20
Hejka misie kolorowe!
Wrzucam kolejny rozdział poprawiony przez fs_animri <3
Jestem pierwszy dzień w pracy dlatego tak na szybko rzucam :P
Miłego dnia <3
Erwin zszedł na dół, siadając na kanapie głośno wzdychając. Jego przyjaciele spojrzeli na niego wyczekująco.
- Nie wiem, co mam wam powiedzieć.. Wydaje mi się, że jeszcze długa droga zanim wydobrzeje, w sensie, jego psychika. Nie wiem co oni mu tam robili, ale widocznie bardzo to na niego wpłynęło. - odparł siwowłosy, krzywiąc się, wyobrażając sobie przez co musiał przejść nastolatek.
- A co z.. no wiesz? - spytał Vasquez niepewnie.
- Niby zaprzeczył, ale gdy poprosiłem aby obiecał mi, że mówi prawdę, zawahał się, a później przyszedł David. Wydaje mi się, że to za wcześnie, aby powiedział mi coś takiego.. - mruknął złotooki.
- To znaczy co? Z czym zaprzeczył? - zadał pytanie białowłosy, nie będąc w temacie.
Knuckles westchnął cicho i spojrzał na bruneta prosząco, aby wyjaśnił co mają na myśli.
- Mamy podejrzenia, że Dante został tam wykorzystany.. Ma siniaki nie tylko na brzuchu i rękach, a też na biodrach i udach, w kształcie palcy.. - odparł cicho Sindacco.
- Skąd o tym wiecie? - spytał Laborant przechylając lekko głowę.
- Widziałem go rano, jak się przebierał.. - rzekł zawstydzony Vasquez.
- Tak czy siak, nie mamy pewności dopóki sam mi tego nie powie. Ale wszystko jednoznacznie na to wskazuje. - powiedział Erwin, odchylając głowę do tyłu, wzdychając.
- Dlaczego miał atak paniki? - zapytał brunet, marszcząc brwi.
- Chyba obecność innych tak na niego wpłynęła. Gdy zostaliśmy sami, zaczął się uspokajać.. - wytłumaczył złotooki. - Bał się przebywać w waszym towarzystwie, nie wiem czemu. Myślałem, że już jest lepiej i aż tak się nie boi.
- David? Stało się coś jak nas nie było? Może wystraszył się czegoś, lub zachowywał inaczej? - dopytał Carbonara.
Gilkenly słysząc pytanie lekko się spiął, lecz przybrał obojętną minę, aby nikt nic nie zauważył.
- Raczej nie, poszedł na górę i już nie schodził do waszego przyjścia. Chyba, że Labo coś wie? - zrzucił ciężar rozmowy na Michael'a.
- Co ja? Ja spałem. Nie widziałem go dzisiaj! - maskarz uniósł ręce w geście poddania.
Białowłosy westchnął głośno, na brak jakiejkolwiek poszlaki.
- A może przesłuchajmy któregoś z Dragonów? Możemy kogoś porwać i dowiedzieć się co nieco? - zaproponował Nicollo, uśmiechając się dumnie ze swojego pomysłu.
- To nie taki zły pomysł, tylko trzeba się dowiedzieć kto mógłby coś wiedzieć na jego temat? Mówił kto się nim zajmował, czy coś? - zapytał Sindacco.
- Nie przypominam sobie, ale skoro przeżyło tylko dwoje z tamtego magazynu, to trzeba strzelać losowo - mruknął siwowłosy.
- To kiedy to robimy? Na razie są w szpitalu.. - odparł Carbo.
- Możemy jutro, odbijemy jednego ze szpitala. Tylko ktoś musi zostać z Dante, dopóki nie przyjedziemy tutaj z nim - powiedział Erwin.
- To niech zostanie David, on i tak wykaże się później przy przesłuchaniu - rzekł Sindacco.
- Ale będą tortury jak wrócicie? - spytał Gilkenly, a gdy otrzymał twierdzącą odpowiedź wyszczerzył się. - To jak tak, to mogę z nim zostać.
- W porządku, jutro powiem to Dante, lepiej się połóżmy spać, późno już, a jutro dużo pracy - odparł siwowłosy, a reszta przytaknęła.
***
Czarnowłosy leżał spokojnie na łóżku, pogrążony we śnie, który ktoś zamierzał mu przerwać.
Gdy usłyszał nawoływanie swojego imienia, oraz potrząsanie ramieniem, które go bolało, uniósł powieki, sycząc cicho i odsuwając się od bolesnego dotyku.
- Przepraszam.. nie chciałem ci nic zrobić - usłyszał głos siwowłosego.
Spojrzał na starszego mężczyznę przytakując powoli. Usiadł wygodniej, opierając się o ścianę.
- Nic się nie stało.. - mruknął cicho niebieskooki.
- Chciałem cię obudzić na śniadanie, oraz powiedzieć, że dzisiaj też nas nie będzie. Musimy.. załatwić kilka spraw. Wrócimy po południu, a ty zostaniesz z Davidkiem - odparł Erwin, uśmiechając się lekko.
Czarnowłosy spiął się na ostatnie słowa mężczyzny. Nie chciał po raz kolejny zostawać w towarzystwie bruneta. Nie lubił go, a co się dziwić, skoro ten wczoraj tak go potraktował i zdecydowanie nie pałał do niego sympatią, czego nawet nie próbował ukrywać.
- A czy.. - zaczął, lecz zamilkł, nie wiedząc czy powinien pytać.
Obawiał się, że może to jakoś urazić siwego, bądź okazać się bezczelnym z jego strony.
- Tak? Czy co? - zapytał Erwin, chcąc usłyszeć resztę pytania.
Uśmiechnął się zachęcająco do młodszego, próbując podnieść go na duchu, aby zebrał w sobie odwagę.
- Nie ważne.. - mruknął Dante, spuszczając wzrok.
Złotooki westchnął, lecz nie chciał na niego naciskać.
- W porządku, jednak jeśli czegoś potrzebujesz, to śmiało, mów. Chodźmy na śniadanie, weź ze sobą leki, jeszcze wciąż masz kaszel - odparł Knuckles i wstał z łóżka czekając na niższego.
Capela na myśl o pigułkach skrzywił się, lecz nic nie odpowiedział. Wstał z łóżka i podszedł do szafki nocnej, gdzie wyjął odpowiednie tabletki.
Zszedł na dół wraz z złotookim i usiadł na kanapie, odkładając leki na stolik, jak to miał w zwyczaju.
Patrzył na pigułki z niesmakiem, miał deja vu, nie chciał po raz kolejny przeżywać tego co wczoraj.
Carbonara podał mu talerz z jajecznicą.
Nastolatek był głodny, lecz zbyt zestresowany aby zachwycać się posiłkiem. Wziął jedynie kilka kęsów, a większość czasu spędził na grzebaniu w jedzeniu.
- Nie smakuje ci? - spytał smutno Nicollo widząc jego niechęć do posiłku.
- Nie, jest pyszne, ale po prostu nie jestem głodny.. - mruknął czarnowłosy.
Erwin skrzywił się na jego słowa i przysiadł bliżej, zabierając od niego talerz.
- Nie jadłeś wczoraj kolacji, musisz zjeść aby mieć siłę. - powiedział złotooki i nabrał na widelec trochę potrawy kierując ją do ust Capeli. - Leci samolocik, leci no już szybko daj mu wylądować..
Niebieskooki spojrzał na wyższego z politowaniem i przewrócił oczami, zjadając trochę jedzenia, w końcu zabierając od niego widelec. W końcu miał osiemnaście lat, szanujmy się.
Niedługo potem, na talerzu nie było praktycznie nic.
Dante oparł się o kanapę wzdychając głośno z powodu najedzenia.
- No i super! Grzeczny chłopiec.. - zaśmiał się siwy i poczochrał go po głowie. - Chodź do kuchni, weźmiesz leki.
Nastolatek przełknął głośno ślinę i spojrzał na Davida, który patrzył na niego z zadziornym uśmieszkiem.
Podniósł się i ruszył za siwowłosy biorąc tabletki ze sobą.
Ustał w kuchni spuszczając głowę.
Złotooki podał mu do ręki szklankę z wodą i powiedział tylko, aby wziął pigułki popijając.
Mimo napoju, Dante czuł przy przełykaniu ból i odruchy wymiotne, lecz posłusznie połknął wszystkie leki.
Źle mu się to kojarzyło, z powodu wczorajszej sytuacji.
Skrzywił się, próbując opanować swoje ciało.
- Musimy lecieć, ale niedługo wrócimy. Bądź grzeczny, wodę masz w dzbanku, a obiad w lodówce, podgrzej sobie, albo poproś Davidka. - powiedział Erwin.
Już prędzej zje zimne, o ile zje, niż prosi go o pomoc.
Siwowłosy podszedł do Dante i objął go ostrożnie, nie chcąc go przestraszyć, lecz czarnowłosy mimo obawy, wtulił się w ciało wyższego, cicho mrucząc.
Złotooki uśmiechnął się na zachowanie młodszego. Pogładził go po głowie i po chwili delikatnie się odsunął.
- Dziękuję.. - szepnął niebieskooki.
Erwin zdziwił się lekko, ale tylko uniósł kącik ust. Zaczesał czarne włosy do tyłu, odgraniając je z czoła. Ostatni raz spoglądając w niebieskie tęczówki, wyszedł z domu, zauważając, że reszta już poszła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top