4

Hejka misie kolorowe!

Wrzucam rozdział jak zawsze poprawiony przez fs_animri GIGACHAD <3

Mamy powrót do teraźniejszości i rozwój sytuacjI, oraz wyjaśnienia :)

Miłego dnia :3

Now

Czarnowłosy spędził ponad cztery lata na łasce gangu "Dragons". Do tej pory na niej był. 

Minęło dużo czasu, lecz mimo to Dante nie zaznał "szczęścia". 
Poznał, co według ludzi którzy go porwali, dostaje się za nieposłuszeństwo, czy chociażby lekkie buntowanie się. 

Jeszcze przez pierwszy rok próbował jakkolwiek uciec. Jego niedoczekanie. 
Za każdym razem go złapali, a kara jaką otrzymywał stanowczo zniechęcała go do dlaszych prób. 

Przez te lata Capela wydoroślał. Był wyższy, ale wcale nie bardziej posturny. Jego ciało wciąż było drobne przez małą ilość jedzenia jaką otrzymywał. 

Był już do tego przyzwyczajony, raz dziennie trzy kromki chleba i trzy razy dziennie szklanka wody.
Oczywiście, tylko i wyłącznie wtedy, gdy spełnił swoje obowiązki i nie zrobił nic, co wkurzyłoby James’a. 

Przez ten czas poznał kilka osób głównych ich mafii. 
James, którego znał od samego początku, był ich szefem. Jemu nie wolno się było sprzeciwiać i to on wydawał ważniejsze polecenia. 

Aron, jego również znał. To on w większości zajmował się nim. Dawał mu zadania i go karmił, jeśli zasłużył. 

Chase, zielonooki rudy chłopak w młodym wieku. Poznał go, gdy kazano mu opatrzyć jego rany w wyniku postrzału. Robił to pierwszy raz w życiu, ale nie wyszło wcale tak źle. 
Chase czasem go odwiedzał i chyba to jego najbardziej polubił, bo rozmawiał z nim o wszystkim i o niczym, sprawiając, że zapomniał o problemach. 

Peter, to niebieskowłosy chuj, którego szczerze nienawidził. Gdy tylko go widział, ten dokuczał mu i prowokował, aby później wykorzystać jego zachowanie przeciw niemu. 
To przez niego najczęściej obrywał. 
A wszystko to dlatego, że nie pozwolił się przelecieć.. 

Było jeszcze kilka mniej ważnych ludzi, którzy w sumie nawet nie gadali z nim. 
Nie zwracali na niego uwagi. 

Te lata nie były dla niego najłatwiejsze. Przyzwyczaił się, że nie może robić nic bez pozwolenia, a jedyne co ma robić, to wykonywać polecenia. 

Po dwóch latach mieszkania w tej strasznej i zimnej piwnicy, porywacze ją trochę "poprawili". Wciąż spał na starym materacu, ale dostał koc, którym mógł się okrywać. 
Dante nie sądził, że to z dobroci ich serca, a raczej z powodu jego wyziębienia i ciągłych chorób, przez które nie był zdatny do pracy. 

Nie pamiętał kiedy ostatni raz był na dworze, przez co jego karnacja była jeszcze bledsza niż kiedyś.

W nagrodę za dobre sprawowanie dostawał czasem książki, które zabijały mu nudę. Naprawdę się cieszył, bo jedne co wcześniej mógł robić to spać. 

Jego nadzieja na wydostanie się z tego miejsca coraz słabsza. 
Kiedyś każdy wieczór modlił się do Boga o lepsze jutro, ale gdy doszło do niego, że to nic nie da i może liczyć tylko na cud, przestał. 

Stał się odizolowanym, cichym i posłusznym chłopakiem.
Choć, zdarzały mu się dni buntu, po których zazwyczaj leżał w łóżku przez dobre kilka dni, mocno pobity. 

- Młody! Mówię do ciebie trzeci raz! - usłyszał podniesiony ton Arona. 

Gwałtownie podniósł głowę i usiadł na materacu, spoglądając na szatyna.

- Tak? - spytał cicho. 

- Szef kazał ci się ogarnąć i masz ogarnąć laboratorium. - odparł zielonooki. 

Czarnowłosy odłożył książkę na bok i jęknął cicho, podnosząc się do wstania. 

- Nie mogę zrobić czegoś innego? Nie chcę znowu być pilnowany przez Petera. Zresztą, później mam wysypkę.. - mruknął. 

- Chuj mnie to obchodzi, ruszaj dupe bo zaraz ci pomogę. - warknął szatyn, opierając się o ścianę. 

Niebieskooki, mamrocząc cicho pod nosem przekleństwa na "zjebanego chuja", ubrał na siebie rękawice i podszedł do wyjścia, które otworzył mu zielonooki. 

Ruszyli korytarzem na górę i został zaprowadzony do laboratorium. 
Nienawidził tej roboty. Nie dość, że śmierdziało tam chemikaliami i musiał sprzątać po ich tworzeniu mety, to spędzał tam czas z irytującym dupkiem. 

Wszedł do pokoju pełnego maszyn i oparów, sięgnął maskę z półki i ją założył. 

- Masz być grzeczny, jak usłyszę od Petera, że znowu coś odjebałeś to uwierz, że nie dość że nie dostaniesz jedzenia przez tydzień, to załatwię ci karę od samego szefa, rozumiesz? - spytał Aron trzymając go za ramiona. 

Czarnowłosy przełknął głośno ślinę i pokiwał głową w zrozumieniu. 

Szatyn opuścił pomieszczenie zamykając za sobą drzwi, a Dante westchnął i sięgnął po szmatkę, omijając niebieskowłosego. 

- No i widzisz Dantuś, zostaliśmy sami. Jestem ciekawy ile byś zrobił, abym na ciebie nie nakablował. - uśmiechnął się zadziornie. 

Capela tylko zacisnął mocno szczękę i wziął się za sprzątanie. 
Chciał to już mieć za sobą.

Wiedział, że wdawanie się w dyskusję z tym dupkiem nic mu nie da, a wręcz pogorszy sprawę. 
I tak Peter zrobi co chce, jeśli miał zły humor to powie na niebieskookiego najgorsze rzeczy, aby miał przejebane. 

Przyzwyczaił się już do tego, przecież i tak nikt mu nie wierzył że "ten chuj kłamie". Kiedyś to sprawdził i nie wyszło najlepiej, a później miał jeszcze gorzej. 

Czarnowłosy, nie skupiając się na mężczyźnie, wziął się za wycieranie probówek i mieszadeł, gdy w pewnym momencie poczuł silne dłonie na swoich biodrach. 

Odskoczył szybko od mężczyzny, patrząc na niego zirytowany. 

- Co ty robisz?! - spytał wkurzony osiemnastolatek. 

- Umilam nam czas? Kiedy przestaniesz zgrywać takiego niedostępnego? - mruknął piwnooki. 

- Nigdy? Bo nic nie zgrywam. Ile razy mam ci mówić, żebyś trzymał się ode mnie z daleka. - prychnął Dante i ponownie wrócił do pracy. 

Niebieskowłosy przewrócił oczami i oparł się o szafkę obserwując ruchy młodszego, zagryzając wargę. 

Od początku spodobał mu się Capela i wiedział, że nie spocznie póki go nie zdobędzie. 

Z przemyśleń wyrwał go dźwięk tłuczonego szkła. Spojrzał na nastolatka, który stał przerażony nad rozwalonym naczyniem z metą. 

Piwnooki uśmiechnął się z błyskiem w oku, widząc w tym kolejną szansę. 

- No i co Dantuś? - spytał, unosząc brew. 

Niebieskooki spojrzał na niego przestraszony i ukucnął zbierając odłamki szkła. 
Zanim jednak skończył poczuł ręce na ramionach, które gładziły jego skórę. 
Przełknął ślinę i wstał z ziemi, prostując się. 

- Przepraszam.. - mruknął cicho, opuszczając wzrok.

- Tylko od ciebie zależy czy James bądź Aron się o tym dowiedzą.. Możemy zapomnieć o sprawie i powiem, że to ja to zbiłem. - powiedział Peter. 

Starszy mężczyzna jeździł dłońmi po ciele Dantego. Czarnowłosy wstał tylko nieruchomo, mimowoli napinając wszystkie swoje mięśnie. 

- Co miałbym zrobić? - spytał cicho i niepewnie chłopak, chodź w głębi duszy wiedział, czego oczekiwał mężczyzna. 

- Pozwolić mi cię wziąć, tu i teraz.. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top