30

- Camz no już. Połóż się ładnie - mówię starając się ogarnąć dziewczynę.

- Ale mi się kręci - mówi rozbawiona patrząc mętnym wzrokiem przed siebie.

- Będziesz wymiotować? - pytam, a ona kręci głową i wskakuje na mnie.

- Będę Cię kochać - unoszę brwi bo jak na pijaną osobę dość zgrabnie jej to wyszło.

- Masz siłę? - patrzę na nią zdziwiona.

- Pragnę Cię Lolo - mruczy i zaczyna mnie całować. Oddaje od razu pocałunki.

- Przed chwilą za sypiałaś - mówię cicho.

- Już jestem rozbudzona - mówi z uśmiechem i ociera się lekko o moje krocze, a mój kolega reaguje natychmiastowo na jej ruch - Ty chyba też - przygryza wargę w seksowny sposób.

- Camz, ale tak po alkoch... - za nim dokończam kładzie palec na moje usta

- Kocham Cię Lauren - mruczy i wpija się w moje usta. Dobrze, że jest na tyle pijana że nie chce odpowiedzi, albo po prostu spieszy się jej do mojego "kumpla".

Rozbieram ją szybko, a ona mnie. Po niedługim czasie obie jesteśmy już nagie, a ja wchodzę w nią szybko i zaczynam się od razu intensywnie poruszać. Jej dłoń ląduje na moim karku i przyciąga mnie do pocałunku.

- Spokojniej - mówi, a ja się zatrzymuje patrząc w jej oczy. Przyciąga mnie ponownie do pocałunku, ale tym razem delikatnego i czułego. Nie jest ciężko mi się wczuć. Splatamy nasze palce, a ja zaczynam się w niej poruszać dużo spokojniej. Moja dłoń wędruje po całym jej ciele, a po chwili z jej ust wydobywają się ciche i zmysłowe jęki, które nakręcają mnie bardziej i bardziej. Staram się nie przyspieszać i utrzymywać cały czas jeden rytm całując Camile bez przerwy. O dziwo to przynosi mi jeszcze więcej przyjemności niż jak narzucam szybkie tempo. Ciche jęki zaczynają się wydostawać jednocześnie także z moich ust. Brązowooka robi wszystko by tylko przyciągnąć mnie jeszcze bliżej siebie. Mogę poczuć jej bliskość, jej zadowolenie i jej... Miłość do mnie... Ta więź, która wytworzyła się między nami jest wręcz ciężka do opisania. Kiedy jestem blisko chce wyjść, ale Cabello mi na to nie pozwala, a ja także się za bardzo nie szarpie. Wtulam głowę w jej szyję całując ją. Jej kobiecość zaciska się na moim członku i w tym samym momencie ja również dochodzę.

Kiedy uspokajamy oddechy nadal znajdujemy się w tej samej pozycji. Przyjemnej pozycji, która tym bardziej podczas ciszy nie jest uciążliwa. Gładka mnie po włosach, a jej klatka piersiowa delikatnie się unosi i opada.

- Wiem, że nie powinnam Cię przytrzymać, ale chciałam...

- Shhh - unoszę się i patrzę w jej czekoladowe oczy oświetlone przez blask księżyca, który wpada przez okno jej sypialni. Przybliżam się i całuje ją czując kolejne stado motylków.

- Wyjdziesz już ze mnie? - słyszę cichy i zawstydzony głos.

- Oh - mówię tylko i delikatnie staram się wysuwać z niej powoli by nie zabolało, a po chwili kładę się obok niej i się w nią wtulam.

Tego już jest za wiele. Tej bliskości. Nie może sprawiać, że aż tak tracę głowę, nie mogę na to pozwolić... Nie pozwolę na to. Jutro rano zniknę i przez kolejny miesiąc będę starała się dojść do siebie po tym zajściu, po czym przyjdę z kwiatami by porozmawiać i ta słodka mała Kubanka pożegna się z życiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top