12
- Więc na co masz ochotę? - obserwuje dziewczynę z uśmiechem. Ona przegląda kartę zerkając na mnie.
- Chyba spaghetti będzie najlepszym rozwiązaniem - mówi z uśmiechem, a ja przytakuje.
- Pójdę zamówić. Chciała byś się czegoś napić?
- Kawy - uśmiecha się wdzięcznie, a ja odwzajemniam uśmiech mając nadzieję, że wcale nie widać jak uginają mi się nogi. Po chwili wracam z dwoma kawami do stolika - Szczerze mówiąc nie sądziłam, że jeszcze się zobaczymy - mówi, a ja unoszę brwi.
- Myślałaś o mnie? - pytam zaciekawiona podkładając dłonie pod brodę z uśmiechem, a ona kiwa ledwo zauważalnie głową twierdząco - Masz mój numer. Mogłaś się odezwać - przypominam popijając kawę, a Camila bawi się nerwowo palcami.
- Nie chciałam wyjść na nachalną czy coś... - nie wiem dlaczego, ale taka nieśmiałość przyprawia mnie o szeroki uśmiech i chęć przytulenia jej...
- Po prostu pisz gdy masz tylko na to ochotę - łapię jej dłoń - A tak to co powiesz żeby jeszcze się spotkać? - uśmiecham się przyjaźnie. "Poruchać i zabić. Oto co Cię ze mną czeka". Moja podświadomość zaczyna znów ze mnie drwić. Czuję jak gorąco, ekscytacja i podniecenie rozlewa się po całym moim ciele co próbuje zignorować.
- Wszystko w porządku? Jesteś cała czerwona - chłodna dłoń Camili ląduje na moim policzku. Zamieram pod jej delikatnym jak satyna dotykiem - I rozpalona. Może pojedź do domu, a ja przejadę się metrem - od razu kręcę głową przecząco.
- Nic mi nie jest - kładę dłoń na jej dłoni mając nadzieję, że nie zabierze jej zbyt szybko - Odwiozę Cię tak jak obiecałam - przykładam dłoń Camili do swoich ust po czym delikatnie ją całuje. Rumieni się lekko spuszczając głowę - Zaraz mi przejdzie. Po prostu jest tutaj zbyt gorąco.
- To może wyjdziemy zjeść na zewnątrz? - pyta z troską co wprawia mnie w zdziwienie, ale jednocześnie czuję przyjemne ciepło na sercu. Zupełnie mnie nie zna, a jest taka troskliwa...
- Nie musimy. Zjemy tutaj i wtedy pójdziemy na krótki spacer do mojego samochodu, po czym Cię odwiozę - mówię z uśmiechem ona odwzajemna delikatny uśmiech i zbiera dłoń gdy przynoszą nam dwie porcje spaghetti.
- Smacznego.
- Wzajemnie - odpowiadam nie mogąc od niej oderwać wzroku, jednak jemy już w ciszy co chwilę na siebie zerkając.
- Zapłacę - wstaje i chce podejść do kasy, ale łapię ją za dłoń.
- Jest już zapłacone razem z napiwkiem - przygryza nerwowo wargę.
- Oh, no dobrze - przytakuje, a w kolejnej chwili podaje jej kolejną kawę idąc powoli w stronę parkingu - Czym się zajmujesz? - wypala, a ja zerkam na nią.
- Mam małą własną firmę z której się utrzymuje - mówię, a ona łapię mnie pod rękę.
- To chyba masz trochę pieniędzy - sztywnieje słysząc to. Nie mówicie, że trafiła mi się materialistka.
- W sumie nie aż tak dużo, szczerze mówiąc - mrucze, a ona przytakuje - Mam na życie w którym nie muszę się za wiele ograniczać, ale szanuje swoje pieniądze.
- Dobrze Cię rozumiem - wzdycha - Ja nie lubię przepychu...
- Mówi to ktoś z takim wielkim domem? - śmieje się cicho.
- Dostałam go od rodziców. Sprzedała bym go i kupiła najchętniej mniejszy, ale nie mogę bo im obiecałam - wzdycha, a ja przytakuje.
- Wiesz to wcale nie jest takie złe - otwieram jej drzwi i wpuszczam do samochodu.
_______________________________________
W razie błędów dajcie mi znać :D wesołych świąt i smacznego jajka ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top