Rozdział 24
Dany nie widziała zbyt wiele wokół siebie. Otaczała ją gęsta mgła. Szła do przodu, próbując cokolwiek dostrzec, ale nie była w stanie. Mgła podążała za nią albo była wszędzie, tak czy siak nie mogła się od niej uwolnić. Ledwie widziała własną dłoń, wyciągniętą przed siebie.
W pewnym momencie z mgły wyłoniła się czyjąś sylwetka. Początkowo była jedynie ciemną plamą na tle jasnych obłoków mgły. Dopiero po chwili zaczęła nabierać realnych kształtów. Oczom Dany ukazała się blondynka o jasnych oczach. Byłaby ładna, gdyby nie wgniecenie z tyłu głowy oraz wielka rana ziejąca w piersi i liczne wygryzione ubytki na całym ciele. Różowowłosa próbowała się cofnąć, uciekać, ale nieznajoma zaczęła sunąć w jej kierunku. Dosłownie jej stopy nie dotykały podłoża i poruszała się wyjątkowo szybko.
Różowowłosa poczuła zimne dłonie oplatające jej szyję. Nieznajoma zaczęła ją dusić. Dany z paniką zaczęła się szarpać, próbowała złapać oddech, ale nie była w stanie. Czuła jakby jej płuca trawił ogień, a do tego blondynka cały czas patrzyła na nią tymi swoimi pustymi, martwymi oczami.
- Zginęłam przez ciebie. To miałaś być ty. Wiesz, że cię szuka. Nie uciekniesz mu- powiedziała nieznajoma, coraz mocniej ściskając jej szyję.
W momencie, kiedy Stone czuła, że zabraknie jej powietrza, obudziła się. Z ulgą wyczuła miękki materac pod sobą i zakrywającą jej nogi pościel. Była spocona, a serce biło jej w szaleńczym tempie, niemal jakby właśnie przebiegła maraton. To tylko koszmar, pomyślała z ulgą, przecierając dłonią oczy.
To nie było przyjemne. Różowowłosa podejrzewała, że właśnie w ten sposób skończy się jej wizyta w kostnicy, ale to i tak nie odwiodło jej od tego pomysłu. Czuła, że musiała to zrobić. Teraz będzie musiała zmierzyć się z konsekwencjami. Już na samo wspomnienie tych martwych oczu i zaciskających się na jej szyi zimnych palców, wzdrygnęła się. Ten sen wydawał się taki prawdziwy, zanim się obudziła oczywiście.
Zastanawiała się co to znaczy. Tamta blondynka ze snu obwiniała ją o swoją śmierć, że niby Smakosz chce ją dopaść, a że mu się to nie udało jak do tej pory, zadowolił się kimś innym. Czy rzeczywiście czuła wyrzuty sumienia? Może to czyniło z niej złą osobę, ale nie, nie było jej przykro, że żyła. Współczuła tamtej dziewczynie tak jak każdej poprzedniej ofiarze mordercy. Musiały przejść przez piekło przed śmiercią, ale nie miały z nią nic wspólnego. Nie była odpowiedzialna za ich śmierć, do jasnej cholery, prawda?
Już sama nie wiedziała co myśleć. Znaleziono kolejne zdjęcie. Czy zobaczy na nim siebie? Była przekonana, że tak, ale nie miała jeszcze oficjalnego potwierdzenia. Automatycznie spojrzała na telefon. Nie miała żadnego nieodebranego połączenia. Może Rich nie chciał jej budzić? Wiedział, że miała ciężki dzień. Postanowiła, że zadzwoni do niego po śniadaniu. Wolała wiedzieć na czym stoi, nawet jeśli prawda miała jej się nie spodobać.
Poza tym różowowłosa nie miała pojęcia jak interpretować zachowanie Matteo. Podobał jej się aż za bardzo, ale między nimi nic nie mogło się wydarzyć. On zdawał się to zrozumieć, chociaż, jeśli tak było, to po jaką cholerę poprzedniego dnia niemal ją pocałował?! Skracał dystans, żeby co?! Sprawdzić jak bardzo na niego leci?! Nie rozumiała go.
Stone miała mętlik w głowie, który powiększał się z każdym spędzonym w CR dniem. Miała już dość. Chciała znowu poczuć się normalnie, jakby jej największym problemem było jeszcze kilka godzin spędzonych w archiwum. Generalnie lubiła tę pracę, ale czasami jej się dłużyło, jak chyba każdemu.
Różowowłosa poszła do łazienki, żeby wziąć chłodny, orzeźwiający prysznic. Potrzebowała tego. Musiała wziąć się w garść, zejść na dół i twierdzić, że wszystko jest w porządku, w miarę możliwości. To nie mogło być trudne, prawda? Zresztą musiała trzymać Matteo na dystans. Już i tak zbyt swobodnie zachowywała się w jego towarzystwie. Więcej nie popełni tego błędu. Od teraz brunet się dla niej kompletnie nie liczył, był jedynie bratem Maii i współwłaścicielem CR. Powinna była go w ten sposób traktować od samego początku, ale uległa jego urokowi. To się już nie powtórzy.
Dany przygotowała się do wyjścia. Tym razem ani przez moment nie pomyślała o makijażu, chociaż w Nowym Jorku niemal zawsze decydowała się na lekki make up. Służył jej ten klimat. Nie mogła narzekać na bliskość basenu i jeziora. Słońce też uwielbiała. Przemknęło jej przez myśl, że mogłaby się do tego przyzwyczaić.
W restauracji Stone zastała nowy widok. Maia rozmawiała z Owenem. Co więcej, siedzieli przy tym samym stoliku. W końcu jakiś progres. Potrafili rozmawiać bez niej. To świetna wiadomość.
- Cześć wam. O czym rozmawiacie?- zapytała, chcąc być wprowadzona w temat. Nie widziała najmniejszego problemu w tak bezpośrednim pytaniu. Owen zachowywał się identycznie, więc dlaczego ona miałaby mieć jakiekolwiek opory?
- Dobrze, że jesteś, Dany. Musisz nam pomóc rozstrzygnąć pewną sprawę- odpowiedziała Maia z uśmiechem, który na moment ustąpił miejsca zaniepokojeniu.- Ale najpierw powiedz jak się czujesz po wczoraj.
- Jest lepiej- odparła lakonicznych różowowłosa, nie wdając się w szczegóły. Brunetka uśmiechnęła się do niej ciepło.
- Cieszę się. Uwierzysz, że Mat zmyślił tę historię o problemach w kuchni? Jak tylko go zobaczę, to go uduszę.
Różowowłosa przewróciła oczami. Wiedziała, że tak to się skończy. Maia nie odpuści tak łatwo bratu. Matteo nie zachował się w porządku.
- Och, doprawdy?- rzuciła, udając zaskoczenie. Miała nadzieję, że wyszło to naturalnie. Nie mogła jej powiedzieć, że Matteo jej się do tego przyznał. Jak by jej to wyjaśniła?
- Jest wyjątkowo wkurwiający. Już się nie mogę doczekać aż wróci do tego swojego LA. Mógłby pomóc, skoro już tutaj jest, a nie dokłada mi wyimaginowanych problemów...
Dany chciała poprawić Maię, że jej brat mieszka w Las Vegas, a nie w Los Angeles, ale ugryzła się w język. Chociaż to podstawowa informacja, różowowłosa wolała nie zdradzać ile wie. To mogłoby spowodować serię pytań, na które absolutnie nie miała ochoty.
Owen obrzucił Stone zaciekawionym spojrzeniem. Różowowłosa miała ochotę się skrzywić. Już połączył fakty? Czasami zapominała, że w pewnych kwestiach mógłby być podejrzewany o paranormalne zdolności. Matteo wymyślił problem, żeby pozbyć się siostry i zostać z Dany sam na sam. Blondyn dobrze myślał. Niestety.
- A może on chciał się nas pozbyć w jakimś konkretnym celu- powiedziała brunetka takim tonem jakby doznała nagłego olśnienia. Nie, tylko nie to, pomyślała Danielle.- Czy on cię znowu próbuje podrywać, Dany?
Różowowłosa spanikowała. Co miała jej powiedzieć?! Sama nie znała odpowiedzi na to pytanie! Miała nadzieję, że nie zaczerwieniła się.
- Znowu?- podłapała, bo nie wiedziała, co Maia miała na myśli.- O czym mówisz?
Brunetka obrzuciła ją takim spojrzeniem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Nie mów, że nie zauważyłaś. Na początku Matteo uśmiechał się do ciebie w ten swój "czarujący" sposób, był przesadnie miły, oferował pomoc... To jego typowy początek podrywu. Wiem o czym mówię. Widziałam to mnóstwo razy. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Znowu to robi?
Stone czuła się skonsternowana. Czy faktycznie brunet od początku próbował ją podrywać? Myślała, że był po prostu uprzejmy, a cała reszta była... Jak by to ująć? Częścią jego osobowości? Niektórzy mężczyźni czarowali wszystkie laski wokół siebie.
- Nie mam pojęcia. Rozmawiałam z nim dosłownie przez moment, a potem poszłam do pokoju. To był ciężki dzień. Potrzebowałam odpocząć i dlatego też później się nie odezwałam. Wybacz.
- Nie ma problemu- odparła natychmiast Maia, machnąwszy lekceważąco ręką. Nie chowała do niej urazy. To dobrze.
- Nie chcę wam przerywać, ale ten facet zaraz sobie pójdzie. Wtedy Dany nie będzie miała co rozstrzygnąć- wtrącił się Owen, konspiracyjnie ściszając głos.
- Oj tam, zawsze można wystawić cię na basen, kiedy on tam będzie. Jeśli na ciebie leci, to nie oprze się widokowi ciebie w kąpielówkach. Zdradzi się, a może nawet sam do ciebie zagada. Sprawa będzie jasna jak słońce- zaoponowała brunetka beztrosko.
Dany już powoli zaczynała rozumieć, co miała rozstrzygnąć. Bawił ją pomysł Maii. Tym bardziej że blondyn niemal natychmiast się oburzył.
- Chcesz mnie wystawić na basen? A czym ja jestem? Dekoracją czy towarem do sprzedania? Jeśli podobam się temu gościowi, to chcę, żeby zainteresował się czymś więcej niż tylko moim ciałem. Nie szukam męża, ale też mam swoje zasady i nie jestem zainteresowany przelotnym romansem. Na razie.
W tym momencie zgodnie razem z Maią wybuchnęły śmiechem. Owen mówiąc to, był aż do przesady poważny, co było przezabawne w połączeniu z "na razie".
- Z czego się śmiejecie? Mówię serio- zauważył blondyn, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Sorki, ale to brzmiało tak...- zaczęła Maia, spoglądając na Dany jakby szukała pomocy. Różowowłosa też miała problem ze znalezieniem odpowiedniego słowa lub określenia. To po prostu było zabawne. Jak to wyjaśnić tak, żeby się nie obraził?
- Jak nie ty- dokończyła po chwili namysłu Stone.- Zawsze jesteś taki otwarty na ludzi, a teraz wyskakujesz z tym, że przeszkadza ci, że jakiś facet zagada do ciebie w kąpielówkach.
- Nie powiedziałem, że mi to przeszkadza. Po prostu to nie jest odpowiednie miejsce na pierwsze spotkanie. Pierwsze wrażenie odgrywa kluczową rolę. Wierzcie lub nie, ale tak jest. Każdy z nas jest choć odrobinę wzrokowcem i ocenia drugą osobę właśnie po pierwszym zobaczeniu.
- Ale przecież mówię ci, że ten facet od dłuższej chwili cię obczaja. On cię już widział co najmniej kilka razy- westchnęła Maia z irytacją. Wydawała się znużona tym, że musiała się powtarzać.- Jeśli chcesz, to możemy zostawić cię przy tym stoliku. Wtedy na pewno się do ciebie przysiądzie. Gwarantuję ci to.
- A ja ci mówię, że nie zauważyłem, żeby się na mnie gapił. Dostrzegam takie rzeczy i ten gość nie jest mną zainteresowany, nawet jeśli jest całkiem przystojny- odparował Owen, unosząc dumnie podbródek.
Różowowłosa nie miała pojęcia o którym z gości rozmawiają, ale po tej rozmowie Owen na pewno będzie obczajał tego faceta. Zaczynała brzmieć jak podczas otwarcia, gdy podobał mu się DJ. Nagle przyszło jej do głowy coś strasznego. Żeby tylko Owen nie wpadł na pomysł powtórzenia akcji z testowaniem orientacji tego faceta. Znając Maię, ta chętnie by w weszła. Może jednak poznawanie ich ze sobą nie było dobrym pomysłem?
- Widzisz? Podoba ci się- oznajmiła triumfalnie brunetka.- Zmieniam pomysł. Pójdziesz teraz po kawę. Ten gość też tam idzie, a jest kolejka. Rozmowa cię nie zabije, nawet jeśli tylko się przedstawisz.
- Ale ja już mam kawę.
- To wypijesz drugą albo możesz przynieść dla Dany. Na pewno nie pogardzi kubkiem kawy. No pośpiesz się.
Owen przewrócił oczami, wstając z miejsca. Czyli jednak tam szedł? Czyżby pomysł Maii właśnie miał zostać wprowadzony w życie? Stone była zaskoczona, że blondyn tak szybko skapitulował.
- Idę tam tylko dlatego, żeby ci udowodnić, że wcale mu się nie podobam. Nie odzywam się do niego ani słowem, chyba że sam zagada- poinformował blondyn, po czym ruszył w kierunku kolejki.
- Naprawdę jesteś aż tak pewna, że Owen wpadł mu w oko?- spytała Dany. Nie chciała, żeby blondyn robił sobie złudną nadzieję.
Maia potwierdziła. Jej uśmiech momentalnie zniknął, gdy zobaczyła idącego w ich kierunku Matteo. Różowowłosa już czuła unoszące się w powietrzu napięcie. Znowu będą się kłócić. Zresztą, dopiero teraz uświadomiła sobie, że tak bardzo dała się pochłonąć rozmowie, iż zapomniała pójść po śniadanie. Owen miał jej przynieść kawę, ale ciągle nie miała reszty posiłku. Poinformowała Maię, że za chwilę wróci, chociaż brunetka protestowała.
- On tutaj idzie. No chyba mnie z nim nie zostawisz, co?- spytała błagalnie. Ta cudowna więź pomiędzy rodzeństwem. Co ona miała powiedzieć? Dla niej niemal każda rozmowa z Matteo była niezręczna.
- Zaraz wrócę. Spróbujcie się nie znienawidzić przez tą chwilę.
Różowowłosa minęła Matteo, wymieniając z nim jedynie uprzejmościowe "cześć". Liczyła, że brunet ją minie i pójdzie dalej, ale ten stanął za nią w kolejce do szwedzkiego stołu. Po prostu świetnie, pomyślała z sarkazmem.
- Jak po wczoraj?- zapytał. Stone stała do niego tyłem, udając że rozgląda się co by mogła zjeść. Zastanawiała się jak zakończyć tę rozmowę. Może zbędnie go krótkimi odpowiedziami? Z reguły to zniechęcało potencjalnych rozmówców.
- W porządku.
- Taka jest wersja oficjalna czy prawdziwa?
W tym momencie brunet pochylił się tak, że jego ciepły oddech owiewał jej ucho. Dlaczego on zawsze musiał skracać dystans? Czerpał satysfakcję z tego jak na niego reagowała?
- Sugerujesz, że kłamię?- odparowała Stone. To nie było kłamstwo tylko lekkie przeinaczenie faktów, łagodniejsza wersja, żeby dano jej spokój.
- Nie o to mi chodziło. Nic ci nie sugeruję tylko pytam jak jest. Jesteś dzisiaj jakaś rozdrażniona.
Różowowłosa nie odpowiedziała. Zamiast tego nałożyła sobie na talerz naleśniki. Potrzebowała czegoś słodkiego, żeby poprawić sobie chociaż trochę nastrój. A może poczęstuje się jeszcze mini goframi z bitą śmietaną i owocami? Wyglądały tak pysznie.
- Jak bardzo zła jest na mnie Maia? Myślisz, że podejście do niej w tym momencie to misja samobójcza?
- Wow. Teraz się tym przejmujesz? Może warto było o tym pomyśleć zanim wcisnąłeś jej bzdurę o rzekomym problemie?
Stone nie mogła powstrzymać sarkazmu pobrzmiewającego w jej głosie. Nie mogła go zrozumieć. Niby obchodziło go zdanie Maii przynajmniej na tyle żeby przemyśleć czy aktualnie powinien się do niej zbliżać, ale z drugiej strony wcześniej nie myślał o konsekwencjach. Mógł wcale nie tworzyć tego irracjonalnego konfliktu z siostrą, gdyby wcześniej się nad tym rozsądnie zastanowił. Może logika nie była jego mocną stroną.
- Porozmawiajmy, Dany. Widzę, że masz do mnie pretensje. Nie wiem dlaczego, ale na pewno da się to wyjaśnić. Spójrz na mnie- poprosił brunet, kładąc jej dłoń na ramieniu i lekko aczkolwiek stanowczo obracając ją w jego kierunku. Nie opierała się, bo byli w miejscu publicznym. Nie chciała robić afery. Nawet jeśli jego dotyk, jak zwykle ją palił.
- Może i mam pretensje, ale nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Lepiej zajmij się przeproszeniem Maii i zacznij zachowywać się poważnie. Wszystko co robisz ma swoje konsekwencje. Poza tym mógłbyś czasami wziąć pod uwagę, co pomyślą sobie inni, a nie tylko robisz to na co masz aktualnie ochotę.
Różowowłosa nie planowała mówić Matteo aż tyle. Te słowa same opuściły jej usta. Zaraz po tym ponownie obróciła się do niego tyłem, wzięła brzoskwinię i wróciła do stolika. Przez cały czas czuła na sobie natarczywe spojrzenie, ale uparcie ignorowała to wrażenie. Matteo już więcej do nich nie podszedł podczas śniadania.
- Widziałaś?- spytała Maia wesoło jak tylko Danielle usiadła na swoim miejscu.- Ten facet zagadał do Owena! Mówiłam, że mu się spodobał. Zresztą ciągle rozmawiają. Mówię ci, coś z tego będzie.
Różowowłosa obejrzała się w kierunku kolejki do ekspresu. Rzeczywiście ciągle rozmawiali, a blondyn stał z jej kawą i raczej nie przejmował się tym, że napój stygł. Chyba musiała do nich podejść, żeby nie dostać kompletnie zimnej kawy tylko nie chciała im przerywać. Przynajmniej przez to zamieszanie z Owenem Maia nie zauważyła jej spięcia z Matteo.
*****
Bliżej południa Dany zadzwoniła do Richa. Musiała wiedzieć, co z tym zdjęciem. Zresztą, może były jakieś nowe ustalenia w śledztwie. Już minęło trochę czasu od opublikowania portretu w Post. Może ktoś się już zgłosił i mieli tożsamość Smakosza?
Jej kuzyn odebrał, kiedy już zaczynała tracić nadzieję, że to się stanie. Może był zajęty?
- Hej, Richie. I co? Masz może to zdjęcie? Wiesz które. Udało się je uratować?
- Cześć, Danielle. Tak. Mam je.
Jej kuzyn nie odpowiedział od razu. Zresztą, brzmiał na zaniepokojonego. Jego ton i długość wypowiedzi sugerowały, że nie spodoba jej się odpowiedź. Czyli była na tym zdjęciu. Wprost cudownie.
- Znowu na nim jestem, prawda? Po prostu to powiedz, Richie. Nie musisz owijać w bawełnę- westchnęła różowowłosa. Nie była małym dzieckiem, które trzeba było chronić przed światem.
- Ostrzegam, że ci się to nie spodoba, lekko mówiąc. To twoje zdjęcie, ale... To nie wszystko. Powinnaś to sama zobaczyć. Możesz przyjechać na komisariat? Z kimś oczywiście.
Różowowłosa przewróciła oczami. Kolejny, który nie zamierzał jej nigdzie puszczać bez towarzystwa? Przecież cały czas nie spuszczali jej z oka policjanci. Wszędzie za nią chodzili i jeździli. Co by jej się mogło stać, gdyby pojechała taksówką?
- Nie mam z kim jechać- odpowiedziała Dany. Nie zamierzała prosić Matteo o podwózkę. Nie po ich ostatniej sprzeczce albo raczej jej gniewnym monologu. W każdym razie, poproszenie go o pomoc nie wchodziło w grę. Po jej trupie.
Nawet jeśli jej kuzyn miał na końcu języka pytanie, dlaczego nie poprosi Matteo, nie zadał go. Była mu za to wdzięczna. Za dużo wyjaśnień.
- W takim razie wyślę ci fotografię na maila. Tylko pamiętaj, że to jest ściśle poufne. Nie może wyciec do mediów, zresztą w twoim interesie jest, żeby zdjęcie pozostało tajemnicą.
Różowowłosa zapewniła Richa, że zdjęcie nigdzie nie wycieknie. Przecież z własnej woli nie zrzuciłaby sobie na głowę problemu w postaci chmary dziennikarzy.
Przez moment zastanawiała się czy nie iść do pokoju po laptopa, ale szybko z tego pomysłu zrezygnowała. Zdecydowanie szybciej i wygodniej będzie, jeśli otworzy pocztę na telefonie. No dobra, z tym wygodniej przesadziła. Ręce jej się trzęsły z napięcia, przez co pisanie na telefonie wcale nie było takie łatwe. Co takiego było na tym zdjęciu, że Rich nalegał, żeby zobaczyła to na własne oczy?
Po kilku wyjątkowo długich sekundach udało jej się odpalić przeglądarkę i zalogować się na pocztę. Z bijącym sercem zobaczyła nową wiadomość, wyświetlającą się na samej górze listy. Od Richa oczywiście. Kliknęła w nią. To co zobaczyła, przeraziło ją na tyle że wypuściła telefon z rąk. Nieporadnie próbowała go złapać, bo ciągle była wstrząśnięta swoim zdjęciem z wydrapanymi oczami. Udało jej się w ostatnim momencie. Jeszcze chwila i telefon wylądowałby na ziemi. Nie wiedziała czy jej ekran by to przeżył i wolała tego nie sprawdzać.
Różowowłosa wzięła głęboki wdech i wydech, żeby się uspokoić. Dopiero potem ponownie zerknęła na zdjęcie. Wyglądało upiornie. Uśmiechała się, jej ręka była lekko uniesiona jakby właśnie się z kimś witała, w tle CR, a zamiast oczu miała dwie wielkie ziejące czarne dziury. Może dziewczyna z jej snu miała rację? Nie z winą za jej śmierć, rzecz jasna, ale może on jej rzeczywiście szukał. Chciał ją dopaść. Nie miała pojęcia dlaczego. Co takiego zrobiła? Dlaczego Smakosz się nią interesował?Uciec mu też nie mogła, bo policja zakazała jej wyjazdu z powodu trwającego śledztwa.
Kiedy rozdzwonił się jej telefon, omal ponownie go nie upuściła z zaskoczenia. Nie spodziewała się, że akurat w tym momencie ktoś zacznie do niej dzwonić, a tego była pogrążona we własnych myślach. W takich momentach nawet najdrobniejszy dźwięk potrafiłby ją przestraszyć, a przynajmniej spowodować reakcję wyglądającą w ten sposób dla osób postronnych.
- Halo?- rzuciła do telefonu różowowłosa. Nawet nie spojrzała na wyświetlacz, żeby sprawdzić kto dzwonił. Od razu odebrała. Myślała, że to jej kuzyn. Pewnie chciał dodać coś o zdjęciu, dowiedzieć się jak to zniosła albo oba naraz.
- Słyszałam o trzeciej denatce- powiedziała, ku jej ogromnemu zadziwieniu, agentka specjalna Lara Cross. Czyli to jednak nie był jej kuzyn.- Sprawa jest niezwykle interesująca ze względu na dość nieortodoksyjny modus operandi. Już długo nie widziałam czegoś podobnego. Aż przypomina mi się śledztwo dotyczące Kolekcjonera.
Przez chwilę różowowłosa nie wiedziała co powiedzieć. W głosie agentki FBI rzeczywiście pobrzmiewało zainteresowanie. Zresztą mówiła o tym śledztwie w sposób... Nieadekwatny do sytuacji? Z ekscytacją? Jak o ciekawym przypadku, a nie ludzkiej tragedii?
- To nie wtedy przypadkiem poznałaś Richa?- spytała Dany, nie wiedząc jak odnieść się do trwającego śledztwa. Nie podzielała entuzjazmu agentki.
- Znałam go wcześniej, tyle że nie mieliśmy okazji współpracować ze sobą czy chociaż dłużej rozmawiać. Dopiero podczas tamtego śledztwa coś zaiskrzyło, mimo że nasze metody diametralnie się różnią.
Przy tej wypowiedzi głos Lary nabrał innej barwy. Brzmiał melancholijnie i jakby wspominała sytuację z tęsknotą. Pewnie brakowało jej Richa. To już ponad dwa tygodnie, od kiedy pokłócili się, a jej kuzyn opuścił Nowy Jork.
- Tak, ciągle nie wiem jak to się stało, ale jestem pewna, że się pogodzicie.
- Niemniej dzwonię w innej sprawie. Wróćmy do tematu śledztwa. To już trzecia ofiara tego samego seryjnego mordercy o pseudonimie operacyjnym Smakosz. Jako agentka specjalna FBI mam prawo legalnie włączyć się do śledztwa, biorąc pod uwagę nadzwyczajne okoliczności w postaci niepodważalnych śladów kanibalizmu oraz rzadkiego zwyczaju mordercy do oczyszczania kości.
Różowowłosa coś tak czuła, że rudowłosa prędzej czy później wróci do tego tematu. Cierpliwość nie była jej mocną stroną. Poza tym ciągnęło ją do mrocznych, jej zdaniem "ciekawych" śledztw dotyczących seryjnych morderców. Dany wiedziała, że Cross jest dobra w tym, co robiła. Rzekomo osiągała zdumiewające rezultaty, tyle że pozostawała jeszcze kwestia jej kuzyna. Co na to powie Richie? Zdecydowanie mu się to nie spodoba.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Śledztwo jest w dobrych rękach, a Rich...
- Będzie wściekły. Tak, wiem- dokończyła za nią agentka.- Obawiam się, że jednak nie mam wyboru. Moi przełożeni sami zaczęli interesować się tym śledztwem. Będą chcieli tam kogoś wysłać. Jeśli nie mnie, to kogoś innego. Jedno jest pewne. Nie zostawią tego bez wsparcia FBI. Nie ważne w czyich rękach jest śledztwo. Wiesz, że nie kwestionuję kompetencji Richa.
Świetnie, pomyślała Stone z sarkazmem. FBI chciało wtrącić się do śledztwa. Miała mieszane odczucia. Wiedziała, że jej kuzyn się starał, ale śledztwo było skomplikowane. Rich sam je w ten sposób opisywał, gwoli ścisłości. Może wsparcie wpłynie korzystnie na sytuację i szybciej schwytają mordercę?
Z drugiej strony jej kuzyn pewnie uzna to jako kwestionowanie jego policyjnych umiejętności... Poza tym ciągle nie pogodzili się z Larą, więc jak ona tutaj przyleci w charakterze agentki FBI... To zdecydowanie nie skończy się dobrze.
- Pamiętam o obietnicy- kontynuowała Cross, gdy różowowłosa w żaden sposób nie skomentowała nowych wieści.- Miałam poczekać aż ty albo Rich sami zgłosicie się o wsparcie, o ile byłaby taka konieczność, ale naprawdę nie mogę postąpić inaczej. Chcą kogoś wysłać. I tak to zrobią, dlatego wolałabym, żebym to była ja, a nie ktokolwiek inny.
Dany też wolałaby, żeby to była ona. Ufała Larze i dobrze się z nią dogadywała, pomimo jej specyficznego zachowania w niektórych sytuacjach. Jeśli ktoś miałby wnieść coś nowego do śledztwa, to na pewno ona.
- Rozumiem. Nie przejmuj się obietnicą. Okoliczności uległy zmianie. Nawet cieszę się, że przylecisz. Tylko nie wiem jak miałabym to przekazać Richowi. Nie przyjmie tego dobrze.
- Sama go poinformuję. Lepiej, żeby wiedział co się szykuje- oznajmiła Cross. To odważne z jej strony. Różowowłosa w duchu ucieszyła się, że to nie ona będzie musiała przekazywać te wieści. Zawsze obrywa się takim osobom, nawet jeśli złość powinna być skierowana na kogoś innego.- Tymczasem czy mogłabyś mi udzielić informacji na temat śledztwa? Najlepiej powiedz mi wszystko co wiesz. Każdy szczegół może okazać się istotny.
Nietypowa prośba, pomyślała Stone. Zresztą nie uważała się za odpowiednie źródło informacji. Nie wiedziała wszystkiego, znała jedynie część faktów.
- Nie byłoby lepiej, gdybyś zapytała Richa albo Montero? Montero to ten drugi policjant, który współpracuje z Richem przy śledztwie. Oni udzieliliby ci dokładniejszych informacji.
- Wszystko w swoim czasie. Na razie chcę usłyszeć jak to wygląda z twojej perspektywy. Później, rzecz jasna, uzupełnię brakujące szczegóły. Zacznij od samego początku. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała za złe, jeśli będę ci przerywać. Dzięki temu żadne pytanie mi nie umknie i będę miała jak największy ogląd na sytuację.
Dany czuła, że to będzie długa rozmowa. W każdym razie nie odmówiła agentce. W końcu niebawem miała włączyć się w śledztwo i przylecieć do Michigan. Czy wyniknie z tego coś dobrego? To się okaże, ale w tak skomplikowanym śledztwie każde wsparcie będzie na wagę złota, prawda? Miała nadzieję, że tak do tego podejdzie jej kuzyn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top