Rozdział 21

Byłam zła na Harrego za jego, super wyczucie czasu, ale też chciało mi się śmiać. Max wyglądał jakby miał go conajmniej zabić. Chciałam go jakoś uspokić, więc nie przejmując się obecnością chłopaka, wziełam jego twarz w ręcę i złączyłam nasze usta. Nie musiałam czekać, brunet odrazu odpowiedział i pogłębił pocałunek.

-Ludzie patrzą.-powiedział blondyn.

-A idź do diabła.-warknęłam w jego strone, przerywając pocałunek.

-Właśnie od niego wracam.-powiedział ze stoickim spokojem.

-Widać.-dopowiedział Max.

-Macie przecież całą noc.-westchnął Hazza.-Mogli byście trochę czasu poświęcić kuplowi.

-Nie zapędzaj się.-powiedziałam ze śmiechem.-Jakiemu kumplowi?

Stałam prztulona tyłem do bruneta, usłyszałam jak mimowolnie parska na moje słowa.

-Dzięki, ja tu chciałem się zaprzyjaźnić a ty co?-zwrócił się do mnie.

-To mam pomysł. Zacznij od pukania zanim wejdziesz.

-Następnym razem.

-Dobry początek. Teraz wyjdź i zapukaj.-powiedizałam pewnie uśmiechając się.

-Max?-zdziwił się blondyn.

-Rób co każe.-mówił przez śmiech.

Jak kazałam tak zrobił, obrócił się na pięcie i wyszedł. Korzystając z okazji Max, podniósł z podłogi nasze koszulki, żebyś my je ubrali, pocałował mnie przelotnie i zapytam.

-Jesteś zła?-mówił strasznie nie pewnie. Jak bym  conajmniej była jakimś małym dzieckiem, które zaraz tupnie nogą i wyjdzie.

-Bardzo. Jak on mógł nam przrwać.-udałam naburmuszoną.

-Musiał bym Cię nie znać, żeby to kupić.

-Znasz mnie z tydzień.-odopwiedziałam, po czym usłyszałam pukanie do drzwi, które oboje zignorowaliśmy.

-Tyle mi wystarczyło by Cię poznać.-powiedział stanowczo.

-Jak tak uważasz.-stwierdziłam, po czym dodałam już nie do bruneta.-Proszę.

Drzwi trzasneły co oznaczało powrót naszego "kumpla".

-Chodźcie pić.- powiedział machając na nas ręką.

Max wyjmował z siatki butelke z pepsi, ja w tym momencie wyjełam trzy szlanki. Brunet bjoł mnie wolną ręką w tali i poszliśmy do salonu, gdzie na kanapie siedział już zozwalony Hazza.

Poczułam wibrację w tylniej kieszeni, wyjełam telefon i odczytałam sms'a.

Od: Jazz

Hejka słońce! Jak tam Ci czas mija?

Odpisałam nie mal odrazu, z małym zawachaniem.

Do: Jazz

Hejka brat! No nawet, nawet. Jak się bawisz?

Od:Jazz

Jest super!! Żałuj, naprawdę chciał bym z tabą popisać ale Alex mnie woła. Kocham mocno. Papa.

Do: Jazz

Czy ja oczymś nie wiem??? Hmmm?

Od:Jazz

Dowiesz się jak wrócę. Kocham.

Super musiał napisać w tej chwili, teraz będę się zadręczać, co się mogło wydarzyć, chodź przeczuwam, że coś związanego z Alex.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Harrego.

-Będziesz tak stała czy usiądziesz?

Tak też zrobiłam usiadłam obok Max'a, który odrazu przyciągnął mnie bliżej siebie i podał mi szklankę.

-Że mam rozumieć, że chcecie mnie upić?-zapytałam żartobliwie.

-Pewnie, a potem was zostawie i Max dokończy dzieła.-zarechotał Harry.

-Na nią alko nie działa.-wtrącił się brunet, przewracając oczami.

-Więc dlatego jeszcze jej nie pieprzyłeś?

-Ej ja tu jestem!-powiedziałam troszkę głośniej, przypominając o sobie.

Max pocałował mnie w czoło i powiedział.

-Nie zapomniał bym.

-Mówiąc szczerze pogubiłem się w tych waszych relacjach.-stwierdził blondyn i zaczoł zabawnie poruszać brwiami.

Nie odpowiedizieliśmy, chyba dlatego, że sami nie wiedzieliśmy, co jest między nami.

Wziełam łyka drinka i poczułam przyjemne pieczenie w gardle spowodowane alkoholem. Max zrobił to samo, ale on lekko się skrzywił.

-Zmieniłaś go.-zauważył Hazza.

-Ta spostrzegawczość.-wciął się Max.

-Ale naprawdę. Już nie jesteś taki.-nie dokończył, ponieważ Brunet szybko zaregował i przykrył mu buzie ręką.

-Zamknij się.-powiedział przez zacićnięte zęby.

Blondyn pomachał głową na znak, że rozumie, chłopak zdjął z nieho rękę i spowrotem przytulił mnie do siebie.

Jednak to niedawało mi spkoju, czemu Max zareagwał tak gwałtownie?

-No jaki byłeś?-zapytałam z uśmiechem, po czym zaczełam robić kułka palcem na jego torsie.

-To nie ważne.-stwierdził, był nerwowy, czułam to jak się spina.

-Powiedz, proszę.

-Ona nie jest taka jak myślisz.-wciął się Harry.

-Wiem. Nie chcę jej w to mieszać.

-Nie prawda. Boisz się, że ucieknie z krzykiem.

-Tak.-powiedział zrezygnowany, jego usta wykrzywiły się w podkówkę.

Objełam go mocnej, przyciągając bliżej. Położyłam głowę na jego klace piersiowej. Słyszałam jak szybko bije mu serce, co było oznaką stresu.

Ale ja wiedziałam, że nie ważne co mi powie to nic nie zmieni. Pierwszy raz czułam coś do jakiegoś chłopaka.

-To nic nie zmieni.-powiedziałam stanowczo.

-Nie wiesz gdzie pracuję, prawda?-spytał, a w jego głos się łamał.

-Nie.

-Pracuję jako ochroniasz w klubie nocnym.

-I co związku z tym?-przewróciłam oczami, mówiąc szczerze spodziewałam się czegoś gorszego.

-To, że przed tobą nie miałem, żadnego szacunku do kobiet, ponieważ znałem tylko dziwki. Które się tam puszczały.

-Jak miło.-stwierdziłam. Byłam pierwszą dziewczyną na którą nie patrzał jak na szmate.

-Chodzi o to, że kiedyś.-przełknął głośno śline.

-Powiedz jej to.-dodał Harry.

Uśmiechnełam się zachęcająco i zaczełam bawić się jego włosami. Jak potrzebował czasu, żeby to z siebie powiedzieć, to go dostanie.

Myślałam o tym, że może kogoś pobił, albo, że może jakoś tych szmat zgwałcił.

-Zabiłem ludzi.-wydusił w końcu, widziałam jak unika mojego wzroku.

Nie mogłam się wachać, nie ichodziło mnie co zrobił kiedyś, nie bałam się go. Podniosłam jego twarz i złączyłam nasze usta, napoczątku się zawachała  szybko oddał pocałunek.

Słyszałam jak Harry się odzywa.

-Mówiłem, że jest inna.

Przerwałam nasz pocałunek i spojrzałam głęboko w jego oczy, był w nich strach.

-Nie chcę Cię stracić.-powiedział nie pewnie.

-I nie stracisz.

-Serio się zgubiłem.-dorzucił swoje pięć groszy Hazza.

-W czym?-zapytałam i zmoziłam go wzrokiem.

-Za chuja nie rozumiem co między wami jest.

-Ja też nie wiem.-spojrzałam na bruneta, na którego twarzy pojawił się uśmiech.

-To może się dowiedzcie.-skwitował blondyn.

I zapadła krępująca cisza. Jak tak patrzyłam na Max'a zrozumiałam, że chodź znam go strasznie krótko to strasznie mi na nim zależy. Chciałabym, żeby pomiędzy nami coś było, ale nawet jeśli ja coś di niego czuje to nie mam żadnej pwności, że on czuje coś do mnie. Nie chciałam niszczyć tego co teraz jest między nami. Podobało mi się, może jak poznamy się lepiej, jak minie więcej czasu coś się między nami stanie.

Z zamyślenia wyrwał mnie nasz przyjaciel, chyba mogę go tak nazywać.

-Jesteście głupi.-stwierdizł dopijając swojego drinka. Po czym wstał i pomachał nam na pożegnanie. Wyszedł zostawiając nas samych, ta krępująca cisza nie dawała mi spokju, ale nie mogłam odezwać się się pierwsza bo nie wiedziałam bym co powiedzieć.

Max podniósł moją twarz lekko przytrzymując ją za podbródek, tak, żebym patrzałam mu w oczy. W jego samych dostczegłam nadzieje i ten błysk, który oznaczał pożadanie. Otworzył usta zaciągając się powietrzem.

-Spróbujemy?

††††

Podoba się rodział? Mam nadzieje, że tak. Zapraszam do daleszego czytania, jest mi strasznie miło, że ktoś w ogóle to czyta.

Miło by mi było gdybyście zostawili coś po sobie. Czy wam się podoba czy nie? Jakieś szczere komentarze. One naprawdę pomagają i motywują w pisaniu.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top