3

Dzisiaj był ukochany dzień każdego człowieka czyli upragniona sobota. Wczorajszy dzień dla Danielle był męczarnią, ponieważ klient w kawiarni był natrętny i bardzo ciekawy numeru dziewczyny. Nie mogła się go pozbyć, więc musiała skłamać, iż Dan był jej chłopakiem, co podobało się szatynowi, lecz niekoniecznie panu, który zamówił aż cztery kawy. Brunetka była wniebowzięta, kiedy upierdliwy człowiek dał jej spokój z niezadowoleniem na twarzy.

Gdy wróciła do domu, spotkała Nialla'a z jakąś blondynką w kuchni. Kobieta mu gotowała, a blondyn stał i patrzył na nią jak zaklęty. Tym razem pozwoliła mu zabawiać się z towarzyszką i od razu ruszyła do łóżka, na którym czekał już na nią Styles. Teraz leżała pod miękką pierzyną rozkoszując się tym, że mogła spać do której chciała.

Nie otwierając oczu, przekręciła się na drugi bok, ale nie był to dobry pomysł, bo zderzyła się z czymś twardym.

- Cześć. - usłyszała tuż przy uchu, na co uśmiechnęła się i podniosła powieki, a potem głowę, aby mieć lepszy widok na porannego Harry'ego. Jego włosy pokrywały całą poduszkę będąc w większym nieładzie niż zazwyczaj. W oczach była widoczna radość o czym świadczył błysk. Na ustach widniał duży uśmiech, dzięki któremu uwydatnił swoje dołeczki. Danielle mruknęła w odpowiedzi i ponownie zamknęła oczy. Chciała jeszcze pospać, lecz chłopak miał inne plany. Zaczął ją delikatnie głaskać po policzku, aby zmusić ją do otworzenia oczu. Była już prawie dwunasta, więc to był odpowiedni czas na wstanie i śniadanie.

- Harry, idź sobie. - warknęła, kiedy brunet nie odpuszczał i cały czas próbował ją wybudzić ze snu z Orlando Bloom'em w roli głównej. Nie wiedziała jak zareagował na jej niezbyt miłe podejście, ale poczuła nagły chłód spowodowanym brakiem Styles'a obok siebie. Harry'emu zrobiło się przykro, choć mógł spodziewać się takiej reakcji. Nie powinien jej na siłę budzić, lecz dopadła go okropna nuda, a w dodatku chciał spędzić z Dan jak najwięcej czasu. Niestety dziewczyna nie miała tej świadomości i znów wtuliła się w poduszkę.


- Gdzie Harry? - brązowooka weszła do salonu, wcześniej zaglądając do kuchni, pokoju bruneta i łazienki. Niall wzruszył ramionami i wziął łyka swojego piwa, oglądając przy tym mecz. Pomimo tego, że Horan patrzył na ekran jak zaczarowany to i tak słuchał Danielle. Znali się od dobrych dziesięciu lat i zawsze umieli znaleźć dla siebie czas, nieważne co się działo.

- Wyszedł jakiś przygnębiony, ale nic nie powiedział. - dziewczyna wypuściła powietrze, przeczesując włosy jedną ręką. Martwiła się o niego równie mocno jak on o nią i chciała mieć pewność, iż zielonooki nie robił niczego głupiego. Wróciła do swojego pokoju, gdzie znajdował się jej telefon i od razu kiedy chwyciła go w swoją dłoń, wybrała numer Harry'ego. Zdenerwowała się jeszcze bardziej, gdy nie odebrał, a w słuchawce zabrzmiała znienawidzona przez wszystkich poczta głosowa. 

Po pięciu próbach dodzwonienia się do swojego współlokatora, zrezygnowała z dalszych starań. Zrobiła sobie bardzo późne śniadanie, a nawet obiad i obejrzała trzy filmy, które nie miały najmniejszego sensu. Blondyn po pewnym czasie ulotnił się z domu mówiąc, że idzie na imprezę. Dani pokiwała jedynie głową i samotna zanurzyła nos w książce. 

Nie cierpiała być sama i każdy dobrze o tym wiedział. Była duszą towarzystwa i cały czas musiała być z kimś, aby przynajmniej pogadać. Nie znosiła ciszy, czasami spokój był potrzebny, lecz ona tym razem tego nie potrzebowała. W między czasie ponownie dzwoniła do Styles'a, jednak ten nadal nie odpowiadał.

O dziewiętnastej była już w łóżku z ciepłą herbatą na szafce nocnej i kolejną książką. Nie trudziła się już z próbą kontaktu z brunetem, Niall wysłał jej SMS-a, że nie wraca na noc do domu, dlatego też musiała ten wieczór spędzić sama. 

Niedługo potem na dworze rozpętała się burza, której bała się od dziecka. Kiedy mieszkała jeszcze w rodzinnym domu zawsze jej starszy brat - Will przychodził do niej i odganiali razem złe pioruny. Bawili się tak nawet wtedy gdy mieli szesnaście i osiemnaście lat. To był ich taki mały rytuał.

Teraz nie miała nikogo kto choćby ją przytulił. Schowała się pod kołdrą, wcześniej gasząc światło. Spod łóżka wyciągnęła swojego misia z dzieciństwa i choć może było to strasznie dziecinne to na chwilę czuła się bezpiecznie.

Słysząc wielki huk, podskoczyła w miejscu i mocniej ścisnęła puchatego misia. Przez chwilę panował spokój, więc mogła wziąć kilka wdechów. Później usłyszała jedynie trzask drzwi frontowych, a potem otwieranie drzwi od jej sypialni.

- Przepraszam, przyjechałem jak najszybciej mogłem. - wysunęła lekko głowę spod pościeli i spojrzała w oczy chłopaka, którego nie widziała przez cały dzień. Wzrok miał smutny i pełen troski, a całe ubranie było przemoczone. Nie powiedziała nic, tylko pociągnęła za róg kołdry, aby mógł się położyć obok niej.

W tym momencie oboje leżeli wtuleni w siebie, a misiek spokojnie odpoczywał pomiędzy nimi. Harry głaskał dziewczynę po włosach, natomiast ona z przymkniętymi powiekami rozmyślała nad tym, gdzie podziewał się loczek.

- Przepraszam, że byłaś sama przez cały dzień.

- Przepraszam za to, że byłam niemiła. - poczuła jak jego usta delikatnie stykają się z jej głową. Było jej dobrze, naprawdę dobrze.

- Od razu jak zaczęła się burza, wiedziałem, że muszę wracać.

- Spokojnie, Teddy cię zastąpił.

- Teraz nie jest już ci potrzebny.

- Harry, gdzie zniknąłeś?

- Śpij, Danielle.

- To mój tekst!

- Tak?

- Tak. - wydęła wargę, kiwając głową. Towarzysz zaśmiał się dźwięcznie i pocałował jej policzek.

- W porządku, mogę zostać z tobą na noc?

- Śpij, Harry.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top