46

Hejka misie kolorowe!

Wrzucam kolejny i przedostatni rozdział poprawiony przez fs_animri <3

Miłego dnia :3

Dante leżał w łóżku, rozmyślając nad wszystkim wczorajszymi wydarzeniami. 
Jego głowa była pełna sprzecznych myśli, które uporczywie się mnożyły. 

Nie miał ochoty na jedzenie, ani na picie. Nawet do łazienki nie chciało mu się iść. Czuł się bez sił na cokolwiek. 

Jego napawanie się ciszą, zaburzył Vasquez, wchodzący do pokoju. 
Podszedł do niego i usiadł na łóżku, zaczynając gładzić go po głowie. 

- Zejdziesz na dół coś zjeść? Zapoznasz się z nową osobą? - zaproponował Sindacco, patrząc na młodszego zmartwionym wzrokiem. 

Widział jego puste spojrzenie w przestrzeń. Martwiło go to. Nie chciał aby źle się czuł, był jego przyjacielem i zdążył się do niego przywiązywać. Traktował go jak młodszego braciszka. 

- Nie mam ochoty.. - czarnowłosy mruknął niewyraźnie w poduszkę. 

Brunet głośno westchnął. Nie chciał go do niczego zmuszać. Rozumiał jego zachowanie i brak chęci opuszczenia pokoju. Nie chciał spotkać Erwina.. 

- Uwierz mi, że Nine jest za bardzo dociekliwa by cię nie poznać, więc raczej wpadnie ci z wizytą. Ale nie przejmuj się, jest niegroźna - odparł Vasquez, lekko się uśmiechając. 

- Mhm.. - burknął niebieskooki, wciąż nie unosząc na niego spojrzenia. 

- Jakbyś czegoś potrzebował to mnie wołaj. Proszę, napij się chociaż wody.. - rzekł Sindacco zabierając z szafki butelkę i kładąc ją obok młodszego. 

Nastolatek pokiwał głową w zgodzie i ymamrotał pod nosem krótkie "później". 

Brunet ostatni raz przeczesał jego włosy, po czym wstał z łóżka, opuszczając pokój z lekkim smutkiem, wynikającym ze stanu Capeli. 

Czarnowłosy przymknął oczy, wzdychając głośno. 
Cieszyła go myśl, że chociaż on się martwi, lecz wciąż wolał aby to Erwin był przy nim.

Dość krótko trwało jego cieszenie się ciszą. Poraz kolejny do pokoju ktoś zawitał. I mimo iż modlił się, aby to był Vasquez, który czegoś zapomniał, albo Erwin mówiący mu, że go potrzebuje, to jednak modlitwy nie zostały wysłuchane. 

- Umm.. Cześć. Jestem Nine, a ty to pewnie Dante, prawda? - usłyszał dosyć wysoki i przyjemny kobiecy głos. 

Uchylił powieki, spoglądając na nowo przybyłą osobę. Zilustrował ją od stóp do głowy, analizując jej zamiary. 
Nie był pewny czy jest ona przyjaźnie nastawiona, czy tylko taką udaje. 

- Tak.. - mruknął, ponownie kładąc głowę na miękką poduszkę. 

Brunetka powoli i dosyć niepewnie zbliżyła się do łóżka po drugiej stronie i na nim przysiadła. 

- Huh, coś się stało? - zapytała, marszcząc brwi. 

- Nie.. - odpowiedział krótko i niezbyt przekonująco niebieskooki. 

- Widzę, że coś jest nie tak. Chodzi o któregoś z chłopaków? Mam któregoś nakopać? - spytała unosząc pięści w górę, przyjmując pozycję bojową. 

Dante lekko uniósł kącik ust na jej zachowanie. Odrobinę poprawiła mu humor, chodź nie chciał tego przyznać. 

- Oni są w porządku, no prawie.. - rzekł cicho. 

- Hmm.. czyli jednak o któregoś chodzi. Dobra niech zgadnę. Śpisz w pokoju Vasqueza, więc on odpada. Laborant to tylko on, więc też odpada. Widziałam na dole Davida i Nicollo jak się wygłupiali, więc oni raczej też wypadają z tego grona. Więc zostaje Erwin, tak? - zapytała. 

Czarnowłosy głośno westchnął i położył się na plecach, teraz patrząc w sufit. 

- Niby tak.. A jednak nie powinno tak to wyglądać.. - powiedział nastolatek. 

- Czyżby chodziło o coś bardziej skomplikowanego? - spytała. 

- Nawet nie wiesz jak bardzo.. - wymamrotał, chowając twarz w dłoniach. 

- Mamy czas, chłopacy pojechali do magazynu na końcu miasta, więc trochę im zejdzie. Opowiadaj! 

Dante spojrzał na nią niezbyt przekonany, lecz widząc jej przyjazne spojrzenie uległ, głośno wzdychając. 

***

Niebieskooki spędził z dziewczyną około dwóch godzin w pokoju Vasqueza. Opowiedział jej całą historię, od początku, jak się tu znalazł, do dzisiejszego dnia, całą wczorajszą kłótnie i dlaczego jest obrażony na Erwina. 

Nie mógł zaprzeczyć faktowi, że brunetka była dobrym słuchaczem i miała w sobie coś, co sprawiało zaufanie do niej. 

Długo później nad tym dyskutowali, a następnie kobieta przekonała go do zejścia na dół i przekąszenia czegoś.
 
Tak więc znaleźli się na kanapie, jedząc tosty i śmiejąc się z kiepskiej jakościowo komedii. 

Dante cieszył się, że chodź trochę oderwał się od przytłaczających myśli. Mógł w końcu odetchnąć przez chwilę i się nie zadręczać. 

Vasquez był szczerze zaskoczony tym jak kobieta na niego wpłynęła. Nie dość, że namówiła go na posiłek i zejście na dół, to sprawiała na jego ustach uśmiech. 

Brunet był zadziwiony, że młodszy tak szybko się do niej przekonał. 
Ale mimo wszystko się z tego cieszył. 

Erwin większość dnia spędził w samotności w pokoju. Podobnie jak Dante, nie miał na nic ochoty. 

Na dół zszedł dopiero czując pragnienie. Brak żadnego napoju w jego pokoju go do tego zmusił. 

Słyszał ciche rozmowy i śmiechy, lecz dopiero na dole zauważył dwójkę siedzącą na kanapie. 

Zdziwił się przybyciem siostry jego przyjaciela, nie wiedział co tu robiła i czemu siedziała z Dante. 

Siwowłosy spojrzał na nastolatka z utęsknieniem. Widział jego wzrok, który spoczywał na brunetce. 
Znowu to cholerne uczucie zazdrości.. 

Złotooki przymknął oczy i wszedł do kuchni, chcąc jak najszybciej znowu zamknąć się pokoju. 

Zastał tam jednak bruneta, który popijał kawę. 
Spojrzał na niego niepewnie. 

- Kiedy w końcu do siebie to dopuścisz? - mężczyzna zadał pytanie, unosząc brew. 

Knuckles zakłopotał się i wyciągnął z lodówki wodę, upijając łyka. 

- Nie wiem o czym mówisz.. - mruknął i ponownie spojrzał na parę w salonie. 

- Znowu jesteś zazdrosny, nie musisz nic mówić i tak widać to po tobie - odparł Sindacco.

- Nie prawda.. - skłamał szarowłosy. 

- Nie musisz się martwić, w końcu ci wybaczy. Nie widzi świata poza tobą. Gdyby nie Nine, to przeleżałby cały dzień myśląc o tobie - mruknął Vasquez, patrząc krzywo na złotookiego, widząc, jak ten kłamie. 

Erwin głośno westchnął i spojrzał na nastolatka jeszcze raz. 
Obrócił się łapiąc butelkę wody i ruszył w stronę schodów. 

Dante słysząc czyjeś kroki, obrócił się, szukając osoby, która je stawiała. Jedyne co zauważył, to siwą czuprynę znikającą na górze schodów. 

Niebieskooki posmutniał, patrząc na schody z nadzieją, że jednak zawróci. 

Nie wrócił..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top