44
Hejka ponownie misie kolorowe!
Wrzucam kolejny rozdział poprawiony przez fs_animri w nagrodę za dużą aktywność.
Chcę wam bardzo mocno podziękować za 800 obserwujących <3
Tak ogólnie to jestem ciekawa, jest tu ktoś z Twittera i ogarnął Easter Egg'a ode mnie i animri?
Dobrej nocy :3
Czuł jak jego płuca go bolą, jak łzy ciekną po policzkach.
Nie mógł zapanować nad drżeniem rąk.
Oparł się o ścianę, zsuwając się po niej i podkulając nogi, by je objąć i zacząć się lekko kołysać. To choć trochę sprawiało, że czuł się lepiej.
Nie wiedział co zrobił źle. Czy to, że poszedł spać do Vasqueza podczas gdy złotooki miał go głęboko gdzieś, było powodem tego wszystkiego?
Przecież się starał..
Może nie powinien się obrażać, w końcu Erwin nic mu nie obiecywał, miał prawo do związku, i ogólnie, do szczęścia.
Nie miał obowiązku zajmować się nim bez końca..
Ale on tak bardzo tego chciał. Chciał czuć jak go przytula, jak całuje go w czoło i mówi do niego czułymi zwrotami. Chciał, aby martwił się o niego i troszczył. Aby jeszcze raz dotknął jego ust i nazwał go swoim.
Tak bardzo..
Czarnowłosy głośno załkał, czując ból w klatce piersiowej. Nie potrafił się wcześniej do tego przyznać, ale zauroczył się w tym siwowłosym mężczyźnie. W jego bursztynowych tęczówkach. W jego słowach. W jego gestach. W jego trosce. W nim całym.
Nie chciał, aby go zostawił, aby go odrzucił i przestał z nim spędzać czas.
Przecież do południa było tak pięknie..
Czemu musiało się to zakończyć? Dlaczego wypowiedział to jedno przeklęte zdanie?
- Dante.. - usłyszał głos Vasqueza zza drzwi. Brunet przerwał mu natrętne myśli i obwinianie się. Nie wiedział, czy to dobrze, czy źle. Może w końcu by coś wymyślił? - Malutki, wiem że tam jesteś. Otwórz drzwi.. proszę.
Capela patrzył na drzwi od łazienki załzawionymi oczami. Nie był pewien czy powinien to robić. Ale wiedział, że w końcu będzie musiał stąd wyjść. W dodatku ufał brunetowi. Nie mógł go obwiniać o tą sytuację; to on sam do niej doprowadził.
Niebieskooki przetarł twarz od łez, lecz na niewiele się to zdało, gdyż kolejne ją moczyły. Pociągnął nosem i głośno przełknął ślinę, próbując się uspokoić.
Podniósł się z podłogi i podszedł do drzwi chwiejnym krokiem. Przekręcił klucz, otwierając zamek.
Odsunął się trochę do tyłu, patrząc jak brunet otwiera drzwi i wchodzi do środka, rozglądając się. Wzrok Sindacco zatrzymał się na nim, przyglądając się jego zapłakanej twarzy.
- Och.. mały.. - mruknął brunet i podszedł do niego, obejmując go rękoma.
Nastolatek wtulił się w jego ciało, cicho szlochając. Zacisnął ręce na jego bluzie. Czuł się jeszcze gorzej z myślą, że Erwinowi by się to nie spodobało.
Załkał, nie mając nawet siły by utrzymać się na nogach. Nie fizycznej, a psychicznej. Po prostu bezwładnie opadł w ramiona bruneta.
Vasquez, czując jak jego ciało opada, chwycił go mocniej i podniósł na ręce. Ruszył do swojego pokoju, siadając z młodszym na swoich kolanach.
Gładził go po plecach, cierpliwie czekając, aż ten się uspokoi.
Dopiero po kilkunastu minutach czarnowłosy przestał płakać. Pociągał jedynie nosem co jakiś czas. Nie miał już siły na łzy, ani na szloch.
Dante opierał się o starszego z przymkniętymi powiekami. Chciał zniknąć.
- Malutki? - mruknął cicho Sindacco, w razie gdyby młodszy spał. Capela mocniej zacisnął pięści na jego ubraniu, dając mu do zrozumienia, że go słucha. - Chcesz się położyć?
Niebieskooki się zakłopotał, nie wiedział co ma zrobić. Nie chciał znowu zezłościć Erwina, śpiąc u Vasqueza, lecz nie chciał spać u nich w pokoju.
- Nie wiem.. - wychrypiał nastolatek niepewnie.
Sindacco westchnął, rozumiejąc jego zachowanie. Podniósł się i ułożył chłopaka na swoim łóżku. Okrył go kołdrą i pogładził po głowie.
- Nie martw się, jakoś się ułoży.. On tak czasem ma, zmienia mu się humor gorzej, niż babie z okresem - mruknął Vasquez, lekko uśmiechając się przyjaźnie. Dante kiwnął lekko głową, lecz wciąż nie był tego przekonany. - Połóż się, dobrze ci to zrobi. Jakby coś to będę na dole..
Brunet podniósł i ruszył do wyjścia z pomieszczenia.
- Vasquez? - mruknął nieśmiało niebieskooki. Mężczyzna spojrzał na niego, stojąc w drzwiach. - Dziękuję.. - dodał nastolatek.
Sindacco się uśmiechnął i skinął głową, po czym wyszedł, gasząc światło i zamykając drzwi.
Brunet zszedł na dół zostając resztę tak, jak ich zostawił. Nicollo siedział na kolanach Davida, który go obejmował, Laborant jadł popcorn, a Erwin patrzył pusto w podłogę, pochylając się lekko.
- Zjebałeś.. - mruknął Sindacco, podchodząc do nich.
Złotooki uniósł na niego swój wzrok i spojrzał zirytowany.
- Możecie się przestać w to wpierdalać? Nie wasza sprawa! - warknął siwy ze złością wyraźną w głosie.
- My tylko stwierdzam fakty.. - odparł Gilkenly, wzruszając ramionami.
- A ktoś o to prosił? - zapytał Knuckles z uniesioną brwią.
- Tak czy inaczej, przestań zachowywać się jak dziecko. Ogarnij się i z nim normalnie porozmawiać. Póki co Dante śpi u mnie, chyba, że raczysz go jakoś do siebie przekonać - powiedział Vasquez.
- Nie będziesz z nim spał! - wycedził złotooki przez zaciśnięte zęby.
- Przestań Erwin, dobrze wiesz co powinieneś zrobić. W końcu to przyznaj. A ja nie zamierzam ci go "kraść", jesteśmy przyjaciółmi i nigdy bym ci tego nie zrobił, więc się opanuj i wtedy pogadamy - odparł brunet i ruszył do kuchni.
- To po co się tak o niego troszczysz, hę? - warknął za nim szarowłosy.
- Bo ty tego nie robisz, a w zamian cały czas pokazujesz swoją zazdrość! - spokojny dotąd Vasquez, stracił cierpliwość do młodszego. - Ogarnij się i przemyśl wszystko. Jestem jego przyjacielem i go wspieram, kiedy taki jeden idiota na swoje humorki.
Złotooki patrzył na niego niepewnie, było mu trochę głupio, lecz nie chciał tego przyznać.
- Ma rację.. - wtrącił się Laborant.
Siwowłosy głośno westchnął i oparł się o zagłówek kanapy, zastanawiając się nad słowami przyjaciela.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top