Rozdział 6
Nie pozostało im nic innego jak wysłuchać Richa i dowiedzieć się co takiego miał na myśli mówiąc "mamy problem". Jednego Danielle była pewna. To musiało być coś ważnego. Jej kuzyn był wyjątkowo poważny. Poza tym różowowłosa znała go na tyle, żeby wiedzieć, kiedy faktycznie był kod czerwony. Niestety w tej sytuacji tak było i bynajmniej jej się to nie podobało.
- Byłem na komisariacie i dowiedziałem się, że będziemy wszczynać śledztwo. To znaczy ja i policjant z tego regionu, niejaki Claus Montero. Nie mogę nic z tym zrobić. Pojawiły się nowe informacje i to nie wygląda dobrze- oznajmił Stone.
Dany westchnęła ciężko. To był najgorszy wstęp, jaki mógł wymyśleć jej kuzyn. Zdecydowanie ich nie uspokajał, raczej wręcz przeciwnie, mocno je zaniepokoił. Czyli jednak to było zabójstwo? Różowowłosa nie zdobyła się na powiedzenie tego na głos.
- To znaczy? Czego się dowiedziano?- spytała Maia, spoglądając wyczekująco na Richa. Ten uchylił usta jakby chciał coś powiedzieć, po czym je zamknął, krzywiąc się mimowolnie. Skoro Rich miał problem z powodzeniem im tego, to była tragedia. Coś wyjątkowego koszmarnego. Jednak Dany ani przez moment nie przeszło przez myśl to, co faktycznie miało miejsce.
- Z góry ostrzegam, że to nie są przyjemne informacje. Jednak w obliczu nowych faktów... Tego śledztwa nie da się wyciszyć czy zamieść pod dywan. Niedługo będą o tym mówić wszyscy w okolicy, a może nawet w sąsiednich stanach lub w całym kraju. Wszystko zależy od tego jak rozwinie się sytuacja.
Danielle rzuciła kuzynowi ponaglające spojrzenie. Ile jeszcze będzie trzymał je w niepewności i kluczył wokół tematu? Nie lepiej po prostu to z siebie wyrzucić?
- Prosto z mostu, Richie- poprosiła różowowłosa. Mimowolnie użyła nowej ksywki kuzyna. Zdała sobie z tego sprawę po fakcie, chociaż tym razem Stone zdawał się tego nie zauważyć. Kolejny znak, że coś było zdecydowanie nie tak jak powinno.
- To morderstwo. Jeszcze dość... Nietypowe- zaczął Richard. Czyli jednak podejrzenia Dany się ziściły. Przeklęła pod nosem. Tylko co miał na myśli, mówiąc "nietypowe"? Chodziło mu o dziwny sposób zabójstwa?- Jak wiecie, na brzegu jeziora leżały jedynie kości. Zakładaliśmy, że tkanki miękkie zdążyły już ulec rozkładowi, ale teraz to już wcale nie jest takie pewne.
To oficjalne. Jej kuzyn był mistrzem mówienia o danym temacie jak największymi zagadkami. Dany nic z tego nie rozumiała poza tym, że to zabójstwo.
- Mógłbyś to wyjaśnić w bardziej zrozumiały sposób?- odezwała się uprzejmie Maia. Nie wyglądała na doszczętnie załamaną, chociaż wiedziała, iż taka informacja odbije się echem na opinii Callahan Resort.
- Tak. Kości zostały oczyszczone z tkanek. Ktoś zrobił to celowo, więc ciężko jest określić czas śmierci. Skoro ktoś zadał sobie tyle trudu, żeby... Eee... Wyczyścić kości, to znaczy, że jest mordercą. To nie mógł być wypadek. Ale to jeszcze nie wszystko.
Różowowłosa wytrzeszczyła oczy. Wprost nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Ktoś dokonał morderstwa i postanowił oczyścić kości, żeby utrudnić odkrycie tożsamości ofiary i tym samym opóźnić śledztwo. Być może sprawca już dawno wyjechał za granicę, a to było jedynie zagranie na zdobycie czasu.
- Czekaj- mruknęła Dany, coś sobie uświadamiając. Po szokującej informacji kuzyna od razu w jej głowie zakiełkowała pewna myśl. W końcu udało jej się ją ubrać w słowa.- Chcesz powiedzieć, że nie wiadomo jak długo tamte kości spoczywały na brzegu i być może wcale nie zostały wyrzucone na brzeg przez falę?
- Owszem, ciężko określić czas zgonu. Co do drugiego pytania musimy zasięgać opinii specjalisty. Kogoś kto zna się na prądach wodnych panujących w tym odcinku Michigan Lake. Mam nadzieję, że Montero nie zdążył zrobić tego beze mnie...
Stone nie miała pojęcia, kim był ten Montero, ale w tym momencie mieli ważniejsze kwestie do omówienia. Przeszła do konkluzji. W końcu nie zadawała tamtych pytań bez powodu.
- Czyli te kości mogły być wrzucone do wody miesiąc temu albo równie dobrze w wieczór otwarcia sezonu, gdy była zorganizowana impreza?
- W tym momencie niczego nie można wykluczyć- poinformował bezradnie policjant.
Maii aż wyrwało się przekleństwo z ust. Dotarło do niej, że być może morderca był na imprezie i jak gdyby nigdy nic, skorzystał z okazji. Różowowłosą też sparaliżowała myśl, że być może go widziała. Mogła nawet z nim rozmawiać nieświadoma jego zamiarów i prawdziwej morderczej natury. Przeszedł ją dreszcz, chociaż było ciepło i świeciły na nią promienie słoneczne.
- Mówiłeś, że to nie wszystko- zwróciła uwagę Maia.- Już się boję, ale muszę zapytać... Co może być jeszcze gorsze?
- Na kościach znaleziono ślady zębów. Nie są one zwierzęce. Wielkość śladów, szczęki i rozstaw zębów... To wszystko wskazuje na człowieka.
Dany zaniemówiła. Myślała, że informacja o morderstwie była szczytem potworności, a jednak to był jedynie wierzchołek góry lodowej. Cała potworna reszta skrywała się pod powierzchnią... W tym przypadku mieli do czynienia nie tylko z mordercą, ale i kanibalem. Różowowłosa poczuła, że zbiera jej się na wymioty. To śniadanie przed chwilą wcale nie było dobrym pomysłem. Do tego momentu uważała się za całkiem kreatywną osobę, ale jej umysł nie był w stanie pojąć tego co przed chwilą usłyszała. Prawda była sto razy gorsza niż najczarniejszy scenariusz w jej głowie.
- Ja pierdolę- usłyszała Dany dobiegające z ust Maii przekleństwo. Różowowłosa zerknęła na brunetkę. Wydawała się bledsza. Dobrze, że ciągle siedziała na leżaku. Gdyby stała, Stone martwiłaby się, że mogłaby zemdleć. Bardzo jej współczuła. Ta sytuacja była koszmarna. Mimowolnie Dany zaczęła zastanawiać się co by było lepsze. Gdyby morderca był w okolicy i mógłby zostać złapany przez policję czy może jednak znajdowałby się gdzieś za granicą, z daleka od nich i od CR? Powstrzymanie mordercy było ważne, ale czy ważniejsze od własnego życia? To już kwestia sporna i indywidualna.- To chyba już mogę myśleć o zamknięciu. Morderca kanibal grasujący w okolicy... To dosłownie zniszczy w drobny mak cały PR Callahan Resort.
Różowowłosa nie skomentowała tego w żaden sposób. Chętnie poprawiała ludziom nastrój i podnosiła ich na duchu... O ile wierzyła, że choć część tego co mówi jest prawdziwa. W tym przypadku zdecydowanie wolała powstrzymać się od komentarza.
- Idę poszukać Mata- rzuciła Maia, kierując się do hotelu. Matteo nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Zasługiwał na to, żeby wiedzieć co się dzieje. W końcu CR należało również do niego.
Dany została sama z Richem. Przez chwilę panowała cisza. Kuzyn ciągle się na nią gniewał. W tamtej rozmowie uczestniczyła pewnie tylko dlatego, że akurat znalazła się pobliżu właścicielki ośrodka wypoczynkowego. Czas najwyższy wyjaśnić sytuację i pogodzić się. Może tego po sobie nie pokazywała, ale naprawdę męczyła ją tamta sprzeczka. Kuzyn był dla niej ważny i celowo nigdy by go nie uraziła. Pomijając kwestię używania skrótu jego imienia, który go irytował, ale to nie miało nic do rzeczy.
- Przepraszam, Rich- wyrzuciła z siebie Danielle. Mówiła szczerze. Po rozmowie z Maią zrozumiała w czym był problem.- Powinnam była zadzwonić do ciebie, a nie do Lary. Po prostu myślałam, że nie zareagujesz tak szybko i skutecznie...
Stone uniósł brwi. Powiedziała coś nie tak? Nie o jej chodziło. To miały być przeprosiny.
- Początek był niezły. Wątpisz w moje umiejętności i kontakty? To że staram się przestrzegać zasad wcale nie znaczy, że oleję twoją prośbę o pomoc, kuzynko.
Dany od razu zrobiło się cieplej na sercu. Błyskawicznie zrozumiała, że Rich już się na nią nie gniewa. Była z tego powodu niezmiernie zadowolona.
- Wybacz, że w ciebie zwątpiłam. To już się nie powtórzy. Czy to znaczy, że przyjmujesz przeprosiny i już jest między nami w porządku?
- Tak, już jest w porządku. Chociaż muszę przyznać, że te przeprosiny wcale nie były pierwsza klasa. Następnym razem pomiń negatywy, które skłoniły cię do tego co zrobiłaś.
Różowowłosa pokiwała głową. Czuła się dużo lepiej po tym jak ociepliła atmosferę pomiędzy nimi. Czas przejść do kwestii, która zastanawiała ją od momentu ich drobnego spięcia.
- Jak się mają sprawy z Larą? To znaczy, gniewasz się na nią obecnie, pokłóciliście się, rozmawialiście w ogóle?- spytała Dany, bo była ciekawa jak się ma sytuacja. Nie chciał spowodować jakiegokolwiek konfliktu między nimi. Uważała ich za naprawdę uroczą parę, pomimo że byli swoimi kompletnymi przeciwieństwami. To że mimo wszystkich sprzeczności, tak długo ze sobą wytrzymali, musiało coś znaczyć. Różowowłosa była o tym przekonana.
Stone westchnął, przewracając oczami.
- Zrobiłem jej awanturę przez telefon. Cholernie mi na niej zależy, kocham ją, ale czasami zachowuje się tak nieodpowiedzialnie i skandalicznie... Może i jest agentką FBI, ale to nie znaczy, że stoi ponad prawem. Po prostu czasami nie wiem jak z nią rozmawiać. Mam wrażenie, że odbijam się od ściany i ona zawsze zrobi to co będzie chciała.
Danielle nie spodziewała się takiego wyznania. To zdecydowanie musiało męczyć jej kuzyna od dłuższego czasu, skoro postanowił się z nią tym podzielić. Zdecydowanie nie chciała sprowokować sytuacji, która przelała czarę goryczy i spowodowała takie przemyślenia. Rich nie mógł wątpić w ten związek. Przecież sam przed chwilą przyznał, że ją kocha. Swoją drogą, to był pierwszy raz, kiedy usłyszała wyznanie miłości z jego ust.
- Lara ma trudny charakter, to fakt, ale jest też wyjątkowo inteligentna, błyskotliwa i nie powiesz mi, że to cię nie kręci. Nie uwierzę w takie bzdury. Po prostu musicie porozmawiać. Powiedz jej to co mi.
Policjant rzucił jej pełne niedowierzania spojrzenie. Tym razem o co mu chodziło? Czy cokolwiek co powiedziała nie było zgodne z prawdą albo go obrażało? Nie.
- Myślisz, że nie próbowałem? Od naszego pierwszego wspólnego śledztwa próbowałem Larze wytłumaczyć, że odznaka nie daje jej władzy. Wiesz co z tego wyszło? Nic- odrzekł Richard.
- Ciągle uważam, że musicie porozmawiać. Komunikacja to podstawa w związku- stwierdziła Dany.
Różowowłosa miała pomysł i zamierzała wprowadzić go w życie, ale nie mogła powiedzieć o tym kuzynowi. Tak, miała świadomość, że ostatnim razem działanie za jego plecami nie skończyło się dobrze. Z drugiej strony to już nie dotyczyło anonimowych kości, tylko związku. Dany była beznadziejna w swoich związkach, ale potrafiła zauważyć jako obserwator błędy u innych. Postanowiła, że później zadzwoni do Lary i spróbuje jakoś przyczynić się do zakończenia kłótni. Wiedziała, że pewnie nie powinna się w to mieszać, ale nie potrafiła patrzeć jak taki cudowny związek niszczy się przez jakieś pierdoły. Nie zaszkodzi jej spróbowanie. Najwyżej odbije się od ściany jak Rich.
- Nie chcę ci nic wytykać, Danielle, ale kiedy ty ostatnio byłaś w jakimś poważnym albo chociaż dłuższym związku?
Kolejny, pomyślała ze złością różowowłosa. Co oni wszyscy mieli do jej życia uczuciowego?! Przecież to jej sprawa i niech się tym nie interesują! Jak będzie chciała być w stałym związku to znajdzie sobie faceta. Póki co nie czuła takiej potrzeby.
- Skoro nie chcesz mi nic wytykać, to nie kontynuuj tego tematu, okej? Dobrze mi jest być singielką i tyle.
Stone nie pytał o nic więcej i to było świetne posunięcie z jego strony. Zamiast tego zaczął uskarżać się na nowego partnera w śledztwie. Niejaki Montero zdobył przekazane im informacje o oczyszczeniu kości i śladach ludzkich zębów, co ciągle nie mieściło jej się w głowie, bez udziału jej kuzyna. Tak po prostu pojechał sobie do antropolożki sądowej i poznał wcześniej wyniki sekcji. Dany nie była pewna czy można w ten sposób nazwać badanie kości. To niby też było ciało albo pozostałości po nim... W każdym razie policjant zrobił to bez jego wiedzy. Wspaniały początek współpracy, pomyślała Stone.
Powoli docierało do niej, że trafiła na dużo bardziej skomplikowaną sprawę niż początkowo jej się wydawało. Ten urlop miał być spokojnym, bezstresowym wypoczynkiem... A tymczasem być może w okolicy czaił się zabójca kanibal. Choć starała się to ukryć, przerażało ją to.
*****
Jeszcze tego samego dnia w hotelu zjawiła się policja. Konkretnie to przyjechał Montero, bo Rich już znajdował się na miejscu. Ci dwaj ewidentnie nie pałali do siebie sympatią, a poza tym mieli diametralnie różne metody prowadzenia śledztwa albo chociaż pomysły przy tej sprawie. Na początku mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami. No i obydwaj zwracali się do siebie przeraźliwie formalnie per "pan". W końcu poprosili o jakieś miejsce na osobności z dala od gości i właścicieli, żeby mogli dojść do porozumienia. Maia od razu wskazała im pomieszczenie za recepcją i obecnie razem z Dany stały przy tych drzwiach, starając się podsłuchać ich kłótnię.
- Będę szczery, Stone. Nie obchodzi mnie jak się prowadzi śledztwo w Nowym Jorku- zaczął Claus. Jego ton nie brzmiał ani odrobinę przyjaźnie.- Moje metody zakładają przesłuchanie każdej osoby, która była w pobliżu miejsca zbrodni i właśnie to zamierzam zrobić.
- Rozumiem tylko że ten przypadek jest dość niezwykły. Nie mamy zwłok tylko kości, a to całkowicie zmienia postać rzeczy- zaoponował Rich równie twardo co jego rozmówca.- Póki nie mamy konkretnego czasu śmierci... Kogo pana zdaniem mamy przesłuchać? Gości ośrodka wypoczynkowego, którzy mogli być tutaj weekend albo dwa tygodnie? Jaki to ma sens?
- Moim zdaniem lepiej zrobić za dużo niż za mało. Kto wie, może któryś z potencjalnych świadków nas zaskoczy.
- Albo stracimy mnóstwo czasu na osoby, które nie mogły niczego widzieć. Wie pan jak to wygląda, kiedy cywile zostają wciągnięci w tego kalibru sprawę? Co najmniej połowa zacznie opowiadać o podejrzanym zachowaniu sąsiada albo kogoś kto na nich krzywo spojrzał. Zaczną wyolbrzymiać każde przewinienie. Weryfikacja tych wszystkich fałszywych tropów spowoduje mnóstwo zachodu. Moim zdaniem warto poczekać na chociażby przybliżony czas śmierci. Wtedy będziemy mieli ramy czasowe, w których możemy szukać sprawcy- argumentował Stone.
Dany musiała przyznać, że jej kuzyn był niezły w kłótniach. Potrafił podnieść głos, kiedy to było konieczne, ale jednocześnie rzucał całkiem trafione logiczne argumenty. Była pewna, że to zasługa Lary. Ten związek od początku mu służył, chociaż kontakt z agentką był dość burzliwy. Słysząc tą kłótnię różowowłosa tylko utwierdziła się w przekonaniu, iż nie może pozwolić, aby się rozstali.
- Usłyszałyście coś ciekawego?- zapytał Matteo, pojawiając się po drugiej stronie kontuaru. Dany aż podskoczyła z zaskoczenia. Nie spodziewała się, że tak nagle pojawi się nieopodal.
- Mógłbyś się tak nie skradać?- odparła Dany, mimowolnie spoglądając na bruneta. Naprawdę dobrze wyglądał w zwykłych kolorowych podkoszulkach, szczególnie, kiedy te były na ramiączkach i odsłaniały jego umięśnione ramiona. Bycie tak przystojnym powinno być karalne.
- Wcale się nie skradałem- zaprzeczył Matteo, rozciągając kąciki ust w lekkim uśmiechu. Stone przewróciła oczami.- To wy robicie akcję godną licealistek. Serio? Podsłuchujecie rozmowę policji?
- Ciesz się, że ktoś to robi za ciebie. Widać kogo obchodzi los Callahan Resort i kto nie będzie kalał się tak "niedojrzałym" zajęciem- skwitowała brunetka, piorunując brata spojrzeniem.
- Chyba nic interesującego się nie dowiemy- stwierdziła po chwili Dany. Od początku słyszała jedynie jak się kłócą. W pewnym momencie doszło do prezentacji najważniejszych spraw w ich karierze. Niby jej kuzyn i Montero byli policjantami z pełnym sukcesów stażem, ale w tej sytuacji brzemieli jak dwójka kłócących się dzieci. Dzieci z dogłębną znajomością spraw kryminalnych z ostatnich lat.
Maia również odeszła od drzwi. Przezornie stanęły po drugiej stronie kontuaru, żeby nie wyglądały jakby dopiero co ich podsłuchiwały. Niezależnie od tego, że faktycznie to robiły. Nie musieli tego wiedzieć.
- Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę- wyrzuciła z siebie Maia, opadając na kanapę w kąciku pełniącym rolę poczekalni. Dany i Matteo również poszli za nią. Stone musiała przyznać, że te kanapy i fotele były na serio wygodne. Widać było, że rodzeństwo zadbało o szczegóły. To okropne, że tak dobry ośrodek może niedługo zakończyć swoją działalność ze względu na mordercę, który postanowił porzucić dowody swojej zbrodni akurat tutaj.
- Jak to usłyszałem to pomyślałem, że to kiepski żart, ewentualnie materiał na dobry film. Tyle że w rzeczywistości wcale mi się to nie podoba.
- Rich jeszcze walczy, żeby nie sterroryzować gości bez konkretnych powodów- zwróciła uwagę Dany. Nagłe przesłuchanie wszystkich gości nie tylko odstraszyłoby gości, ale też momentalnie wzbudziło sensację. Pewnie nie mogliby odpędzić się od dziennikarzy, polujących na najnowsze wieści.
- Tak, nie wiem jak wam dziękować. Ale to nie zmienia faktu, że ten drugi gliniarz jest cholernie uparty. Od razu chciałby urządzić medialny cyrk i ani przez sekundę nie pomyśli o konsekwencjach dla ośrodka wypoczynkowego. Drań- powiedziała Maia.- Dba tylko o własny biznes... Nie mógłby przez jakiś czas poprowadzić śledztwa po cichu? Zabiłoby go to?
Nagle Maia urwała swój gniewny monolog. Z pomieszczenia za recepcją wyłonili się policjanci. Atmosfera między nimi była tak gęsta, że można byłoby ją kroić nożem. Dany miała nadzieję, że Rich wygrał ten słowny pojedynek.
- I co? Będziecie straszyć nam gości?- odezwała się Maia pozornie uprzejmym tonem, w którym tkwiła wrogość skierowana głównie przeciwko Clausowi. Richard stał po ich stronie, chociaż Dany wiedziała, że nie będzie mógł odwlekać ujawnienia morderstwa w nieskończoność. Prędzej czy później, to sprawa wycieknie.
- To się nazywa przesłuchanie, panno Callahan- poprawił ją Montero.- Poszliśmy na kompromis, ale proszę się nie łudzić. To jedynie odsunięcie w czasie przesłuchań. Poczekamy na określenie czasu zgonu. Tymczasem chciałbym porozmawiać jeszcze raz z osobami, które odnalazły kości. To wasza dwójka, tak?
Policjant wskazał najpierw na nią, a później na Matteo. Potwierdzili. Przecież nie mieli nic do ukrycia.
- Na osobności- dodał Claus z nadmierną wesołością.- Na pierwszy ogień idzie pan, panie Callahan. Proszę się nie oddalać, panno Stone.
Montero wskazał brunetowi pomieszczenia, gdzie jeszcze chwilę temu kłócił się z drugim policjantem. Dany nie rozumiała, czemu chciał rozmawiać z nimi na osobności. Zawsze tak było?
- Trzymaj się faktów, Danielle, i nie mów więcej niż to konieczne. Odpowiadaj na pytania, ale dodawaj jak najmniej od siebie- poradził jej Rich. Obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem.
- Dlaczego? Przecież nic nie zrobiłam. Nie wiem nic ponad to co już ci mówiłam.
- Wiem, ale Montero wam nie ufa. Mi zresztą też, dlatego zamierza was przycisnąć. Być może szuka kozła ofiarnego, na którego można zrzucić winę z powodu plątania się we własnych zeznaniach. Znałem kilku policjantów, którzy tak robili. Nie wiem czy też zalicza się do tej grupy, ale bądź ostrożna, kuzynko.
Do tego momentu różowowłosa ani trochę się nie denerwowała. Dopiero słowa kuzyna obudziły jej niepokój. Jaką gnidą trzeba być, żeby szukać sprawcy tam gdzie go nie ma, tylko po to, żeby zamknąć sprawę?! Dany tego nie pojmowała. Przecież policja ma za zadanie znaleźć sprawcę, a nie go niejako stworzyć, obwiniając niewinną osobę!
Najbliższe pół godziny spędziła kręcąc się po korytarzu. Wprost nie mogła uwierzyć, że można kogoś tak długo przesłuchiwać, jeśli nie miał nic nowego do powiedzenia. Strasznie się denerwowała, bo wiedziała, że będzie następna. O co chodziło temu cholernemu policjantowi?! Jeśli chciał ją wyprowadzić z równowagi, świetnie mu to wychodziło. W międzyczasie Maia próbowała ją zagadać. Bezskutecznie. Dany nie mogła się na niczym innym skupić i szybko gubiła wątek oraz nie była zbyt rozmowna, więc brunetka w pewnym momencie zamilkła.
W końcu Matteo wyszedł z tymczasowego pomieszczenia przesłuchań. Montero zawołał ją do środka. Różowowłosa czuła jakby miała nogi z waty. Nigdy nie była na prawdziwym przesłuchaniu. Jedynym kontaktem z policją były rozmowy z kuzynem, a on nie traktował jej jak prawdziwego świadka czy potencjalnego sprawcę. Aż zaschło jej w ustach.
Kiedy przechodziła koło Matteo, ten chyba zauważył jej zdenerwowanie. Chwycił ją lekko za ramiona, żeby się zatrzymała, pochylił się nieznacznie w jej kierunku i spojrzał jej w oczy. Różowowłosa poczuła jakąś dziwną sensację w żołądku. Jego dotyk był taki elektryzujący, aż dziwnie przyjemny. Jeszcze to spojrzenie błękitnych oczu utkwionych w niej... Przeklęła w myślach. Teraz to dopiero zmiękły jej nogi. Miała nadzieję, że nie widać po niej jak on na nią działa.
- Nie denerwuj się, Dany. On nic na nas nie ma. Chce tylko wkurzyć twojego kuzyna. Nie daj mu tej satysfakcji- doradził jej brunet, po czym jak gdyby nigdy nic, przerwał kontakt wzrokowy i fizyczny. Ta chwila sprowadziła Stone na ziemię. Dla niego to nie miało żadnego znaczenia. Ten dotyk, kontakt wzrokowy... To były tylko gesty, które miały sprawić, że go posłucha. Matteo był dla niej miły, ale to tyle. Nic do niej nie czuł, a ona reagowała na niego jak jakaś idiotka.
Różowowłosa już pewniej ruszyła w kierunku pokoju przesłuchań. Złość na siebie i swoje reakcje na bruneta, dodała jej sił. Niezależnie od tego co sobie uroiła w stosunku do Matteo, miał rację. Montero chciał jedynie wkurzyć współpracującego z nim Richarda. Będzie trzymać się rad kuzyna i wszystko będzie w porządku.
Dany weszła do pomieszczenia. Montero wskazał jej krzesło kawałek przed nim. Policjant również siedział. Dopiero teraz Danielle uważnie się mu przyjrzała. Facet był wyraźnie starszy, nawet od jej kuzyna. Na oko był koło czterdziestki. Trzymał się całkiem nieźle. Sylwetka szczupła, żadnego brzuszka czy wylewającego się nad paskiem ciała. Nie był szczególnie umięśniony, ale za to wysoki i szeroki w barach. W oczy też od razu rzucały się te okropne, krótkie ciemne włosy ostrzyżone na jeża. No i miał bardzo surowy wyraz twarzy, który tym bardziej nie wzbudzał sympatii.
- Czego pan tak właściwie chce?- spytała Stone, nawet nie siląc się na uprzejmość.- Wszystko już powiedziałam kuzynowi.
- Wiem. Richard przekazał mi protokół, ale wolałbym to usłyszeć. Poza tym nie leży mi fakt, że policjant "przesłuchiwał" członka rodziny. Nie sądzi pani, że to trochę nieetyczne?
Claus mówił pozornie uprzejmym tonem, ale Dany słyszała tę złośliwą nutkę.
- Nie, bo nie jestem o nic podejrzana. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę- odparła różowowłosa, ale Montero milczał, więc kontynuowała. Nie wiedziała co robi. Po prostu improwizowała, dając upust złości po tym incydencie w holu, gdzie zachowała się jak skończona idiotka.- Widzę, że mamy ten sam ogląd na sprawę. Jedynie przypadkowo znalazłam się w miejscu, gdzie wyrzucono kości i tyle.
- Jeszcze to sprawdzimy czy na pewno pani i pan Callahan znaleźli się tam przypadkiem- sprostował Montero, na co obrzuciła go pełnym niedowierzania spojrzeniem. Czy on właśnie insynuował, że któreś z nich to zrobiła?! Niemożliwe.
- Słucham?- mruknęła, mając nadzieję, że jednak się przesłyszała.
- Proszę spojrzeć na tę sytuację z boku, jakby pani nie brała w tym udziału, panno Stone. Kto byłby najmniej prawdopodobnym podejrzanym? Osoba, którą nic nie łączy z tym miejscem, która przyjechała tutaj na urlop i niby przypadkiem znalazła dowody zbrodni. Równie dobrze taka osoba mogła przyjechać tutaj ze świadomym celem pozbycia się niewygodnych dowodów. W tej fazie śledztwa nie możemy niczego wykluczyć- stwierdził Claus z uśmiechem, wzruszając ramionami.
Różowowłosa zacisnęła usta. Nie chciała powiedzieć czegoś, czego później będzie żałować. Zresztą miała słuchać rady Richa. Miała mówić jak najmniej, więc nie da się wciągnąć w gierki tego gliniarza.
- Myślałam, że to przesłuchanie- stwierdziła po chwili Dany, kiedy zapadła krępująca cisza.- Pyta mnie pan o coś czy obydwoje tylko tracimy czas? Wydawało mi się, że prowadzi pan śledztwo.
- Jaka dowcipna. Proszę mi opowiedzieć co się wydarzyło tamtego dnia. Od samego rana aż do imprezy.
Dany przewróciła oczami. Z utęsknieniem wróciła do momentu, gdy Matteo zapewniał ją, że nie powie policji o jej udziale. Początkowo tego się trzymali, ale w końcu wygadała się Richowi i on uznał, że nie mogą tego trzymać w tajemnicy. Jako że nic jej nie groziło, powinna o tym powiedzieć. Podobno gdyby ten fakt wyszedł później, mogłaby być podejrzaną numer jeden.
Policjant cały czas jej przerwał i dopytywał o każdy najmniejszy szczegół. Strasznie ją to irytowało. Nie mogła nawet skończyć zdania czy danego wątku, bo Montero jej przerywał. Najbardziej przyczepił się do jednego, nic nie znaczącego wątku.
- Jeśli dobrze zrozumiałem, zastępowała pani przy barze kelnerkę, która nie pojawiła się w pracy, prawda?
Stone przytaknęła.
- Dlaczego pani odeszła od baru w środku imprezy z panem Callahanem?
Dany zastanawiała się co to miało wspólnego z kośćmi. Może i z jakiegoś powodu poszli nad jezioro, ale jeśli nie oni, znalazłby je ktoś inny.
- Matteo chciał ze mną porozmawiać i podziękować za pomoc jego siostrze. Bar był obok prowizorycznego parkietu, więc było tam strasznie głośno. Dlatego poszliśmy w spokojniejsze miejsce- wyjaśniła różowowłosa.
- Tylko po to tam poszliście? Żeby rozmawiać?- spytał Claus, unosząc brwi. Jego mina mówiła "nie wierzę ci". O co mu, do cholery, chodziło?! Co chciał usłyszeć?! Że poszli uprawiać seks w ustronnym miejscu?! Przecież do niczego między nimi nie doszło!
Stone potwierdziła. Po kilkunastu minutach, które wydawały jej się wyjątkowo długie i męczące, Montero dał jej spokój. Kiedy wyszła z przesłuchania, natychmiast została zasypana mnóstwem pytań. Głównie przez Maię i trochę przez Matteo. Rich tylko chciał wiedzieć czy wszystko w porządku.
Zapewniła, że jest okej i oznajmiła, że chce odpocząć. Zbyła propozycję Matteo, że mógłby oprowadzić ją po okolicy. Udała się do pokoju. Miała mętlik w głowie. To przesłuchanie było wyjątkowo stresujące i Montero przez cały czas próbował wyprowadzić ją z równowagi, insynuując że jest winna. Jednak bardziej martwiło ją to jak reagowała na zachowanie brata Maii. Jakkolwiek mocno się starała, Matteo nie był jej obojętny i to ją dobijało. Nie chciała nic do niego czuć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top