32
Hejka misie kolorowe!
Rozdział poprawiony przez fs_animri <3
Milego dnia :3
Peter chwycił go za szyję i przycisnął do ściany z impetem.
Dante skrzywił się na ból i próbował odtrącić ręce odbierające mu swobodny dopływ powietrza.
Niebieskowłosy odsunął jego głowę, by po chwili ponownie uderzyć nią o beton. Powtórzył ten ruch kilka razy.
Ze skroni czarnowłosego ciekła krew, a on sam widział coraz mniej. Obraz mu się rozmazywał i wirował. Nie mógł się na niczym skupić.
Przymknął oczy, czekając na rychłą śmierć, która powinna niebawem nadejść. Czuł jak piwnooki go puszcza, a jego ciało bezwładnie opada na ziemię.
Usłyszał dźwięk rozpinanego rozporka, oraz to, że mężczyzna coś do niego mówił, lecz nie rozumiał co. Przestał praktycznie kontaktować ze światem.
Czuł strach na samą myśl co zamierza zrobić jego oprawca. Nie chciał przeżywać tego po raz drugi, więc zaczął się czołgać, mimo bólu i braku orientacji.
Jego noga została chwycona przez starszego, a on sam przyciągnięty bliżej napastnika.
Capela ponownie zaczął płakać i się trząść. Chciał już zemdleć, aby o tym nie myśleć, o tym, co go czeka.
Zanim jednak doszło do czegoś więcej, niż dotyku po biodrach czy udach, usłyszał huk.
Nie wiedział co się dzieje, a i sam Peter zdawał się być zdezorientowany.
Już po chwili drzwi do piwnicy zostały wyważone, z towarzyszącym im kolejnym głośnym dźwiękiem.
Niebieskooki nie widział kto to, czy to ktoś dobry, czy zły, ale i tak był wdzięczny tej osobie. Dzięki niej chwilowo nie zostanie wykorzystany.
Jego powieki były ledwo otwarte, ale to nie zdawało się na dużo, gdyż nie widział za wiele przez uraz głowy. Wciąż mu się w niej kręciło.
Do piwnicy weszli Laborant i Vasquez z bronią wycelowaną w stronę niebieskowłosego.
- Odsuń się od niego - rozkazał Sindacco.
Piwnooki spanikował. Chciał sięgnąć nóż, by ponownie mieć zakładnika, lecz nim to zrobił, leżał na ziemi martwy z kulą w głowie.
Michael podszedł do jego ciała, odciągając je od nastolatka. Kopnął go jeszcze w brzuch i na niego splunął.
Vasquez natomiast całą uwagę poświęcił czarnowłosemu. Podbiegł do niego i uklęknął przy nim, oceniając jego obrażenia.
- Erwin... - wychrypiał cicho Dante, myśląc, że to złotooki przy nim jest.
- Zaraz tu będzie, wytrzymaj jeszcze chwilę, mały - rzekł brunet. - Labo, daj kawałek materiału..
Quinn oderwał dość sporą część koszulki martwego. Podał ją Sindacco, który prowizorycznie obwiązał ranne ramię, chcąc zatamować krwawienie.
Gdy już kończył do piwnicy wbiegł Knuckles z Nicollo.
Siwowłosy widząc sytuację tam panującą, od razu ruszył do nastolatka, klękając przy nim.
Pogładził jego włosy, a jego oczy się zaszkliły, widząc go w takim stanie.
- Już jestem skarbie.. zaraz cię stąd zabierzemy - mruknął, powstrzymując łzy.
Siwy podniósł drobne ciało w swoje ramiona i ruszyli jak najszybciej do samochodu, chcąc dotrzeć do domu, gdzie czekała medyczka.
Jechali w ciszy, którą przerywało majaczenie młodszego i uspokajające słowa złotookiego.
Erwin bardzo przejął się jego stanem, widział, że nie jest z nim dobrze i obwiniał się trochę o to. W końcu to on zlecił porwanie i trzymanie Peter'a w ich piwnicy.
Czule przeczesywał ciemne kosmyki i trzymał dłoń nastolatka we własnej.
Po kilkunastu minutach mało przepisowej jazdy, w końcu dotarli do miejsca docelowego.
Popędzili do środka, a szarowłosy wniósł Dante na górę do pokoju medycznego, gdzie czekała blondynka.
Położył ostrożnie młodszego na łóżku i spojrzał na kobietę.
- Pomożesz mu, prawda? - zapytał z nadzieją, spoglądając w jej niebieskie oczy.
Heidi zagryzła wargę i podeszła do ciała chłopaka. Zaczęła go oglądać.
Podała mu dożylnie leki usypiające.
- Zaraz go zbadam i ci odpowiem.. - mruknęła.
Odczekała chwilę, aż leki zaczną działać. W międzyczasie, podłączyła mu kroplówkę.
Po chwili rozcięła jego brudne i zakrwawione ubrania. Zagryzła znów wargę, widząc mnóstwo ran i siniaków. Zsunęła również prowizoryczny bandaż na ramieniu.
Zaniepokoiło ją to, że w około dźgnięcia była ropa i wciąż świeża posoka.
Sięgnęła gazy i przyłożyła je do rany, tamując wyciekającą ciecz.
- Jest słabo, muszę zająć się ramieniem, wygląda najgorzej. Niepokoi mnie głowa, będę musiała ją zszyć. Możliwe, że po raz kolejny ma wstrząs mózgu - wytłumaczyła.
- Przecież jeszcze tamtego nie wyleczył.. - Knuckles odparł niepewnie.
- Tak, przez co teraz się on pogłębił. Zrobię co mogę, sprawdzę mu też żebra, jeśli będą złamane, to albo musicie go zabrać na szpital, albo potrzebuję kogoś do pomocy w operacji.. - powiedziała, patrząc na siwowłosego.
Mężczyzna kiwnął głową zagryzając wargę. Spojrzał na chłopca, który wyglądał słabo.
- Zaraz kogoś ogarnę.. potrzebujesz jeszcze czegoś? - spytał w pośpiechu.
- Krew dla niego, dużo jej stracił. Z ostatnich badań wiem, że ma B rh-, jeśli możesz to ogarnij z dwa woreczki. - odpowiedziała, a zlotooki kiwnął głową.
Opuścił salę, ostatni raz spoglądając na śpiącego nastolatka. Mocno przejmował się jego stanem..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top