6

- Ja wrócę z Lauren - mówi pijana do przyjaciółek i uśmiechnięta od ucha do ucha.

- Jesteś pewna? - Ally przygląda się jej uważnie, na co Camila szybko przytakuje.

- Tak Alls.

- Spokojnie przypilnuje ją - uśmiecha się do nowo poznanych dziewczyn.

- Jeśli nie, to Cię znajdziemy - mówi najwyższa oszczegawczo. Jauregui unosi zdziwiona brwi i zaciska usta w cienką linię czując jak jej mięśnie się mimowolnie spinają. Po chwili jednak oplata ramieniem talię Camili.

- Sądzę, że nie będzie takiej potrzeby - posyła im najmilszy uśmiech na jaki ją tylko stać i zerka z góry na dziewczynę - To idziemy? - pyta, a ich spojrzenia niemalże od razu się krzyżują. Czarnowłosa przegryza wargę nie wiedząc co się z nią w tym momencie dzieje. Przez całe jej ciało przechodzi dreszcz i dziwna ekscytacja, którą nie do końca sama jest w stanie zrozumieć.

Po niedługiej chwili są już w drodze do domu Kubanki.

- Wiesz, że nie musisz mnie odprowadzać? - zapytała czując się trochę winna, że ta zrezygnowała z dalszej imprezy przez jej zmęczenie.

- Bynajmniej Cię nikt nie napadnie i wrócisz bezpiecznie do domu - odpowiada z uśmiechem owijając ręką jej plecy by trochę podtrzymać jej chód na prostym "torze". Nogi Cabello nie dawały już po prostu rady, a szpilki, które założyła wcześniej z myślą, że nie będzie się przecież za bardzo bawić przeklina w myślach pilnując się by nie wypowiedzieć tych wszystkich wulgaryzmów na głos.

- Zamówiła bym taksówkę - wzrusza ramionami.

- Dobra będę szczera. Chciałam z tobą jeszcze porozmawiać - przyznaje się chichocząc.

- Poważne? - zdziwienie Camili nie uchodzi uwadze zielonookiej.

- Dlaczego Cię to tak dziwi? - unosi brwi.

- Może dlatego, że jestem po prostu nudna...

- Nah, nie wydaje mi się by tak było.

- Zmienisz zdanie jak poznasz mnie lepiej - na jej twarzy gości uśmiech.

- A chcesz bym cię lepiej poznała? - Jauregui przygląda się jej uważnie.

- Jeśli chcesz... Znaczy...

- No już dobrze - śmieje się cicho.

- Śmiejesz się ze mnie - spuszcza głowę nie chcąc pokazać swojego zawstydzenia.

- Śmieje się bo jestem wesoła. Z chęcią Cię lepiej poznam Camila i nie masz się czego wstydzić - pociera uspokajająco jej plecy. Cabello przystaje.

- Dziękuję - patrzy niepewnie w stronę Lauren. W świetle latarni i księżyca wygląda jeszcze lepiej niż jej się wydawało w klubie, a może ona już tylko wariuje? Może gdzieś w drodze miały wypadek, umarła, a teraz jej to wszystko tylko się śni? To nie możliwe by taki anioł istniał naprawdę i akurat to ją chciał poznać - Tutaj mieszkam - wskazuje na swój dom.

- To jeszcze do drzwi - odpowiada z chichotem.

- Może chcesz wejść? Jest już późno i trochę zimno... - proponuje zbierając się na odwagę.

- Jeśli to nie będzie kłopot... Jeśli jednak tak wezmę taksówkę.

- Odprowadziłaś mnie pod sam dom, a sądzę, że nie mieszkasz zbyt blisko... - zaczyna mieć coraz większe wyrzuty sumienia - Może i nie umiem gotować, ale zrobię jakieś kanapki - posyła swojemu aniołowi delikatny uśmiech. Lauren przytakuje i wchodzą do domu Camili.

Na oko niewiele młodsza Kubanka wydaje się być bardzo delikatna i krucha, jej dłonie są małe, a gdy Lauren miała okazję ją potrzymać chwilę za dłoń miała wrażenie, że może zaraz jej coś złamać. Nie bardzo wiedziała dlaczego, ale nie chciała jej robić żadnej krzywdy. Ktoś taki jak Camila na to nie zasługuje, a więc wniosek pozostaje jeden. Jeszcze dziś nacieszy się jej towarzystwem, a rano zniknie.

_______________________________________

No to wesołych świąt ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top