7

- Rozgość się - Camila zdejmuje szpilki i oddycha z ulgą - Boże...

- Co? - Jauregui również ściąga buty i przygląda się kubance.

- Jak ja nienawidzę szpilek - jęczy ledwo idąc w stronę salonu - Rozgość się, a ja zrobię coś do jedzenia - mówi ledwo dreptając. Lauren wzdycha i bierze ją na ręce. Niższa wydaje z siebie cichutki pisk oplatając ją rękami od razu za szyję. Szatynka zaczyna chichotać.

- Spokojnie - mówi rozbawiona i niesie ją na kanapę - Może ja coś zrobię, a ty odpocznij - uśmiecha się myśląc o tym jak ta by się męczyła na tak obolałych nogach.

- Spokojnie nie otruje Cię.

- Martwię się raczej o twoje nogi.

- Ja bym się bała, że puszczę nas z dymem - wybucha śmiechem. Kobieta kładzie ją ostrożnie na kanapie, a kiedy ich twarze dzielą milimetry zatapiają się wzajemnie w swoich oczach.

- Na pewno nie było by tak źle - chrypliwy głos tak bardzo uderza w brunetkę, że traci kontakt ze światem. Jej wzrok spada na usta jej anioła. Bezwiednie oblizuje swoje ani na sekundę nie odrywając od nich wzroku.

- Jesteś tego pewna? - zmusza się by spojrzeć jej w oczy.

- Tak, ale na wszelki wypadek zostań. Ja szybciej dojdę do kuchni niż ty - chichocze patrząc na prześliczną twarzyczkę Kubanki.

*OCZAMI LAUREN*

- Nie musisz. Możemy coś zamówić. Znam całodobową knajpkę, która dowozi jedzenie - łapie mnie za dłoń gdy tylko się prostuje, co powoduje, że siadam obok niej o mało co jej nie przygniatając swoim ciałem.

- Żaden problem. Mogę coś zrobić - uśmiecham się do mnie. Na jej twarzy widnieje zamyślona mina. Przygryza wargę i widzi wzorkiem po pomieszczeniu, co swoją drogą strasznie mnie zastanawia. Dlaczego tak robi? Dlaczego przygryza tę cholerną wargę? Rano miałam zniknąć, a tymczasem mimo, że znam ją kilka godzin mam ochotę siedzieć tutaj kolejnych parę dni, ale nie tylko. Chce ją całować, przelecieć... Krzywię się trochę na tę myśl... Te jakże "piękne" słowo nie pasuje do tej osóbki. Kurwa co się ze mną dzieje?

- Po prostu nie chcę tutaj zostać sama - w końcu się przyznaję. Kiwam powoli głową w zrozumieniu.

- Więc zamówimy - uśmiecham się do dziewczyny, która wygląda jak by oddychała z ulgą, a w kolejnej chwili bardziej się płoszy.

- Boże - zakrywa twarz dłońmi, co dziwi mnie jeszcze bardziej. Znam ją chwilę, a tak wiele pytań już sobie zadaje odnośnie jej osoby.

- Co? - mimo moich przemyśleń to pytanie pada szybciej niż zdaje sobie z tego sprawę.

- Znamy się tak niewiele, a już się boje, że jak odejdziesz gdzieś to znikniesz i obudzę się ze snu... - mruczy.

Kurwa czy ona czyta mi w myślach?

- Dlaczego? - przyglądam się jej uważnie.

- Bo to nieprawdopodobne by taka kobieta jak ty chciała mnie poznać - mówi niemalże szeptem - Wydajesz się naprawdę fajna i nie chciała bym żeby to się okazało snem, albo wypadkiem w którym mam tylko omamy, a-ani - zająkuje się. Nie mogąc już tego słuchać przytykam palec wskazujący do jej ust czując dziwny narastający ból w brzuchu. Może to okres? Japierdole jebnij się w łeb szajbusko przecież masz chuja a nie miesiączkę. Bije się mentalnie w czoło.

- Spokojnie Camila - uśmiecham się - Zostanę - upewniam ją, podejmując decyzję, że nie zniknę tak po prostu, a ten dziwny ból znika. Co do kurwy?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top