16
*Oczami Camili*
Wsiadam do samochodu jak najszybciej tylko mogę i od razu ruszamy w stronę adresu, który podała mi Lauren po ciężkich namowach. Nie wiem, tak naprawdę dlaczego się tak bardzo zamartwiam, ale guzik mnie to obchodzi. Chce wiedzieć, że wszystko jest w porządku.
Na miejsce dojeżdżamy w piętnaście minut, pewnie Ally złamała sporo przepisów, ale wiem iż mogę liczyć na jej pomoc.
- Hej, spokojnie. Zobaczysz wszystko będzie u niej grało. Człowiek czasami ma sporo pracy. Ona ma własną firmę - mówi przekonująco -
- Chciałabym w to wierzyć, ale z nią na pewno było coś nie tak. Po wszystkim jak zobaczę że na pewno wszystko gra, może mnie nawet wyrzuci,ć ale jeżeli potrzebuje pomocy nie zostawię jej tak - mówię zdesperowana.
- Mila, daj spokój ona jest dużą dziewczynką na pewno wszystko gra. Jesteśmy już na miejscu - rozglądam się gdy to mówi, a moim oczom rozpoznanie ukazuje się niewielki, ale dość ładny budynek w którym na pewno mieszka czarnowłosa.
Dziękuję jeszcze krótko przyjaciółce i idę pewnym krokiem w strony drzwi. Pukam trzy razy i to dość głośno, ale kiedy nikt nie otwiera postanawiam sprawdzić czy drzwi są otwarte. Łapie niepewnie za klamkę naciskając ją, co okazało się całkowicie niepotrzebne wystarczyło pchnąć drzwi by się otworzyły. Wchodząc rozglądam się niepewnie widzę małe, przestronne, miłe i w dodatku luksusowe wnętrze. Przechodzą mnie ciarki gdy słyszę kroki prowadzące z góry po schodach.
Oddycham z ulgą, ale nie na długo. moim oczom ukazuje się zmarnowana twarz tego pięknego anioła, a raczej wtedy była jak anioł, a teraz wygląda jak totalny wrak człowieka. Podbiegam szybko do niej, a wtedy moim oczom ukazuje się nie nie dłuż że zmarnowana to jeszcze zakrwawiona twarz szatynki.
- Co ci się stało?! - pytam spanikowana
- Spokojnie Camz tylko sobie rozwaliłam rękę - mówi jakby to było zupełnie nic.
- Jak to się w ogóle stało? - prowadzę i ją na najbliższą kanapę, która mi się obiła oczy gdy tylko weszłam do jej domu.
Spojrzała mi prosto w oczy ze smutkiem.
- Uderzyłam w lustro - jej głos na wydawał się wyprany z emocji.
- Ale dlaczego - pytam nie rozumiejąc
- I tak nie zrozumiesz Camz
- Dlaczego tak twierdzisz nie dałaś mi szansy żeby zrozumieć - wzdycha ciężko i opada na kanapę - Zresztą może później o tym porozmawiamy, jak na razie trzeba się tobą zająć. Gdzie masz apteczkę?.
- Powinna być w łazience. Schodami na górę i drugie drzwi po prawej - gdy tylko skończę to zdanie idę szybko tam gdzie mnie pokierowała.
Gdy tylko otwieram drzwi łazienki moje ciało zamiera. Wszędzie jest pełno szkła z lustra i krwi. To wszystko wygląda na dość bardzo zaschnięte, czyli musiało się to wydarzyć dużo wcześniej niż myślałam. Odruchowo zaglądam do szafki uważając żeby nie wdepnąć w szkło. Otwieram ją ostrożnie i gdy tylko rzuca mi się w oczy to czego szukałam, łapie za pudełko i zbiegłam na dół.
- Znalazłam - mówię od razu łapiąc jej opuchniętą dłoń. Oczywiście robię to ostrożnie - Masz jakaś pensete ? - pytam
- Również powinna być jakaś w apteczce - mówi spokojnie. Idę jeszcze szybko do kuchni, która jest w zasięgu mojego wzroku i biorę miskę wody jakiś ciemny ręcznik.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top