47

Hejka misie kolorowe!

Rozdział poprawiony przez fs_animri, która namówiła mnie na dodanie tego rozdziału <3

Miłego wieczoru :3

*7 days later*

Przez te kilka następnych dni, Dante wciąż nie rozmawiał z Erwinem. 
Coraz bardziej się o to obwiniał, a jego uporczywe myśli nie dawały spokoju.

Większość czasu przeleżał w łóżku Vasqueza, bądź na kanapie w salonie z Nine'ą. Dochodził do siebie po chorobie i obrażeniach, a poza tym nie miał psychicznie siły na coś więcej.

Bardzo dobrze dogadywał się z brunetką, mógłby nawet rzec, że się zaprzyjaźnili. 
Kobieta wpadała do nich codziennie i namawiała Capelę do wspólnego spędzenia czasu. 

Czarnowłosy nie był temu przychylny, lecz za każdym razem Garcon, praktycznie wtargała go z pokoju. 

Była bardzo przekonująca i zabawna. Cieszył się, że ją poznał.. 

Vasquez natomiast próbował namówić Erwina do rozmowy z nastolatkiem. Lecz mimo próśb i gróźb, nic to nie dawało. 
Był uparty jak osioł, a jego ego widocznie mu to utrudniało. 

Lecz jedna rzecz się różniła, między złotookim, a Dante. Szarowłosy udawał, że nic się nie stało. No, może oprócz widocznego gołym okiem braku humoru, oraz zazdrości wobec Dante, gdy Nine przychodziła. 

Zajmował się dokumentami, albo wychodził z domu i wracał późnymi wieczorami. 

Capela obserwował jego zachowanie i nie podobało mu się to. Cała ta jego obojętność, oraz brak zainteresowania. Chciał aby zamienił z nim chociaż jedno słowo. 

Było dosyć późno, gdy Dante leżał na łóżku, obięty przez śpiącego Sindacco. 
Nie przeszkadzała mu troska bruneta, a wręcz była w porządku, teraz postrzegał ją jako wręcz braterską. Dzięki niemu chodź trochę lepiej się czuł po całej tej kłótni.

Czarnowłosy patrzył pusto w ciemne kontury pokoju. Znowu nie mógł zasnąć, co go niezmiernie irytowało. 
Nie chciał po raz kolejny być zmęczonym.

Głośno westchnął, podnosząc się ostrożnie do siadu, tak, aby nie obudzić Vasqueza. 
Przetarł twarz dłońmi i wstał, cichym krokiem ruszając na korytarz. 

Powoli zamknął za sobą drzwi, krzywiąc się, słysząc ich skrzypienie. 

Zszedł na dół, podtrzymując się barierki. Wszedł do kuchni, gdzie sięgnął z szafki szklankę, by po chwili nalać do niej wody. 

Napił się trochę, łagodząc swoje suche gardło. 
Może tylko tyle było mu potrzebne do zaśnięcia?

Wziął naczynie ze sobą i usiadł na kanapie, odkładając je na stolik. 

Siedział z przymkniętymi oczami, wsłuchując się w przyjemną ciszę, która trwała wokół niego. 

Oparł się lekko o poduszki. Było mu wygodnie i coraz bardziej jego umysł pogrążał się we śnie. 

Jednak jego próby zakłócił brzdęk zamka w głównych drzwiach. 
Czarnowłosy zaczął trochę szybciej oddychać, lecz zacisnął mocno powieki, udając, że śpi. 

Słyszał, jak ktoś wchodzi do domu, cicho zamykając drzwi za sobą. Jak ktoś odkłada klucze na półce i szamocze się w korytarzu. 

Następnie owa osoba ruszyła w kierunku schodów, lecz w pewnym momencie się zatrzymała. 

Capela przełknął cicho ślinę, nie chcąc dać się przejrzeć. Nie wiedział, kto to. Do czasu, gdy ówczesna osoba ponownie się ruszyła, lecz tym razem w jego kierunku, oraz zatrzymała obok kanapy. 
Czuł te jedyne w swoim rodzaju perfumy. Wiedział już, że to Erwin.. 

Poczuł jak jego dłoń, odgarnia z jego czoła kosmyk włosów i zaczesuje do tyłu. 

Złotooki widząc nastolatka śpiącego na kanapie, nie mógł się powstrzymać, by mu się przez chwilę nie poprzyglądać bez świadków.
Dlatego analizował każdą rysę jego twarzy, uśmiechając się lekko.

Przeniósł rękę z głowy na policzek czarnowłosego. Pogładził ostrożnie jego delikatną skórę, napawając się tym dotykiem. 

Dante powstrzymywał się, aby nie dotknąć jego ręki i nie wtulić się w nią bardziej. 
Chciał go zobaczyć, jego bursztynowe tęczówki i uśmiech na twarzy. Jego siwe miękkie kosmyki włosów. 

Gdy szarowłosy pochylił się na nim, czuł jego oddech na twarzy i przyjemne ciepło.

Knuckles pocałował jego czoło, z taką czułością, że Capela nie mógł już tak dłużej. Też chciał móc go dotknąć, zobaczyć, pocałować. 

Dlatego czarnowłosy otworzył oczy powoli i spojrzał na teraz zakłopotanego mężczyznę. 

Przez dłuższą chwilę żadne z nich się nie odzywało, tylko nawzajem patrzyli w swojej tęczówki, próbując coś z nich wyczytać. 

Capela podniósł się i usiadł na kanapie, wciąż obserwując poczynania starszego. 
Złotooki, po chwili zastanowienia, postanowił zająć miejsce obok nastolatka. 

Milczeli dosyć długo, oboje wiedzieli, że potrzebują tej ciszy by wszystko sobie poukładać, aby w ogóle zacząć rozmowę. 

W pewnym momencie oboje na siebie spojrzeli, uchylając lekko usta. 

Wiedzieli, że nadszedł czas na rozmowę i wyjaśnienia.. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top