Rozdział 31

Jess z frustracją sączyła drinka przy barze. Musiała przyznać, że był całkiem niezły. W ogóle całe to ponowne otwarcie było ciekawym wydarzeniem dla większości ludzi, ale nie dla dziennikarki. Gdyby przyszła tutaj prywatnie, żeby się zabawić, byłaby zadowolona. Tyle że szef wysłał ją, żeby napisała artykuł na ten temat. Co miała opisać? Fenomenalną grupę taneczną? Pyszne, a do tego jeszcze świecące drinki? A może ogniste show? Wtedy cały jej artykuł sprowadzałby się jedynie do dodatkowej reklamy dla CR.

Nie po to była dziennikarką, żeby opisywać eventy. Od kiedy pamiętała, marzyła, żeby opisywać rzeczywiste sprawy, relacjonować mniej lub bardziej szokujące sprawy, poruszać istotne tematy. Niestety praca dziennikarza wyglądała tak jedynie w założeniu. W praktyce sprowadzała się do wymyślanych na poczekaniu nagłówków, mnóstwa plotek i opisywania życia celebrytów. Jedynie raz na jakiś czas trafiała się jakaś perełka. Harrison była przekonana, że takową znalazła, ale srogo się rozczarowała.

Liczyła, że po zakończeniu śledztwa będzie miała mocny artykuł. Tymczasem miała jedynie imię i nazwisko mordercy, bo facet nie chciał nic zdradzić nawet w obecności policji. Po prostu świetnie, pomyślała z sarkazmem.

Tak tutaj trafiła. Szef był równie rozgoryczony brakiem efektów, co ona. Oczywiście stwierdził, że to jej wina i nie umie wyciągnąć informacji od policji. Tyle że wszystkie posiadane przez nią kontakty były zgodne. Smakosz nie chciał nic mówić. Więc jak miała zdobyć informacje, których policja nie posiadała?! Przecież nie miała żadnego dojścia do oskarżonego.

Nagle w tłumie dziennikarka zauważyła znajomą twarz albo raczej włosy. Burzę rudych loków. Wiedziała kto to. Agentka FBI Lara Cross. Co ona tutaj robiła? Czyżby przyszła na imprezę, a może jednak wieczór nie zapowiadał się tak nudno?

*****

Dany ocknęła się w ciemnym pomieszczeniu. Kompletnie nic wokół siebie nie widziała. Ogarnęła ją panika. Zwłaszcza jak przypomniała sobie atak nieznajomego chłopaka. Przeklęła swoją głupotę. Po jaką cholerę za nim poszła?! Trzeba było iść prosto do pokoju. Tyle że już było za późno. Po fakcie każdy był mądry, co nie? Tkwiła nie wiadomo gdzie, w ciemności, a jej porywacz... Kim on był, do cholery?!

Nagle przyszła jej do głowy przerażająca myśl. A co jeśli miała przed sobą Smakosza?! Czy to możliwe?! Przecież policja złapała mężczyznę ze zdjęcia. Widziała zapisy z monitoringu, portret, ale jej porywacz wyglądał inaczej. Był o co najmniej dziesięć lat młodszy, pewnie nawet więcej. Czy to możliwe, że doszło do błędu i prawdziwy morderca chodził wolno?!

Nie rozumiała tego. Ktoś inny zabijał, a ktoś inny robił jej zdjęcia? Przeszedł ją dreszcz na samą myśl podobnego rozwiązania, bo to znaczyło, że znajdowała się w poważnym niebezpieczeństwie. W zasadzie, już była tego faktu boleśnie świadoma. Oczywiście, że była w niebezpieczeństwie. Tkwiła prawdopodobnie w jakiejś piwnicy!

Skrzywiła się mimowolnie, czując zawroty głowy. Dotknęła dłonią tyłu głowy. Na moment stanęło jej przed oczami wspomnienie, gdy wykonała identyczny gest. Zobaczyła krew, potem poczuła prawdopodobnie kolejne uderzenie w głowę i straciła przytomność. Obudziła się tutaj, gdziekolwiek obecnie się znajdowała. Gdyby chociaż miała światło, mogłaby ocenić rozmiary swojej celi, może wiedziałaby gdzie jest... Chociaż co by jej to dało? Jej porywacz na pewno nie zostawił otwartych drzwi z napisem "wyjście".

Wzięła głęboki wdech i wydech, starając się unormować oddech. Nie mogła dać się ogarnąć panice, chociaż zaczynała czuć jakby brakowało jej powietrza. Zrobiło jej się ciepło. Tak rzeczywiście było czy to tylko jej wyobraźnia? Powtarzała sobie, że to tylko jej się wydaje. Zamknęła oczy, nie żeby to robiło jakąś szczególną różnicę w ciemności, po czym wyobraziła sobie swoje więzienie. Nie było klitką, a przynajmniej taką miała nadzieję. Na razie musiała się uspokoić. Do tej pory nie myślała, żeby miała klaustrofobię. A może jednak? Zabawne jak wiele człowiek może się o sobie dowiedzieć w ekstremalnej sytuacji, choć jej to zdecydowanie nie bawiło...

W końcu udało jej się w miarę uspokoić. Przecież ktoś zauważy jej nieobecność, prawda? Maia, która o dziwo nie była na nią zła albo Matteo, który z pewnością będzie chciał ją jeszcze wyciągnąć na parkiet. Jeszcze byli Owen i Stacey. Ten pierwszy chciał jej nawet przedstawić dzisiaj Briana. Tak oficjalnie jako swojego chłopaka, co było świetną wiadomością. W każdym razie, na pewno zauważą jej nieobecność, zaczną się niepokoić, a później powiadomią Richa i Larę. Znajdą ją. Na pewno. Póki co, nie dopuszczała do siebie innej możliwości.

Postanowiła najpierw skupić się na ocenie swojego stanu. Pod palcami wyczuła zaschniętą krew, zlepiącą jej włosy. Czy to była poważna rana? Czy miała wstrząśnienie mózgu? Chciałaby to wiedzieć, ale kompletnie się na tym nie znała. Brawa dla jej totalnego braku wiedzy medycznej. Chociaż poza lekkim bólem głowy nic jej się nie działo, więc może nie było tak źle.

Następnie postanowiła rozejrzeć się. Nie dosłownie, bo nic nie widziała w otaczających ją ciemnościach. Zaczęła macać wokół dłońmi, mając nadzieję, że nie trafi na żadne robactwo czy pająki. To byłoby okropne.

Pod sobą wyczuła cienki, trochę zużyty materac. Dotknęła dłońmi też czegoś miękkiego. Prawdopodobnie był to koc. Znalazła też poduszkę. Postanowiła iść przed siebie aż nie natrafi na najbliższą ścianę, a później poruszać się wzdłuż niej.

Okazało się, że jej więzienie wcale nie było takie małe. Na pewno było większe niż jej pokój hotelowy, tyle mogła stwierdzić z całą pewnością. Co do dokładnych wymiarów, mogła jedynie zgadywać.

Ściany były ceglane. Nawet w ciemności potrafiła rozpoznać ich charakterystyczną strukturę. Z kolei podłoga była betonowa i wiał od niej chłód. Sprawdziła wszystkie ściany przynajmniej do momentu, gdzie sięgała i nie znalazła żadnego okna. Czyżby rzeczywiście była w piwnicy? Przeklęła pod nosem, bo wszystko na to wskazywało.

Przy jednej ze ścian natknęła się na coś dziwnego. Coś twardego i prostokątnego... Znalazła klapę, mając złe przeczucia. Nie łudziła się, że to wyjście. Po dotyku stwierdziłaby, że to jakiś mebel, może skrzynia. Po chwili mocowania się z bliżej nieokreślonym obiektem, udało jej się go otworzyć. Natychmiast uderzył ją chłód ze środka. Miała przed sobą lodówkę.

Przełknęła nerwowo ślinę, mając wrażenie jakby jej gardło się właśnie zacisnęło. Mogła zamknąć lodówkę i nie wiedzieć, co tam było albo mogła tam sięgnąć i przekonać się czy była pusta.

Stone wyciągnęła przed siebie dłoń, momentalnie czując chłód przenikający jej skórę. Czuła jak drżały jej palce, gdy wkładała je głębiej i głębiej. Głęboka była ta lodówka czy zamrażarka otwierana od góry. Omal nie krzyknęła, gdy natrafiła dłonią na coś zamarzniętego, co swoją strukturą przypominało mięso. Miękkie i oślizgłe w dotyku. Zatrzasnęła lodówkę i odsunęła się od niej najdalej jak to tylko było możliwe.

Czas spojrzeć prawdzie w oczy Dany, pomyślała. Nie wiedziała jak to się stało, ale została porwana przez Smakosza. Założyłaby się o wszystko, że w tej lodówce były ludzkie fragmenty, chociaż brzmiało to koszmarnie i makabrycznie i w najmniejszym stopniu nie poprawiało jej nastroju czy sytuacji.

Czy się bała? Jak cholera. Była zdana na łaskę albo raczej niełaskę seryjnego zabójcy i kanibala w jednym. Mogła jedynie czekać na ratunek albo brutalny koniec, jeśli nie uratują jej na czas. Nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji i nie miała pojęcia, co robić. Czy w ogóle mogła cokolwiek zrobić poza czekaniem? Podeszła do drzwi, próbując usłyszeć czy ktokolwiek się zbliżał. Nic nie usłyszała. Panowała cisza.

*****

Owen przeprosił Briana i poszedł szukać Dany, chociaż wymagało to od niego sporo wysiłku. Po pierwsze, Brian był totalnie hot. Po drugie, był zajebisty na scenie. Mimo że kompletnie nie znał się na tańcu, nie potrafił oderwać od niego wzroku. Zwłaszcza jak podczas ognistego show był w samej czarnej kamizelce i ciemnych spodniach. Pod kamizelką było wyraźnie widać lekko zarysowane mięśnie i szczupłą sylwetkę, jak na tancerza przystało. Po trzecie, najchętniej nie oddalałby się od niego nawet na krok przez resztę wieczoru.

Taki był plan. Tyle że zamierzał również przedstawić oficjalnie Briana jako swojego partnera, a Dany akurat gdzieś zniknęła. Gdzie ona się podziała? Pytał już Stacey, która obdarzyła go wyjątkowo wkurwionym spojrzeniem. Uwijała się przy barze, serwując drinki w masowych ilościach. Ciągle tylko ktoś przychodził po kolejne, więc praktycznie nie miała ani chwili wytchnienia.

W każdym razie, to nie jego wina, że zgodziła się siedzieć przy barze do północy za dodatek do pensji. On od razu zapowiedział, że pieniądze go nie obchodzą i zamierza spędzić cudowny wieczór z Brianem. Stacey w międzyczasie zdążyła mu powiedzieć, że nie widziała Dany, a potem mniej kulturalnie poprosiła go, żeby nie zawracał jej głowy. Nie przejął się tym. Niektórzy powinni lepiej panować nad emocjami.

Znalezienie konkretnych osób w tym tłumie to był istny koszmar, misja praktycznie od razu skazana na porażkę. Pomimo tego, nie poddał się i w końcu znalazł Maię.

- Mówiłem ci już, że wyglądasz zajebiście?- rzucił blondyn na powitanie. Brunetka uniosła lekko kąciki ust. Znał tę minę. Martwiła się czymś. Coś się stało.- Co jest? Nie mów, że otwarcie nie wystarczy i zamkniecie CR. Dzięki tej pracy poznałem miłość mojego życia i naprawdę lubię tutaj pracować. Świetna atmosfera.

- Nie, oczywiście, że nie. W życiu nie zamknę CR- zapowiedziała brunetka, dzięki czemu poczuł ulgę. Nie był bezrobotny. Zmarszczyła lekko nos.- Przez ciebie i Stacey ten pracowniczy skrót wszedł mi do głowy.

- Nie musisz dziękować. Więc co się dzieje? Możesz śmiało mówić. Nie oszukasz mojego szóstego zmysłu.

- No dobra. Masz rację. Dowiedziałam się o związku Dany i Mata. Mój brat i przyjaciółka. Dziwne. Kręcili ze sobą od początku, a ja się nie zorientowałam... Nie mogę w to uwierzyć. Dlaczego mi nie powiedzieli?

Blondyn uśmiechnął się pokrzepiająco, obejmując ją ramieniem.

- Nie dręcz się tym. Chociaż przyznasz, że tworzą ładną parę, co?

- Tak, pomijając fakt, że Mat jest moim bratem i nie mam pojęcia jak można z nim wytrzymać kilka godzin, już nie mówiąc o dłuższym czasie...

- Nie powiedzieli ci tylko dlatego że bali się twojej reakcji. Dany nie chciała zniszczyć waszego nowo odbudowanego kontaktu. Gniewasz się na nią?

Brunetka pokręciła przecząco głową.

- Nie umiem. Jak naiwną osobę to ze mnie czyni?

- Cofnij to natychmiast- zaoponował blondyn z pełną powagą.- Nie jesteś naiwna. Jesteś świetną osobą, a Dany na pewno nie nadużyje twojej dobroci. Swoją drogą, widziałaś ją? Chciałem wam przedstawić Briana, a nie mogę jej nigdzie znaleźć.

Blondyn zauważył, że Maia uśmiechnęła się lekko. Poprawił jej nastrój. Bardzo dobrze, bo wcale nie mówił jej głupot. Wierzył we wszystko co mówił. Zawsze był szczery, niezależnie od konsekwencji.

- Od czasu rozmowy, podczas której dowiedziałam się o ich związku, to nie. Spokojnie, nie pokłóciłyśmy się, chociaż jeszcze muszę do tego przywyknąć. Ale znając mojego brata i to jak się na nią gapił w tej sukience, pewnie szukają jakiegoś ustronnego miejsca. Wiesz co mam na myśli. Wyraziłabym się inaczej, ale to mój brat, sam rozumiesz.

- Jasne. Pewnie masz rację. Zaraz się znajdą- stwierdził Owen, chociaż jego szósty zmysł mówił mu, że coś się stało. Czuł to w kościach, a zazwyczaj miał rację.- Ale nie zaszkodzi jak o nich popytamy, co nie? Może ktoś ich jednak widział? Na serio chciałbym znaleźć Dany i przedstawić wam Briana. Polubicie go. Zresztą, jego nie da się nie lubić.

Brunetka zgodziła się, żeby ich razem poszukać. Rozdzielili się, umawiając się za kwadrans w tym samym miejscu.

Owen udał się w kierunku jeziora i po chwili zobaczył Matteo. Stał niedaleko brzegu, z dala od głównej imprezy i wpatrywał się w spokojną taflę wody. Tyle że był sam. Nie było z nim Dany. Kurwa.

- Widziałeś Dany?- zapytał od razu blondyn, nie pytając czemu brunet siedział nad jeziorem zamiast bawić się na imprezie. Nie byli aż tak bliskimi znajomymi.

- Nie. Szukałem jej, ale nie znalazłem. A ty?

- Też. Mam złe przeczucia i zanim mi powiesz, że przesadzam to przypomnij sobie, co ostatnio się tutaj działo- odparł Owen.- Maia też jej nie widziała, Stacey również... Dosłownie nikt nie wie co się z nią stało. Pamiętaj, że to miał być jej ostatni wieczór w CR. Myślisz, że ukryłaby się przed wszystkimi? No chyba że się pokłóciliście. Tak było?

Matteo zmarszczył lekko brwi.

- Wiedziałeś? Jak długo?

Blondyn przewrócił oczami. Mieli ważniejsze sprawy na głowie niż rozstrzygnięcie tego rodzaju kwestii.

- Od początku. Jestem całkiem spostrzegawczy tak dla twojej wiadomości. Jeśli myślisz, że Dany z nikim na twój temat nie rozmawiała, to się mylisz. A teraz powiedz mi czy faktycznie się pokłóciliście. Miała powód, żeby zniknąć z imprezy czy nie?

- Nie, nie kłóciliśmy się. Raczej było wręcz przeciwnie, naprawdę przyjemnie spędziliśmy czas do czasu aż poszła zmienić buty na wygodniejsze- odpowiedział Matteo, chociaż jego mina sugerowała, że ciągle przyswajał fakt, iż był obgadywany i ktoś na bieżąco znał szczegóły jego statusu związku. Przecież to bardzo powszechne zjawisko. Owen nie rozumiał jego zdziwienia.

- Czyli poszła do pokoju- podsumował blondyn. Już wiedział, co powinni zrobić. Plan błyskawicznie zwizualizował się w jego głowie. Musieli sprawdzić czy aby na pewno była bezpieczna. Niby Smakosz był w areszcie, czekając na proces, ale zniknięcie Dany tak czy siak było podejrzane. Prawda jest taka, że na świecie było mnóstwo świrów.- Zrobimy tak. Wracamy do baru, czekamy na Maię i idziemy sprawdzić kamery, jeśli do tego czasu się nie znajdzie.

- Dobry pomysł- pochwaliła go brunet.

- Mam same dobre pomysły. Przyzwyczaj się do tego.

Matteo obrzucił go pobłażliwym spojrzeniem. Gdyby nie to, że prowadzili teraz poszukiwania Dany, chętnie rozwinąłby dyskusję. W tym momencie istniały ważniejsze sprawy.

*****

Kira posłała nowo poznanemu przystojniakowi jeden ze swoich zniewalających uśmiechów. Był totalnie w jej typie, nieco starszy, ale niewiele i zdecydowanie był nią zainteresowany. Sam do niej zagadał. Być może celowo od razu zmniejszył dystans pomiędzy nimi. Mówił, że to przez głośną muzykę, ale jego uśmiech i utkwione w niej spojrzenie mówiły co innego. Znała ten typ facetów i bynajmniej jej to nie przeszkadzało. Przyjechała miło spędzić czas na wakacjach. No i była singielką, a facet był sympatyczny i przystojny.

- Może przeniesiemy się w bardziej ustronne miejsce?- zaproponował w pewnym momencie.

Kira pokręciła lekko głową z udawaną dezaprobatą, a potem ponownie rozciągnęła usta w piękny uśmiech. Zgodziła się, nie przejmując się czy gość pomyśli, że jest łatwa. Faceci mogli zaliczać laski i to było traktowano jako osiągnięcie, ale jak kobiety robiły to samo to nagle niszczyły sobie reputację. Co za hipokryzja. W każdym razie, miała to gdzieś. Chciała się zabawić i tyle.

Facet nie czekał długo. Ledwie oddalili się od imprezy, a ten przyparł ją do najbliższej ściany i zaczął całować. Jego dłonie wodziły po jej ciele, opiętym cienkim materiałem sukienki z odkrytymi ramionami i plecami. Wiedziała, do czego zmierzał i absolutnie nie miała nic przeciwko. Odsunęła się tylko na moment, żeby coś zakomunikować.

- Może chodźmy do środka?- zaproponowała, łapiąc oddech.- Tutaj cały czas kręcą się ludzie z imprezy.

Facet zgodził się, chociaż wyglądał jakby mu było wszystko jedno, gdzie to dokończy. Ona też nie miała nic przeciwko jednorazowym numerkom, ale nie na widoku.

Weszli do środka, po czym poszli do toalety. Damskiej oczywiście, bo były zdecydowanie czystsze. Akurat nikogo tam nie było i zamknęli się od środka.

Mężczyzna znowu ją pocałował, posadził ją na umywalce, podciągnął jej sukienkę i zaczął rozpinać spodnie. Kira nie miała nic przeciwko, ale nagle zobaczyła coś, co jej nie pasowało. Zmarszczyła brwi i odepchnęła ewidentnie napalonego przystojniaka.

- Ktoś tam jest- powiedziała, wskazując na drzwi do jednej z kobin. Nie zamierzała zabawiać się z nowo poznanym facetem na oczach niechcianego gapia. Czemu ten ktoś wcześniej nie wyszedł? Mógł przeprosić i wyjść, a nie podsłuchiwać i pewnie jeszcze ich podglądać. Kira była oburzona.

- Wyłaź stamtąd natychmiast- dodał towarzyszący jej mężczyzna. Nawet nie pamiętała jego imienia, ale nie potrzebowała tej wiedzy. Po co, skoro nie zamierzała go już więcej spotkać? Jednorazowy numerek i tyle.

Nikt nie wyszedł z kabiny. Kira zauważyła jedynie męskie buty, bo niechciany obserwator zszedł z toalety, na której stał. Na początku patrzyli pod kabiny czy aby przypadkiem kogoś nie było i nic nie zauważyli. Jakiś zbok ukrył się w damskiej toalecie. To niedopuszczalne i obrzydliwe.

- Kurwa, to nie jest zabawne. Wyłaź stamtąd i wypierdalaj!- warknął blondyn.

Niechciany obserwator nie ruszył się ani o milimetr. Milczał, stojąc w tym samym miejscu. Blondyn zdenerwował się, przeklął, po czym po prostu popchnął drzwi od kabiny. Później sytuacja potoczyła się błyskawicznie. Facet, z którym miała uprawiać seks zatrzymał się raptownie i zachwiał. Nie rozumiała, co się stało do momentu, gdy jego koszulka zaczęła zabarwiać się na kolor czerwony. Nieznajomy pchnął blondyna i ten upadł na kafelki. Kira z przerażeniem zobaczyła ranę w klatce piersiowej blondyna i wypływającą z niej fontannę krwi. Zbok z kabiny miał w ręce zakrwawiony nóż i właśnie kogoś dźgnął na jej oczach!

Kira krzyknęła, ruszając biegiem w kierunku drzwi. Chciała uciec jak najdalej od tego szaleńca. Być może by jej się udało, ale drzwi były zamknięte od wewnątrz. O ironio, sama je zamknęła, żeby nikt im nie przeszkodził. Teraz mocowała się z zamkiem, żeby je otworzyć. Nie zdążyła. Poczuła ostrze zatapiające się w jej ramieniu.

- Pomocy! Pomocy! Atakuje mnie szalony nożownik!- krzyczała waląc w drzwi.

Nie dowiedziała się czy ktokolwiek ją usłyszał. Poczuła kolejne dźgnięcia. Nóż gładko wchodził i wychodził z jej pleców aż a pewnym momencie straciła dech i upadła. Łzy obficie spływały po jej policzkach, a ból promieniował w całym ciele. Nie mogła się ruszyć. Wszystko ją bolało. Spojrzała w oczy swojemu oprawcy i chociaż obraz jej się rozmazywał, zobaczyła uśmiech i to przerażające pełne satysfakcji spojrzenie, a potem nie widziała już nic.

*****

- To przesada, Owen- oceniła Maia, chociaż nie brzmiała tak pewnie jak by tego chciała. Do jej głosu wkradła się nutka niepewności. Byli pod pokojem Dany, pukali i nikt im nie otworzył. Jeszcze mieli klucz zapasowy, ale gdyby Dany tam było, na pewno by im otworzyła.

Blondyn uniósł brwi, krzyżując jednocześnie ramiona na piersi.

- Dlatego nie zadzwoniłem jeszcze do kuzyna Dany. Gwoli ścisłości, nie uważam, żeby to była przesada. Warto sprawdzić, skoro mamy taką możliwość.

- Nie zniknęłaby bez słowa- dodał Matteo. Choć raz się na coś przydał, pomyślał blondyn.

- Czyli mam włączyć to nagranie czy nie?- przerwał im Carl bezceremonialnie. On w ogóle nie pojmował powagi sytuacji! Chodziło o potencjalne zaginięcie lub porwanie przyjaciółki!

- Nie przeceniaj się aż tak, Mat. Nawet jeśli jesteście parą to nie musi mówić ci wszystkiego- zauważyła Maia.

- Tak, włączaj to do cholery- rzucił Owen do Carla, ignorując kłótnię rodzeństwa, do której prawdopodobnie miało za chwilę dojść.

- Szefowo albo szefie?- zapytał Carl, wodząc wzrokiem pomiędzy Maią, Matteo, a Owenem z konsternacją. Nie wiedział czy słuchać poleceń swojego znajomego z pracy czy czekać aż szefostwo dojdzie do porozumienia. Blondyn spiorunował go wzrokiem. Niezmiernie wkurwiało go, gdy ktoś umniejszał wagę jego słów.

- Po prostu to włącz. Najwyżej zobaczymy, że Dany jest cała i zdrowa i wszystko jest w porządku.

Carl uniósł ręce do góry w geście poddania i kliknął coś na klawiaturze. Maia sprecyzowała, o którą kamerę im chodzi, ponieważ jako jedyna ogarniała ten temat. Owen nie przyglądał się na tyle dokładnie położeniu kamer. Z kolei Matteo rzadko bywał w CR i kompletnie się na tym nie znał. Powinien dostać tytuł szefa roku, no nie? Tak czy siak, to teraz nieistotne.

- Proszę bardzo, kamera od głównego wejścia- oznajmił Carl. Jego palce niewiarygodnie szybko chodziły po klawiaturze. Nawet nie patrzył w dół, co konkretnie przyciska. Znał się na tym co robił. Wyglądał na gościa, który większość życia spędził przed monitorem. Ciekawe czy miał jakieś życie poza internetem...

Podali godzinę, Carl znowu odprawił swoje komputerowe sztuczki i mieli główne wejście na ekranie z tego wieczoru. Zaczął od osiemnastej, czyli momentu, gdy oficjalnie rozpoczęła się impreza. W końcu nie wiedzieli, o której dokładnie Dany szła do pokoju.

Widzieli tabuny przesuwających się w przyśpieszonym tempie ludzi. Owen starał się maksymalnie skupić, żeby wypatrzyć Dany, chociaż z jej charakterystycznymi włosami to nie powinno być trudne.

- Jest. Zwolnij- niemal krzyknął Owen, wskazując palcem na różową czuprynę. Tym razem Carl go posłuchał. Obraz zaczął się poruszać wolniej. Dany już naciskała klamkę, podczas gdy nagle obróciła się do tyłu, zmarszczyła brwi chyba i poszła w lewo. Nie weszła do środka. Dlaczego?

- Jest jakaś kamera po tamtej stronie?- zapytał brunet Maii.

Ta przytaknęła, podając jej numer. Carl włączył obraz i wtedy ich oczom ukazała się przerażająca scena. Dany rozmawiała z jakimś młodym chłopakiem. Wyglądał jak nastolatek, ale mógł mieć już skończone osiemnaście lat. Ciężko powiedzieć z całą pewnością. Niestety kamery nie rejestrowały głosu. Mogli się jedynie domyślać o czym rozmawiali. Stone obróciła się tyłem do nieznajomego, a ten wyciągnął... Kij baseballowy?! Poważnie?! Jeszcze zaatakował nim Dany, uderzając ją w głowę. Nawet pomimo kiepskiej jakości nagrania, widzieli ranę na jej głowie albo raczej wypływającą z niej krew.

Dany zachwiała się, ale nie upadła. Jeszcze. Dotknęła dłonią rany z tyłu głowy. Na widok krwi jej oczy wyraźnie rozszerzyły się z przerażenia. Może krzyczała. Ciężko stwierdzić. Potem nieznajomy zamachnął się jeszcze raz i tym razem nie podniosła się. Nieznajomy obrócił ją na plecy i pociągnął za ramiona, odciągając ją z widoku kamery.

Matteo przeklął. Maia miała łzy w oczach i zakrywała dłonią usta. Z kolei Owenem targała wściekłość. Ktoś zaatakował Dany i nie mieli pojęcia, co z nią zrobił! Porwał ją, zgwałcił, zabił, a może wszystko na raz?! Niech jeszcze raz ktoś spróbuje mu powiedzieć, że ma kiepską intuicję. Owen od początku wiedział, że coś było ewidentnie nie tak jak powinno!

- Dzwonię do Richarda- poinformował Matteo, wybierając numer.

- A ja do Cross- oznajmił Owen.- Wsparcie FBI nie zaszkodzi.

- Przecież oni współpracują- zauważyła Maia z niezrozumieniem. Matteo poparł zasadność jej pytania. Czy wszystko trzeba im zawsze tłumaczyć? Owen czasami czuł się jakby otaczali go ślepcy. Nie zauważyli tego napięcia, pomiędzy Ruchem, a Larą?

- Oficjalnie tak, ale w praktyce różnie z nimi bywa. Nie mamy teraz czasu, żebym wam to tłumaczył. Dzwonię.

Blondyn wybrał numer agentki. Zdobył go oczywiście od Dany tak na wszelki wypadek. Po raz kolejny jego pomysł okazał się genialny. Niektórzy po prostu rodzili się z tym czymś.

- Mówi agentka specjalna FBI Lara Cross. Z kim mam przyjemność?- odezwał się po drugiej stronie znajomy głos po kilku sygnałach.

- Tutaj Owen, przyjaciel Dany. Zaginęła. Nie, Dany została zaatakowana i porwana. Kamery nagrały ten moment. Widzieliśmy to na własne oczy. Przecież Smakosz miał być w więzieniu! Jak on, do cholery, uciekł?!

- Jesteś pewny?- spytała Lara. Miał ochotę spiorunować ją spojrzeniem, ale przez telefon to było niewykonalne.

- Przecież mówię, że to widzieliśmy! Przyjedźcie tutaj natychmiast, ratujcie ją i złapcie Smakosza, bo chyba wam uciekł...- blondyn urwał w pół zdania, bo nagle coś sobie uświadomił. Ten fakt go na moment sparaliżował. Czemu wcześniej tego nie zauważył?! Czemu policja tego wcześniej nie wiedziała?!- On nie uciekł. Na nagraniu jest ktoś inny. Złapaliście nie tego człowieka co trzeba?!

- Nastąpiła pomyłka- oznajmiła po krótkiej pauzie agentka. Jej głos był aż zbyt spokojny, co wydawało się kompletnie nie na miejscu w zaistniałej sytuacji.- Prawdziwy Smakosz rzeczywiście jest na wolności, ale złapany przez nas mężczyzna również nie jest bez winy... Wytłumaczymy wam to na miejscu. Już jedziemy. Najlepiej zamknijcie się gdzieś i poczekajcie na nasz przyjazd.

Lara zakończyła połączenie. Owen wprost nie mógł w to uwierzyć. Jak to "nastąpiła pomyłka"?! Oglądając to nagrania, tak się skupił na samym fakcie ataku Dany, że nie zauważył, iż napastnik był młodszy niż facet z portretu, który został zatrzymany. Blondyn już miał przekazać nowe informacje pozostałym, ale usłyszeli krzyk dobiegający z korytarza, a później zgasło światło. Zapanowała ciemność.

- Co się dzieje, Carl?- spytała Maia, zwracając się do niego jako do osoby znającej się na technologii. Monitory również zgasły.

- Nie mam pojęcia. To wygląda jakbyśmy stracili połączenie ze źródłem zasilania, jakby ktoś wyłączył prąd... Nie mogę tego stąd naprawić. Nic nie mogę zrobić. Mógłbym zerknąć na skrzynkę na zewnątrz... Może to nic poważnego.

Zapadła cisza. Działo się coś złego. Najpierw atak na Dany, ten krzyk, a potem jeszcze padło zasilanie i CR spowiły ciemności. Na dokładkę seryjny morderca o pseudonimie Smakosz był na wolności. Mogło być gorzej? Owen miał wątpliwości. Jeśli cokolwiek miało się spieprzyć, właśnie to się stało. Mieli, kolokwialnie mówiąc, przejebane.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top