rzucane na początku związku, bo jak sama zauważyła, to był początek. Nie znało się jeszcze aż tak dobrze tej drugiej osoby, żeby wyznawać jej miłość. Początki większości relacji opierały się raczej na pociągu fizycznym niż jakichkolwiek głębszych uczuciach.
- Nie mam chłopaka. Nigdzie- mruknęła różowowłosa. Starała się zebrać myśli i uporządkować jakoś mętlik, znajdujący się w jej głowie. Jakaś jej część chciała mu powiedzieć, że myśli dokładnie tak samo. Miała ochotę zignorować konsekwencje i cieszyć się tym co było, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Wiedziała, że jak się zaangażuje to później będzie za nim tęsknić. Wtedy pewnie długo nie byłaby w stanie o nim zapomnieć, a tego nie chciała.- I owszem, dobrze czuję się w twoim towarzystwie.
- Więc o co chodzi?- ponaglił ją Matteo. Przynajmniej się na nią nie wściekał. Powinna była wcześniej pomyśleć, co chce mu powiedzieć. Teraz czuła się rozdarta. Z jednej strony chciała spróbować, zobaczyć co by było gdyby coś się między nimi wydarzyło. Z drugiej strony kwestia Maii ciągle pozostawała skomplikowana, a jej wyjazd coraz bardziej się zbliżał. Czy mogłaby zostać w CR dłużej? Nie wiedziała czy Ghostface dałby jej jeszcze kilka wolnych dni, biorąc pod uwagę inwentaryzację. Aż dziwne, że wysłał ją na urlop, planując inwentaryzację.
- O wyjazd. Niedługo wracam do Nowego Jorku. Zostały mi trzy dni- wyrzuciła z siebie Dany. Poczuła, że jej oczy robią się mokre. Serio? Nie, nie chciała się rozklejać. Dlaczego podchodziło do tego wszystkiego tak emocjonalnie? Zaczęła intensywnie mrugać, próbując odgonić łzy.
- Czyli nie chcesz niczego zaczynać przez wyjazd?- podsumował Matteo. Ciągle nie potrafiła powiedzieć, co tak naprawdę myślał. Był zawiedziony? Smutny? Odczuł ulgę? Rozumiał to i dla niego zapomnienie o niej nie będzie trudne? Brunet był dla niej jedną wielką chodzącą zagadką i zaczynało ją to denerwować.
- Tak. To nie ma przyszłości, a ja się nie bawię w przelotne romanse. Czy możemy już normalnie ze sobą rozmawiać, jak wcześniej?- spytała Stone z nadzieją.
Ta rozmowa była krępująca. Zwłaszcza, że ciągle nie wiedziała jakie zdanie ma na ten temat Matteo. Chciała jakoś oczyścić atmosferę między nimi i miała nadzieję, że to się udało. Mówiła prawdę.
- Jasne. Zapraszam do środka. Twój kuzyn pewnie się niecierpliwi. Przez telefon brzmiał jakby to było pilne.
Brunet otworzył jej drzwi do samochodu, poczekał aż wsiądzie do środka, po czym zamknął je.
Jasne?! To była jego reakcja?! Czy to możliwe, że zaliczył ją do lasek, które wyobrażają sobie ślub po pierwszej randce? No dobra, może ślub to przesada, ale chodziło jej o dziewczyny, które wyobrażały sobie zdecydowanie za dużo. Na przykład łączyły swoje imiona z nazwiskiem potencjalnego partnera albo planowały ile dzieci chcą mieć. Zdecydowanie nie zaliczała się do tej kategorii, ale mniejsza z tym. Niech sobie myśli co chce. Nic jej to nie powinno obchodzić.
- Dzwonił do mnie jakieś dziesięć razy, co jest kompletnie niepodobne do niego, więc to na pewno jest pilne- stwierdziła różowowłosa.- Mówił coś więcej?
Brunet zaprzeczył. Jego uwagę w całości zdawała się pochłaniać droga przed nim. Dany nie odzywała się, wsłuchując się w muzykę płynącą z radia. Myślała, że na ten dzień wyczerpała limit krępujących sytuacji w jego towarzystwie. Jednak się myliła. Ta cisza była nieznośna. Matteo ani słowem nie wyjaśnił kim była ta blondynka. Niby nie musiał, bo sama powiedziała mu, że nic między nimi nie będzie... Tak czy siak, zżerała ją ciekawość. Byli na randce? Nie odważyła się zadać tego pytania na głos.
Droga na komisariat niesamowicie jej się ciągnęła. W pewnym momencie przymknęła powieki. Chciała tylko udawać, że zasypia, ale finalnie zasnęła. W pewnym momencie poczuła czyjąś ciepłą dużą dłoń na ramieniu. Otworzyła oczy i wtedy jej spojrzenie spotkało się z błękitnymi tęczówkami Matteo. Szybko przerwała kontakt wzrokowy i wysiadła z samochodu.
- Jak mamy znaleźć Richa?- zapytała Stone, gdy już weszli na komisariat. O tej godzinie posterunek był praktycznie pusty, przynajmniej poczekalnia.
Matteo zamiast odpowiedzieć podszedł do okienka i wyjaśnił do kogo przyszli. Policjant za szybą od razu pokierował ich do odpowiednich drzwi. W środku faktycznie zastali Richa, siedzącego przed komputerem.
- Nie za późno na pracę, Richie?- rzuciła Dany w kierunku kuzyna. Automatycznie zakryła usta dłonią podczas ziewania. Ten spiorunował ją spojrzeniem. Chyba nie miał nastroju. Nic dziwnego, skoro o tej godzinie siedział w pracy.
- Nie denerwuj mnie, Danielle. Próbuję się do ciebie dodzwonić od co najmniej dwóch godzin- poinformował ją Stone poważnie.
Zdecydowanie nie miał dobrego humoru, skoro zamierzał jej wytykać, że nie odbierała telefonu. Każdemu może zdarzyć się, że akurat był zajęty i nie patrzył cały czas na telefon. Zresztą nawet gdyby miała włączony dźwięk, to wątpiła, że usłyszałaby dzwonek w klubie. Tam było bardzo głośno.
- Wybacz, już na pewno wiesz gdzie byłam- stwierdziła różowowłosa, siadając na jednym z wolnych krzeseł. Matteo na pewno mu to powiedział. Nagle coś przyszło jej do głowy i musiała znać odpowiedź na to pytanie.- Skąd w ogóle pomysł, żeby dzwonić do Matteo?
Richard rzucił jej jedno z tych swoich morderczych spojrzeń, które pewnie zrobiłoby na niej wrażenie, gdyby nie był jej kuzynem. Znała go aż za dobrze.
- Ani ty ani Maia nie odbierałyście, a jeśli chodzi o twoich nowych znajomych, to mam numer tylko do Matteo. Dziękuję, że chociaż jedna osoba podchodzi do sytuacji racjonalnie.
Z tym podziękowaniem Rich zwrócił się do Matteo, który jedynie skinął głową jakby to było nic wielkiego. Po raz kolejny Dany wyczuła pomiędzy nimi jakiś wspólny front, nic porozumienia. Jakim cudem i kiedy ci dwaj tak dobrze się dogadali?!
- Powiesz w końcu co się stało, że musieliśmy w środku nocy przyjechać na komisariat?- zapytała Danielle. Zastanawiała się czy to z czym dzwonił do niej Richard rzeczywiście było takie poważne.
- Nawet wam pokażę. Spójrzcie tutaj- powiedział Rich, odwracając w ich kierunku ekran swojego laptopa.
Na ekranie widniało zdjęcie z miejsca znalezienia szczątków. Oczyszczony z tkanek szkielet leżał na wznak na piasku na brzegu jeziora. Jedna z dłoni nie była przytwierdzona do reszty tułowia. Nie była oczyszczona. Była nienaturalnie blada, ale poza tym wyglądała na względnie nieuszkodzoną. W każdym razie całość tworzyła dość upiorny widok. Kości leżące na piasku i ta niepasująca do reszty dłoń... Niewątpliwie mieli przed sobą Tracey Parkin.
- Czego mamy doszukiwać się na tym zdjęciu?- zapytał Matteo. Dobrze, że nie tylko ona nie zrozumiała, jaki cel miał jej kuzyn. Okej, pokazywał im Tracey albo raczej to co z niej zostało. Pytanie brzmi: po co? Widok mógł być dużo makabryczniejszy, gdyby mieli przed sobą rozkładające się zwłoki. Nie było tak źle, chociaż to przerażające co niektórzy ludzie potrafili zrobić.
- Zwróćcie uwagę na dłoń- podpowiedział Richard, obchodząc biurko, żeby spojrzeć na ekran laptopa.
Różowowłosa przeklęła pod nosem, uświadamiając sobie, co chciał przekazać im Stone. Jak mogła wcześniej o tym nie pomyśleć?! Dlaczego od razu jej o tym nie powiedział?! Przecież rozmawiała z kuzynem tuż po tym jak odkryto szczątki Tracey!
- Ona na coś wskazuje- mruknęła zszokowana Dany.
- Dokładnie. Zwróćcie uwagę na to, że kość ramienna, łokciowa i promieniowa leżą spodem do góry. Tak jakby ofiara leżała na plecach. Z kolei dłoń jest położona odwrotnie z wyprostowanymi dwoma palcami. Palcem wskazującym i kciukiem. Reszta palców jest zgięta- wyjaśnił Rich. Aż tak się znał na kościach czy wcześniej sobie to przygotował?
W każdym razie różowowłosa próbowała poukładać sobie fakty w głowie. Czyżby morderca chciał coś pokazać policji? Co to było? Dlaczego jej kuzyn jeszcze nie powiedział im o co dokładnie chodzi?
- Co to jest?- spytał Matteo, wskazując coś na ekranie palcem. Dany zmrużyła oczy, bo to co wskazywał było naprawdę małe. Czy to był fragment jakiegoś śmiecia wystającego z piasku, a może jednak wiadomość od zabójcy?
- Pokażę wam kopię. Dowód został wysłany do laboratorium, żeby zdjęć potencjalne odciski palców, o ile morderca takowe zostawił.
Rich pokazał im zdjęcie. Dany zmarszczyła brwi, bo już niczego nie rozumiała. Kuzyn pokazał im jej zdjęcie. Na tym zdjęciu widniała ona jak wysiadała z taksówki przed bramą CR. Rozglądała się wokół z lekkim uśmiechem i wyraźną ciekawością. Jeszcze nie miała walizki, bo ta spoczywała w bagażniku.
- Co chcesz przez to powiedzieć?- spytała Dany, chociaż to wcale nie było takie proste ze ściśniętym gardłem. Przeszedł ją dreszcz. To nie mogła być prawda. Nie potrafiła w to uwierzyć. Musiało istnieć inne logiczne rozwiązanie. Rich zaraz im je przedstawi, prawda?
- Obawiam się, że dokładnie to ci się wydaje. Najprawdopodobniej morderca zrobił ci zdjęcie tuż po przylocie i właśnie na nie wskazuje dłoń ofiary. To twoje zdjęcie było zakopane w piasku koło Tracey.
Stone wprost nie mogła w to uwierzyć. Smakosz ją obserwował?! Robił jej zdjęcia?! I jeszcze zakopał jej zdjęcie obok ciała, wskazując na nie dłonią ofiary?! To nie mieściło jej się w głowie. Po co robić coś takiego?! Czy to znaczy, że miała być jego kolejną ofiarą, a może miał na jej punkcie chorą obsesję?!
Każde przychodzące jej do głowy wyjaśnienie było okropne. Nie potrafiła tego zrozumieć. Przecież nie znała mordercy! Momentalnie zaczęła wątpić w to stwierdzenie. Czy to możliwe, że jednak znała Smakosza? Ale skąd? Naprawdę mogłaby spotkać psychopatycznego seryjnego mordercę i nie zorientować się?
- Ale... Jak? Czego on ode mnie chce? Nie rozumiem- wyrzuciła z siebie różowowłosa. Od razu przypomniała sobie jak poprzedniego wieczoru miała wrażenie, że ktoś był w krzakach poniżej jej balkonu. Czy to możliwe, że wcale jej się nie wydawało i ktoś faktycznie tam był?! Teraz to już się na serio bała. Była kompletnie przerażona.
- Też nie mam pojęcia o co mu chodzi, ale się tego dowiem. Obiecuję- oznajmił stanowczo Stone. Przynajmniej powiedział jej to kuzyn, a nie Montero. Temu drugiemu nie ufała. Jeśli chodzi o Richa, to wiedziała, że postara się. Zrobi wszystko, żeby wyjaśnić tę sytuację.
Różowowłosa starała się podejść do tematu na spokojnie. Kuzyn nie da jej skrzywdzić, prawda? Był policjantem. Na pewno przydzieli jej jakąś ochronę i będzie bezpieczna.
- Chyba nie muszę wyjaśniać, dlaczego potrzebna ci ochrona, Danielle? Wyślę z wami do CR dwóch policjantów. Jeden będzie czekał przed twoim pokojem, a drugi na dole przy wejściu. Radzę też wstrzymać się z wycieczkami poza ośrodek. Przykro mi, ale bez ogona się nigdzie nie ruszysz. Dobrze byłoby, gdybyś w miarę możliwości nie zostawała sama- dodał Richard.
Dany pokiwała głową. W tej kwestii nie zamierzała sprzeczać się z kuzynem. On się na tym znał, a ona... Potwornie się bała. Zdecydowanie będzie czuła się bezpieczniej z policjantami w okolicy.
Różowowłosa poczuła jak pod biurkiem Matteo delikatnie złapał ją za dłoń, splatając swoje palce z jej. To był zaskakująco przyjemny gest, którego w tej chwili potrzebowała. Odwróciła głowę w kierunku bruneta.
- Spokojnie. Nic ci się nie stanie. Będziemy cię pilnować- zapewnił ją Matteo.
Wiedziała, że to tylko puste słowa. Bardziej pobożne życzenie niż gwarancja bezpieczeństwa. Czy w przypadku seryjnego zabójcy istniało coś, co mogłoby całkowicie wyeliminować zagrożenie? Tylko złapanie sprawcy. Jednak uwierzyła mu.
*****
Dany udając się do swojego pokoju, była przekonana, że nie zaśnie. Starała się jakoś przetrawić nowe fakty, zrozumieć je w pewnym stopniu... Nie wyszło jej ani jedno ani drugie. W głowie miała mętlik. Pojedyncze myśli aż konkurowały o uwagę w jej głowie, przeplatając się z innymi. W końcu zmęczenie wygrało. Zdecydowanie miała za dużo emocji jak na jeden wieczór. Nawet nie pamiętała momentu, kiedy zasnęła.
Obudziły ją przytłumione głosy wydobywające się zza drzwi do jej pokoju. Przetarła oczy, spoglądając na zegar. Było południe. Czas najwyższy wstawać, jeśli nie zamierzała przeleżeć w łóżku aż do dnia odlotu. Gdyby mogła tak zasnąć i obudzić się w Nowym Jorku... To by było piękne, biorąc pod uwagę, że Smakosz robił jej zdjęcia. Morderca, który prawdopodobnie zabił co najmniej dwie osoby, kto wie ile faktycznie było ofiar, obserwował ją w celu, który był znany tylko i wyłącznie jemu. Ciągle nie potrafiła tego pojąć.
- Kurwa, przepuść mnie, do jasnej cholery!- usłyszała zza drzwi pełen wściekłości, znajomy głos. Ten barwny język należał do Maii, chociaż od początku jej przyjazdu nie słyszała z jej ust tak wielu niecenzurowalnych słów w jednym zdaniu.
- Przykro mi, ale miałem nikogo do niej nie wpuszczać. Takie było polecenie służbowe. Jak się obudzi, to sobie panie porozmawiają, a teraz proszę...
- Ja pierdolę! To twoje polecenie służbowe miało na celu ochronę Dany, a ja jej nic nie zrobię! Nawet dam się przeszukać, ale bez macania, bo pożałujesz tego czy jesteś gliną czy nie...
To urocze jak bardzo Maia nalegała, żeby się do niej dostać, pomyślała Stone. Chociaż nie przebierała w słowach... Różowowłosa uznała, że powinna wstać i wpuścić ją do środka zanim brunetka oskarży tego policjanta o napastowanie. Lepiej, żeby nie doszło do tego przeszukania.
Różowowłosa podeszła do drzwi i otworzyła je na oścież. Była rozczochrana, miała na sobie piżamę i pewnie miała wory pod oczami. Nie prezentowała się jakoś szczególnie dobrze. W każdym razie Maia od razu rozpromieniła się na jej widok. Chciała do niej podejść, ale policjant zastąpił jak drogę.
- Możesz ją wpuścić, Drake. No chyba nie sądzisz, że mogłaby być niebezpieczna- bardziej stwierdziła niż zapytała Danielle. Maia wyglądała bardzo niewinnie, a poza tym raczej nie miała zbyt wiele siły. Zresztą Smakoszem był raczej mężczyzna. Tak przynajmniej pisano w gazetach, skoro zabijał młode kobiety. Nawet ksywka była nacechowana płciowo.
Policjant wymamrotał coś gniewnie pod nosem, po czym odsunął się, żeby przepuścić brunetkę. Ta rzuciła mu zwycięskie, pełne dumy spojrzenie, minęła go i z przyjemnością zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
- Dupek. Nie chciał mnie do ciebie wpuścić. Tak się cieszę, że nic ci nie jest- stwierdziła Maia, przytulając ją jakby nie widziały się co najmniej kilka tygodni. Gwoli ścisłości, widziały się wczoraj na imprezie. Choć znalezienie jej zdjęcia na miejscu zbrodni było szokujące, fizycznie nic jej się nie stało. Jak na razie. Miała nadzieję, że tak pozostanie.
- Mam ochronę. Nic mi nie będzie- mruknęła Dany, starając się brzmieć przekonująco. Nie wiedziała czy tymi słowami starała się uspokoić bardziej siebie czy rozmówczynię.- Czyli już wiesz co Rich ustalił?
Maia usadowiła się wygodnie na jej łóżku, po czym pokiwała głową.
- Oczywiście. Matteo mi o wszystkim powiedział- odparła brunetka. Stone poprawiła ją w myślach. Nie powiedział jej o wszystkim, bo raczej nie zostawiłaby tamtej kwestii bez komentarza. Nawet w obliczu potencjalnego zagrożenia ze strony seryjnego zabójcy. Różowowłosa ciągle nie wiedziała, co takiego zrobiła, że znalazła się w tak fatalnym położeniu. Przecież chciała jedynie odwiedzić dawną przyjaciółkę.
- Przynajmniej nie muszę tego powtarzać- rzuciła różowowłosa. Przelotnie ujrzała siebie w lustrze. Od razu sięgnęła po szczotkę, żeby jakoś ogarnąć to coś, co miała na głowie.
- To okropne, że ten psychopata robił ci zdjęcia. Miałaś wrażenie, że ktoś cię obserwował? Albo widziałaś kogoś, kto się wokół ciebie kręcił dość często?
Właśnie na tym polegał problem. Jeden raz wydawało jej się, że widziała kogoś z balkonu, ale to tyle. Wcale nie czuła się obserwowana i to ją niepokoiło. Czy to możliwe, że nie zauważyła niechcianego obserwatora?
- Brzmisz jak policjantka. Nie myślałaś o zmianie branży?- zażartowała Dany. Chciała jakoś rozluźnić atmosferę. Może zmienić temat. Brunetka nie dała się na to nabrać. Uniosła brwi, wpatrując się w nią i czekając na odpowiedź.
- Nie zmienisz tematu. A z kuzynem już o tym rozmawiałaś?
- Poza tym, że przekazał mi tę informację i przydzielił ochronę, to nie- westchnęła różowowłosa. To było na tyle z rozmowy o czymś przyjemniejszym, pomyślała ponuro.- Właśnie o to chodzi, że nic nie wyczułam. Nie miałam pojęcia, że ktoś może mnie obserwować. Raz miałam wrażenie, że ktoś był w krzakach poniżej mojego balkonu, ale równie dobrze to mogło być zwierzę. Może ktoś nieletni zakradał się do pokoju, żeby nie przyłapali go rodzice? Nie jestem pewna co to dokładnie było, okej?
- Poniżej balkonu mówisz- mruknęła brunetka, marszcząc brwi w zamyśleniu i wydymając lekko usta. Ona miała jakiś pomysł.- Cholera. Tam nie ma kamer. No i żadna z kamer nie sięgnie do tego miejsca widokiem...
Różowowłosa od razu załapała do czego dążyła Maia. Aż zerwała się z miejsca. To była świetna wiadomość! Rich będzie wdzięczny za taką informację i może znajdą sprawcę. Jak mogła tego wcześniej nie zauważyć?
- Chcesz mi powiedzieć, że w CR są kamery?!- spytała zaskoczona i jednocześnie uradowana Dany. Brunetka skinęła głową.
- No raczej. Nie wszędzie, ale tak, kamery są w kilku strategicznych miejscach. Po remoncie rodzice uparli się przy pomyśle założenia kamer. Stwierdzili, że za dużo pieniędzy włożyli w remont, żeby później ktoś zrobił demolkę.
- I dopiero teraz o tym mówisz?!
- Myślałam, że o tym wiesz. Nie są jakoś szczególnie ukryte. Policja o tym wie, więc uznałam, że Rich ci to przekazał, jeśli sama tego nie zauważyłaś.
Nagle coś przyszło jej do głowy. Ale skoro policja wiedziała o kamerach, to na pewno o tym pomyśleli. Rich był kompetentnym policjantem. Tego nie mogła mu odmówić.
- Czy policja sprawdzała zapisy z monitoringu z dni, kiedy znaleziono szczątki?
Stone chciała zapytać czy przypadkiem ktoś nie niósł szkieletów albo przesadnie dużych toreb, w których mógłby się zmieścić ludzki szkielet. Użyła łagodniejszej wersji. Była zaskoczona, że od niej wychodzi tego rodzaju pytanie. Czuła ekscytację, jakby odkryła coś ważnego, co może doprowadzić do mordercy. Nie pracowała w policji, ale chyba mogła pomóc kuzynowi, co nie? Konkretnie powiedzieć mu, jeśli trafi na coś ważnego. Mimowolnie zaczęła zastanawiać się czy Rich czuła to samo, rozwiązując śledztwo. Adrenalina, nadzieja, że niebawem znajdą mordercęm... Zaczynała rozumieć, dlaczego tak bardzo się angażował. To była dość uzależniająca mieszanka.
- Oczywiście. Od razu powiedziałam o tym twojemu kuzynowi, już przy sprawie Ashy... Kamery nie zarejestrowały niczego podejrzanego wtedy, ale kto wie czy nie zarejestrowały twojego stalkera.
Ten stalker nie był jej, ale rozumiała tok myślenia Maii. Delikatne rozczarowanie spowodowane brakiem przełomu zostało zastąpione nową nadzieją. Może uda im się znaleźć tego faceta. Kto wie, może robiąc jej zdjęcia na terenie CR sprowadził sobie na głowę policję? Byłoby świetnie, gdyby go nagrano. Wtedy policja bez problemu by go znalazła i skończyłby w więzieniu oskarżony o dwa morderstwa.
- Oby tak było. Czy myślimy o tym samym?- spytała Dany, rzucając Maii sugestywne spojrzenie. Ta odpowiedziała jej z uśmiechem.
- Jeśli chcesz sprawdzić zapisy z monitoringu zanim przekażemy info policji, to tak. Jestem współwłaścicielką Callahan Resort. Kamery są moją własnością, więc mam prawo obejrzeć nagrania. Idziemy?
- Jasne, tylko daj mi chwilę na przebranie.
Rich pewnie nie będzie zadowolony, że najpierw same sprawdziły nagrania, ale trudno. To nie jego zdjęcie morderca okrzyknięty pseudonimem Smakosz zostawił koło szczątków jednej z ofiar. Musiała wiedzieć, kogo się obawiać, jeśli pojawi się w pobliżu, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top