Rozdział 39
Pov Max.
-Ja nie wiem, czy mogę dalej być z tobą. Przykro mi.
Jej słowa mnie dobiły. Ona nie mogła tego powiedzieć. Ona napewno tak nie myśli.
Patrzyłem prosto w jej oczy, ale ona próbowała zgubić mój wzrok. Nie pewnie ruszyłem w jej strone. Kiedy znalazłem się pare metrów od niej, zauważyłem w jej oczach łzy. Też to przeżywała, wiem, że nie myślała tak naprawdę. Poprostu troszkę się zagubiła.
Rozłożyłem ręcę, tym samym dając jej do zrozumienia, żeby się przytuliła. Nie pewnie wtuliła się w mój tors.
-Nie myślisz tak.-wyszeptałem w jej włosy.
-W tym problem, ża ja w ogóle nie myśle.
-Kochasz mnie?-spytałem nie pewnie, wiem, że nie było to na miejscu.
-Chyba tak.-spojarzała mi w oczy, było w nich tyle nie pewności.
-Ja napewno tak.
Pokiwała głową, a ja złączyłem usta w namiętnym pocałunku.
Ona go oddała, nie powiem, zeszło ze mnie całe napięcie. Przeniosłem ręcę na jej pośladki , po czym podniosłem ją i zaniosłem na kanapę. Czułem jej delikatne i drobne rączki, jak błądziły po moim ciele.
Schodziłem z pocałunkami coraz niżej, po lini żuchwy, aż po obojczyk.
Car pojękiwała cicho, co jeszcze bardziej mnie podniecało. Podniosłem ją lekko by zdjąć jej bluzę, a ona szperała przy moim rozporku.
Rozebrałem ją tak, że została w samej bieliźnie i pomogłem jej rozebrać mnie. Była taka seksowna i moja.
-Nie wiem co się ze mną dzieje.-wyruczała mi do ucha.
-A ja wiem, podniecam cię.
Ponownie złączyłem nasze usta w pocałunku. Ten był inny, pełen erotyzmu, badałem jej podniebienie. Kiedy ona próbowała przejąć kontrole. Zacząłem składać mokre pocałunki na jej obojczykach i rozpinałem jej stanik.
Który już po chwili leżał na podłodzę. Bawiłem się jej piersiami, a ona pojękiwała cicho. Było jej dobrze. Schodziłem coraz niżej, aż dotarłem to brzegów jej majtek.
Jej oddech i tak już strasznie szybki przyśpieszył jeszcze bardziej. Wsunełem rękę pod jej bieliznę i zzaczełem bawić jej łechtaczką. Ona wiła się podemną z podniecenia i kęczała głośno. Wsadziłem w nią dwa palce i zacząłem energicznie poruszać. Przy okazji zdejmując z niej majtki.
-Dojdź dla mnie.-wyszeptałem jej do ucha, a potem przygryzłem płatek.
-Za..araz.-wydyszała. A już chwile później krzyknęła moje imię
Wtedy ja wszedłem w nią gwałtownie i mocno, na co znów jęknęła. Zaczęłem się poruszać w swoim własnym tępie. Czułem rosnące podniecenie.
Po chwili usłyszałem trzszask frontowych drzwi. Ale nie chciałem przestać.
-O kurwa!-wydarł się Jazz.-Nie macie sypialni?-powiedział lekko zirytowany.
Carm odskoczył odemnie jak oparzona i z przeraźeniem schowała się cała pod koc, który leżał na kanapie.
-Przeszkodziłeś nam.-wysyczałem na brata.
-Och no już idę. Tak ogólnie dzięki za miłe powitanie.-pokazał na Car i poszedł do góry.
Chciałem zdjąć koc z Car, ale ona uporczywie go trzymała.
-No już wyłaź z tamtąd.
-Chyba śnisz.
-Go już nie ma.-powiedziałem śmiejąc się.
-Nie zmienia to faktu, że już do końca życia stąd nie wyjde.-powiedziała, a ja mimo tego, że jej nie widziałem wiedziałem, że jest cała czerwona.
-Och no już nie wygłupiaj się.
Wtedy po cichu do salonu weszedł Jazz i pokazał, że mam być cicho.
-Ten debil mnie widział. Wiesz co on sobie musiał o mnie pomyśleć.
-Ten debil, mianowicoe najlepszy przyjaciel tu stoi i stwierdza, że nie żałuje, iż wszedłem w takim momenice. To lepsze niż porno na telfonie.-powiedział mój brat.
-Uchh, zamknij się i wyjdź stąd.
-Przyszłem powiedzieć tylko tyle, że macie ruszyć dupe bo idziemy do klubu.
-Niee!-powiedzieliśmy z Car w tym samym czasie.
-Ale ja się was nie pytałem o zgode tylko powiedziałem, że macie ruszyć dupe. Chyba, że chcecie żebym poszedł sam, najebał się i nie wrócił do domu.
-Nie powie, przekonałeś mnie.-powiedziałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top