29
Budzi mnie dźwięk przekręcając się klucza w zamku. Camila śpi nadal we mnie wtulona, a ja po chwili słyszę dość znane mi głosy. To przyjaciółki Camili, które najwyraźniej mają klucze od jej mieszkania. Zamykam szybko oczy udając, że śpię.
- Ona jest naprawdę niebezpieczna - mówi bardzo przekonująco jak mniemam Dinah.
- Co w niej niebezpiecznego? Co najwyżej może zabić ją śmiechem, lub szczęściem.
- Błagam nie mów nic o zabijaniu...
- Myślę, że po prostu przesadzasz i nie możesz się pogodzić z tym, że nasza mała Mila w końcu sobie kogoś znalazła - odzywa się inny głos - Spójrz tylko na nie, czy to nie jest urocze?
- Byłoby gdyby nie fakt, że to Lauren - odzywa się znowu dość znanym mi głos. A więc to tak się łamie umowy. Wiedziałam, że nie mogę jej zaufać. Jeszcze trochę a to ją złapię w ciemnej uliczce i po prostu jej poderżne gardło.
- Czy wy musicie się tak głośno zachowywać? - słyszę senny głos mojej ofiary.
- Wybacz Mila, ale byłyśmy umówione przecież by świętować.
- Wiem Mani, ale ciszej bo Lolo śpi - Lolo? Całkiem milutko nikt nigdy jeszcze mi nie wymyślił tak oryginalnego przezwiska. Gdybym nie była tym kim jestem mogę się założyć, że stworzyli byśmy naprawdę piękną parę. Żebyśmy razem długo i szczęśliwie wzięły ślub i miały dzieci.
- Już nie śpię - mruczę też zaspana.
- To świetnie! Przynieśliśmy wino, może napijesz się z nami? - proponuję najniższa.
- Właśnie Ciebie i naszą przyjaciółkę coś łączy więc to dobry pomysł by poznać się lepiej. W końcu musimy się nauczyć teraz nią dzielić - wszyscy zaczynamy się śmiać na słowa czarnoskórej.
- Ymm... Myślę, że chyba nie powinnam wam przeszkadzać - odpowiadam chcąc powoli wstać, ku mojemu zdziwieniu gdy tylko się unoszę ręka Camili oplata mnie jeszcze mocniej.
- Proszę zostań - mówi cichutko także tylko ja jestem w stanie to usłyszeć. Patrzę na nią przez chwilę, a nasze oczy się spotykają.
- No dobrze - zgadzam się po dłuższej chwili.
- Dziękuję - mówi cicho i chrypliwym głosem.
- Wiem, że mnie tu nie chcą za bardzo, ale zostanę ze względu na Ciebie kochanie - mówię jej do ucha, a ona delikatnie się rumieni. Naprawdę nie wiem jak można być tak uroczym i jednocześnie ładnym? Na dodatek mądra, uczynna i z tego co zauważyłam aż za bardzo miła.
- Tylko Dinah. Reszta chce naprawdę Cię poznać - mówi, a one znoszą do pokoju miski z przekąskami, oraz pięć win.
- No to za szalejemy - mówią niemalże w tym samym momencie z szerokimi uśmiechami.
- Ale wy macie synchron - śmieje się, co rozbawia każdego z wyjątkiem jednej osoby. Muszę sobie chyba z nią pogadać i przypomnieć jej co nas łączy, bo jak widać zapomniała o tym.
- Lauren ty też ? - pyta najniższa z towarzystwa pokazując kieliszek do którego właśnie nalewa wina.
- Jestem szefem samej sobie więc czemu nie - uśmiecham się. Camila siada i ja również, ale tak by była między moimi nogami. Opieram brodę o jej bark obejmując jedną ręką, a druga biorę od jej przyjaciółki lampkę z winem.
Po godzinie już wszystkie śmiejemy się i dyskutujemy wesoło. Camila jest już trochę wcięta jak reszta dziewczyn, więc nie muszę chyba mówić kto kończy najbardziej trzeźwy z tego towarzystwa...
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet dziewczyny ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top