Rozdział 9

Dany przyszła do pokoju Richa natychmiast po jego wiadomości, która brzmiała następująco:

Od Rich: Zidentyfikowaliśmy ofiarę. Mamy niewiele czasu do przyjazdu Montero. Narada u mnie w pokoju. Teraz. Zadzwoń po właścicieli. Czekam.

Wiadomość była lakoniczna i brzmiała bardziej jak rozkaz, ale różowowłosa tym razem nie zamierzała się czepiać kuzyna. Wiadomo było, kim jest ofiara, co niechybnie niszczyło plan sprawdzania kości do przedmiotów. Tak było łatwiej o tym myśleć, a teraz... Rzeczywistość uderzyła w Dany niczym bumerang, przypominając o powadze sytuacji. Zresztą identyfikacja sprawi, że Montero będzie mógł ruszyć z przesłuchaniami, inaczej zwanym dręczeniem gości. To zdecydowanie nie była dobra wiadomość dla CR.

Przy windzie dołączyła do różowowłosej poważnie zaniepokojona Maia. Brunetka oddychała ciężko, łapczywie dostarczając powietrze do płuc. Czy ona tutaj biegła? Tak to wyglądało.

- Nienawidzę biegać- jęknęła brunetka, potwierdzając jej przypuszczenia.- Ale czasami sytuacja wymaga odrobiny wysiłku. Niepewność jest jeszcze gorsza.

Stone zgodziła się z nią. Dla niej ta sytuacja i tak była prostsza. Callahan Resort nie należało do niej, a nawet nie było jej rodzinnym biznesem, który rodzice przekazali swoim dzieciom w dobrej wierze. W nadziei, że zapewni im to dobrą przyszłość i rozwój. Poza tym mieszkała w Nowym Jorku, więc praktycznie na pewno nie znała ofiary. Pewnie nawet jej na oczy nie wiedziała. A Maia i Matteo... Mogli mieć z ofiarą mniejszy lub większy kontakt. Może była ich dobrą znajomą lub znajomym, może byli rodziną kogoś znajomego, przyjacielem rodziny? Opcji było wiele.

Może i to było egoistyczne ze strony Dany, ale w tej sytuacji cieszyła się, że tak mało dotykała jej ta sprawa. Bycie "osobą z zewnątrz" miało swoje zalety.

- Na pewno wszystko się ułoży- mruknęła różowowłosa.

- Nie byłabym tego taka pewna, ale doceniam wsparcie- odparła brunetka.

Przez resztę drogi milczały. Dojechały windą na właściwe piętro, po czym szybkim krokiem, już bez biegania, doszły do pokoju Richa. Maia chciała pukać, ale Dany po prostu nacisnęła klamkę i weszła do środka. Okazało się, że były ostatnie. Matteo i jej kuzyn już na nie czekali. Montero na szczęście nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Dany nie przepadała za jego towarzystwem, delikatnie mówiąc. Nie po tamtym przesłuchaniu, kiedy zasugerował jej, że byłaby idealną podejrzaną jako osoba z zewnątrz, której rzekomo nie powinno być w okolicy podczas morderstwa. Tak ją tym wkurwił.

- Przyszłyśmy najszybciej jak się dało- oznajmiła Maia.- Kto to jest? Nie owijaj tego w bawełnę. Po prostu to powiedz.

Richard uśmiechnął się smutno. Jego to również nie dotyczyło, jeśli chodzi o sferę prywatną. Dla niego to była zawodowa sprawa taka jak wiele innych, a przynajmniej podobna. Nie na co dzień ma do czynienia z kanibalizmem. Już sama myśl sprawiała, że Dany miała dreszcze. Nie potrafiła sobie wyobrazić, żeby jakikolwiek człowiek był zdolny do czegoś takiego. W każdym razie jej kuzyn już wiele razy przekazywał złe wieści, a jednak widziała, że to nie było dla niego proste.

- Asha O'Brien.

Stone była przekonana, że jakiekolwiek to będzie imię i nazwisko, nic jej to nie powie. A jednak odnosiła wrażenie, że skądś zna to imię... Jakby je gdzieś słyszała. Tylko skąd miałaby je znać? Zdecydowanie nie chodziło o zbieg okoliczności. Nie znała ani jednej Ashy, mieszkającej w Nowym Jorku. Musiała usłyszeć je gdzieś indziej.

Za to Maia musiała ją znać. Na dźwięk słów Richa, brunetka zakryła dłonią usta. Jej oczy od razu wypełniły się łzami, a dziewczyna usiadła na brzegu łóżka, ukrywając twarz w dłoniach. Z kolei Matteo w ogóle nie płakał. Nie widziała, żeby chociaż jedna łza spłynęła po jego policzkach. Jego spojrzenie stało się jakieś takie bardziej... Różowowłosa szukała odpowiedniego określenie. Mętne? Puste? Pełne zrozumienia, które jednocześnie go przeraziło? Nawet nie wiedziała jak to opisać. Wiedziała jedynie tyle, że umyka jej coś, co oni wiedzieli. Kojarzyła to imię i nie mogła sobie przypomnieć skąd...

Dany bała się przerwać ciszę, która zapadła, więc podeszła do Maii i ją przytuliła. Brunetka chętnie przyjęła ten gest wsparcia. Widać było, że kiepsko zniosła tę informację. Musiała znać tę Ashę.

- Powiecie jej czy ja mam to zrobić?- zapytał Rich w kierunku rodzeństwa. Różowowłosa nienawidziła jak mówiono o niej w taki sposób jakby jej tutaj nie było.

- Ale co? Przestańcie mówić zagadkami w moim towarzystwie. Nie uważacie, że nie ma sensu przede mną czegokolwiek ukrywać? Już się w to wplątałam, okej?- spytała zdenerwowana Dany.

- Asha pracowała w Callahan Resort jako kelnerka- odpowiedział Matteo.

Różowowłosa przeklęła i nagle przypomniała sobie w jakiej sytuacji słyszała jej imię. To było w dzień imprezy z okazji otwarcia sezonu. Poszła do Maii, która akurat wtedy rozmawiała przez telefon. Mówiła o tym, że Asha się zwolniła. Chyba.

- Zwolniła się dokładnie dzień przed imprezą z okazji otwarcia sezonu- mruknęła Maia, wycierając spływające po policzkach łzy.

W tym momencie do Dany dotarła cała groza sytuacji. Z szoku aż zaniemówiła. Nie mogła wydobyć z siebie głosu. Postanowiła ułożyć sobie te wydarzenia chronologicznie w głowie, chociaż to tylko potwierdziło jej przypuszczenia. Asha zwolniła się dzień przed imprezą, a podczas imprezy znaleźli z Matteo jej kości... To morderstwo nie było sprzed kilku miesięcy czy tygodni... Morderca podrzucił kości w wieczór imprezy na brzeg Michigan Lake! On tam był, chociaż przez chwilę! Różowowłosa przeklęła. Tego się nie spodziewała. Myślała, że to nie jest tak świeża sprawa! Teraz już na poważnie zaczynała się bać o swoje bezpieczeństwo. Co jeśli ten psychol znajdował się gdzieś w okolicy?!

- Widziałaś ją na własne oczy? Obydwoje ją widzieliście?- zapytał Richard, wędrując spojrzeniem pomiędzy Maią i Matteo.

- Nie przypominam sobie, ale też nie znałem jej zbyt dobrze. Mogła tutaj być tylko nie zwróciłem na nią uwagi- wzruszył ramionami brunet, chociaż jego mina zdradzała, że intensywnie się nad tym zastanawiał.

- Tak. Zwolniła się osobiście. Powiedziała, że chce wyjechać i poszukać pracy w większym mieście. Chciała spełniać swoje marzenia... A teraz nie żyje. Nie wierzę w to- wyrzuciła z siebie brunetka, ponownie wybuchając płaczem. Dany znowu ją przytuliła.

Różowowłosa wymieniła zaniepokojone spojrzenie z Richem. Odnosiła wrażenie, że myślą o tym samym. Asha została zamordowana dzień przed imprezą, ewentualnie w ten sam dzień. Szybki ten morderca, pomyślała ze strachem Dany.

- Co to oznacza dla Callahan Resort?- zapytał Matteo, przerywając ciszę. Maia posłała bratu urażone spojrzenie. Jakby pytanie o coś takiego w obliczu czyjejś śmierci było niewłaściwe. W pewnym sensie tak było... Jednak jedna śmierć nie powoduje tego, że świat zatrzyma się w miejscu. Musieli myśleć o przyszłości CR, więc pytanie Matteo było całkiem zasadne. Obydwoje mieli rację. Oburzenie Maii było słuszne, ale pytanie Matteo było również. To była jedna z tych sytuacji, w których ciężko było określić, kto ma rację.

- Kłopoty. Montero ruszy z całą serią przesłuchań. Zresztą też będę brał w tym udział. Przesłuchamy wszystkich pracowników i gości, którzy byli tutaj w dzień poprzedzający śmierć Ashy.

Czyli sprawa ujrzy światło dzienne, podsumowała Dany. Koniec tajemnicy. W pewnym stopniu jej ulżyło, że nie będzie musiała już okłamywać Owena i innych pracowników, ale wiedziała też, że będzie musiała wytłumaczyć się. To już jej się mniej podobało.

*****

Tuż po "naradzie" Dany złapała Matteo. Zdecydowanie wolałaby porozmawiać o tym z Maią, ale ona jeszcze nie doszła do siebie po informacji, która na nią spadła. Naprawdę nie miała teraz głowy do myślenia o CR. Za to wydawało się, że brunet wziął do serca jej słowa z ostatniej rozmowy. Chciał się zaangażować, więc miał ku temu okazję.

- Mam sprawę- oznajmiła na wstępie różowowłosa. Nie mieli czasu na pogaduszki. Zresztą nie miała też na to ochoty. Wolałaby ograniczyć kontakt z brunetem do minimum.

- Słucham. Opowiadaj co się stało- rzucił Matteo, zatrzymując się. Z jakiegoś powodu poczuła się niepewnie pod wpływem jego spojrzenia, ale starała się to ignorować i za wszelką cenę sprawiać wrażenie, że ani odrobinę jej to nie rusza.

- Nic się nie stało... Ponadto co już wiadomo oczywiście. Po prostu pomyślałam, że lepiej byłoby przekazać pracownikom informację o Ashy. No wiesz, zebrać ich w jednym miejscu i o tym powiedzieć. Chyba lepiej, żeby się tego dowiedzieli na przykład od ciebie jako współwłaściciela niż od policji, prawda?

- Myślisz, że wtedy się mniej wystraszą?- zapytał Matteo.

Czyli on też pomyślał o potencjalnej fali zwolnień, pomyślała Dany. Naprawdę nie była pewna jak zareagują na taką wiadomość. Gdyby mieli więcej czasu, zrobiłaby test na Owenie, ale Montero mógł przyjechać w każdej chwili. Jeśli chcieli go wyprzedzić, musieli działać natychmiast.

- Nie wiem, ale myślę, że docenią szczerość i wtedy być może wcale nie będę chcieli odchodzić.

- Albo i tak odejdą w obawie, że przydarzy im się coś podobnego. Pomyślą, że ktoś obrał sobie za cel pracowników i po kolei ich eliminuje- zasugerował brunet.

Różowowłosa uniosła brwi z niedowierzaniem. Sam fakt morderstwa był zaskakujący. Czas również, ale przecież nie powinni popadać w paranoję. To była jednorazowa sytuacja i oby tak zostało. Może i nie wiedzieli, co wydarzy się w przyszłości, ale nie ma co zakładać najgorszego możliwego scenariusza.

- Słyszysz jakie to nieprawdopodobne? Na pewno tak nie jest. Cokolwiek się stanie Rich znajdzie logiczne wyjaśnienie- stwierdziła Stone. Faktycznie tak myślała. Jej kuzyn był świetnym policjantem i robił wszystko, co był w stanie, żeby rozwiązać sprawę. Był najbardziej oddanym i uczciwym policjantem, jakiego znała. Nie żeby znała ich dużo, ale wiedziała, że włoży w to tyle czasu i wysiłku ile będzie konieczne.

- Widzę, że bardzo ufasz swojemu kuzynowi.

- Oczywiście, jest świetnym policjantem- zapewniła od razu Dany.- Czyli zgadzasz się na mój pomysł? Powiesz pracownikom o sytuacji? Wierz mi, oni to docenią.

Owen na pewno, dodała w myślach Dany. Resztę znała mniej lub bardziej, z reguły mniej. Jednego była pewna - szczerość nie pogorszy tej już tragicznej sytuacji.

- Skoro tak uważasz. Chyba i tak nie mam nic do stracenia. Tak jak mówiłaś, jeśli nie my to policja. Mogłabyś mi pomóc w zebraniu wszystkich? Spotkanie będzie przy recepcji.

- Jasne- zgodziła się różowowłosa. Cieszyła się, że Matteo przystał na jej pomysł. Chciała dobrze.

Dany niezwłocznie zadzwoniła do Owena. Wymienili się numerami telefonów jakoś przed wypadem do Midnight Club.

- Cześć. Coś się stało?- przywitał ją zaskoczony blondyn. Jak na to wpadł?! Jeszcze na żywo mógłby zauważyć jej zdenerwowanie, ale przez telefon?!

- Skąd wiesz?

- Zgadywałem, chociaż nie sądziłem, że mam rację. Jeszcze ani razu do mnie nie dzwoniłaś. Więc co jest?

O tym Stone nie pomyślała, chociaż to było całkiem oczywiste. Blondyn na pewno nie podejrzewał, co kryło się pod tak zwyczajnym sformułowaniem jak "coś się stało?". W każdym razie nie zamierzała mu tego tłumaczyć przez telefon.

- Zbierz wszystkich pracowników przy recepcji. Przekaż informację o obowiązkowym spotkaniu jak największej liczbie osób, przynajmniej tym, którzy są dzisiaj w pracy... To ważne.

- Okej, ale... Brzmisz poważnie. Aż się boję myśleć co się stało. Nie mów, że szefostwo chce zredukować ilość etatów? O to chodzi?

Gdyby tylko o to chodziło... Owen nie miał pojęcia jakiego kalibru informacja nadchodzi. Postanowiła rozwiać jego wątpliwości.

- Wręcz przeciwnie, ostatnią rzeczą, której by teraz chcieli są odejścia. Poinformuj o spotkaniu kogo się da. Widzimy się przy recepcji- tymi słowami różowowłosa zakończyła połączenie.

Teraz pozostało jej tylko jedno. Zejść na recepcję i czekać aż wszyscy się zbiorą. Co jak co, ale Owen był świetny w rozpowszechnianiu plotek i miał dobry kontakt z wieloma pracownikami.

Informacja rozeszła się szybko. Już kwadrans później pracownicy kłębili się przy recepcji, szeptem wymieniając teorie na temat tego, po co ich tutaj zebrali. Dany nie była tym zaskoczona. Na ich miejscu pewnie robiłaby to samo. Jednak miała ten wątpliwej jakości przywilej, żeby wiedzieć, co się stało.

- Nie mam bladego pojęcia jak im to przekazać- szepnął jej na ucho Matteo. Różowowłosa poczuła jego oddech na policzku, ale starała się to ignorować. Czemu za każdym razem naruszał jej przestrzeń osobistą? Najpierw przy barze lub w klubie przybliżał się, żeby nie krzyczeć, a teraz szeptał, żeby przedwcześnie nie usłyszano o morderstwie. Niby wiedziała, że to tylko ze względu na okoliczności... Ale to nie zmieniało faktu, że czuła się z tym dziwnie. Jego bliskość działała na nią dziwnie. Cała ta niezręczna sytuacja między ich dwójką była nietypowa. Przynajmniej z jej strony to było mocno niekomfortowe. Pewnie z jego strony to naruszanie przestrzeni osobistej nie było problemem.

- Najlepiej prosto z mostu. Nie rób napięcia i podkreśl, że dla ciebie i Maii to też ciężka sytuacja- odpowiedziała równie cicho Dany.- Dasz radę.

Brunet podziękował jej, przelotnie ściskając lekko jej dłoń. Odczuła to jakby przeszedł ją prąd. Dlaczego tak na niego reagowała, do jasnej cholery?! Denerwowało ją to, że nie miała kontroli nad własnymi uczuciami i reakcjami.

- Witajcie wszyscy, cieszę się, że tak szybko zdołaliście tutaj przyjść- zaczął całkiem zgrabnie Matteo. Co jak co, ale gadkę to on miał zawsze niezłą. Ona by przed większą grupą osób jąkała się i zacinała, a on mówił jak gdyby nigdy nic, spontanicznie w dodatku.- Mam złe wieści. Pewnie słyszeliście o odejściu z pracy Ashy O'Brien, może nawet wam o tym mówiła... Jednak przydarzyło jej się coś strasznego i została zamordowana.

W tym momencie Dany naszły wątpliwości czy metoda "prosto z mostu" była skuteczna. Może powinien był ich jakoś na to przygotować? Czy w ogóle dało się przygotować na taką wiadomość?

Różowowłosa z niepokojem obserwowała reakcje. Niektórzy zaczynali płakać, inni mieli szok wypisany na twarzy, a jeszcze inni wydawali się kompletnie nieobecni. Jakby byli w innym miejscu, chociaż niewątpliwie słyszeli słowa Matteo.

Owen posłał Dany przerażone, a jednocześnie oskarżycielskie spojrzenie. Miał do niej pretensje, że wcześniej mu tego nie powiedziała. Wymówiła bezgłośnie "przepraszam". Miała nadzieję, że jej to wybaczy. Z całą sympatią do niego... Nie mogła postąpić inaczej. To nie ona była właścicielką CR. Decyzja o ujawnieniu czegoś tak istotnego leżała w gestii Maii i Matteo.

- Co się stało?- zapytała Stacey, przerywając ciszę, która zapadła.- Jak? Kto mógł zrobić coś takiego?

Trafne pytanie, stwierdziła w myślach Dany. Jednak ludzie setki lat temu i teraz nie znali na nie odpowiedzi. Skąd wzięło się zło i dlaczego zabijano? Nie wiadomo.

- Sprawą zajmuje się policja. Prawdopodobnie dzisiaj wszystkich was przesłuchają. Nie chodzi o to czy kogoś podejrzewają czy nie. Może rozmawialiście z Ashą i wiecie coś pomocnego, kto wie? Jak sprawa się wyjaśni, będziecie pierwsi, żeby poznać okoliczności- podsumował Matteo, zbywając wszelkie inne pytania. Potem powiedział, że ma coś do załatwienia i poszedł w tylko sobie znanym kierunku.

Różowowłosa od razu wiedziała, że to była jedynie wymówka, ale nie winiła go, iż chciał uniknąć kłopotliwych pytań. Pracownicy CR ciągle nie mieli pojęcia, że wcale nie znaleziono ciała, a kości i jeszcze antropolożka znalazła ślady zębów, wskazujące na kanibalizm... W każdym razie Dany zgadzała się z Matteo. Nie mogli zalać ich wszystkimi informacjami na raz... Może faktycznie lepiej poczekać na rozwiązanie sprawy?

- Wiedziałaś o tym?!- syknął wyraźnie zdenerwowany Owen, który starał się nie podnosić głosu, chociaż był wyraźnie wkurzony. Nie opierała się, gdy chciał odejść z nią na bok. Lepiej było załatwić tę rozmowę bardziej prywatnie, na osobności. Ciągle zastanawiała się, ile mogła mu powiedzieć. Znał jedynie wierzchołek góry lodowej, jaką było to zabójstwo.

- Przepraszam. Tak, wiedziałam o morderstwie, ale nie mogłam ci tego wcześniej powiedzieć. Właściciele mi ufają i nie mogłam ich zawieść. O tożsamości ofiary dowiedziałam się dopiero dzisiaj i sama nalegałam, żeby Matteo wam to powiedział...

Dany umilkła, nie wiedząc co jeszcze mogłaby dodać. Było jej naprawdę przykro. To nie jej wina, że znalazła się w sytuacji bez wyjścia. Jakkolwiek by wybrała, ktoś by miał do niej pretensje. Wybrała mniejsze zło, dbając o reputację Callahan Resort.

- Nie pomyślałaś, że to jest na tyle poważne, że wypadałoby o tym powiedzieć? Widzę, że chcesz być lojalna wobec Maii i Matteo, ale nie ufasz mi? Myślisz, że bym to przekazał dalej? Wiem, że znamy się krótko, ale wielkie dzięki za zaufanie- powiedział Owen, po czym minął ją, ignorując jej przeprosiny i prośby, żeby jej posłuchał.

Różowowłosa poczuła się jeszcze gorzej. Nie chciała kłócić się z Owenem... A jednak miał rację. Nie była pewna czy informacja o morderstwie będzie u niego bezpieczna, więc nie mówiła mu o tym. Obiecała sobie, że jeszcze go przeprosi i przyzna się do błędu. Miała nadzieję, że jej wybaczy. Nie chciałaby przez resztę urlopu mijać go bez słowa. Po prostu musiała poczekać aż blondyn ochłonie. Już sama informacja o zabójstwie jego koleżanki z pracy musiała być dla niego szokująca. Nic więc dziwnego, że wybuchł, jak dowiedział się, że dodatkowo go okłamywała. Owen jej wybaczy, prawda?

- A temu co jest?- spytała Stacey, podchodząc do Dany. Nie wydawała się szczególnie przybita informacją o śmierci Ashy. Może jej nie znała jakoś specjalnie?

Różowowłosa była teraz w tak podłym nastroju, że po prostu była szczera. Nie chciała zrazić do siebie Stacey, ale z drugiej strony... Owen i tak jej pewnie wszystko powie. Po raz kolejny uderzyło ją to jak mało wiedziała o CR, pracownikach i znajomościach pomiędzy nimi. W każdym razie miała prawo niewiele wiedzieć. Przecież była tutaj zaledwie pięć dni.

- Jest na mnie zły, że nie powiedziałam mu wcześniej o Ashy. Okej, wiedziałam o... Zwłokach, ale nie miałam pojęcia kto to- wyrzuciła z siebie Stone.- Przepraszam.

- Nie masz za co przepraszać. Ledwie się znamy, a Owenem się nie przejmuj. Po prostu oberwało ci się za całą sytuację- oceniła Stacey, uśmiechając się do niej lekko. Jej uśmiech był jednym z tych zaraźliwych, których nie sposób było nie odwzajemnić.

- Dzięki, ale trochę racji ma. Nie ufałam mu na tyle.

- A ile wy się znacie?- rzuciła jak gdyby nigdy nic Stacey, całkowicie beztrosko.- Tydzień chociaż?

- Niezupełnie.

- No właśnie. Daj mu czas do jutra, a potem przekup czymś słodkim. Uwielbia bezy.

Różowowłosa zaśmiała się. Wiedziała, że w całej tej sytuacji to było szalenie nieadekwatne, ale nic nie mogła na to poradzić. Po prostu udzielało jej się to lekceważące, pozytywne i nieskomplikowane myślenie Stacey.

- Dzięki za pomysł. Tak zrobię, ale... Wybacz za ten totalny brak taktu... Znałaś Ashę?- zapytała Stone, chociaż już po samym wypowiedzeniu tych słów na głos, momentalnie ich pożałowała. W każdym razie było już za późno, żeby to cofnąć. Stało się.

- Nic nie szkodzi. Możesz o to pytać. Nie mam z tym problemu, bo ledwie ją kojarzę z widzenia. Może z raz czy dwa rozmawiałyśmy. Ja wiem, że to tragedia i tak dalej, ale... Nie rusza mnie to aż tak bardzo jak innych.

Czyli faktycznie jej nie znała, pomyślała Dany. Stacey była wyjątkowo sympatyczna. Przy najbliższej okazji musiała spędzić z nią więcej czasu. Szkoda, że Maia nie chciała integrować się z pracownikami. Wyjście z osobą pokroju Stacey dobrze by jej zrobiło.

- No to mamy coś wspólnego.

*****

Wieczorem Dany udała się nad jezioro. Chciała się przejść i pooglądać widoki. Noc miała w sobie coś pięknego, a jednocześnie tajemniczego. No i tafla jeziora po zmroku w blasku księżyca była śliczna. Różowowłosa nigdy nie bała się ciemności. Wręcz przeciwnie, bardzo ją lubiła.

Po drodze nad jezioro nie napotkała żywej duszy, co było nietypowe. Do tej pory ośrodek wypoczynkowy tętnił życiem o każdej porze. No może poza wczesnym rankiem. Wtedy większość spała, ale wieczory zawsze były inne.

Chwilę po tym jak Matteo przekazał złe wieści pracownikom CR przyjechał Montero i razem z jej kuzynem zaczęli przesłuchania. Zaczęli od pracowników i gości, którzy mieli niedługo wyjechać, a byli tutaj w ostatnich dniach życia Ashy. Czy cokolwiek się dowiedzieli? Różowowłosa nie miała pojęcia. Nie rozmawiała z Richem. Był bardzo zajęty. Swoją drogą, była ciekawa czy rozmawiał z Larą. Miała nadzieję, że się już pogodzili. Może choć trochę z tego co powiedziała dotarło do agentki specjalnej?

Nagle Dany zobaczyła męską sylwetkę siedzącą nad brzegiem jeziora. Chciała odejść, żeby nie przeszkadzać, ale w tym momencie ciemnowłosy odwrócił się i zobaczyła, że to Matteo. Jak to jest, że ciągle na niego trafiała? Naprawdę spośród wszystkich mężczyzn w CR akurat on musiał pójść w dokładnie to samo miejsce, co ona?!

- Nie chciałam przeszkadzać. Jeśli chcesz zostać sam, to ja już idę...- zaczęła Dany, bo nawet jej na rękę było, żeby się oddalić. Jednak brunet miał inne plany.

- Nie musisz. Chodź. Nawet przyjemniej będzie z kimś porozmawiać niż siedzieć tutaj samemu.

Stone przeklęła w myślach. Jakaś jej część naprawdę miała ochotę do niego iść i najlepiej przegadać całą noc, ale wiedziała, że to nie jest dobry pomysł. Lubiła go, aż za bardzo i to ją przerażało. Jak można kogoś aż tak polubić w tak krótkim czasie? Zresztą nie zamierzała zaczynać żadnej relacji, nie kiedy była na urlopie i niebawem miała wrócić do Nowego Jorku.

- Męczy cię ta cała sytuacja, co?- spytała Dany, wbrew sobie podchodząc do bruneta. Usiadła na trawie tak, żeby zachować stosowny odstęp pomiędzy nimi. Może nadinterpretowała sytuację i on po prostu potrzebował rozmowy? Każdy czasami potrzebował się wygadać.

- Jak cholera. Wiesz, przez długi czas nie obchodził mnie ten ośrodek i zostawiłem go na głowie Maii, a teraz... Szkoda mi tego miejsca. Jest naprawdę miłe i klimatyczne, idealne na wakacje... Poza tym wiem, ile wysiłku włożyli w to miejsce rodzice. Nie chcieliby, żeby Callahan Resort zostało zamknięte.

Dany w myślach odetchnęła z ulgą. Potrzebował rozmowy i słuchacza. Tyle była w stanie zrobić.

- Jeszcze nic nie jest przesądzone. Niebawem złapią mordercę i wszystko wróci do normy. Poza tym, cieszę się, że zaczynasz dostrzegać to co masz. Jesteś szczęściarzem, że rodzice oddali w twoje ręce takie miejsce. Też bym tak chciała.

W blasku księżyca Dany widziała jak Matteo obrócił się w jej stronę i spojrzał jej prosto w oczy.

- Zawsze dostrzega się wartość pewnych rzeczy czy osób po tym jak się je straci- odparł zaskakująco szczerze.

Różowowłosa przyznała mu rację. Nie raz w swoim życiu doceniła jakie miała szczęście... Niestety po fakcie. Odnosiła wrażenie, że Matteo mówi o czymś jeszcze, nie tylko o CR. W każdym razie nie wypytywała go o szczegóły. Zapadła między nimi cisza i o dziwo, nie była ona krępująca. Obydwoje chłonęli widok srebrzystej tafli i otaczała ich przyjemna, całkiem ciepła noc.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top