Rozdział 2

Resztę popołudnia i wieczór Stone spędziła w swoim pokoju. Wyszła jedynie na obiad, a wieczorem na spacer po okolicy. Nawet trochę pobiegała, co rzadko jej się zdarzało. Po prostu musiała uporządkować myśli. Właśnie z tego powodu wymknęła się z ośrodka tak, żeby nikt jej nie widział. Zachowywała się jak złodziej, a tak naprawdę chciała być sama. Fatalna sytuacja. Pocieszała się myślę, że za kilka dni stąd wyjedzie i wróci do swojego przewidywalnego życia.

Gwoli ścisłości, nie chciała stąd wyjeżdżać tak od razu. Po prostu nie spodziewała się, że Matteo też tutaj będzie. To jego obecność namieszała jej w głowie i skłoniła ją do ponownego okłamywania Maii. Zresztą Maia jasno określiła stosunek jej brata do kobiet. Nie interesował się nimi na dłuższą metę, a ona nie szukała przygody. Nie potrafiłaby nie angażować w tą relację. Mimowolnie wróciła myślami do liceum.

Praktycznie od pierwszego dnia szkoły zaprzyjaźniły się z Maią. Już po pierwszym uśmiechu Maii Danielle wiedziała, że to jest to. Trzymały się razem. Mówiły sobie praktycznie o wszystkim. Któregoś dnia Stone zobaczyła Matteo. Jak wspominała, już wtedy był przystojny, a poza tym był dwie klasy wyżej. Ledwie mijała go na korytarzu. Kilka razy rozmawiała z nim ze względu na Maię, jego siostrę a jej przyjaciółkę. To wystarczyło. Wiedziała, że to idiotyczne, ale szybko się w nim zakochała. Można by powiedzieć, że od pierwszego wejrzenia.

Potrafiła wypatrzyć go w tłumie, mniej lub bardziej świadomie wodziła za nim wzrokiem i na pamięć znała większość jego kolorowych bluz, chociaż pod względem ubrań nie wyróżniał się na tle pozostałych uczniów. Nigdy nie zdobyła się na jakikolwiek krok w jego stronę. Nigdy nie starała się go zainteresować swoją osobą. Wiedziała, że to nie ma przyszłości z powodu Maii. No i przeważnie Matteo miał jakąś starszą, dużo ładniejszą od niej dziewczynę. Z kolei Dany w jego oczach zawsze była jedynie koleżanką jego młodszej siostry, można by powiedzieć, że dzieckiem. Takie przynajmniej odnosiła wrażenie.

Nie wiedzieć czemu te uczucia towarzyszące jej kiedyś wróciły, chociaż obecnie nie nazywałaby tego "zakochaniem" a raczej zwykłym "zauroczeniem". Poza tym Stone była teraz starsza, mądrzejsza i pamiętała słowa dawnej przyjaciółki o niezobowiązującym charakterze większości relacji Matteo. Nie zamierzała robić nic głupiego. Cokolwiek siedziało jej w głowie, już nie była głupią naiwną nastolatką. Potrafiła nad tym panować i taki właśnie miała plan. To właśnie jogging z poprzedniego wieczoru pozwolił jej to sobie przypomnieć.

Właśnie dlatego następnego dnia rano, a właściwie koło dziewiątej, wyszła z pokoju w całkiem niezłym humorze. Nie zamierzała się dłużej ukrywać, tylko korzystać z urlopu. Coś jej się od życia należało, prawda?

Różowowłosa zeszła do restauracji i od razu zauważyła tam znajomą twarz. Akurat towarzystwem tej osoby nie pogardzi. Przy jedynym ze stolików siedział Owen, jedząc tosty i popijając kawę. Jeszcze zanim się do niego przysiadła poszła do stołu szwedzkiego wybrać swoje śniadanie. Wszystko wyglądało tutaj tak dobrze i wybór był całkiem duży. Pomysł szwedzkiego stołu wyjątkowo przypadł jej do gustu.

- Wolne?- spytała Dany z uśmiechem. W rękach trzymała talerz z pysznie wyglądającymi goframi z dużą ilością bitej śmietany i owoców. Kiedy tylko zobaczyła gofry, wiedziała już co chce zjeść. Nie zniechęciły jej do tego nawet kalorie, których w tym posiłku pewnie było sporo. Później będzie się tym martwić. Do tego, rzecz jasna, wzięła kawę. Z mlekiem i łyżeczką cukru. Innej nie potrafiła wypić.

- Nie, przykro mi. Nie widzisz, że to miejsce jest zajęte przez mojego niewidzialnego przyjaciela?- żartował Owen. Tylko przez moment potrafił udawać powagę, bo później z uśmiechem wskazał jej, żeby usiadła. Tak zrobiła.

- Nie wiedziałam, że masz tak mało przyjaciół, że musisz ich sobie wymyślać- odparła różowowłosa, po czym obydwoje wybuchnęli śmiechem.

- No dobra, należało mi się- stwierdził blondyn bez grama urazy.- Powiedz mi jak ci się tutaj podoba? Nie chcesz wyjeżdżać prawda?

Tylko przez moment to rozważała. Jednak nie zdecydowała się tego przyznać głośno. Owen pewnie chciałby znać powód, a nie zamierzała mówić mu o czasach licealnych i swoim obiekcie zainteresowania z tamtego okresu.

- Oczywiście, że nie. To miejsce jest świetne. Podoba mi się ośrodek. Jest tutaj dużo zieleni, wszystko jest zadbane. Pokój też mi się podoba. Bardzo przestronny. No i przepyszne śniadania- odpowiedziała różowowłosa, urywając wypowiedź żeby przełknąć kęs gofra. Była szczera. Po prostu ominęła newralgiczny wątek. Poza tym jej pokój był fantastyczny. Chociaż w rozmowie telefonicznej wyraźnie powiedziała, że chce jednoosobowy pokój, Maia umieściła ją w dwuosobowym.

- Tutaj masz więcej miejsca- oznajmiła Maia poprzedniego dnia, gdy pokazywała jej pokój.- No i nie myśl, że będziesz płacić więcej. Zapłacisz tyle ile ustaliłyśmy i koniec tematu.

Faktycznie na tym temat rachunku stanął. Dany nie kontynuowała tej dyskusji, bo poniekąd było jej to na rękę. Większy pokój, taka sama cena. Kto by czegoś takiego nie przyjął? Rzecz jasna, gdyby Maia nie wyszła z taką propozycją, nigdy by jej o to nie poprosiła. Jednak skoro sama zaproponowała... To dlaczego miałaby jej nie przyjąć?

- To prawda. Pracowałem wcześniej też w innych hotelach i ośrodkach wypoczynkowych głównie na wakacje, ale ten mi się najbardziej podoba. Mogę być z tobą szczery? Chcę zadać bardzo niedyskretne pytanie- poinformował Owen, poważniejąc.

Stone powstrzymała się od przewrócenia oczami. Już domyślała się o co mu chodzi. Wiedziała, że prędzej czy później do tego dojdzie.

- Jasne, pytaj o cokolwiek chcesz. Niczego nie ukrywam.

Była w stanie mu powiedzieć niemal wszystko. To "niemal" obejmowało temat Matteo. Po pierwsze nie chciała słyszeć od niego żadnych komentarzy na temat bruneta. Poza tym nie mogła ryzykować, że Maia dowie się prawdy. No i też trochę się tego wstydziła. Kto chciałby rozmawiać o zawodzie miłosnym z liceum? Raczej nikt.

- Jedna z pokojówek powiedziała mi wczoraj, że nastąpiła nagła zmiana pokoi. Zarezerwowany był jednoosobowy, a finalnie miała przygotować dwuosobowy. To niby szczegół, ale widziałem jak wczoraj rozmawiałaś z Matteo i później przypadkiem zobaczyłem cię z właścicielką... Znacie się, co nie?

Dany przytaknęła. Pytał o całokształt, co tym bardziej jej odpowiadało. Bez oporów opowiedziała mu skąd się znają oraz jak wyglądała sytuacja z jej pokojem. Nie widziała sensu, żeby to ukrywać. Maia chyba nie będzie miała jej tego za złe, prawda?

- Nie wierzę- skwitował pełnym niedowierzania tonem blondyn.- Myślałem, że zagadałem zwykłego gościa, a nie takiego VIPA. Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?

Różowowłosą rozbawiła jego reakcja. Jeszcze ten tekst o VIPIE, chociaż wcale nie uważała się za jakiegoś specjalnego gościa. Ze względu na dawną znajomość miała większy pokój, ale nie miała żadnych innych przywilejów i bynajmniej tego nie oczekiwała.

- A kiedy miałam o tym wspomnieć? Jak rozmawialiśmy o farbach do włosów i fryzjerach czy kiedy zaproponowałeś pomoc z walizką? Miałam zacząć od tego, że znam szefową?

- Masz rację- rzucił od razu Owen, pociągając łyk swojej kawy.- Gdybyś od tego zaczęła, pewnie więcej nie odezwałbym się do ciebie ani słowem.

Dobrze wiedzieć, pomyślała Stone. Nie rozumiała tego. Czemu aż tak miałaby go przerażać potencjalna znajomość z szefową? Przecież nie była taka, że jeśli cokolwiek jej nie pasuje, to zrobi awanturę i poleci na skargę do szefowej.

- Dlaczego? Maia jest aż tak przerażającą szefową? Ciężko mi w to uwierzyć.

- Nie jest przerażająca. Jest w porządku. Po prostu raczej nie rozmawiam z nią tak jak teraz z tobą. Niezależnie od jej charakteru i niegroźnego wyglądu, ona ciągle jest moją szefową. Nie chcę łączyć aż tak mojego życia osobistego i zawodowego.

- Aha. Czyli gości i innych pracowników możesz zagadywać, ale do szefostwa nic poza "dzień dobry"? To bez sensu- stwierdziła Stone. Maia była bardzo sympatyczną osobą. Co prawda, Dany nigdy nie widziała jej w roli szefowej, ale nie mogła być szczególnie surowa. To nie byłoby w jej stylu.

- To ma sens. Goście są tutaj tylko przyjazdem. No i zagadując ich, o ile nie mają nic przeciwko, polepszam opinię o CR...

- Wybacz, że ci przerwam, ale co to CR?- wtrąciła się różowowłosa, nie rozumiejąc tego skrótu. Blondyn spojrzał na nią jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie i której powinna się sama domyśleć.

- Callahan Resort. CR. Już rozumiesz? W każdym razie, szefostwo to inna liga. Nie wszyscy chcą utrzymywać jakikolwiek kontakt poza zawodowym ze swoimi pracownikami. Poza tym przy takich osobach nigdy nie czujesz się w pełni swobodnie. Moja praca zależy od ich opinii. Jeszcze pozwoliłbym sobie na jakiś niestosowny komentarz i by mnie wyrzucili. Nie, dziękuję za taką znajomość. Wolę gości i innych pracowników- wyjaśnił blondyn.

W pewnym stopniu miał rację. Nie chciał niepotrzebnych komplikacji. Gdyby czysto potencjalnie pokłócił się z Maią czy Matteo, mógłby narazić się na utratę pracy.

- A tak w ogóle to gdzie pracujesz?

Różowowłosa chętnie wprowadziła go w tajniki pracy w archiwum. Przez większość czasu właściwie nic tam nie robiła albo sprzątała. Kurz można było tam znaleźć praktycznie w każdej chwili dnia i nocy. Przed czy po sprzątaniu, kurz zawsze gdzieś był. Archiwum mieściło się w dużym piętrowym budynku z czerwonej cegły. Utrzymanie tego miejsca w czystości i względnie dobrym stanie było wyzwaniem. Przychodzili tam głównie historycy lub specjaliści z innych dziedzin. Czasami ktoś szukał informacji o swoich krewnych lub historii rodzinnej. W takich przypadkach służyli pomocą w znalezieniu odpowiednich dokumentów.

- Raz nawet pomagałam w śledztwie kryminalnym- dodała Danielle, co natychmiast zainteresowało rozmówcę. Kogo by nie zainteresowało?

- Serio? To była jakaś głośna sprawa?

- Jasne, musiałeś słyszeć o Artyście. Psychopata mordował przypadkowe osoby, po czym pobierał im krew, odwirowywał ją w specjalnym urządzeniu, a później malował nią obrazy. Podrzucał swoje "dzieła" do galerii sztuki nowoczesnej w Nowym Jorku.

- Jezu, tak. Słyszałem o tym. Wszędzie o tym pisano w internecie. Co to miało wspólnego z twoją pracą w archiwum?

- Całkiem sporo, bo w przeszłości Artysty kryło się pewne tragiczne zdarzenie. W archiwum zachowały się gazety z tamtego czasu. Dzięki temu policjanci i FBI zdobyli konkretniejsze informacje na temat mordercy.

Różowowłosa nie wspomniała o tym, że jej kuzyn Richard pracuje w policji, a jego dziewczyna Lara Cross, agenta FBI brała udział w tym śledztwie. Dany była zwolenniczką wolniejszego odkrywania kart. Miałaby tak od razu powiedzieć o sobie wszystko? Raczej nie.

- Fascynujące. Może jednak twoja praca nie jest taka nudna, przynajmniej nie aż tak bardzo.

Danielle nie wiedziała czy potraktować to jako komplement czy nie, więc po prostu wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia. Owen zaczął opowiadać jej różne historie z jego pracy, a było tego sporo. Zaczął od kilku sytuacji, gdy oskarżono go o kradzież, mimo że nawet nie dotykał tamtych rzeczy. Z dezaprobatą wyrażał się na temat ludzi, którzy obwiniali obsługę, nie mając ku temu żadnych podstaw. Skoro tutaj pracują i potrzebują pieniędzy, to wcale nie znaczy, że od razu zaczną kraść. Przyznała mu rację. Osobiście nie miała żadnych uprzedzeń do tak zwanej "obsługi". Sama nie raz pracowała na takich stanowiskach i nie widziała w tym nic złego. Każdy od czegoś zaczynał, no nie? Wracając do tematu, Owen po chwili przeszedł do zabawniejszych historii.

Stone przez dłuższą chwilę towarzyszyło wrażenie jakby ktoś ją obserwował. Nie potrafiła tego wyjaśnić. Po prostu tak było. Rozejrzała się dyskretnie na boki, ale nie zauważyła nikogo kto spoglądałby w jej stronę. Dopiero po chwili dostrzegła po drugiej stronie restauracji Matteo. Brunet skinął jej głową na znak, że też ją zauważył. Różowowłosa uniosła lekko dłoń i pomachała w kierunku bruneta. Ten uśmiechnął się i wrócił do jedzenia, a ona na powrót skupiła całą swoją uwagę na blondynie, z którym rozmawiała. Starała się udawać, że ten kontakt czy cokolwiek to było, w ogóle nie wybiło ją z rytmu. Niestety tak było. Co to było, do cholery? Co było między nią, a Matteo? Chciałaby znać odpowiedzi na te pytania.

- Zrozumiałem, że chodziłaś z Maią do liceum, ale co ma z tym wszystkim wspólnego Matteo? Też chodził z wami do szkoły?- spytał Owen, szybko zmieniając temat. Ten gość był ciekawski, bezpośredni i błyskawicznie zmieniał tematy. W jednej chwili mówił o swojej poprzedniej pracy, a potem pytał o coś zupełnie innego.

- Nie przez cały czas, ale owszem. Jest dwa lata starszy.

- Wtedy też był takim przystojny i szybko zmieniał obiekty zainteresowania?- zapytał blondyn, a Dany posłała mu zaskoczone spojrzenie.- No co? Tak, jestem gejem. Matteo obiektywnie rzecz biorąc jest przystojny, ale nie jest w moim typie, a poza tym ewidentnie woli laski. Coś jeszcze chcesz wiedzieć?

Owen wyprzedzał wszelkie jej pytania i jeszcze odpowiadał na te, o których nawet nie pomyślała. Poza tym widać po nim, że jest gejem. Pomyślała o tym praktycznie od razu przy pierwszym spotkaniu.

- Nie, po prostu nie wiem po co o nim gadamy. Niestety muszę cię przeprosić, ale mam bardzo ciekawą książkę do przeczytania albo pójdę na basen. Jeszcze nie wiem, ale na pewno nie będę siedzieć w restauracji. Do zobaczenia później!

- Do zobaczenia na imprezie wieczorem. Będziesz, co nie?

Różowowłosa potwierdziła. Była świadoma tego, że zbyła Owena. Czuła z tego powodu minimalne wyrzuty sumienia, ale chyba całkiem go do siebie nie zraziła, prawda? Naprawdę chciała skorzystać z urlopu. Na pewno nie będzie siedzieć w taki słoneczny dzień w środku, a trochę się zagadała.

W końcu większą część dnia spędziła na basenie. Trochę popływała, a później siedziała na leżaku, opalając się i czytając książkę. Przy okazji poznała bardzo miłą parę, która zajęła leżaki koło niej. Byli nieco od niej starsi, ale wydawali się wyjątkowo sympatyczni. Byli jedną z tych idealnie dobranych, doskonale dogadujących się par, na których widok większość aż skręcało z zazdrości. Dany nie zaliczała się do tych osób. Była beznadziejna w związkach. Jakoś nie ciągnęło jej, żeby kogoś szukać na siłę. Po prostu cieszyła się ich szczęściem. Może i dopiero co ich poznała, ale co z tego? Dlaczego nie miałaby być dla nich miła i im dobrze życzyć? W każdym razie, miło spędziła czas w ich towarzystwie.

*****

Po powrocie z basenu Stone wzięła szybki prysznic, po czym zaczęła przygotowywać się na imprezę. Maia mówiła jej, że to będzie coś w rodzaju oficjalnego sezonu, tyle że bez eleganckiego stroju. Chciała zrobić dużo zdjęć. Danielle chciałaby w miarę dobrze na nich wyjść. To znaczy, nie zamierzała się jakoś szczególnie stroić. Po prostu chciała dobrze wyglądać. Poza tym nie stroiła się dla innych, tylko dla siebie. Miała nadzieję spędzić ten wieczór z Maią. Przez cały dzień nie miały zbyt wiele czasu, żeby porozmawiać. Jako właścicielka i organizatorka imprezy jej dawna przyjaciółka miała sporo zajęć. Praktycznie cały czas była czymś zajęta.

Po namyśle, różowowłosa zdecydowała się na czarny top na ramiączkach oraz niebieską jeansową spódniczkę mini. Jeśli chodzi o makijaż zdecydowała się jedynie na turkusowy eyeliner, który był wodoodporny. Nie zamierzała wskakiwać do jeziora, ale impreza była nad jeziorem, więc brała pod uwagę potencjalną możliwość bycia ochlapaną lub w najgorszym przypadku wrzuconą do wody. Wolała tego uniknąć, ale nigdy nic nie wiadomo. Do tego ubrała sandałki na koturnie. Obejrzała się w lustrze i stwierdziła, że efekt był zadowalający. Wyglądała dobrze.

Udała się tam, gdzie wcześniej ustaliły, czyli do pokoju Maii. Miały iść razem na imprezę. Kiedy zapukała do odpowiednich drzwi, brunetka miała pokój na tym samym piętrze, usłyszała zduszone przez drzwi "proszę". Weszła do środka. Zastała tam widok, którego kompletnie się nie spodziewała. W pokoju panował bałagan, na łóżku walały się różne ubrania, a Maia zamiast coś z tego wybrać rozmawiała przez telefon.

- Nie obchodzi mnie czy twój chłopak robi imprezę!- syknęła do telefonu Maia. Była wściekła i niespecjalnie się z tym kryła.- Wiedziałaś o tej imprezie już od prawie miesiąca! Chciałaś wolne, okej, to trzeba było powiedzieć wcześniej! Teraz Kylie jest u rodziny, a Asha zwolniła się wczoraj... Nie, wiesz co? Nie wracaj tutaj, skoro cię dzisiaj nie będzie! Wypowiedzenie wyślę ci mailem!

Brunetka zakończyła połączenie i ze złością cisnęła telefonem o łóżko. Urządzenie odbiło się i wylądowało na poduszce. Przynajmniej nie na podłodze.

- Co się stało?- spytała różowowłosa, bo ewidentnie coś było nie tak. Maia westchnęła ciężko, opadając na łóżko z rezygnacją.

- Jedna z kelnerek właśnie oznajmiła mi, że nie da rady przyjść na otwarcie. Świetny moment, prawda? Impreza za chwilę się zaczyna, a ja nie mam wystarczającej liczby pracowników. Nawet bez niej było nas mało, ale myślałam, że jakoś sobie damy radę, dlatego ostatecznie pozwoliłam Kylie jechać do rodziny. Miała nagła sytuację. Jej mama poślizgnęła się i coś sobie złamała... Cholera, myślałam, że jakoś dam radę pogodzić działalność hotelu i obsługę imprezy, ale teraz... To istna katastrofa!

Dany musiała jej pomóc. Widziała ile dla niej znaczy ta impreza. Zresztą, gdyby nagle ją odwołali to na pewno nie spodobałoby się gościom oraz naraziłoby ich na straty finansowe.

- Spokojnie, ogarniemy to. Właśnie stoi przed tobą osoba, która chętnie zastąpi kelnerkę, którą przed chwilą straciłaś. Pracowałam już w restauracji i barze, a poza tym roznoszenie drinków wcale nie jest trudne, o ile nie każesz mi się wcisnąć w szpilki.

Maia spojrzała na nią identycznymi jak u Matteo niezwykłymi błękitnymi oczami. Błyszczała w nich nadzieja.

- Na serio jesteś w stanie to zrobić? Jesteś gościem i miałaś się dobrze bawić, obejrzeć plażę... Nie chcę psuć ci urlopu.

Urlopu, który został wymyślony przez Ghostface'a, dodała w myślach Stone. 

- Oj daj spokój. Ja się wcale o ten urlop nie prosiłam. Poza tym nie zostawię cię na lodzie. Ubieraj się, tylko szybko, bo mamy niewiele czasu.

- Nawet nie wiem jak ci dziękować. Ratujesz mi życie, ale brak kelnerki i barmanki to wcale nie jest jedyny problem. Nie mamy również fotografa, bo nagle mu coś wypadło...

- To żaden problem- odparła różowowłosa. Miała na myśli obie kwestie. Rozwiązanie od razu przyszło jej do głowy. Było banalne, a czasami takie właśnie rozwiązania były najlepsze.- Niech wszyscy pracownicy robią zdjęcia przy okazji albo w wolnej chwili. My też będziemy robić i przez cały wieczór trochę się tego uzbiera. Później poprosisz ich, żeby ci to wysłali i to co będzie się nadawało wrzucisz na stronę.

- Jesteś genialna!- stwierdziła Maia, odzyskując entuzjazm. Zaraz po tym zniknęła w łazience, żeby się przygotować do wyjścia.

Wbrew pozorom, Dany wcale nie czuła się rozczarowana czy niezadowolna z obrotu sytuacji. Reakcja Maii naprawdę ją rozczuliła, przypominając dawne czasy, gdy były sobie bardzo bliskie. Chciała do tego wrócić i jeśli miało jej w tym pomóc kelnerowanie, to czemu nie? Być może brakowało jej też asertywności albo po prostu lubiła pomagać? Tak czy siak, niczego nie żałowała.

*****

Stone nie musiała ubierać szpilek, co bardzo ją cieszyło. Nie wspomniała Maii, że jej praca w barze trwała jakieś dwa lub trzy wieczory, bo później rzuciła tę pracę właśnie z powodu szpilek. Szef stwierdził, że były one absolutnie obowiązkowe... A jednak kelnerzy nie musieli mieć obcasów. Zwróciła na to uwagę, a jej były szef stwierdził, że jeśli jej coś nie pasuje, to może wyjść. Tak zrobiła. Powiedziała mu dość dosadnie i z dużą ilością niecenzurowanych słów, co o nim myśli i opuściła lokal na zawsze. Więcej się tam nie pojawiła. Nawet w roli klientki.

W każdym razie radziła sobie doskonale. Roznoszenie drinków było banalne. Musiała tylko zapamiętać, do którego stolika co przynieść. W międzyczasie starała się też robić zdjęcia. Jeszcze przed rozpoczęciem imprezy Maia przekazała Owenowi info, a on zajął się tym, żeby informacja doszła do wszystkich. Udało się.

Rozpoczęcie sezonu wakacyjnego miało miejsce nieopodal plaży. Znajdowało się tam coś w rodzaju baru tyle że na zewnątrz. Pogoda im dopisała, a poza tym Maia zadbała wcześniej o dekoracje. Między innymi takie świecące w ciemnościach, co wyglądało bosko po zapadnięciu zmroku. Na trawie odgrodzono parkiet, a muzyką zajmował się DJ. Owen pracujący razem z Danielle przy barze zdążył jej co nieco o nim opowiedzieć.

- Ma na imię Max. Jest mniej więcej w naszym wieku, chociaż nie jestem pewny, ale właściwie mnie to nie interesuje. Po co będę mu zaglądał w dowód? Jest przystojny i ma świetny gust muzyczny. Widzisz jak ludzie się dzięki niemu dobrze bawią? Problem jest w tym, że nawet nie wiem czy on lubi facetów. Pomóż mi- bardziej zażądał niż poprosił blondyn, spoglądając tęsknym wzrokiem w kierunku DJ-a.

Nie miała pojęcia co Owen sobie myślał, prosząc ją o pomoc. Co miała zrobić? Iść i zapytać DJ-a o jego orientację seksualną? Wiedziała tyle samo co on.

- Co niby mam zrobić? Iść i zapytać czy się ze mną umówi, żeby przekonać się czy woli dziewczyny?- zażartowała różowowłosa, ale dopiero po fakcie zorientowała się, że popełniła błąd. Nie powinna była tego mówić, nawet żartem.

- To nie jest taki zły pomysł- stwierdził Owen, na co obrzuciła go pełnym niedowierzania spojrzeniem.

- To jest koszmarny pomysł. Nie zrobię tego, tylko żartowałam.

- Przemyśl to. Przecież to nie jest takie trudne. Chwilę byś się przy nim pokręciła, zaczęła jakąś niewinną gadkę o muzyce, a później zapytała czy ma plany na resztę wieczoru. Cokolwiek tylko mi go nie zabierz. Masz tylko wybadać teren.

Stone kategorycznie odmówiła. Nie będzie brała udziału w sprawdzaniu orientacji seksualnej faceta, który spodobał się Owenowi. Po chwili blondyn zaakceptował jej odmowę, ale nie zdążyła wybić mu z głowy tego pomysłu. Poinformował, że za chwilę wróci, bo musi znaleźć inną testerkę. Poddała się. Trudno, Owen jest dorosły i niech robi co uważa za stosowne, chociaż według niej to było wyjątkowo bezsensowne zagranie. Mógł po prostu iść i go zapytać. Co mu to szkodziło? Najwyżej gość mu odmówi. To nie będzie na pewno pierwsza ani ostatnia taka sytuacja w jego życiu. To nie powód do wstydu.

Jakby korzystając z jej rozproszenia, do baru podszedł Matteo. Usiadł na stołku barowym tuż przed nią.

- Poproszę wódkę z colą- odezwał się brunet z uśmiechem. Różowowłosa nie miała czasu ani ochoty wdawać się w rozmowę. Dzięki tej pracy przynajmniej miała dobrą wymówkę, żeby go spławić. To nic osobistego, po prostu zależało jej bardziej na odnowie kontaktu z Maią, a ta już w liceum patrzyła krzywo na coraz to nowe dziewczyny jej brata.

- Już się robi- odparła uprzejmie, jak do każdego innego klienta. Starała się zachowywać jakby wcale nie dostrzegała utkwionego w niej spojrzenia jego błękitnych oczu. Zastanawiała się czy patrzył na nią czy na jej ręce, przygotowujące jego drinka. Na pewno nie zamierzała o to pytać, żeby rozwiać wątpliwości.

- Możemy porozmawiać? Z dala od głośnej muzyki i baru- zapytał brunet, pochylając się w kierunku baru, żeby go usłyszała. Faktycznie muzyka była głośna. Szczególnie koło parkietu, a bar był koło "parkietu".

- Zapomniałeś, że wam pomagam? Nie mogę porzucić baru- odpowiedziała Stone, niechętnie zmniejszając dystans między nimi. Była zdecydowanie zbyt blisko niego. Gdyby trochę bardziej się pochyliła, mogłaby go pocałować... Ten niewielki dystans sprawiał, że czuła wiszące w powietrzu napięcie, z którym nie miała pojęcia co zrobić. Ale przecież tutaj chodziło tylko o to, żeby się słyszeli przy tym głośnym kawałku, co nie? Poza tym nawet gdyby chciała, nie mogła zostawić baru. Owen gdzieś zniknął, szukając testerki dla DJ-a, który mu się spodobał i została tam sama. Maia również gdzieś odeszła robić zdjęcia.

- Spodziewałem się, że tak zareagujesz- poinformował z rozbawieniem Matteo, po czym wskazał na stojącego za nim rudowłosego faceta z lekkim zarostem okalającym szczękę. Ten skinął jej głową na powitanie, nawet nie próbując przekrzyczeć muzyki.- Nate cię na chwilę zastąpi. Nie daj się prosić. Jeszcze pomyślę, że unikasz mojego towarzystwa, Dany.

Różowowłosa uniosła brwi, rzucając swojemu rozmówcy pełne niedowierzania spojrzenie. Rzecz jasna, to była gra. W środku czuła niepokój, że rozpływała się nad tym czarującym, przystojnym facetem. Poza tym w jego ustach te słowa brzmiały tak naturalnie jakby takie tekst nic go nie kosztował, jakby był do tego przyzwyczajony. No i za każdym razem wypowiadał jej zdrobnienie tak miękko, niemal jak komplement.

- A mam powód? Okej, chodźmy gdzieś, gdzie jest ciszej.

O dziwo, Dany nie miała oporów zostawiać bar w rękach nieznajomego. W końcu ten nieznajomy został zwerbowany przez Matteo, a on na pewno nie chciałby źle dla biznesu. Właściwie nie wiedziała czy Callahan Resort należało do Maii, Matteo czy może mieli po połowie udziałów. W każdym razie, na pewno znał tego Nate'a i miał do niego zaufanie.

Matteo poprowadził ją na pomost. Niby blisko imprezy, ale jednocześnie w odosobnieniu. Z dala od muzyki było tak cicho i spokojnie. Chociaż było ciemno, świecił księżyc i jego blask odbijał się w tafli jeziora, co wyglądało zjawiskowo. Nieco krępowało ją, że byli sami, ale starała się tego po sobie nie pokazać.

- Jak tu pięknie i spokojnie- stwierdziła różowowłosa, chłonąć widoki. W Nowym Jorku takich nie miała, a nie pamiętała, kiedy ostatnio była na wakacjach.

- Trudno się z tobą nie zgodzić. Poza tym tutaj nie słychać muzyki. Nie zrozum mnie źle, czasami lubię iść do baru czy klubu zabawić się przy dobrej muzyce, ale jakoś dzisiaj nie mam na to ochoty.

To niespodziewane wyznanie zaskoczyło Dany. Myślała, że Callahan jest jednym z tych facetów, którzy byli zawsze chętni na dobrą imprezę. Mimowolnie zawróciła też uwagę na jego ubiór. Miał ciemną koszulę z podwiniętymi rękawami oraz rozpiętymi u góry guzikami oraz jeansy. Niby taki zwyczajny ubiór, a jednak wyglądał wyjątkowo dobrze.

- Tak się zdarza, ale musisz przyznać, że otwarcie sezonu jest udane.

- To prawda. Dzięki tobie. Słyszałem od Maii jak jej pomogłaś w chwili drobnego kadrowego kryzysu.

- To nic szczególnego- zapewniła Stone, siadając na końcu pomostu i spuszczając nogi. Specjalnie zdjęła buty, żeby zanurzyć stopy w przyjemnie chłodnej wodzie. Brunet zrobił to samo.

- To wcale nie było "nic szczególnego". Znam swoją siostrę i wiem jak reaguje na niespodziewane sytucje... Poza tym mogła mi powiedzieć. Wtedy wcale nie musiałabyś psuć sobie tego wieczoru i poszłabyś normalnie na imprezę. Zapraszając cię na otwarcie, nie miałem na myśli roli barmanki i kelnerki. Moja siostra czasami bywa strasznie uparta. Uparła się, że sama sobie poradzi, a ja mam się nie mieszać do biznesu i nawet gdy potrzebuje pomocy, nie poprosi o nią.

- Nic nie szkodzi, sama zaproponowałam pomoc i mój wieczór wcale nie jest zniszczony. Wcale nie planowałam tego urlopu. Ghostface przymusowo mnie na niego wysłał...

Dopiero po fakcie Danielle zdała sobie sprawę z tego, że brunet nie miał pojęcia o ksywce, którą nadała swojemu szefowi. Matteo uniósł brwi i spojrzał na nią pytająco.

- Ghostface? Kto to? Mam nadzieję, że nie zasłużył sobie na tę ksywkę morderstwami.

Różowowłosa przewróciła oczami. Pseudonim wziął się z tego, że kiedyś oglądały z Beth, jej koleżanką z pracy "Krzyk". Któregoś dnia z rzędu, gdy ciągle nie widziały na oczy swojego szefa, doszły do wniosku, że Ghostface do niego pasuje.

- Mój szef z pracy. Szczerze mówiąc, to ciągle nie wiem jak wygląda. Kontaktuje się z nami jedynie mailowo.

- Okej, tak też można nazywać swojego szefa. Czemu nie? Wiesz co? Cieszę się, że mimo wszystko tutaj przyjechałaś.

Aż serce jej mocniej zabiło, gdy usłyszała te słowa. Coś jej mówiło, że jeszcze wiele razy będzie odtwarzać w głowie to zdanie. W liceum zrobiłaby wszystko, żeby móc tak swobodnie rozmawiać z Matteo, jeszcze na osobności.

- Ja też się cieszę- odpowiedziała jedynie różowowłosa, chociaż miała ochotę poprosić go, żeby rozwinął tę myśl. Chodziło tylko o ratowanie imprezy? Kiedy pochyliła głowę, kosmyk jej różowych włosów poleciał jej na oczy. Już chciała go poprawić, ale brunet był szybszy. Złapał jej kosmyk włosów i odgadnął go jej za ucho. Stone uniosła lekko kąciki ust, w żaden sposób tego gestu nie komentując. Przez moment pomyślała nawet, co by było gdyby dała się ponieść chwili. Spojrzała na jego usta, sama mimowolnie przygryzłając wargę. Brunet skierował spojrzenie na jej usta. Jednak zanim któregokolwiek wykonało ruch, Stone kątem oka zauważyła coś dziwnego.

- Co to jest?- odezwała się, momentalnie niszcząc nastrój, co kompletnie straciło znaczenie w tej chwili. Wskazała na coś za plecami bruneta w pobliżu nabrzeża. Ten kształt... Wydawał się znajomy. Miała nadzieję, iż jej się przywidziało albo to jej umysł zrobił z tego kształtu to, co jej się wydawało. Jeśli miała rację, to na brzegu znajdowały się kości.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top