Rzdział 34

Pov Carm 

  Nie pamiętam za wiele, naprzykład jaki był powód tego, iż jestem w szpitalu, albo dziwnego zachowania Max'a.

Ostatnie co pamiętam to, to jak się z nim kochałam i następnego dnia wstałam z łóżka. Potem jak przez mgłe. Chciała bym wiedzieć co się wydarzyło między nami, wiem, że Max mi powie.

Nie wiem czemu, ale strasznie mi go brakowało, jego ciepłych warg na moich, jego ciała blisko mojego. 

Gdyby nie ten lekarz był gotowa zrobić to z nim na szpitalnym łóżku.

Z zamyślenia wyrwał mnie lekko zachrypnięty głos chłopaka.

-Nie, nie chcę pieprzyć twoich ust.-powiedział poważnie, po czym dodał.-No może chcę. Ale to nie ma znaczenia. Musisz odpocząć.

-Nagle troskiliwy się zrobiłeś.

W sumie nie wiem czemu to powiedziałam, nie myślałam tak. Wiem, że jest opiekuńczy, a te słowa mogły go zranić, mimo, że tego nie pokazywał.

-Troszczę się o ciebie.-powiedział smutno, natępnie wziął mnie w objęcia.

Max siedział, a ja na nim okrakiem. Schowałam głowę w jego szyję, brakowało mi jego czułości. Czuje się jakbym spaał pare lat, a nie dzień czy dwa. A tak w grócie rzeczy to nawet nie wiem ile byłam nie przytomna.

Chłonełam jego intensywny zapach, tak idealny pod karzdym względem. Max pachniał wodą kolońską, taką ostrą, jestem pewna, że poczuła bym jego zapach z dobrych parunastu metrów.

W jego ramiona czułam się bezpiecznie. Pragnęłam jego obecności, potrzebowałam jej tak jak tlenu.

Cisze która była mniędzy nami, przerwał cichy szept.

-Bunajmniej się staram.-był smutny, wiedziałam to. Było można to poznać po tonie jego głosu.

-Kocham Cię.

Na moje słowa, lekko odchylił moją głowę, tak żeby móc mi patrzeć prosto w oczy. W jego dostrzegłam radość zmieszaną z smutkiem.

-Ja też Cię kocham.-powiedział w końcu i złączył nasze usta w krótmim, ale przepełnionym miłością pocałunku.

-Chciała bym wiedzieć, co się wydarzyło.-powiedziałam nie pewnie, unikając jego wzroku.

-Powiem Ci. Ale wiedz, że chciałem tylko i wyłącznie twojego dobra i, że kocham Cię.

-Wiem.

Wtuliłam się w jego klatkę piersiową Max, czekając, aż zacznie opowiadać. Max gładził mnie po plecach.

-Pamiętasz Dylana?

-Nie, nie wiem.

Coś mi mówiło to imię, nie wiem dokładnie co, ale wydawało mi się, że do moich przyjaciół to ona raczej się nie zalicza.

Max chwycił moją rękę, na której miałam bandaż i zaczął powoli i delikatnie odwijać. Nic nie mówił, tak cisza nie była krępująca, była dobra.

W końcu zobaczyłam na mojej ręcę napis ,,księżniczki nie boją się śmieci". Poczułam jak kręci mi się w głowie, jakieś obrazu przebiegały mi przed oczami. Czułam jak odpływam.

Pov Max

Carmen siedziała na mnie i przez chwilę obserwowała napis na swojej ręcę. Jego widok sprawiał mi ból. Byłem świadom, że Dylan nie odpóści i, że któreś z nas będzie musiało umrzeć.

Poczułem jak ciało Carm robi się cięższe i osówa się po moim. Jej oczy były zamkniętę, wyglądała jakby zasnęła. Ale to nie możliwe, nie była śpiąca. Przeraziłem się, szybko ją położyłem na łóżku i krzyknąłem.

-Doktorze coś jest z Carm!

Nie czekałem długo, lekarz wbiegł do sali jak popażony. Spojrzał na mnie z przeraźeniem w oczach. Trzymałem moją księżniczkę za rękę, bałem się o nią jak cholera. Jedynym powodem dla którego jeszcze całkowicie nie spanikowałem, była unosząca się i opadająca klatka piersiowa dziewczyny. 

-Co się stało?-zapytał lekarz, przy okazji sprawdzają jej puls.

-Miałem jej wszystko przypomnieć i pokazałem jej rękę, a ona odpłyneła.

-To chyba dobrze.-stwierdził lekarz, a ja patrzyłem się na niego jak na idiote. Widząc moją minę  zaczął mówić.-To rekacja mózgu na wspomnienia, może przypomni sobie coś.-powiedział z uśmiechem.

-Naprawdę?-nie wiem czy byłem szczęśliwy czy smutny. Bałem się, że przypomni sobie tylko naszą kłutnie i źle to odbierze. A ja nie chciałem jej stracić.

-Tak, ten stan nie powinnien trwać długo powinna się obudzić za jakieś półgodziny.

Przytakuje, a lekarz odchodzi. Przykrywam ją kołdrą i całuję w czoło. Postanowiłem porozmawiać z Isaac'iem, który zapewne nadal siedzi na korytarzu. Polubiłem go, mało osób umie tak martwić się o osobę, której prawie nie zna. Jestem mu wdzięczny, że zajął się nią. Nie wiadomo co by się z nią działo gdyby nie on. Tyle różnych ludzi chodzi po ziemi. Ale najbardziej przerażała mnie wizja, w której ona spotyka Dylana. Znam go, jest nie obliczalny i nie umie się chamować, ma wachania nastroju. Nie wiem co by się stało, gdyby ją spotkał, samą w nocy. Chyba nie chcę wiedzieć.

Wychodzę na korytarz, gdzie spotykam się z pytającym spojrzeniem chłopaka. Jest nie wyspany, stwierdzam to po worach pod oczami i przygaszonych oczach.
Uśmiecham się i podchodzę do niego.

-Co z Carm?-pyta zaspanym głosem.

-Dobrze, w ogóle gratki stary, pamięta Cię trochę.

-Co? Ona się obudziła? Jak ona się czuje? Idioto, czemu mnie nie zawołałeś? Wiesz jak się martwiłem? Jesteś chory!-zaczął zasypywać mnie pytaniami i oskarzeniami.

-Obudziła się, ale teraz tak jakby śpi. Straciła częściowo pamięć. Lekarz powiedział, że jej mózg wyrzucił, ze wspomnień nie przyjemne wydarzenia. Ale Ciebie pamięta, poniekąt.

-Poniekąt?-zdziwił się.

-No jak zapytałem czy pamięta Isaac'a. Ona odpowiedziała ,,to ten gej?".-uśmiechnęłem się na wspomnienie zdziwionej Carmen.

-Milutko.-stwierdza chłopak.

-Yhym. Powinna pamiętać więcej jak się obudzi.

-A kiedy to nastąpi?

-No za jakieś 20 minut.

Spojrzał na mni z taki wyrazem jakby chciał mnie zabić. Zerwał się z miejca i ruszył  wstrone wejścia na sale. Ciągnąc mnie za sobą.

Weszliśmy, poprawka wbiegliśmy do sali jakby się paliło. Isaac, puścił moją dłoń i podszedł do Car.

Stanełem z drugiej strony, wodziałem, że chłopak jest smutny.

-To moja wina.-powiedział tak cicho, że ledwo go usłyszałem.

-Nie prawda.-boże ile razy można mu to mówić?

Już nic nie powiedział, tylko stał i patrzył się na nie przytomną dziewczynę. Ja usiadłem na krzeßle przy łóżku. Przysięgam, musiało to wyglądać conajmnien dziwnie jak Isaac stał tak przez dłuższy czas.

Nie wiem ile czasu mineło, czułem się jakby on przestał płynąć. Mógłbym tak na nią patrzeć wiecznie.

Po chwili powieki Carmen powoli się otworzyły. Pierwsze na co spojrzała to moje oczy. W jej dostrzegłem zagubienie. Szybko usiadła i patrzyła na mnie przerażona? Wyglądała jakby układała sobie wszystko w głowie. Nie przerywała kontaktu wzrokowego, tak jak żaden z nas nie przerwał ciszy, panującej w pomieszczeniu.

W oczach dziewczyny zaczęły zbierać się łzy. Nie rozumiałem o co chodzi. Wstałem i przytuliłem się do niej. Nic nie mówiąc, nie wiedziałem co miał bym powiedzieć.

Ona objeła mnie i przywarła do mnie całym swoim ciałem. Aż w końcu się odezwała.

-Pamiętam.-powiedziała, naprwadę bardzo cicho.-Wszystko.

†††

Podoba sję?? Mam nadzieje, że tak:)) Tak przy okazji to zapraszam na nowe fanfiction o Harrym Stylesie:)) ,,You lost me"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top