35
- Więc dziś zostajesz u mnie ? - pytam z nadzieją gdy kończymy już posiłek.
- Nie będę Ci w niczym przeszkadzać? - unoszę brwi.
- Camila chyba odrobinę przesadzasz - łapie jej dłoń i siadam obok niej. Unoszę ją delikatnie pod swoje usta i składam na niej delikatny pocałunek - Może i nie umiem okazywać za wiele uczuć, ale - obejmuje ją - Zależy mi na twoim towarzystwie i na tym by było między nami w porządku - kładę jedną dłoń na brzuszek - A teraz pragnę dać mojej rodzinie jak najwięcej szczęścia - całuje ją w skroń, a ona o dziwo nie odpowiada tylko wtula się we mnie co powoduje u naszej dwójki uśmiech. Uśmiech szczęścia?
Jauregui ty pajacu dlaczego nie poznałaś jej wcześniej? Śmieje się cicho na własne myśli.
- O czym myślisz? - zerka na mnie zza ramienia.
- O tobie - cmokam ją w nosek - Wracajmy do domku - całuje ją jeszcze raz. Do naszego domu. Pięknie to brzmi.
Po chwili siedzimy w samochodzie, a ja obieram najszybszą trasę do mojego domu w środku miasta. Czuje, a właściwie mam wrażenie, że domek w lesie stanie się moją przeszłością, a z czasem może nawet koszmarem. Nie dam rady go sprzedać... A co jak wszystko co zrobiłam wyjdzie na wierzch? Zostawię Camilę i moją małą dzidzie? Potrząsam głową by odgonić te myśli.
- Wszystko w porządku? - czuje jej dłoń na swoim udzie - Wyglądasz na bardzo zmartwioną - mówi z przejęciem. Wzdycham cicho i uśmiecham się delikatnie.
- Po prostu nie wierzę, w swoje szczęście - przysuwam się odrobinę patrzeć na jej usta. Całuje ją delikatnie z uśmiechem - Chodźmy do domu - mruczę w jej usta.
Godzinę później obie już jesteśmy wykąpane i świeże.
- Co masz ochotę robić? - zerkam na Camilę podchodząc do kanapy na której siedzi. Jej ruch mnie dziwi bo w ułamku sekundy pociąga mnie za koszulkę, a ja ląduje na kanapie obok niej - Okej chyba... - za nim jest dane dokończyć mi zdanie siada na mnie zdecydowanym ruchem i wpija swoje usta w moje - Chodźmy chociaż na łóżko - zaciskam oczy czując jak bardzo działa na mnie bliskość dziewczyny.
- Lauren chcę Ciebie. Nie ważne gdzie - mruczy, a jej oddech jest przyspieszony. Wstaje z nią trzymając ją na rękach i niosę do łóżka.
- Też Cię pragnę - mówię kiedy leży pode mną uśmiechając się delikatnie. Układa dłonie na moich policzkach, a ja zamykam oczy czując się nagle tak błogo i szczęśliwie. Łączy nasze usta tym razem w delikatnym pocałunku. Wszystko to dzieje się bardzo delikatnie i o dziwo aż czuć emanujące uczucia, ale nie, nie tylko od niej, ale od nas.
Gdy jestem w niej i poruszam się rytmicznie, ale dość spokojnie całuje jej szyję, twarz, usta. Mam ochotę być jak najbliżej niej, co jest dziwnie bo w tym momencie nie myślę o tym by ulżyć sobie, ale żeby to Camila odczuwała sto procent zadowolenia. Przez cały czas nie mogę przestać jej całować. Tak bardzo pasuje mi jej bliskość... Tak bardzo chcę mieć ją już zawsze w swoich ramionach. Takie myśli przy seksie? Niedowiary co ona ze mną wyprawia. Dochodzimy w końcu obie. Kładę się obok niej i przytulam ją od razu mocno do siebie.
- Kocham cię Camila - szepcze do jej ucha napawając się bliskością. Już teraz wiem, że nie będę lubiła spać w koszulce wiedząc że nasze ciała mogą być tak blisko siebie. Tylko tego pragnę by być naprawdę blisko i tylko z nią.
- Ja ciebie też kocham Lauren - mówi cicho, a po chwili obie zasypiamy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top