6
Hejka misie kolorowe!
Rozdział poprawiony przez fs_animri <3
Miłego dnia :3
Dante chodził nerwowo po laboratorium, czekając aż ktoś po niego przyjdzie.
Wymyślał w głowie różne scenariusze jakie mógłby zrobić aby nie oberwać, niestety żaden z nich nie był prawdopodobny.
Coraz bardziej zastanawiał się nad udzieleniem zgody Peter'owi. Wiedział, że przez to jego psychika ucierpi, ale przynajmniej w jakimś stopniu będzie żyło mu się lepiej.
To tak jakby oddawał swoje ciało w zamian za korzyści, takie jak dodatkowe jedzenie, czy książki.
Tak bynajmniej zapowiadał mu niebieskowłosy.
Te dodatkowe rzeczy i brak ciągłych kar jakie otrzymywał brzmiały kusząco, tylko za jaką cenę?
Niebieskooki nie chciał później się czuć jak nic nie warta dziwka. Chociaż, momentami i tak się tak czuł, ale to co innego.
W końcu miałby oddać swoje ciało.
Wtedy na myśl przychodziła jego matka. Wiedział, że ona nie byłaby dumna.
Z zamyślenia wyrwało go otwieranie drzwi. Spojrzał w ich kierunku i zauważył Petera, a za nim Arona.
Niebieskowłosy patrzył na niego pytająco. Musiał wiedzieć co ma powiedzieć szatynowi.
Capela przełknął głośno ślinę. Analizował wszystkie za i przeciw.
Czuł jak ściska go w żołądku, nie mógł opanować drżenia ciała.
- Kto kurwa rozbił miskę z metą?! - usłyszał uniesiony głos szatyna.
Spojrzał na Arona który z wkurwioną miną patrzył na niego wyczekując na odpowiedź.
Przymknął powieki i wziął głęboki wdech.
Obrócił się do Petera i kiwnął niepewnie głową, dając mu znak, że się zgadza.
Niebieskowłosy uśmiechnął się zwycięsko i podszedł do szatyna, obejmując go ramieniem.
- Nie złość się tak Aron, ja niechcący to rozbiłem. To tylko kilkanaście gram, pieniędzy nam nie ubędzie. - mruknął do zielonookiego.
Szatyn głośno westchnął i zrzucił rękę piwnookiego z siebie, ruszając do wyjścia.
- Młody posprzątaj to, a ty oddasz za to z własnej kieszeni. Pilnuj go, a nie wychodzisz sobie od tak. - odparł szatyn i wyszedł trzaskając drzwiami.
Dante stał w ciszy nie ruszając się nawet o milimetr. Wiedział co go czekało i nie był na to przygotowany.
Peter podszedł do drzwi i zamknął je od wewnątrz na klucz. Uśmiechnął się lekko i podszedł do nastolatka, stając przed nim i unosząc jego podbródek.
- Widzisz ile na tym zyskasz? - wyszeptał mu do ucha.
Czarnowłosy zadrżał, czując jego oddech na szyi. Wypuścił powoli powietrze z ust, czekając na dalsze wydarzenia.
Niebieskowłosy chwycił go za biodra i mocno do siebie przyciągnął. Zaczął całować jego kark, powoli zniżając się niżej.
Czuł jego dłonie błądzące pod swoją koszulką, oraz nacisk jego wybrzuszenia.
Piwnooki podniósł go, siadając na blacie. Podwinął jego koszulkę po chwili ją z niego ściągając.
W pewnym momencie wbił się w jego usta agresywnie go całując.
Czarnowłosy pozwalał na to, lecz nie współpracował z nim.
Po kilku minutach był w samych bokserkach. Wiedział, że to znaczy że za chwilę nadejdzie ten moment.
Oddychał nierówno powstrzymując łzy które cisnęły mu się do oczu. Nie chciał go zdenerwować płaczem.
Niebieskowłosy chwycił jego rękę układając ją na swoim jeszcze odzianym kroczu.
Dante zaczynał czuć wstręt do samego siebie, a jeszcze nie doszło do najgorszego.
Zacisnął mocno powieki, czekając, aż to wszystko się skończy.
***
Leżał na podłodze, wypuszczając spod powiek pojedyńcze łzy.
Czuł ból w sercu oraz na całym ciele.
Chciał zniknąć..
Mimo, że minęło już 15 minut od kiedy Peter wyszedł, mówiąc mu aby się ogarnął i że wróci za godzinę, to wciąż nie ruszył się z miejsca.
Niebieskowłosy nie był delikatny, ale czego miałby się spodziewać? Że będą to robić na łóżku z płatkami róży i świeczkami, a gdy powie żeby przestał, to przestanie?
Nie, nic z tych rzeczy. Gdy Dante prosił go aby skończył, albo chociaż przestał na chwilę, bo go to boli, ten kładł na jego ustach rękę, aby się zamknął.
Niebieskooki przetarł twarz, pociągając nosem i podniósł się do siadu, krzywiąc się z bólu.
Drżącymi rękoma złapał swoją koszulkę i ubrał ją na siebie, przykrywając siniaki i zaczerwienienia powstałe na jego ciele.
Ubrał też bokserki i spodnie.
Potrzebował prysznicu, albo kilkunastu, aby zmyć z siebie jego dotyk.
Podniósł się z ziemi i chwycił szmatkę, wracając do sprzątania.
Wiedział, że mimo bólu i niechęci, musiał skończyć robotę.
Inaczej wszystko poszłoby na marne, a on dostałby karę.
Po kilkunastu minutach, gdy prawie kończył, do pokoju wszedł niebieskowłosy.
Podszedł do niego i objął go od tyłu, kładąc głowę na jego ramieniu.
Capela spiął się i zaprzestał swoich czynności.
- Widzisz skarbie, nie było tak źle. A w nagrodę coś ci przyniosłem.. - odparł piwnooki, wyciągając z kieszeni batona.
Czarnowłosy mimo głodu i tego, że nie jadł nic poza chlebem od ponad czterech lat, nie miał na niego ochoty. Bynajmniej nie teraz, gdy jego dusza cierpiała.
- Dziękuję.. - mruknął cicho niebieskooki i chwycił słodycz, chowając ją do kieszeni spodni - Mogę skończyć? - dopytał.
Czuł się niepewnie w jego towarzystwie, ale co mu się dziwić.
Chciał po prostu położyć się na swoim materacu i wypłakać.
- Jasne, tylko się pośpiesz, bo chłopcy pytali co tak długo ci schodzi. - rzekł i odsunął się od młodszego, siadając z boku.
Dante pod bacznym spojrzeniem mężczyzny dokończył sprzątanie i odłożył wszystko na swoje miejsca.
Poinformował Petera o zakończeniu pracy i razem wyszli z laboratorium, gdzie czekał na nich Aron.
- I jak się sprawował? - spytał szatyn, unosząc brew.
- Był bardzo grzeczny, posprzątał wszystko na błysk. - odpowiedział piwnooki, patrząc na nastolatka z uśmiechem.
- To niepodobne do niego. Dobra, dzięki za pilnowanie go, a teraz zapraszam do piwnicy. - odparł zielonooki i złapał Capele za ramię.
Zeszli do jego "pokoju" gdzie szatyn go zamknął i opuścił pomieszczenie.
Dante położył się skulony na materacu, patrząc w ścianę. Łzy zaczęły lecieć po jego policzkach, a on powstrzymywał szloch dłonią.
Czekała go ciężka noc..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top