11
*Oczami Allyson*
Krzywię się i zerkam na telefon, który dzwoni.
- Mila? - stękam sama do siebie, ale odbieram szybko połączenie - Halo? - pytam zaspana.
- Hej, Ally. Przepraszam, pewnie Cię obudziłam...
- Nic się nie stało. Dlaczego dzwonisz... - zerkam na godzinę - ...o czwartej nad ranem w poniedziałek?
- Mam problem...
- Jaki? - podrywam się z miejsca.
- Napisać do niej? - marszczę brwi. Mam ochotę na nią nakrzyczeć, że budzi mnie tak wcześnie, kiedy mam jeszcze prawie cztery godziny snu, zanim będę musiała iść do pracy.
- Kochanie, o czwartej rano pewnie śpi, jak każdy człowiek - wzdycham.
- Ale zrobić to? - kiwam głową. Głupia. Uderzam się w czoło. Przecież tego nie widzi.
- Tak, napisz. Jestem pewna, że się ucieszy - uśmiecham się pod nosem.
- Myślisz? - pyta z nadzieją.
- Jasne. Prześpij się bo zaśniesz za biurkiem - chichoczę i kończę rozmowę opadając na poduszki, od razu zapadając w sen.
*Oczami Lauren*
Idę środkiem miasta trzymając telefon w dłoni. Nie wierzę jak to może się dziać, że nie potrafię przestać myśleć o Cabello. No cóż... Może powinnam, a może nie... Patrzę na telefon stając na chodniku, a przez to, że ludzie żyją w pośpiechu muszą mnie wymijać, a niektóre zdenerwowane twarze dają mi satysfakcję z tego, że stoję na środku chodnika i nie daje im możliwości przejść.
Zatapiam się w myślach czy sama powinnam do niej napisać, a wtedy czuję jak ktoś dosłownie odbija się od moich pleców. Odwracam się szybko, by już opieprzyć tę osobę, a moim oczom ukazuje się wkurzona twarz pięknej brązowookiej, która gdy mnie dostrzega, od razu łagodnieje. Uśmiech na mojej twarzy robi się coraz większy. Od razu schylam się i wyciągam do niej rękę.
- Jesteś cała? - pytam podnosząc ją. Kiwa głową patrząc na mnie zdezorientowana.
- T-tak - jąka się słodko, co dodaje jej wiele więcej uroku.
- Przerwa? - unoszę brwi.
- Tak. To... To znaczy nie - zaczyna plątać się we własnych słowach - To znaczy już skończyłam - drapie się nerwowo po szyi.
- Dasz się wyrwać na obiad? - zerka przepraszająco na koleżankę - Może iść z nami - od razu proponuje patrząc na niziutką dziewczynę.
- Nie, ma sprawy - odpowiada entuzjastycznie, ale Camila nie wygląda na zadowoloną, lub wygląda na zadumaną, lub ewentualnie zmartwioną, a to z kolei bardzo mnie martwi.
Uśmiecham się do nich miło i idę do pierwszej lepszej restauracji.
- Na co macie ochotę? - pytam podając menu Camili i Allyson ( która inteligentnie mi przypomniała swoje imię w trakcie drogi, gdy zauważyła, że unikam zdań, gdzie musiała bym powiedzieć jej imię).
- Ja poproszę... Schabowego z ziemniakami i mizerią - odzywa się brązowooka co wywołuje uśmiech mojej twarzy.
- Chwileczkę - wstaje najniższa odbierając telefon. Rozmawia przez kilka sekund, a ja i brunetka zerkamy po sobie zaciekawione - Dobra - mówi gdy wraca robiąc coś na telefonie po czym patrzy na nas przepraszająco - Ja muszę niestety lecieć, bo Dinah podpaliła garaż - chichocze - Zostawiam was. Bawcie się dobrze - odwraca się na pięcie by wyjść z restauracji. Podnosi palec wskazujący i zawraca do nas - Dojedziesz jakoś do domu ? - zwraca się do mojego przepięknego anioła. Pf twojego. "Możesz pomarzyć" - drwi ze mnie moja podświadomość - Masz jak wrócić?
- Pojadę metrem - rozszerzam oczy na wieść, że mogę spędzić z nią więcej czasu niż normalnie... Czekaj serio? Już u niej nocowałaś... Walnij się w łeb, Jauregui.
- Odwiozę ją - uśmiecham się
- No to załatwione - uśmiecha się szeroko i odchodzi, a my zostajemy sam na sam.
***
Ogólnie to zapraszam na konto _LittleNightmare_ , gdzie znajdziecie zajebiste książki. Polecam gorąco <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top