25
Gdy budzę się rano czuję że nie ma jej obok mnie. Od razu się rozglądam podrywając się do siadu. Czuję się dość mocno zdezorientowana, wstaję szybko z łóżka i wchodzę do łazienki, ale też jej tam nie ma. Chyba nigdzie nie wyszła prawda? Ubieram koszulkę i jakieś dresy wyciągnięte pierwsze lepsze z szafki. Niemalże z biegam po schodach na dół z sypialni prowadzących wprost do kuchni. Zamiaram kiedy widzę dziewczynę w mojej koszulce i samych majtkach robiącą jak podejrzewam śniadanie. Od razu oddycham z ulgą. Wygląda na to, że nawet mnie nie usłyszała więc po cichu podchodzą do krzesła i siadam na nim wygodnie obserwując ją z uśmiechem.
Jej biodra kołyszą się lekko na prawo i lewo do jakiejś piosenki, która obecnie leci w radiu. Słychać, że nawet sobie ją cichutko nuci. Wygląda tak seksownie w mojej koszulce. W końcu nie mogę się powstrzymać i wstaję z krzesła. Podchodzę do niej nadal starając się zachować idealną ciszę. Kładę dłonie na jej biodra i całuję ją delikatnie w szyję.
- Dzień dobry - mruczę jej cicho do ucha.
- Hej - robi malutki krok w tył więc obejmuje ją bardziej - Głodna? - zerka na mnie przez ramię z uśmiechem. Od razu delikatnie ją całuje, a ona oczywiście oddaje pocałunek.
- Bardzo - szczerze się od ucha do ucha.
Kilka minut później jesteśmy już po śniadaniu siedzimy przy stole popijając kawę i rozmawiając.
- Halo ? - odbiera telefon, którego przerywa naszą upojną chwilę - Co? Jak?! Gdzie?! Dobra lecę - rozłącza się i zerka na mnie - Wybacz Lauren, ale muszę lecieć do pracy - mówi pisząc w międzyczasie smsa i biegnie na góre. Zbiega w ciągu kolejnych trzech minut i ubiera w pośpiechu buty, po czym podbiega do mnie i całuje - Do zobaczenia - jeszcze jeden pocałunek a później już słyszę tylko zatrzaskujące się drzwi.
Siedzę tak przy stole już godzinę zastanawiając się co się tak właściwie wydarzyło. Co to za dziwne "motylki" w brzuchu? Dlaczego nie chciałam by wyszła chodź wiem, że wróci? Czy ona wczoraj właśnie dała mi jej własny pierwszy raz? Dlaczego? Te słowo... Powiedziała "tak", ale co to oznacza?
Wstaje powoli w końcu z miejsca i otwieram szufladę. Moim oczom ukazuje się narzędzie, które poznało ból tak wielu ludzi. Biorę prezent od taty w rękę obracając go. Zawsze siedzi w szufladzie, aż do momentu znalezienia kogoś nowego. Kogoś kto skończy w wiadomy sposób po dziewięćdziesięciu dniach. Przygryzam wargę i wkładam go do kieszeni...
*Oczami Camili*
- Co ty tutaj w ogóle robisz? - Dinah zerka na mnie - Jak mogłaś zapomnieć o tym spotkaniu ? Jak ty wyglądasz? Allyson Cię zabije... - zerka na mnie gdy się rumienie i się nie odzywam - Wyglądasz jakoś inaczej... - mówi podejrzliwie, a ja tylko przygryzam wargę - Nie mów, że z nią spałaś...
- Nie mówię...
- Kurwa, Camila ty z nią spałaś! - robię wielkie oczy i zalewa mnie gorąc na policzkach
- Dinah ... - jęcze niezadowolona
- Pogadamy o tym później młoda damo - zatrzymuje się pod moim domem - Masz 15 minut na ogarnięcie się - mruczy niezadowolona... A może zła? Tylko dlaczego zła? Coś jest nie tak? Dlaczego nie cieszy się moim szczęściem? - wzdycham i posłusznie idę do domu, a po dziesięciu minutach ruszamy w stronę firmy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top