33
Hejka misie kolorowe!
Rozdział jak zwykle poprawiony przez GIGACHAD fs_animri <3
Miłego dnia/wieczoru :*
Złotooki zszedł na dół i wybrał numer Dii. Odczekał chwilę, chodząc nerwowo po salonie. Jego przyjaciele patrzyli na niego wyczekująco.
- Halo? - usłyszał głos ciemnoskórego.
- Cześć Dia, mam prośbę, możesz ogarnąć do nas do domu jakiegoś zaufanego medyka? - spytał siwowłosy.
- Jasne, a po co ci on? - dopytał Garcon.
- Ciężko wyjaśnić, opowiem ci później. Tylko proszę, niech będzie jak najszybciej.. - rzekł ze słyszalnym zmartwieniem w głosie.
- Dobrze, będzie za max 10 minut - odparł Dia.
Knuckles podziękował i się rozłączył. Rzucił telefon na stolik i wplątał ręce w swoje włosy, ciągnąc za nie nerwowo.
- Wiadomo co z nim? - zapytał niepewnie Carbonara.
Złotooki głośno westchnął i usiadł na kanapie, chowając twarz w dłoniach.
- Na razie ciężko.. Heidi podejrzewa złamanie żeber i potrzebny jest drugi lekarz. Dodatkowo ma nasilenie wstrząsu mózgu i tą dosyć poważną ranę na ramieniu. To jedne z gorszych obrażeń.. - mruknął niemrawo siwy.
- Kurwa, rzeczywiście słabo.. - wymamrotał Carbonara.
Erwin pokiwał głową i nerwowo tupał nogą, czekając na medyka.
*Few hours later*
Blondynka wytarła ręką pot z czoła i głośno odetchnęła. Spojrzała na mężczyznę obok i lekko się uśmiechnęła.
- Dziękuję za pomoc, sama nie dałabym rady.. - odparła, zdejmując brudne od krwi rękawiczki i wyrzuciła je do kosza.
- Nie ma sprawy, zawsze do usług - rzekł Axel, unosząc kącik ust.
Oboje posprzątali większość rzeczy dookoła. Gdy skończyli, Bunny podeszła do czarnowłosego i sprawdziła jego parametry. Nie były najgorsze, co ją zadowalało, zważając na wcześniejszy, krytyczny wręcz, stan.
Wymieniła kroplówkę, oraz krew, żeby zleciały. Dotknęła jeszcze czoła nastolatka, aby ocenić temperaturę.
- Ma gorączkę, podam mu coś zbijającego ją dożylnie. Szybciej zacznie działać - powiedziała, a brunet pokiwał głową.
Kobieta wstrzyknęła w wenflon lek i sprawdziła godzinę na zegarku, notując ją w głowie, aby wiedzieć kiedy będzie można podać drugą dawkę, w razie potrzeby.
- Idziemy ich poinformować? - zapytał mężczyzna, a Heidi przytaknęła.
Spojrzała jeszcze raz na chłopca i zeszła na dół, wraz z kolegą po fachu.
Złotooki słysząc kroki na schodach od razu podniósł się z kanapy, budząc przy tym śpiącego na niej Vasqueza.
Spojrzał na lekarzy z nadzieją, chcąc usłyszeć dobre wieści.
- I co z nim?! - spytał szybko.
Patrzył na nich, próbując wyczytać coś z ich twarzy, lecz nie dostrzegł nic oprócz zmęczenia.
- Żyje.. - tyle wystarczyło aby Knuckles odetchnął z ulgą. - Nie wiemy kiedy się wybudzi, musi się zregenerować. Miał złamane trzy żebra, które zoperowaliśmy. - powiedziała blondynka.
- Zszyliśmy ramię, ale będzie miał kłopot z poruszaniem się. Ogólnie było ciężko. Co mu się stało? - zapytał Axel.
- Axel, nie interesuj się, co? Za dużo chciałbyś wiedzieć.. - rzekł siwy.
Brunet przewrócił oczami i zaczął ubierać kurtkę.
- Będę się zbierać, jak coś to dzwońcie. - powiedział i położył wizytówkę na stoliku.
Wszyscy się z nim pożegnali, a medyk opuścił dom.
Knuckles spojrzał na niebieskooką niepewnie.
- Mam dwa pytania.. Po pierwsze czy mogę do niego iść? A po drugie, czy wiesz ile mniej więcej będzie spał? - zapytał siwowłosy.
- Tak, możesz, ale ostrożnie tam. A co do drugiego, to nie dokładnie, zależy kiedy jego ciało poczuje się na siłach. Może to być kilka godzin, a może nawet kilka dni.. - odpowiedziała.
Erwin zagryzł wargę i pokiwał głową, oznajmiając zrozumienie.
Zaczął kierować się na górę, ale przed tym jeszcze zwrócił się do blondynki.
- Dziękuję ci bardzo.. czy wpadniesz jutro wszystko sprawdzić? - spytał.
- Nie ma za co, dla ciebie wszystko. Właściwie, to może zostanę tutaj w razie czego, nie wiadomo czy nie będę potrzebna - powiedziała niepewnie Bunny.
Złotooki kiwnął głową i poszedł do pokoju w którym leżał Dante.
Spojrzał na niego zmartwiony, widział te wszystkie siniaki wcześniej, ale teraz, mimo opatrzenia, były bardziej widoczne.
Wygladał bardzo blado, wręcz jak kartka czystego papieru, a widoczne ze zmęczenia sińce pod oczami znacznie to podkreślały.
Obok niego, na stojaku, wisiały dwie torebki podłączone do jego żył. Jedna z krwią, której mu ubyło przez ranę, a druga z solą fizjologiczną i kompletem witamin.
Podszedł ostrożnie do łóżka i na nim przysiadł, uważając na młodszego, aby go nie zranić.
Uśmiechnął się słabo i złapał jego dłoń, gładząc ją lekko. Patrzył na spokojną twarz, będąc szczęśliwym z powodu jego poprawy zdrowia.
Bardzo się martwił, że będzie za późno. Jeszcze te jego majaczenie w samochodzie..
Zastanawiał się nad jego dalszym losem. Czy zostanie z nimi? Czy może będzie chciał odejść? Nie chciał aby go.. znaczy ich zostawił, ale z drugiej strony nie chciał go również przetrzymać siłą, tak jak poprzedni porywacze.
Zastanawiał się, czy jego ojciec gdzieś jeszcze żyje. Gdyby tak to czy Dante chciałby go zobaczyć? Czy sprawiłoby mu to radość, czy raczej smutek?
Po jego opowieściach wiedział, że był alkoholikiem, ale podobno nigdy ich nie krzywdził. Jak twierdził czarnowłosy "kochał ich, na swój sposób".
Siwowłosy głośno westchnął i potrząsnął głową, odrzucając natarczywe myśli.
Pogładził policzek niebieskookiego i uniósł kącik ust.
Czekała go długa noc czuwania nad młodszym..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top