31
Hejka misie kolorowe!
Wrzucam rozdział poprawiony przez fs_animri <3
Miłego wieczoru :3
*Few minutes earlier*
Erwin wraz z resztą domowników stał w miejscu, obserwując Peter’a i Dante, którzy opuszczali dom.
Już po chwili stali w ciszy, nie wiedząc do końca co zrobić.
- No to słucham? Jaki masz plan? - zapytał siwowłosy, zwracając się do Vasquez’a z uniesioną brwią.
Sindacco przewrócił oczami i pobiegł szybko na górę. Mężczyźni popatrzyli na siebie zdezorientowani. Po niecałej minucie brunet wrócił z tabletem w ręce. Podszedł bliżej nich i go odpalił.
- Peter może jest cwany, ale nie bystry. Specjalnie zmanipulowałem nim, aby wybrał Audi. Dzięki temu, że to nią pojechał, mamy możliwość znalezienia Dante - rzekł, ciesząc się ze swojej inteligencji.
- To znaczy? Co masz na myśli? - spytał Carbo, marszcząc brwi.
- To, że R8 ma lokalizator. Po tym jak ciągle ją kradli z pod kasyna, czy apsów, zamontowałem go do niej - wytłumaczył brunet.
Knuckles stał milcząc i trawiąc te informacje. Po chwili wyszczerzył się, a zarazem lekko zasmucił.
- Ale nie możemy od razu go śledzić, prawda? Poza tym na pewno jest w tym jakiś haczyk.. - odparł nieco zawiedziony złotooki.
- No, trochę masz rację. Musimy poczekać aż odjedzie dalej i najlepiej się zatrzyma. Minus lokalizatora to to, że łapie jakąś konkretną antenę i nie będzie pokazane w którym konkretnym miejscu jest, tylko jego obręb - powiedział Sindacco, drapiąc się po głowie.
Siwy głośno westchnął i zaczął ubierać buty. Reszta spojrzała na niego pytająco.
- Chyba musimy się przygotować, żeby jak najszybciej go znaleźć. Gdy tylko się zatrzyma, ruszamy go szukać - zarządził Erwin.
Jego przyjaciele skinęli głowami w zgodzie i również zaczęli się ogarniać.
- Zadzwonię do Kui'a, żeby szybko podrzucił nam kamizelki i amunicję - powiedział Carbonara.
- W porządku, Erwin lepiej zadzwoń po Heidi.. - rzekł Vasqi.
- Co? Czemu? - zapytał marszcząc brwi, a brunet westchnął.
- Przypomnieć ci w jakim był stanie jak go wzięliśmy? Teraz może nie być lepiej, a wręcz gorzej, niech blondyna się przygotuje - mruknął.
Knuckles po krótkiej analizie, zmartwił się bardziej, lecz pokiwał głową i wyciągnął telefon. Wybrał numer medyczki i przedstawił jej pokrótce sytuację i poprosił, aby zjawiła się jak najszybciej ze wszystkim, co może się przydać.
Chłopacy usiedli w salonie na kanapie i pili kawę, aby podnieść swoją energię. Oczekiwali aż pojazd dotrze do celu.
*Few minutes later*
- Zatrzymał się! - wykrzyczał Carbonara, podnosząc się gwałtownie - Przez dobre pięć minut już się nie rusza!
Wszyscy w pomieszczeniu gwałtownie podnieśli się z kanapy i wzięli rzeczy naszykowane wcześniej.
- Ruszamy na dwa samochody, będziemy szybciej szukać. Erwin z Carbo, ja z Labo. Jak coś znajdziecie, to od razu dzwońcie - rozporządził Vasquez.
Wszyscy zgodnie skinęli głowami i ubrali kurtki, wychodząc z domu. Jeszcze przed wyjściem powiedzieli Heidi, aby ich wyczekiwała i była przygotowana.
Ruszyli w kierunku miejsca, w którym trzeba było poszukać samochodu i czarnowłosego..
***
Dante obudził się gwałtownie, czując, jak ktoś wylał na jego ciało wiadro mroźnej wody. Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz.
Zamrugał kilkakrotnie, aby trochę wyostrzyć wzrok. Spojrzał na niebieskowłosego stojącego nad nim. Piwnooki miał arogancki uśmiechem na ustach, a obok niego na ziemi leżało puste już wiadro.
Czekał na rozwój sytuacji, instynktownie próbując się jak najbardziej skulić, aby być mniej zauważalnym.
- W końcu, myślałem, że będę musiał inaczej cię obudzić - mruknął Peter i kucnął obok nastolatka. - Przemyślałeś swoje wczorajsze zachowanie?
Czarnowłosy zacisnął mocno szczękę, nie odzywając się. Nie chciał go sprowokować, a zapewne zrobiłby to, mówiąc to co ma w głowie.
Całą swoją energię poświęcił na usadowienie się przy ścianie. Skulił nogi i przyciągnął do siebie ranną rękę, nie chcą jej nadwyrężać.
Niebieskowłosy złapał go mocno za szczękę i skierował jego spojrzenie na siebie. Młodszy zrobił to niechętnie.
- Zadałem pytanie, odpowiada się. - warknął piwnooki.
- Tak.. - burknął Dante to, co chciał usłyszeć mężczyzna.
- Za bardzo cię tam rozpuścili, nie sądzisz? - spytał Peter.
Po chwili milczenia młodszego, złapał ręką nóż w jego ramieniu i nim poruszył, sprawiając ogromny ból nastolatkowi i wznowienie krwawienia.
Czarnowłosy skrzywił się i głośno jęknął, próbując odepchnąć jego rękę od rany. Mężczyzna był silniejszy i widząc, jak chłopak próbuje się odsunąć, jeszcze mocniej poruszył ostrzem w jego ciele.
- Przestań proszę.. - wyszeptał cicho, łkając z okropnego uczucia.
Niebieskowłosy zaprzestał, lecz jego ręką wciąż trzymała scyzoryk.
Spojrzał kpiąco na nastolatka z uniesioną brwią.
- Przeproś.. - rozkazał piwnooki.
- Za co? - spytał Dante, nie rozumiejąc. Po chwili znowu poczuł rozdzierający ból i krzyknął z bólu. - Przepraszam, przepraszam.. - pisnął cicho.
- Grzeczny chłopczyk.. - mruknął Peter i puścił nóż, przenosząc rękę na czarne włosy chłopaka i zaczął je przeczesywać.
Capela skrzywił się i od razu przyłożył zdrową dłoń do ponownie krwawiącego miejsca. Było rozgrzane i bolało jak cholera. Kątem oka zobaczył jak mężczyzna podniósł się i podszedł do stolika, czegoś na nim szukając. Przez chwilę pomyślał, że to jego szansa.
Wyjął nożyk z ramienia, powstrzymując się od jakiegokolwiek odgłosu. Gdy skończył, przycisnął rękę do rany, tamując mocno wyciekającą czerwoną ciecz.
Miał w głowie plan i chciał go zrealizować. Gdy tylko niebieskowłosy do niego podszedł i ukucnął przed nim, zamachnął się, wbijając ostrze w jego udo, by po chwili je wyjąć.
Piwnooki odskoczył, sycząc głośno. Złapał się za ranną nogę, by po chwili spojrzeć na nastolatka z furią w oczach.
Dante przełknął ślinę i podniósł się, trzymając się ściany i spróbował pobiec w kierunku wyjścia. Ciężko mu się poruszało w takim stanie.
Peter, mimo bólu, podniósł się i kulejąc podszedł do nastolatka. Dante skierował w jego stronę nóż, lecz jego ręką z narzędziem została mocno chwycona, a ostrze wytrącone.
- Ty jebana dziwko! Chciałem być miły, ale widzę, że się nie dogadamy! - krzyknał wkurzony.
Dante spojrzał na niego przerażony, modląc się w głębi aby szybko zakończył jego żywot, by nie cierpieć..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top