Rozdział 14

Teraz pożałowałam, że tak się ubrałam. Pierwszy raz w tej szkole byłam w spódniczce. Wszyscy się na mnie patrzyli, jakbym była jakimś obrazem w muzeum. Nie lubię być w centrum.

-Właśnie co to za okazja z tą kreacją?-zapytał Jazz, śmiesznie ruszając brwiami.

I co ja mu miałam powiedzieć? No wiesz ubrałam się tak, bo twojego starszego brata to jara? Wyśmiałby mnie na miejscu.

-Tak jakoś, dla odmiany.-skłamałam, miałam nadzieję, że nie zauważy.

-To częściej możesz robić się tak dla odmiany.-skwitował.-Nie dziwię się, że wszyscy się patrzą. Ty wyglądasz zajebiście nawet w dresach.

-Uch, zawstydzasz mnie.-zaśmiałam się i lekko walnęłam w bark.

-No Ci powiem, że silna jesteś! W ogóle jak ty mogłaś będę miał siniaka, przez długie lata.-powiedział sarkastycznie, czochrając mi włosy.

-Ty, łapy przy sobie i uważaj bo jeszcze Ci ręka odpadnie.

-Zdziwiłabyś się!

-Faktycznie, tak.-uśmiechnęłam się do niego, czułam się dobrze w jego towarzystwie, pomagał mi zapomnieć o Zeku, zastępował mi go.

-Carm, ja muszę Ci coś powiedzieć.-zaczął niepewnie i zwolnił kroku. Po chwili już obydwoje staliśmy.

-Dawaj.

-Poznałem ostatnio fajną dziewczynę, no wiesz, ona chyba mnie lubi lubi.

-Ej ale zostaniesz moim bratem?-udałam smutną. A tak naprawdę cholernie się cieszyłam, że kogoś sobie znalazł.

-Zawsze!-krzyknął i przytulił mnie mocno.-Chcesz ją poznać?-zapytał ni z tego ni zowego.

-Jasne czemu nie.

-To chodź.

Pociągnął mnie za rękę w stronę, głównego budynku szkoły. Wyglądał na strasznie szczęśliwego, wręcz promieniał z radości. Wlókł mnie przez korytarze na najwyższe piętro. W pewnym momencie puścił moją rękę i pokazał na migi, że mam być cicho.

Potrzedł od tyłu do jakiejś blodynki i zasłonił jej oczy dłońmi. Ona szybko się obróciła i pocałowała go w usta.

Stałam tam jak jakaś idiotka, parę metrów od nich, chwilę z nią rozmawiał, po czym wrócił po mnie i znów pociągnął mnie w jej stronę.

-A to jest właśnie moja siostrzyczka, o której Ci mówiłem.-pokazał na mnie z szerokim uśmiechem.

Dziewczyna podeszła bliżej, wyglądała na miłą, tak serio miłą, pasowali do siebie.

Wyciągnęła rękę w moją strone i zaczęła mówić.

-Alex.

Podałam jej rękę z uśmiechem.

-Carm.

-Tak wiem, dużo o tobie słyszałam, no praktycznie ciągle o tobie mówi.-westchnęła i lekko się zaśmiała.

Spojrzałam wymownie na Jazza, gdyby wzrok mógł zabić, yh.

On przewrócił oczami i uśmiechnął się.

-A co dokładniej mówił?-chciałam wiedzieć, czy może przypadkiem nie wie za dużo.

-Że jesteś strasznie fajna, zabawna, no z jakieś tysiąc razy powtarzał, że jesteś fajna. -Alex przewróciła oczami.

Dało się zauważyć, że są ze sobą. Byłam na niego strasznie zła, że nie powiedział mi wcześniej.

Oni gadali jeszcze przez chwilę. Ja dałam im spokój. Ona jest w innej klasie więc niech mają trochę czasu, aż pięć minut, ale zawsze coś.

***

Biologia, geografia i fizyka minęły dość spokojnie. Oczywiście nie obyło się bez pytań, czemu to mnie nie było w szkole. Wymyśliłam, że miałam grypę i takie tam, mam nadzieję, że uwierzyli.

Naiwność nauczycieli  nie zna granic, gdybym ja chociaż umiała dobrze kłamać.

Przerwy spędzaliśmy z Alex. Gadaliśmy o niczym, Jazz chciał nas bliżej zapoznać. Takie typowe tematy, ulubiony zespół, kolor, aktor itp. Była nawet, nawet.

Nadszedł czas na godzinę wychowawczą, czyli po prostu wolna lekcja. Wychowawczyni gada a i tak jej nikt nie słucha, więc zbytnio nie wiem po co się produkuję, ale jak lubi.

Wygłupiałam się z Jazz'em, robiliśmy samolociki z papieru, jak jakieś małe dzieci i puszczaliśmy po klasie.

Nagle, klasa umilkła, ja powoli się obrócił, ponieważ siedziałam tyłem do biurka. Teraz stały przy nim dwie osoby. Nasza wychowawczyni i nie kto inny jak dyrektorka. Wszyscy byli cicho bo nikt nie chciał jej podpaść. Straszna była, już jak tylko na nią spojrzeć ciary przechodziły po ciele.

-Uczniowie.-powiedziała miło, jednak wszyscy wiedzieli, że to maska potwora.-Mam dla was wspaniałą nowinę, wasza klasa wraz z klasą trzecią A zostały wybrane na udział w wycieczce do Rzymu.

Super, na pewno tam nie jadę, nie miałam ochoty. A poza tym Alex była w A, a  ja nie chciałam być piątym kołem u wozu. 

W klasie było słychać radosne pomruki. Ale nikt nie odważył się nic powiedzieć na głos, nikt raczej nie miał ochoty siedzieć tu po godzinach.  
"Miła" pani dyrektor kontynowała swój monolog.

-Niestety, dowiedzieliście się dość późno, bo wyjazd jest jutro, ale nie martwcie się, opłatę za to ponosi szkoła. Czy ktoś z was nie chce jechać?

Jako jedyna podniosłam rękę. Kobieta popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. Wiedziałam, że będę musiała wymyślić jakiś sensowny powód, w który mi uwierzy.

-Dobrze, chodź prozmawiamy.-szlak, wiedziałam.

Wstałam i ruszyłam za nią, przeszył mnie dreszcz, gdy ona objęła mnie ramieniem. Zauważyłam pytające spojrzenie Jazza, mu też będę się musiała tłumaczyć, ale bynajmniej będę mogła powiedzieć prawdę.

Wyszłyśmy z klasy, a ona zatrzymała mnie i obrócila tak bym patrzyła prosto na nią. Próbowałam zgubić jej wzrok, wlepiając swój w jakiś martwy punkt za nią.

-Masz jakiś konkretny powód?-zapytała surowym głosem, w tym momencie maska, którą miała w klasie znikła.

Kurde myśl Carm, myśl. Wiem.

-Wie pani, byłam chora ostatnio i nie czuję się jeszcze dobrze.-wymamrotałam, ale głos mi zadrżał. Jak zauważy, że kłamię to na sto procent wyląduje u pedagoga.

-Na prawdę?-spytała a jej lewa brew uniosła się do góry.

-Tak.-postarałam się, aby to zabrzmiało już pewniej.

-To dobrze, zostań w domu i wykuruj się do końca.-powiedziała milej niż bym się tego spodziewała.

Cały ciężar ze mnie zszedł, odetchnęłam. Pożegnałam się z nią i  wróciłam do klasy.

Gdy usiadłam do ławki mój szanowny przyjaciel od razu zaczął ględzić.

-Jak możesz nie jechać?-spytał z żalem w głosie.

-A ja myślisz?-zapytałam szeptem  i spojrzałam wymowie na niego.

Chyba zrozumiał, bo od razu jego zapał przygasł.

-Chodź o to ostatnio?-spytał z przejęciem.

-Tak.-zagryzłam dolną wargę.

-Mam zostać?

-Nie no co ty jedź z Alex.-starałam się zabrzmieć pewnie.

-Na pewno?

Ależ on był super, chciał ze mną zostać, bo się przyjaźnimy. Ale ja nie chciałam mu zabrać tej przyjemności.

-Tak, jedź i zabaw się.

-Ale to jest, aż osiem dni.

-Nie szkodzi.-uśmiechnęłam się zachęcająco.
Jazz wyjął telefon, bo chyba dostał sms. Uśmiechnął się do telefonu jak idiota. 

-Co jest?

Podał mi telefon beznamysłu. Przeczytałam.

Od:Max
Ej młody, dostałem wolne w pracy na tydzień. Ugadaj się z młodą co będziemy robić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top