1

RUFINA

Nie ma nic gorszego niż bycie zamkniętym w pałacu od chwili śmierci ukochanej matki, która była królową Ruvien. Z pałacu wychodzę tylko kilka razy, na festiwale i tym podobne.

Zbliżały się moje 16. urodziny. Wszystko zostało już przygotowane na bal, który odbędzie się za pięć dni. Moje 16 urodziny były ważne dla królestwa Ruvien, ponieważ zdobędę prawo do korony. Od dawna marzyłam, by choć raz pójść na miasto bez towarzystwa ochrony, a dzisiaj prawie połowa pomagała przy przygotowaniu balu więc uznałam, że nie ma lepszej okazji na wymknięcie się niż dzisiaj. Zmieniłam moją długą sukienkę w kolorze antycznego różu na wygodniejsze ubrania, dzięki którym będę mogła wtopić się w tłum.

Poprawiłam spodnie, narzuciłam kaptur na głowę i byłam już gotowa do ucieczki od codzienności, do wiecznie tętniącego życiem miasteczka. Jestem następcą tronu, więc chyba wypada, by księżniczka poznała miasto lepiej, prawda? Rzuciłam ostatnie spojrzenie na drzwi mojej dużej komnaty, zanim otworzyłam drzwi balkonu. Weszłam na balkon, spojrzałam w dół, by sprawdzić, czy nie ma żadnych strażników.

O słodki Jezu, ale wysoko.

Odwróciłam się, by zamknąć drzwi balkonu i zeskoczyłam z balkonu. Wylądowałam piętro niżej. Skakanie z balkonu na niższy balkon było dla mnie przerażającym doświadczeniem, ale dzięki temu poczułam się... wolna. Z szerokim uśmiechem na twarzy wylądowałam na miękkiej, zielonej trawie. Zanim przebiegłam ogród, sprawdziłam, czy nie ma żadnych zbliżających się patrolów.

Raz się żyje, Rufina. Biegnij!, pomyślałam. Ta myśl dodała mi otuchy, więc pobiegłam przed siebie i wskoczyłam na drabinę stojąca pod murem. Pewnie to ogrodnik ją zostawił. Ale mam szczęście!, ucieszyłam się w myślach. Płynnie wchodziłam po drabinie i zachowując ostrożność, zeskoczyłam z muru.

Po raz pierwszy byłam poza murami pałacu Ruvien, sama, bez żadnych strażników, którzy traktowali mnie, jakbym była cholernym, starożytnym artefaktem. Wzięłam głęboki oddech, poczułam, jak uczucie wolności przyjemnie ściska mój żołądek. Główne ulice Ruviena były jak zawsze zatłoczone, mieszkańcy wracali po pracy do domów, niektórzy chodzili do znajomych, robili zakupy, wiele rzeczy których mi nigdy nie uda się w pełni doświadczyć. Podobało mi się, w jaki sposób żyli mieszkańcy Ruviena. Ale jednak coś nie pasowało do ich beztroskiego życia.

Co chwila dostrzegałam te same listy gończe. Z tego, co wiem, w Ruvienie prawie nie ma przestępców. W końcu postanowiłam, że obejrzę listy gończe dokładniej. Podeszłam do jakiejś piekarni, na szybie, oprócz plakatów zachęcających klientów do kupowania pieczywa, był także list gończy. Mój wzrok powędrował do tekstu poniżej zdjęcia przedstawiającego dziewczynę o bujnych, długich włosów i grzywce zasłaniające jej oczy.

POSZUKIWANA!!

Dla tego, kto ją znalazł ŻYWĄ, przewidywana jest nagroda w wysokości 15 tyś nouxów.

Dla tego, kto ją znalazł MARTWĄ, przewidywana jest nagroda w wysokości 7,5 tyś nouxów.

Aż 15 tyś nouxów za cholerną dziewczynę? Czy ona coś takiego zrobiła, że król wyznaczył za nią taką kosmiczną kwotę? Biedaczka. Współczuję jej trochę. Nim się spostrzegłam, jakaś zakapturzona postać na mnie wpadła, a ja odruchowo ją złapałam. Dziewczyna spojrzała na mnie czekoladowymi oczami, a ja poczułam, że te oczy są dziwnie znajome. Nim zareagowałam, dziewczyna chwyciła mnie za rękę i rzuciła się do ucieczki.

─ Złodziejka! Ukradła chleb! ─ krzyknęła jakaś staruszka.

Strażnicy usłyszeli to, więc rzucili się w pościg za nami. Biegałam za zakapturzoną dziewczyną, nie wiedząc, co tu, do cholery jasnej, się dzieje. Moja niewinna, zwykła wyprawa do miasteczka w tajemnicy tak nie miała się tak skończyć... ale cóż, żyje się tylko raz. Na mojej twarzy zagościł lekki uśmieszek, pozwoliłam, by uczucie radości i wolności przepełniało mnie. Podobało mi się, w jaki sposób potoczyła się moja tajemna wyprawa do miasteczka.

─ Cholera jasna. ─ jęknęłam cicho, gdy stanęłam na dachu jednego z budynków. Ta dziewczyna była cholernie zwinna i szybka, nie mogłam utrzymać jej tempo. Zauważyłam, że dziewczyna poklepała miejsce obok siebie, więc nieśmiało przy niej usiadłam.

Przez chwilę między nami była niezręczna cisza, każda z nas myślała, jak rozpocząć rozmowę. Moje ciało się rozluźniło, gdy obserwowałam ludzi z góry. Z góry ludzie wydawali się tacy malutcy, jakbyśmy obserwowały mrówki. Moje błękitne oczy lśniły z podziwu. Nie wiedziałam, że miasto może być takie piękne, gdy jest się na dachu.

─ Cieszę się, że ci się podobają widoki. Lubię wysokie miejsca. ─ zaczęła rozmowę.

Spojrzałam na nią i dopiero teraz zauważyłam, że zdjęła kaptur. Miała śliczne, brunatne włosy sięgające jej do łopatek, wyglądały na puszyste w dotyku, aż zachciało mi się ich dotknąć. Byłoby niezręcznie, gdybym jej o to zapytała, więc postanowiłam nic nie mówić. Jej cera była lekko blada, mogłam zauważyć kilka pieprzyków na jej twarzy. Brunatna grzywka zasłaniała jej czoło i oczy. Ach, oczy.

To właśnie jej oczy bardzo mnie urzekły. Kolor jej oczu przypomniał kolor moich ulubionych przekąsek – czekolady. W takich chwilach zaczęłam się zastanawiać, czy jest ktoś piękniejszy niż ona.

Nie minęła chwila, gdy się przyłapałam, że gapiłam się na nią jak na idiotkę, więc szybko odwróciłam wzrok, czułam, jak moje policzki robiły się czerwone od wstydu. Może to było moje głupie widzimisię, ale usłyszałam, jak zaczęła się śmiać tak dźwięcznie. Ja też zaczęłam się śmiać, ale nie tak głośno i dźwięcznie jak ona.

Przez długi moment śmiałyśmy się wspólnie, nie wiadomo z czego. Brunetka przerwała śmiech i spojrzała na mnie.

─ Przepraszam za brak manier. Nawet się nie przedstawiłam. ─ zaczęła dziewczyna. Miałam już odpowiedzieć, ale nie dała mi dojść do słowa.

─ Jestem Dazai, Osana Dazai.

Na dźwięk jej imienia, podniosłam oczy, nie wierząc, w co właśnie usłyszałam. Uśmiechnęłam się, lekko niedowierzając.

─ Kłamiesz. ─ tyle udało mi się odpowiedzieć.

─ Nie kłamię, księżniczko.

Prychnęłam cicho i zapadła ponowna, niezręczna cisza. Dazai odwróciła głowę, obserwując zachód słońca. Wydawała się taka zrelaksowana, mimo niebezpieczeństwa zostania aresztowana. Tym razem postanowiłam przerwać to niezręczne milczenie.

─ Mój ojciec, król, wyznaczył nagrodę 15 tyś nouxów za schwytanie cię żywą, 7,5 tyś za twoje ciało. Co takiego zrobiłaś, że wyznaczył taką absurdalną nagrodę?

─ 15 tyś nouxów? ─ powtórzyła dziewczyna. ─ Czemu tak mało?

Spojrzałam na nią zaskoczona. Za takie pieniądze nawet osoba prowadząca biedny tryb życia mogłaby wynająć mieszkanie i przez około trzy lata będzie mu wystarczyć pieniądze na jedzenie, podatki, rozrywki i tak dalej.

─ Z tego da się żyć na trzy, może trzy i pół lata!

─ A z tych pieniędzy, które udało mi się... powiedzmy, zdobyć, wystarczą na długie lata.─ odpowiedziała lekko drwiąco. Ta dziewczyna ma coś nie tak z psychiką, pomyślałam, gdy spoglądałam na nią. Ale jedno mnie zaciekawiło. Co miała na myśli, mówiąc „powiedzmy, zdobyć"? Zebrałam odwagę i postanowiłam o to jej zapytać.

─ Kradniesz?

Dazai lekko się uśmiechnęła na moje pytanie, jakby zamierzała nic nie powiedzieć. Chyba muszę się domyślać. Na szczęście nie musiałam wytężać umysł, by myśleć, ponieważ otworzyła usta.

─ Tak. Kradnę.

Nagle się podniosła, więc ja uczyniłam to samo. Podniosłam się, otrzepałam moje ubrania i spojrzałam na zachodzące słońce. Miasteczko Ruvien zaczęło zapadać w spokojną, wieczorną ciszę. Razem z nią zeszłam z dachu budynku i zaczęłam wędrować po uliczkach. Nie były takie gwarne i zatłoczone. Wieczorem życie w miasteczku było zupełne inne, dzielnica czerwonych latarni budziła się, gotowa, by tętnić życiem przez całą noc, aż do pierwszego brzasku. Byłam zauroczona wieczornym życiem Ruviena, nigdy nie wiedziałam, że w Ruvienie takie życie istnieje.

Zatrzymałyśmy się pod bramą pałacu Ruviena. U wrót czekała moja zaufana strażniczka, której powiedziałam o moich planach na dziś i miała otworzyć mi bramę, gdy wrócę. Przekroczyłam próg oddzielający zwykłe życie od królewskiego i odwróciłam się, oczekując, że brunatna złodziejka będzie tam stać, ale już jej nie było. Pewnie musiała zniknąć, by nie zostać złapana przez pałacowych strażników. Uśmiechnęłam się lekko, poczułam ukłucie współczucia, że musiała tak żyć, ciągle uciekając, ukrywając i kradnąc, by żyć.

Jestem taka ślepa i egoistyczna. Dobra księżniczka powinna zauważyć, że istnieje ubóstwo w Ruvienie, mimo przekonań ojca, że to królestwo bardzo bogate i pozbawione biedy. Ślepo mu wierzyłam i dzisiaj rzeczywistość mnie uderzyła z zdwojoną mocą.

Spotkanie z brunetką otworzyło mi oczy na bolesną rzeczywistość.

OSANA

Otworzyłam drzwi mojego, jeśli mogę to dziadostwo nazwać, mieszkania. Mieszkanie było bardzo ciasne, składało się z salonu połączonej z małą kuchnią i sypialnią oraz łazienkę. Westchnęłam cicho, wygląd mieszkania natychmiast mi przypominał, w jakich warunkach żyję, odkąd moi rodzice zmarli. Tutejsza woda była zimniejsza niż lód, brakowało ogrzewania. Heh, uroki życia w ubóstwie.

Zdjęłam mój zniszczony płaszcz z kapturem, zdjęłam buty i je zostawiłam w przedpokoju, następnie przeszłam do salonu. Moja biała fretka, którą nazywałam Kuki, pojawiła się i zaczęła łazić między nogami.

─ Kot, nie fretka. ─ zaśmiałam się cicho. Kuki często zachowywała się, jakby była kotem, a nie małą, przeuroczą fretką. Wzięłam ją w ręce i pozwoziłam, by usiadła na moim ramieniu, gdy wychodziłam na mały balkon.

Spojrzałam w dół i zauważyłam kilku pijaków śpiących na chodnikach. Typowy, codzienny wzrok, już się do tego przyzwyczaiłam. W moim nudnym, szarym życiu nie było miejsca na coś nowego, ale gdy spotkałam blondynkę, pojawiło się coś nowego. Czułam ciepło roztaczające się po całym moim szczupłym ciele, kiedy o niej pomyślałam. Od tej chwili zachody słońca zawsze będzie mi się kojarzyć z nią.



Dziękuję mqrtq_b za korektę! <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #oc#royal