19

- Lauren bo coś chyba... Masz coś w spodenkach? - pytam niepewnie. Dziewczyna od razu zastyga i zerka na mnie. Wytworzyła się nagle napięta atmosfera, Lauren schodzi ze mnie jak poparzona - Coś się stało? - pytam już zupełnie nic nie rozumiejąc.

- Przepraszam, ale sądzę, że nie będziemy mogły się już spotykać - mówi a jej wyraz twarzy jest kamienna.

- Co? Dlaczego ? - nagłe ukłucie w moim sercu trafiło we mnie jak by ktoś wbił mi w nie sztylet.

- Mam swoje tajemnice, a wolałabym żebyś się o nich nie dowiedziała.

- Dlaczego? - pytam nadal nie zrozumiale.

- Bo musiała bym Cię zabić - unoszę brwi kiedy widzę powagę w jej oczach z całych sił powstrzymując się by się nie rozpłakać.

- Lauren... - mój głos się łamie

*Oczami Lauren*

- Lauren... - jej płaczliwy głos doprowadza mnie do dziwnego stanu. Mam ochotę płakać z nią przytulić i nie wypuścić ze swoich objęć, ale wiem, że niestety tak się nie da. Muszę ją chronić przed samą sobą.

- Camz - biorę głęboki wdech. Musisz to zrobić. Musisz ją ochronić. Nie możesz dopuścić do tego byście się zbliżyli. Jesteś chora psychicznie nawet jeśli za jakiś czas zapragniesz ją zabić - Będzie lepiej jak odwiozę Cię do domu - wstaje próbując ukryć swój wzwód i szybko się ubieram. Gdy tylko się odwracam słyszę czaśnięcie drzwiami. Wzdycham ciężko i mimo, że chce za nią pobiec, to wiem iż nie mogę... Tak będzie lepiej dla naszej dwójki...

*Narracja trzecuoosoboea"*

Camila idzie nieznaną sobie do końca drogą. Wyciąga telefon z kieszeni spodni, bo pomyślała by na szybko założyć długie. Wiatr jej mierzwi jeszcze mokre włosy, a łzy spływają po policzkach przykłada telefon do ucha wybierając numer do przyjaciółki.

*Rozmowa telefoniczna*

- Ally? - jej głos się łamie

- Miła? Co się stało? Gdzie jesteś? Czemu płaczesz? Jesteś u niej? - zmartwiona zadaje mnustwo pytań

- Wyszłam... - zdołała wydukać

- Nie odchodź daleko, zaraz po Ciebie będę

*Koniec rozmowy*

Kubanka siada na pierwszym lepszym pniu płacząc jak bubr.

Tymczasem Lauren siedzi i patrzy pustym wzrokiem na ścianę. Zaciska usta mając ochotę znów w coś przywalić, ale jednak tego nie robi przypominając sobie zmartwioną twarz Camili.

Dlaczego się martwiła? Dlaczego mi pomogła? Dlaczego trafiłam na kogoś dobrego i musiałam to tak spieprzyć?

Zadaje sobie pytanie za pytaniem. Jedno jest pewne. Lauren pierwszy raz zaczyna żałować, że jest jaka jest i właśnie to przez to straciła kogoś kto mógł jej dać to jej upragnione szczęście. Jest bardzo na siebie zła i to jest ten moment, gdzie pierwszy raz od bardzo długiego czasu odechciało się jej żyć.

Kolejne dni wyglądały tak, że Lauren pogrążała się w swojej pracy. Przestała się uśmiechać, wychodzić, a nawet zapisała się do prywatnego psychologa, a co do Camili? Cóż... Przestała czytać książki. Zaczęła sobie ledwo radzić w pracy, gdzie zawsze była jedną z najlepszych pracowników. Reszta przyjaciółek bardzo się o nią martwi. Unika kontaktu ze światem zewnętrznym i robi to co tylko musi. Przestała normalnie jadać i chodź przyjaciółki często ją odwiedzają ignoruje ich obecność.

- Mówiłam, że będą problemy. Znajdę tą sukę - warczy cicho Dinah do reszty - Camila tam śpi, nie możemy sobie z nią poradzić, a to wszystko wina tej szmaty. Mówiłam, że tak będzie - Allyson spuszcza głowę, a Normani próbuje uspokoić swoją dziewczynę chodź ona sama wie, iż powinna posłuchać tego co mówiła.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top