Rozdział 5

Następnego dnia Dany po raz kolejny zauważyła Owena w restauracji. Od razu się do niego przysiadła, bo właściwie nie widziała go od czasu imprezy. Konkretnie od momentu, gdy rozmawiała z nim przelotnie, szukając Maii. Później do południa była zajęta, a pozostałą część dnia przespała.

- Hej- przywitała się różowowłosa, już nawet nie pytając się czy może zająć to miejsce. Automatycznie uznała, że jest wolne.

- Może wyjaśnisz mi co się z tobą stało na otwarciu? Zniknęłaś, później też nigdzie cię nie widziałem. Gdzie cię tak wcięło?

Blondyn brzmiał nieco pretensjonalnie. Czyżby znajomy Matteo zostawił go samego przy barze, a może chodziło o coś innego? Jedno było pewne, Stone musiała go okłamać. Nie chciała tego, ale nie mogła mu powiedzieć, że znaleźli nad jeziorem kości i sprawą zajmuje się policja. Lubiła Owena, ale nie wiedziała czy powinna mu aż tak ufać. Poza tym Callahan Resort nie należało do niej, więc decyzja o tym komu można powierzyć tak ważną informację należała do właścicieli, a nie do niej.

- Wybacz, ja... Spędziłam większość wieczoru z Maią. Mówiłam ci, że chodziłyśmy razem do liceum i w sumie od tamtej pory w ogóle się nie widziałyśmy, więc miałyśmy sporo tematów do obgadania. No i też trochę za dużo wypiłyśmy, a później byłyśmy praktycznie nie żywe przez resztę dnia.

Danielle miała nadzieję, że jej opowieść wypadła przekonująco. Jak dla niej wydawała się bardzo naciągana, ale może Owen jeszcze nie znał jej tak dobrze.

- Szkoda, że później nie pojawiłaś się przy barze. Nie w charakterze obsługi oczywiście. Chciałem przedstawić cię reszcie ekipy, ale zniknęłaś.

Tego różowowłosa nie wiedziała. Ani słowem nie wspomniał jej o przedstawieniu reszcie pracowników. W każdym razie po tamtym wyjątkowo wstrząsającym znalezisku raczej nie miałaby głowy do poznawania nowych osób.

- Sorki. A jak zakończyła się sprawa z DJ-em? Jakiś happy end?- spytała Dany, przypominając sobie jak blondyn przez chwilę szukał testerki dla DJ-a, z czego później zrezygnował.

Blondyn przewrócił oczami. Nie wydawał się ani trochę zadowolony, więc coś na pewno poszło nie tak.

- Posłuchałem twojej rady, zagadałem do niego i dowiedziałem się, że również jest gejem- zaczął Owen. To świetna wiadomość. Dlaczego on się nie cieszył?

- Super. Właśnie o to ci chodziło, nie?

- Gdybyś dała mi skończyć, dowiedziałabyś się, że dostałem kosza. Seksowny DJ jest w szczęśliwym związku. No cóż, to się czasami zdarza. Ale wiesz co jest najgorsze? Ten facet jeszcze bardziej mi się przez to podoba. Jest wierny, uprzejmy, szczery. No i dał mi kosza z klasą, jakkolwiek idiotycznie to brzmi- odparł blondyn.

Różowowłosa nie zamierzała komentować tego "kosza z klasą". Blondyn wydawał się smutny z powodu tej sytuacji. Najwidoczniej się tym przejmował. Niektórzy tak mieli, zwłaszcza jeśli czuli się samotni. Ona takimi sprawami się nie przejmowała. Z reguły to nie ona wykonywała pierwszy ruch, więc nie dostawała kosza.

- Sam stwierdziłeś, że to się czasami zdarza. Nie ma co się tym przejmować, ani o tym myśleć. Jeszcze spotkasz wielu przystojnych facetów, którzy będą chcieli z tobą być. Poza tym DJ jest bardzo wierny, szczery i tak dalej, ale skąd wiesz, że jego partner jest podobny? Może DJ za jakiś czas sam do ciebie przyjdzie i zapyta czy randka dalej jest aktualna. Kto wie?

Blondyn wzruszył ramionami, ale odniosła wrażenie, że nieco poprawiła mu humor. To że obecnie z nikim się nie spotykał wcale nie oznaczało, że do końca życia będzie sam. Dany również nikogo nie miała i wcale nie rozpaczała z tego powodu.

- Może masz rację. Ale skoro już o tym mówimy, nie przypominam sobie, żebyś wspominała mi o jakimś chłopaku. Spotykasz się z kimś?

- Nie- odpowiedziała krótko różowowłosa. Po prostu nie nadawała się do związków i prędzej czy później każda jej relacja się rozpadała. Nie wiedziała, z czego to wynikało, ale tak było.

W tym samym momencie obok niej pojawił się Matteo. Przywitała się z nim, bo myślała, że jedynie przechodzi, ale ten zatrzymał się centralnie obok jej krzesła.

- Cześć, Dany. Mogę cię porwać na chwilę?- zapytał brunet. Owen posłał jej pytające spojrzenie, ale go zignorowała. Czego chciał od niej brat Maii? Czyżby policja coś wiedziała? Dlaczego w takim razie Rich do niej nie zadzwonił? Momentalnie ogarnął ją niepokój, chociaż starała się go maskować w obecności Owena.

- Jeszcze nie zdążyłam zjeść śniadania- mruknęła różowowłosa, uświadamiając sobie ten fakt. Tak bardzo dała się pochłonąć rozmowie z Owenem, że nawet nie zwróciła uwagi na brak talerza.

- Poproszę w kuchni, żeby zapakowano ci coś na wynos- zaproponował brunet.

Różowowłosa zgodziła się, chociaż w tym momencie naprawdę nie myślała o jedzeniu. Czuła się jakby czekała na ogłoszenie wyroku. Czy to było morderstwo? Czy po tych kościach można było w ogóle to z całą pewnością ocenić? Do kogo one należały? Co się stało? Miała mnóstwo pytań, ale w tym momencie nie potrafiła jeszcze znaleźć na nie odpowiedzi. Zdążyła jeszcze zauważyć sugestywne spojrzenie Owena, który skinął głową w kierunku Matteo. Czy on jej coś sugerował? Miała nadzieję, że nie, bo między nią a bratem Maii nic nie było i nie będzie. Maia tak samo jak w szkole średniej jasno wyraziła swoją opinię o partnerkach brata. Nie lubiła ich, a Dany chciała odzyskać z nią kontakt. Tak jak i kiedyś zamierzała udawać, że brunet wcale jej się nie podoba i tyle.

- Co się stało?- spytała z niepokojem różowowłosa.- Już coś wiadomo?

Brunet uśmiechnął się w ten swój bardzo czarujący sposób na widok jej reakcji.

- Miałem zapytać o to samo. Nie rozmawiałaś z kuzynem?

- Dzisiaj jeszcze nie. Powiedzmy, że wczoraj mieliśmy małą sprzeczkę, ale to nic takiego. W końcu tutaj przyjechał.

Gdyby bardziej się na nią obraził, wtedy wcale nie opuściłby Nowego Jorku, dodała w myślach. Mógłby od razu jej powiedzieć, że jej nie pomoże, ponieważ zadzwoniła do jego dziewczyny, a nie do niego. Miała ku temu swoje powody i jak powiedziała Richowi, bynajmniej nie prosiła Cross, żeby wymyślała jakiś program międzystanowy. Nie miała pojęcia, że agentka wpadnie na taki pomysł. Jej wyobraźnia aż tak daleko nie sięgała.

- Pokłóciliście się ze względu na przylot?

- I tak i nie, to dłuższa historia. Zresztą to nie jest istotne. Gdyby Rich cokolwiek wiedział, na pewno dałby mi znać, mimo sprzeczki.

Matteo skinął głową i zniknął na chwilę w kuchni. Po chwili wrócił z papierową torbą oraz dwoma papierowymi kubkami kawy. Różowowłosą nurtowało jedno pytanie. Skoro nie było nowych wiadomości, to czego od niej chciał Matteo i gdzie chciał ją zabrać?

- Gdzie idziemy?

- Zobaczysz. To świetne miejsce.

Dany nie wiedziała co powiedzieć, więc milczała. Cokolwiek planował Matteo, nie mogła się teraz wycofać, bo mogłoby to wyglądać dziwnie. Pewnie nie powinna przejmować się tym co pomyśli o niej brat dawnej przyjaciółki i w pewnym sensie tak było. Po prostu nie chciała, żeby miał świadomość, że jej się podoba. To znacząco skomplikowałoby ich... Współpracę w ratowaniu CR oraz przebywanie na tym samym ośrodku. Zresztą gdyby wiedział, nie potrafiłaby mu spojrzeć w oczy i jakakolwiek próba komunikacji byłaby niezręczna.

- Co mi wziąłeś na śniadanie?- spytała po chwili różowowłosa, bo była tego autentycznie ciekawa. Z kawą trafił. Z mlekiem i cukrem. Była aż taka przewidywalna czy po prostu większość osób lubiło takie połączenie?

- Sama zobacz- rzucił brunet, podając jej papierową torbę. Zajrzała do niej i zauważyła croissanty. Śniadanie na słodko. To jej odpowiadało. Było też z pewnością mniej kaloryczne niż gofry z ostatniego śniadania.- Trafiłem?

Różowowłosa przytaknęła, mimowolnie zastanawiając się czy była aż tak przewidywalna. Czy to ze względu na włosy? Różowy wskazywał na to, że lubiła słodkości? Może i tak było, ale kolor włosów zmieniała wyjątkowo często. To zwykły zbieg okoliczności, że akurat w tym momencie są pudrowo różowe.

- Skąd wiedziałeś?

Matteo wzruszył ramionami, unosząc lekko kąciki ust.

- Przeczucie.

Rzuciła mu powątpiewające spojrzenie. No chyba nie sądził, że uwierzy w coś takiego? Na pewno sugerował się kolorem włosów albo po prostu zgadywał, ewentualnie oba na raz.

- A tak na serio?

- Sugerowałem się Maią. Poza tym wydaje mi się, że w liceum lubiłyście praktycznie to samo. Chyba zgadywałem, że niewiele się pod tym względem zmieniło.

Stone w żaden sposób tego nie skomentowała, chociaż serce jej mocniej zabiło. Starała się udawać, że te słowa jej nie ruszają, ale tak było. Wydaje mi się, że w liceum lubiłyście praktycznie to samo. Czy to znaczy, że wtedy zwracał na nią uwagę? Zawsze odnosiła wrażenie, iż jest jedynie przyjaciółką jego siostry, która wszędzie za nią chodziła i chcąc nie chcąc, trzeba ją tolerować. Myślała, że nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. Jednak starała się o tym nie myśleć. To przeszłość. Nie powinna tego roztrząsać.

- Może pod względem smaków niewiele, ale inne kwestie... Właściwie nie miałam zbyt wiele okazji, żeby spędzić z nią czas- przyznała Dany szczerze, bo nie miała pojęcia w jakim stopniu zmieniła się Maia. Obiecała sobie, że spędzi z nią czas jeszcze dzisiaj. Po południu albo wieczorem, zależnie od tego jak ona będzie mogła.

- Spokojnie nie zajmę ci całego dnia. Jeszcze zdążycie z Maią pogadać. Zresztą nie prowadzę cię nigdzie daleko od ośrodka.

Brunet zatrzymał się i Stone musiała mu przyznać rację. Matteo poprowadził ją na plażę tyle że od innej strony, kawałek od tamtego pechowego miejsca, gdzie znaleźli kości.

- Nie mogłeś po prostu powiedzieć, że idziemy na plażę?- zapytała, unosząc brwi.

- Wtedy to nie byłaby niespodzianka. Poza tym wolałbym, żebyś nie miała tylko tamtego rodzaju wspomnień z plaży. Musisz popracować też nad jakimiś pozytywnymi, nie uważasz?

- Może- wzruszyła ramionami Dany. Właściwie tamto wspomnienie z otwarcia z pomostu nie było takie całkowicie negatywne. Miała okazję poznać nieco Matteo, zobaczyć go od zupełnie innej strony. Jeszcze kilka lat temu oddałaby wszystko za rozmowę w cztery oczy w tak pięknym otoczeniu. Zresztą plaża miała swój urok również za dnia.

Zajęli dwa leżaki z parasolem pomiędzy chroniącym ich przed promieniami słońca. Odpowiadało jej to miejsce, bo swoje okulary przeciwsłoneczne zostawiła gdzieś w pokoju. Być może nawet nie wyjęła ich jeszcze z walizki.

- Myślałam, że wyciągasz mnie z restauracji, bo coś się stało- odezwała się różowowłosa, po czym wzięła gryz croissanta i popiła to łykiem kawy. Takie śniadania mogła jeść. Jeszcze to otoczenie. Mimo rewelacji w postaci kości, podobał jej się ten urlop. Jednak Ghostface miał dobry pomysł. Może zachce pozbyć się jej na dłużej albo za jakiś czas znowu przywita ją niespodzianką w postaci kilkudniowego wolnego?

- Na przykład? Przecież to ty masz kuzyna w policji.

- Może Rich najpierw poszedł do was z informacją? W końcu to wasz ośrodek. Ja tylko wykonałam telefon. Ewentualnie moglibyście mieć kolejny problem pokroju braku kelnerki. Może się wydarzyć dużo nieprzewidzianych wypadków czy sytuacji kryzysowych.

- Jedyną sytuacją kryzysową jest to, że siedzisz w środku w tak piękny dzień- odparł brunet, na co mimowolnie się uśmiechnęła.

- Znowu przerwałeś mi rozmowę z Owenem. Może rozmawialiśmy o czymś ważnym?- kontynuowała jakby nigdy nic Stone, nie chcąc dopuścić do krępującej ciszy. Nigdy nie czuła się komfortowo, kiedy zapadała cisza. Zwłaszcza jak słabo znała rozmówcę. Wolała mówić o czymkolwiek, choćby to była pogoda.

- Nie sądzę- odparł pewnie brunet. Miał rację, ale Dany nie zamierzała przyznać tego na głos.- Wiesz, że jest gejem?

Różowowłosa miała ochotę parsknąć śmiechem. O czym on myślał? Że Owen jej się podobał? Jasne, że nie. Lubiła go, ale jako kolegę. Nic więcej. Już na pierwszy rzut oka stwierdziła, że woli facetów. Zresztą nie był w jej typie, nawet gdyby był hetero.

- Oczywiście. I co? Myślisz, że wszystkie relacje damsko męskie kręcą się wokół związków? Może po prostu dobrze mi się z nim rozmawia?

- Nie sądzę, że kręcą się tylko wokół związków- poinformował brunet, posyłając jej sugestywne spojrzenie. Jasne. A już myślała, że się zmienił. No chyba nie aż tak bardzo. Jak każdy facet musiał myśleć o seksie. A przyjaźń damsko męska? Coś takiego naprawdę istniało.

- Super, nie kontynuuj tej myśli. Nie chcę słuchać o twoich zboczonych fantazjach- przewróciła oczami Dany.

- Od razu zakładasz, że to było coś zboczonego. Mylisz się- oznajmił brunet ze śmiechem.

- Jasne- odparła bez przekonania Stone. Zauważyła, że Callahan zamierzał sprostować pewne fakty, ale nagle pojawiła się koło nich Maia. Miała na sobie górę od stroju kąpielowego ładnie opinającą jej nieduży biust oraz jeansowe szorty, a na nosie duże okrągłe okulary przeciwsłoneczne.

- O czym rozmawiacie?- zainteresowała się brunetka, przysiadając się na brzegu leżaka brata. Swoją drogą, Matteo zdjął koszulkę. Dany mimowolnie śledziła jego ruchy, utkwiwszy wzrok w jego umięśnionej i opalonej na ładny brąz klatce piersiowej. Przeklęła, bo ten widok był kompletnie uzależniający. Z trudem odwróciła wzrok. Mimowolnie zastanawiała się dlaczego zdejmował koszulkę, skoro zajmowali leżaki w cieniu. I tak się nie opali.

Matteo posłał jej rozbawione spojrzenie. Jasne, przecież jego bawiła ta sytuacja. Nie obchodziło go co pomyśli o nim Maia. Stone musiała się skupić i przestać gapić na jego odsłonięty tors. Musiała coś wymyśleć. Nie mogła powiedzieć, o czym na serio rozmawiali. To byłoby... Niestosowne? Dziwne? Bez kontekstu mogłoby to sugerować coś, czego absolutnie nie zamierzała Maii podsuwać na myśl. Nic się między nimi nie działo, więc tym bardziej nie powinno się tego sugerować.

- O pogodzie. W taki ładny dzień szkoda siedzieć w środku, prawda?- odpowiedziała Dany.

- Rzeczywiście. Świetne pogoda- zgodziła się z nią Maia, chyba nie domyślając się, iż w pewnym stopniu została okłamana. Różowowłosa naprawdę nie chciała nikogo okłamywać. Po prostu zmuszała ją do tego sytuacja.- Może zechciałbyś przenieść się w inne miejsce, Mat? Zaczynasz wzbudzać sensację.

Brunetka skinęła głową w kierunku trzech młodych kobiet, prawdopodobnie studentek. Niby prowadziły jakąś rozmowę, ale ich spojrzenia co chwilę kierowały się w stronę Matteo.

- Mam do nich iść? O to ci chodzi?

- Rób co chcesz- przewróciła oczami Maia, lekko się krzywiąc.- Po prostu chciałabym porozmawiać sama z moją dawną przyjaciółką, okej? Zostawisz nas?

- Dobrze. Do zobaczenia, Dany.

Różowowłosa odetchnęła z ulgą, kiedy Matteo się od nich oddalił. Po tym jak zdjął koszulkę momentalnie zrobiło jej się gorąco. Miała wrażenie, że jeszcze chwila a się udusi albo przynajmniej się zaczerwieni. Jak by to miała wyjaśnić? Nie miała pojęcia, dlatego dyskretnie zerknęła w telefon, gdzie włączyła aparat, żeby kontrolować sytuację.

- Nareszcie same- westchnęła z zadowoleniem Maia, kładąc się na uprzednio zajmowanym przez brata leżaku.- Nie wiem, czemu on tak się do ciebie przyczepił. Jeśli za bardzo ci się narzuca, to go spław. Nie musisz mieć żadnych skrupułów, dlatego że jest moim bratem. Moje nastawienie do ciebie się nie zmieni. No i nie pozwolę, żeby uprzykrzył ci urlop.

Dany nie była szczególnie zaskoczona słowami Maii. W liceum kontakt między rodzeństwem wyglądał podobnie, wręcz identycznie. Mimo wszystko, miło było mieć świadomość, że jakkolwiek zachowa się w stosunku do jej brata, to nie wpłynie w żaden sposób na ich relację.

- Jest w porządku. Nie, nie narzuca się za bardzo- rzuciła różowowłosa, kręcąc przecząco głową. Miała nadzieję, że nie zabrzmiało to nieco nerwowo. Jak miałoby przeszkadzać jej towarzystwo kogoś tak przystojnego i w dodatku całkiem zabawnego i sympatycznego? Chyba ponownie utkwiła w tej samej niezręcznej sytuacji, co kiedyś. Jednak tylko na kilka dni. Później wróci do Nowego Jorku, swojego życia i wszystko będzie tak jak dawniej.

- To dobrze. Wiesz, nie chciałam, żeby tak wyszło. Przyjechałaś i znaleźliście z Matteo te kości... Mam nadzieję, że to będzie wypadek. Inaczej to będzie koniec Callahan Resort.

- To nie twoja wina. Zresztą plaża jest ogólnodostępna. Każdy mógł tam podrzucić kości- zwróciła uwagę różowowłosa. Powoli oswajała się ze sformuowaniem "kości". Było to możliwe chyba dlatego, że ciągle nie udało się zidentyfikować nieszczęśnika. Łatwiej było sprowadzać kości do przedmiotów niż myśleć o nich jako o pozostałościach po żywym człowieku.

- Trafny argument. Użyjemy go, jeśli dobiorą się do nas media. Jakieś informacje?

- Rich się ze mną nie kontaktował. Trochę się gniewa, ale gdyby coś miał, na pewno by zadzwonił.

- Ach tak, wspominałaś, że coś zrobiłaś. Co się stało? No chyba że nie chcesz o tym gadać.

Było wręcz przeciwnie. Różowowłosa aż chciała się upewnić czy faktycznie to ona nie dostrzega problemu czy jej kuzyn widzi go tam, gdzie go nie ma. Opowiedziała wszystko Maii. Ufała jej, mimo przerwy w kontakcie. Nakreśliła relację jaka łączyła ją z Richem, nieco podobną do tej łączącej rodzeństwo. Lubili sobie dogryzać, ale równocześnie zawsze mogli na siebie liczyć. Opowiedziała o Larze, ekscentrycznej agentce FBI i wymyślonym przez nią programie, a później płynnie przeszła do zarzutów kuzyna.

- Wow- skwitowała brunetka.- Nie sądziłam, że przyjazd twojego kuzyna wiązał się z tak wielkim zachodem. Ta agentka jest...- tutaj Maia urwała jakby szukając odpowiedniego określenia.- Nieobliczalna? Pomysłowa? Sama nie wiem jak to nazywać.

- Też. Lara jest po prostu genialna i szalona jednocześnie. Osiągnie wszystko, co sobie wymyśli. W każdym razie Rich twierdzi, że kogoś szantażowała i to mu się nie podoba. Wkurza się na mnie, bo ona jest za daleko, żeby mógł wyrazić jej swoje niezadowolenie. Czy to moja wina? Powiedz, co myślisz.

Maia przygryzłając wargę jakby zastanawiała się nad odpowiedzią.

- Skoro znasz jego dziewczynę i wiesz jak wielką skłonność ma do nielegalnych akcji... Ma trochę racji.

Dany obrzuciła ją oburzonym spojrzeniem. Przyznawała rację Richowi?! Dlaczego?! Poczuła się zdradzona.

- Ale ja nic nie zrobiłam. Jak możesz być po jego stronie? Przecież nie dzwoniłam do Cross z prośbą "hej, może wymyśliła byś coś nielegalnego co na pewno wkurwi Richa i sprawi, że i tak tutaj przyjedzie ".

- Wiesz, że nie zamierzam cię oceniać ani krytykować. Po prostu stwierdzam fakt, że z jego perspektywy to mogło być trochę samolobne. Chciałaś jego pomocy, więc dałaś znać jego dziewczynie co i jak, żeby bez opóźnienia wsiadł w samolot i mógł zajmować się tym śledztwem. Nie ufasz mu na tyle, żeby po prostu zadzwonić do niego i poprosić o pomoc. Może o to się złości?- zasugerowała Maia.

Różowowłosa nie myślała o tym w ten sposób. Maia miała rację. Jednak dobrze zrobiła, rozmawiając z nią o tym. Jej wnioski były takie trafne.

- Czy to co powiedziałam ma sens?- spytała po chwili brunetka, nie doczekawszy się reakcji z jej strony.- Ledwie znam twojego kuzyna, jego dziewczyny w ogóle, a jeszcze mniej wiem o FBI, policji i procedurach.

Dany uśmiechnęła się.

- Tak, to ma ogromny sens. Masz rację. Bardzo mi pomogłaś. Dziękuję.

- Nie ma za co. Chociaż tyle mogę zrobić po tym jak ty mi pomogłaś i uratowałaś otwarcie, nie jeden raz zresztą. A teraz może opowiesz mi co u ciebie słychać? Praca, partner, plany... Ty przynajmniej wiesz czym ja się na co dzień zajmuję- dodała Maia, wskazując na otoczenie.

- Pewnie- zgodziła się Stone. Po raz trzeci tego dnia powtórzyła, że z nikim się nie spotyka. Miała nadzieję, że to będzie ostatni raz podczas tego wyjazdu. Miała serdecznie dość powtarzania tego samego w kółko. Opowiedziała o pracy w archiwum. Proste, nieskomplikowane zajęcie, gdzie większość czasu miała dla siebie. Spoko współpracownicy. Szef, którego nie widziała na oczy, co również miało swoje zalety. W końcu Ghostface nie mógł jej o nic opieprzyć, bo przecież nawet z nim nie rozmawiała. Tym bardziej nie miał pojęcia o jej pracy, więc nie miał się do czego przyczepić.

- Mnie nudziłoby siedzenie w otoczeniu tylu starych dokumentów, ale jeśli tobie to nie przeszkadza... Czemu nie? Z tego co mówisz wynika, że masz luz w pracy. Zamierzasz szukać czegoś innego w przyszłości?

Różowowłosa wzruszyła ramionami. Sama chciałaby to wiedzieć.

- Może. Sama nie jestem pewna. W archiwum przynajmniej wiem czego się spodziewać oraz czego ode mnie wymagają. Myślałam nad szukaniem czegoś na poważnie. No wiesz, kariera, rozwój i tak dalej. Tylko że póki co nie mam pomysłu na zawód.

Właściwie to przyjechała tutaj szukać jakiejś inspiracji, natchnienia. Ciągle czekała aż spłynie na nią objawienie, jakikolwiek pomysł. Może powinna pomyśleć o hotelarstwie? Przyjemna praca w pięknym otoczeniu, relaks w wolnych chwilach. Czego chcieć więcej?

- Nie martw się tym na zapas. Na pewno jeszcze coś wymyślisz. Też nie wiedziałam, że skończę jako współwłaścicielka hotelu. Myślałam, że rodzice nie będą chcieli tak szybko odejść na emeryturę, a tu taka niespodzianka. Zostawili nam to na głowie z dnia na dzień. Początkowo byłam przerażona i pełna obaw, ale z czasem mi się to spodobało.

- Też bym tak chciała- mruknęła Danielle na widok pełnego satysfakcji i zadowolenia spojrzenia brunetki. Ona wiedziała co chce robić i świetnie się w tym realizowała. Jeszcze ten pełen pasji błysk w oku. Stone też chciałaby mieć coś takiego, co pochłania ją bez reszty i jest powodem uśmiechu na jej twarzy.- To znaczy, chciałabym znaleźć coś co tak mnie interesuje, jak ciebie CR. Nie miałam na myśli dziedziczenia hotelu.

- Domyślam się. Na pewno coś takiego znajdziesz. Musisz po prostu odpuścić i czekać. Pewnych rzeczy nie da się przyspieszyć. Poza tym widzę, że integrujesz się z moimi pracownikami.

Maia ponownie miała rację, ale skąd wzięła tą integrację z personelem? Tak, miała rację. Pytanie jak na to wpadła.

- W sumie póki co poznałam jedynie Owena. Sympatyczny jest. Ale skąd ty to wiesz?

Brunetka zaśmiała się na widok jej pełnej konsternacji miny.

- Z powodu skrótu CR- wyjaśniła Callahan, rozwiewając wszelkie wątpliwości dotyczące jej mocy nadprzyrodzonych.- To jest bardzo typowe dla pracowników, żeby skracać nazwę ośrodka w ten sposób. Powiedzmy, że to trochę taki ich znak rozpoznawczy. Po tym łatwo poznać kto z kim trzyma na ośrodku.

Ciekawe, pomyślała Dany. Zanim zdążyła rozwinąć rozmowę w kierunku braku integracji jej i Matteo z pracownikami, przerwał im Richard. Jej kuzyn miał wyjątkowo poważną i niezadowoloną minę.

- Mamy problem- oznajmił Stone bez ogródek.

Różowowłosa przeklęła pod nosem. A już miała nadzieję na spokojne beztroskie popołudnie w towarzystwie dawnej przyjaciółki. Tak dobrze im się rozmawiało. Jak zawsze musiało się coś spieprzyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top