39
Hejka misie kolorowe!
Rozdział poprawiony przez fs_animri jakżeby inaczej :3
Miłego dnia wszystkim <3
Mężczyźni zostali sami w pokoju i siedzieli w ciszy.
Dante bawił się kawałkiem pościeli, czuł się lekko zakłopotany obecnością drugiego.
W końcu był na niego trochę zły, przez co przeklinał sam siebie, bo w sumie nie miał do tego prawa. Erwin był dorosły i mógł robić co chce, a Capela nie miał nic do tego. Mimo to, wciąż czuł się odrzucony.
- Dante.. - zaczął złotooki po dłuższej chwili.
Czarnowłosy spojrzał na niego niepewnie.
- Tak? - spytał niebieskooki.
- Dlaczego nie chciałeś spać w naszym pokoju? - zapytał nieśmiało siwy, drapiąc się po głowie.
Nastolatek trochę się zakłopotał, lecz siedział cicho zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Bo nie miałem ochoty.. - burknął cicho i spuścił wzrok.
Siwowłosy głośno westchnął, rozumiejąc, że młodszy kłamie i nie zamierza mu nic powiedzieć. Złotooki chciał jeszcze coś dodać i spróbować go jakoś udobruchać, lecz przerwała mu osoba wchodząca do pokoju.
- Oo.. cześć Erwin, nie wiedziałem że tu będziesz. Wszystko w porządku, malutki? - drugą część wypowiedzi Vasquez skierował do Dante.
Erwin słysząc te zdrobnienie mocno zacisnął szczękę i pięści. Spojrzał gniewnie na przyjaciela, lecz się nie odezwał.
- Mhm.. - mruknął cicho niebieskooki.
Brunet podszedł bliżej i usiadł przy nastolatku, dotykając jego czoła.
- Spadła ci trochę gorączka. To dobrze, a jak się ogólnie czujesz? Nic cię nie boli? - zapytał Sindacco.
- Już lepiej, w bluzie jest mi cieplej, ręka aż tak nie boli.. - odparł czarnowłosy, lekko się uśmiechając.
Knuckles poczuł palącą zazdrość, widząc jak blisko siebie siedzi tamta dwójka, oraz tym, że młodszy ma bluzę Vasqueza. To on powinien mu dać swoją.
- Vasquez, możemy porozmawiać? - wymamrotał złotooki.
- Jasne - rzekł brunet i ruszył do wyjścia z pokoju, uśmiechając się do nastolatka. - Jak coś to wołaj.
Capela kiwnął głową i patrzył jak mężczyźni opuszczają pomieszczenie.
Poszli do pokoju siwowłosego, gdzie stanęli, patrząc na siebie. Siwy był cały spięty i zdenerwowany, a Sindacco uśmiechał się zadziornie.
- Możesz przestać?! - warknął Knuckles, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie wiem o co ci chodzi.. - parsknął wyższy, szczerząc się i wzruszając ramionami.
- Dobrze wiesz. Przestań się tak do niego przystawiać! - burknął.
Sindacco cicho się zaśmiał i spojrzał na niego figlarnie.
- Jesteś o niego zazdrosny.. - stwierdził brunet, będąc pewny siebie.
Szarowłosy zakłopotał się, lecz po chwili przybrał obojętną minę.
- Nie, nie jestem. Po prostu mnie to irytuje - skłamał.
- No to skoro nic do niego nie czujesz, to na pewno nie będzie ci przeszkadzać, jeśli będzie wciąż ze mną spał, tak? - zapytał Vasquez unosząc brew. Był rozbawiony zachowaniem młodszego, lecz starał się tego nie pokazywać.
Złotooki zacisnął mocniej szczękę, milcząc. Nie chciał się do tego przyznać.
Sindacco widząc, że jego przyjaciel nie zamierza nic odpowiedzieć, wzruszył ramionami raz jeszcze i ruszył do wyjścia.
- Chłopacy chcą dzisiaj uczcić powrót Davidka, więc wieczorem robimy małą imprezę - dodał jeszcze brunet, po czym wyszedł, zostawiając siwego samego z mieszanymi uczuciami.
*Few hours later*
Zbliżał się wieczór i wszyscy zaczęli się przygotowywać na wspólne chlanie. Inaczej ich imprez nazwać nie można.
Zazwyczaj kończą się zgonami, kłótniami i krzywymi akcjami, lecz mimo tego i tak się dobrze bawią.
Dante większość dnia spędził sam w pokoju Vasqueza. Nie miał ochoty z nikim gadać.
Mimo, że wybaczył Davidowi, to wciąż się go trochę obawiał.
Poza tym, nie chciał oglądać jak świetnie się bawią. Wtedy zrozumiał, że to przez niego się z nim pokłócili i przez to nie mieli z nim kontaktu. Teraz, gdy ich relacja się przynajmniej częściowo naprawiła, nie chciał znowu czegoś zepsuć.
Vasquez zajrzał do niego ze dwa, trzy razy, przynosząc jedzenie i sprawdzając samopoczucie. Rozumiał, że młodszy chce być sam.
Na dole chłopacy stawiali przekąski i nowo kupione alkohole.
Z telewizora grała muzyka, którą wszyscy ochoczo śpiewali.
Zakshot dobrze się bawił, nie mogąc się doczekać popijawy.
Rozmyślania czarnowłosego przerwały otwierające się drzwi do pokoju. Spojrzał na nie i zauważył bruneta.
Sindacco podszedł do niego i przysiadł obok, lekko go obejmując.
Mężczyzna był ubrany w koszulę i dżinsy, dosyć elegancko, by ładnie wyglądać na ich "spotkaniu towarzyskim".
- Wszystko w porządku? Wydajesz się dziś smutny.. chodzi o Erwina? - zapytał starszy, trochę się martwiąc.
- Nie, po prostu nie mam jakoś dzisiaj humoru.. - wymamrotał czarnowłosy spuszczając trochę głowę.
- Mam nadzieję, że impreza ci go poprawi - brunet lekko się uśmiechnął.
- Nie wiem czy się pojawię… Nie chce wam przeszkadzać - odparł niebieskooki.
- Nie gadaj głupot! Jasne, że nie będziesz! Usiądziesz koło mnie i pomożesz mi pilnować tą dzieciarnie, co? - Sindacco wyszczerzył się do nastolatka i potarł jego ramię ochoczo.
Dante głośno westchnął, zgadzając się, nadal będąc nieco niepewnym.
To raczej będzie długa noc..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top