29
Hejka misie kolorowe!
Tak jak pisałam na ogłoszeniach, przepraszam, że zapomniałam wczoraj wstawić rozdział :/
Dziękuję fs_animri za poprawę tak jak zawsze <3
Miłego dnia :3
Czarnowłosy siedział w ciszy, czekając aż mężczyzna wykona jakiś ruch.
W końcu się do tego odważył i położył dłonie na kolanach nastolatka, szczerząc się szyderczo.
- Posłuchaj mnie teraz, wyjdziemy grzecznie na górę, a później udamy się do wyjścia w ciszy. Nikt ma nas nie słyszeć, albo cię zajebie. Rozumiesz? - spytał Peter stanowczo.
Niebieskooki pokiwał głową gwałtownie. Nie chciał z nim iść, ale miał już plan jak wyjść z tej sytuacji.
Piwnooki złapał go za ramię i ruszył z nim do wyjścia, ciągle czasie trzymając nóż przy jego szyi. Chciał mieć pewność, że nastolatek mu się nie sprzeciwi.
Gdy podeszli do drzwi wejściowych, niebieskowłosy zdjął z wieszaka kluczyli do jednego z samochodów. Gdy to robił, Capela był trzymany tylko jedna ręką. To była jego szansa.
Osiemnastolatek wiedział, że będzie żałował tego co za chwilę chciał zrobić, lecz musiał spróbować. Nie mógł odpuścić bez walki, nie po tym wszystkim, co przeszedł..
Czarnowłosy gwałtownie wyrwał swoje ramię z uścisku i odskoczył na bok, próbując odbiec jak najdalej napastnika.
- Pomocy! - krzyknął jak najgłośniej mógł. - Pomo.. - chciał wykrzyczeć po raz drugi, lecz został popchnięty na ziemię.
Upadł boleśnie, obijając się o meble. Przymknął oczy, czując zawroty głowy i jęknął cicho, czując ból na całym ciele.
- Ty jebana dziwko! Co ci powiedziałem?! - warknął Peter i chwycił go za włosy, stawiając do pionu.
Czarnowłosy patrzył na niego ze strachem i bólem w oczach. Nie był w korzystnej sytuacji, a ona się tylko pogorszyła. Mia karę mężczyzna go uderzył, po czym przyciągnął do siebie, nadal trzymając nóż przy jego gardle, na którym utworzyło się na razie niewielkie rozcięcie.
Z nosa nastolatka kapała szkarłatna ciecz, brudząc jego twarz, podobnie jak rana z wargi.
Capela zamilkł, czując ogromną gule w gardle. Łzy płynęły swobodnie po jego policzkach, łącząc się z krwią. Jego ciało drżało z wysiłku, bólu i strachu.
Nie musiał długo czekać, aż ktoś zareaguje na jego krzyk. Już po chwili ze schodów zbiegła czwórka mężczyzn z pistoletami.
Erwin widząc zaistniałą sytuację, nie do końca dowierzał w to co widzi. Patrzył zaskoczony na niebieskookiego będącego zakładnikiem ich porwanego.
Reszta również była w szoku, lecz mimo tego zaczęli celować do niebieskowłosego.
- Dante.. - mruknął cicho Knuckles, czując strach o chłopaka.
Widział w jakim jest stanie i w jak chujowej pozycji się znajduje. Nie wiedział co zrobić by mu pomóc. Najchętniej rozstrzelał by tego skurwysyna, lecz za bardzo obawiał się o życie nastolatka.
- No witam panowie! Troche niefortunna sytuacja.. - mlasnął Peter, wciąż się szczerząc. - Powiedzmy, że nikomu nic się nie stanie, jeśli wypuście mnie i pozwolicie z nim odjechać - dodał.
Złotooki spojrzał na niego wkurwiony i od razu zaprzeczył.
- Nie ma kurwa takiej opcji! Zostaw go, a puścimy cię wolno. - powiedział Carbonara, myśląc podobnie do siwego.
- Haha, śmieszni jesteście chłopacy. Dlaczego miałbym go zostawić? Nie byłoby z tego żadnej korzyści.. - rzekł piwnooki, przejeżdżając ręką po biodrze młodszego.
Dante szarpnął się, próbując uciec od palącego dotyku. Chciał już mieć spokój. Albo umrzeć, albo po prostu zniknąć. Nie chciał tego, co się teraz działo.
- Twoją korzyścią będzie to, że przeżyjesz! - burknął Laborant.
- Nie będzie wtedy zabawy, a ja lubię się bawić. Prawda skarbie? - ostatnie zdanie wypowiedział do niebieskookiego, wkładając jedną rękę pod jego koszulkę.
Czarnowłosy zacisnął zęby, próbując zaprzestać drgania warg. Czuł, że jest mu coraz gorzej. Łzy coraz szybciej opuszczały jego oczy, a mięśnie napięły się pod dotykiem wyższego.
- Zostaw mnie, proszę, zostaw mnie.. - szepnął Capela drżącym głosem.
Erwin widząc całą tą scenę, czuł ogromną złość, oraz niepokój i troskę z powodu stanu chłopaka.
Chciał by był bezpieczny.
- Skarbie.. Przypomnę ci, że nie pozwoliłem ci się odezwać! - krzyknął niebieskowłosy, zaciskając mocniej palce na jego ciele.
Niebieskooki skrzywił się na kolejny ból. Próbował choć trochę się od niego uwolnić. Na marne.
- Weź samochód i jedź bez niego. Obiecuję, że damy ci spokój - mówił Vasquez.
- Nie. Jadę z nim. Chyba, że chcecie mieć trupa.. - powiedział Peter stanowczo.
- Trupa to ja zaraz z ciebie zrobię, jeśli go nie puścisz! - krzyknął siwowłosy, czując jak jego emocje buzują.
- Erwin.. pozwól mu proszę.. Nie chcę żeby wam się coś stało. Poradzę sob.. - mówił cicho nastolatek, lecz kolejny cios mu przerwał.
- Zamknij się! Co ci mówiłem? Widzę, że za bardzo cie roszczenili. Musisz znowu dostać lekcje jak masz się zachowywać! - warknął piwnooki.
Dante zadrżał na te słowa. Zamilkł próbując ukryć łzy.
- W porządku.. zgadzamy się. Ale masz mu nic nie zrobić - odparł Sindacco spokojnie.
- Pojebało cię?! Nie zgadzam się! Nie pozwolę by go zabrał! - kłócił się siwy.
- Uspokój się. Widzisz, że nic nie zdziałamy. Chcesz żeby mu coś zrobił? - spytał cicho brunet, a Erwin zaprzeczył głową - To mi zaufaj..
- Tylko bez żadnych sztuczek, bo poderżnę mu gardło! - odparł niebieskowłosy.
- Jasne, tylko nie bierz R8, jest dla mnie ważna.. - powiedział Vasquez z sentymentem.
- Chuj mnie to obchodzi, będę brał co zechce! - mruknął piwnooki i wziął kluczyki do Audi. Sindacco przybrał posępną minę, lecz nie odezwał się słowem.
Sierowali się powoli do wyjścia, gdzie wsiedli do samochodu. Dante wciąż był związany i wraz z nożem przy krtani.
Z jednej strony cieszył się, że się zgodzili, bo będą bezpieczni, a z drugiej było mu przykro, że tak szybko odpuścili.
Siedział z lekko spuszczoną głową, na tyle ile pozwalało mu ostrze i modlił się, aby to się skończyło.
Po krótkiej chwili zaczęli odjeżdżać z miejsca, w którym czarnowłosy, chociaż przez chwilę, czuł się bezpiecznie..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top