19

Ale że łatwo? XD
Prima Aprilis kochani :P

No chyba nie myślicie, że zostawiłabym niedokończoną książkę  haha

Tak czy siak, rozdział poprawiony przez fs_animri <3

Jesteście tacy Peepi tymi komentarzami, że  Aww I CAN'T

Miłego dnia misie kolorowe, kocham was ^^

Dante siedział z lekko uchylonymi ustami, nie wiedząc co ma odpowiedzieć. 
Spiął wszystkie swoje mięśnie, jeszcze bardziej się kuląc. 

Nie wiedział co ma odpowiedzieć na to pytanie. Czuł się zmieszany i przestraszony, że ktoś mógłby się o tym dowiedzieć. 

Próbował zachować obojętną minę, aby nie dało się nic z niego wyczytać. Nerwowo miętolił poszewkę od kołdry, zastanawiając się nad swoimi słowami. 

- Skąd takie podejrzenia? - zapytał cicho złotookiego, unikając odpowiedzi. 

Erwin usiadł wygodniej na łóżku i spojrzał w oczy Capeli. 

- Ogólnie, twoje zachowanie, te siniaki i twój strach przed jakimkolwiek dotykiem.. Po za tym często masz koszmary i czasem mówisz przez sen.. - odpowiedział niepewnie siwowłosy. 

Niebieskooki zagryzł wargę i zacisnął mocniej pięści. Nie chciał powiedzieć prawdy. Bał się, że będą przez to inaczej na niego patrzeć, albo jeszcze stwierdzą, że zrobią to samo. 

Może to irracjonalne myślenie, że osoby które mu pomagają i pytają o samopoczucie, chciałyby jego krzywdy, ale nie mógł nic na to poradzić. 
Nie ufał nikomu w stu procentach, wszystko przez przykre wydarzenia w jego życiu. 

- Nie, nikt mnie nie wykorzystał.. - czarnowłosy skłamał, spuszczając głowę. Starał się brzmieć jak najbardziej przekonująco. 

Złotooki słysząc te słowa odetchnął z ulgą, lecz wciąż nie do końca wierzył w słowa młodszego. Uniósł jedną brew patrząc na Dante i delikatnie uniósł jego podbródek. 

- Obiecujesz? Powiedz mi to patrząc w oczy.. - spytał siwy, wpatrując się w niebieskie tęczówki. 

Czarnowłosy nie wiedział jak ma się wymigać z tej sytuacji. Chciał zniknąć i nie musieć nic odpowiadać. 
Bał się, że jeśli ktoś dowie się że kłamie, to oberwie. 
Miał konflikt wewnętrzny między samym sobą. 

Z jednej strony nie chciał by wiedzieli, bo tak byłoby lepiej, a z drugiej nie chciał oszukiwać Erwina. W końcu dużo mu pomógł i był mu wdzięczny. 

Knuckles już wiedział, że coś jest nie tak. Zbyt długo niebieskooki myślał nad odpowiedzią. Lecz mimo tego, czekał cierpliwie, do momentu, aż do pokoju ktoś wszedł. 

Siwowłosy wraz z nastolatkiem zwrócili wzrok na drzwi patrząc na Davida, który wszedł do środka. 
Erwin spojrzał na niego pytająco, czekając aż dowie się co ten chciał. 

- Szukałem cię, mamy do przegadania pewną sprawę i chłopacy muszą coś z Tobą dogadać. - zaczął brunet. 

Dante patrzył na niego ze strachem, coraz bardziej nierównie oddychając. Chciał oddalić się od niego, najlepiej na kilkaset tysięcy mil. Zbyt bardzo jego ruchy kojarzyły mu się z tymi Petera, nawet jeśli ten nie posunął się do tego, co niebieskowłosy. 

- Zaraz zejdę, rozmawiam z Dante.. źle się czuje. - odparł Knuckles, uśmiechając się lekko. 

Gilkenly słysząc te słowa zmarszczył brwi. Zastanawiał się czy chłopak nie postanowił się wygadać. Podszedł bliżej mężczyzn. 

Capela widząc jak blisko niego znajduję się brunet, zaczął wewnętrznie panikować. Obawiał się, że ten zrobi mu krzywdę. 
Przymknął oczy, próbując zapanować nad drżącym oddechem. 
Odsunął się jeszcze dalej, wciskając swoje ciało w róg. Pierwsze łzy spłynęły po jego policzkach, pomimo usilnych prób powstrzymania ich. 

- Dante? Co się dzieje? - zapytał zmartwiony złotooki. 

Dwójka mężczyzn z zdezorientowaniem obserwowała, jak czarnowłosy przeżywa atak paniki.
Nie wiedzieli co się dzieje i dlaczego młodszy tak się zachowuje. 

Niebieskooki próbował łapać powietrze, lecz ból i ciężkość w klatce piersiowej skutecznie mu to utrudniała. 
Jego drobne ciało się trzęsło, czując panikę spowodowaną emocjami, które odczuwał znajdując się blisko bruneta. 

Capela objął swoje kolana rękoma, splatając ze sobą palce. Bujał się powoli chcąc choć trochę się opanować. 
Ponownie zamknął oczy, przez co w jego głowie pokazywały się wspomnienia z pobytu u Cartera. 

Przypomniał sobie co robili mu, gdy ten przeżywał atak paniki. Chciał się ogarnąć, aby nie dostać kary, lecz mimo własnej woli, bał się jeszcze bardziej konsekwencji. 

- Co mu jest? - spytał głupio David. 

- Nie wiem.. Dantuś? Słyszysz mnie? Co się dzieje skarbie? - pytał złotooki, chcąc go trochę uspokoić. 

Czarnowłosy spojrzał na niego zamglonym i załzawionymi wzrokiem. Próbował odpowiedzieć, ale nie potrafił. Zagryzł mocno wargę, chcąc opanować jej drżenie, lecz doprowadził tylko do rany powstałej na ustach. 

- Pójdę po Vasqueza.. - zaproponował Erwin, chcąc wstać z łóżka. 

Dante słysząc ich rozmowę i fakt, że miałby zostać sam na sam z brunetem, złapał mocno rękę siwowłosego. 
Knuckles rozumiejąc aluzje, uśmiechnął się lekko i usiadł bliżej nastolatka, wciąż będąc przez niego trzymanym. 

- Ty idź po niego.. - mruknął siwowłosy do przyjaciela. 

David kiwnął głową i opuścił pokój. 

Niebieskooki czuł się trochę lepiej, lecz dalej nie wystarczająco aby się opanować. 

Erwin położył dłoń na plecach niższego, gładząc je powoli. Chciał pomóc uspokoić się Capeli. 

Po chwili do pokoju wbiegli Vasquez i David. Ten drugi spowodował pogorszenie się stanu czarnowłosego. 

Dante zacisnął ręce na koszulce złotookiego i schował się lekko za nim. 

- Co się dzieje? - zapytał zmartwiony Sindacco. 

Glikenly powiedział mu tylko, że "Capela się dusi, gorzej niż Labo gdy zdejmie mu się maskę", na co Michael uderzył go poduszką. 

Erwin czując jak młodszy się za nim chowa, zrozumiał, że boi się obecności innych. 

- Pomogę mu, wyjdzcie narazie.. - odparł w kierunku przyjaciół. 

Oni tylko przytaknęli i opuścili pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi. 

Siwowłosy odwrócił się do niższego i objął go ostrożnie, przyciągając do siebie na kolana. Czuł jak czarnowłosy się spina, lecz gdy ten zauważył, że złotooki nie zamierza mu nic zrobić, rozluźnił się. 

Dante czując ciepło Erwina i jego uspokajające gładzenie włosów, oraz brak bruneta zaczął się trochę uspokajać. Oparł głowę na ramię szarowłosego, pociągając co jakiś czas nosem. Unormował oddech, słysząc ciche słowa otuchy ze strony starszego. 

Był bardzo zmęczony po ataku, a czując przyjemne ciepło i spokój, oczy same mu się zamykały. 

Złotooki słysząc miarowy oddech niższego i rozluźniające się dłonie z jego koszulki zrozumiał, że ten zasnął. 

Westchnął tylko na myśl, że nie dokończył z nim rozmowy. Postanowił zrobić to jutro. 

Ułożył ostrożnie nastolatka na łóżko i okrył go pierzyną. Uśmiechnął się lekko, widząc jego spokojny wyraz twarzy i rozchylone wargi. 

Skrzywił się, widząc na jego ustach ranę, którą sam sobie zrobił podczas ataku.

Pogładził czarne włosy, odgarniając zabłąkane kosmyki z jego twarzy. 

Opuścił cicho pomieszczenie, wzdychając głośno. 
Chyba rzeczywiście nie będzie łatwo.. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top