18

Hejk misie kolorowe!

Rozdział poprawiony przez fs_animri GIGACHAD <3

Miłego dnia :)

Erwin wyszedł z pokoju zamykając drzwi i spojrzał na Vasqueza zaniepokojony i złapał go za ramię, prowadząc do swojego pokoju.

Ustali przy łóżku siwowłosego, gdzie właściciel skrzyżował ręce na klatce piersiowej i zaczął nerwowo chodzić od ściany do posłania i tak w kółko.

- Mówiłeś, że później mi wytłumaczysz dlaczego rano był nie w humorze.. - zaczął złotooki.

- Tak, w sensie nie wiem czy to na pewno jest powodem ale tak mi się wydaję, chodź Wątpie aby chodziło o to też teraz. Wcześniej nie okazywał takiego dystansu, a już ogólnie do ciebie. - odparł brunet.

- Do rzeczy Vasqi.. - mruknął siwy przywracając oczami.

- Rano jak wolałem go na śniadanie, chciałem mu przypomnieć o lekach więc wszedłem bez pukania. Ubierał się dopiero i no można powiedzieć, że widziałem za dużo? W sensie nie chodzi mi o to że był nagi, bo miał bokserki i..

- Vasquez! No mów konkretniej.. - przerwał mu Knuckles irytując się na długie oczekiwanie na odpowiedź.

- Miał dużo siniaków na ciele, między innymi na udach, brzuchu, rękach, czy biodrach.. Sądzę, że dlatego nie chciał dać się zbadać. Wyglądał na przestraszonego gdy go zobaczyłem.. - rzekł Sindacco wzdychajac.

- Na biodrach? Kto by tam kogoś bił? - zmarszczył brwi siwowłosy.

- Erwin.. to były sińce w kształcie palcy. - sprostował brunet przymykając oczy.

Złotooki przez dłuższą chwilę analizował słowa przyjaciela. Probował zrozumieć co to może oznaczać. Gdy uświadomił to sobie, szeroko otworzył oczy unosząc wzrok na mężczyzne przed nim.

- Chyba nie myślisz, że.. - zaczął przelykajac głośno ślinę.

- Nie wiem.. Nie mogę tego potwierdzić. To tylko podejrzenia. Równie dobrze pp prostu ktoś mógł go mocno trzymać w tych miejscach. - mruknął brązowooki zagryzajac wargę.

Knuckles usiadł zmieszany na łóżku i oparł łokcie o kolana, a głowę o dłonie.
Chciał przetrawic i informacje i poukładać je w świadomości.

- Spytałeś go o to? - zapytał siwy cicho.

- Nie.. Nie chciałem go stresować i wiesz przestraszyć. Tobie ufa najbardziej, jeśli komuś ma się zawierzyć to tobie. - powiedział Vasquez uśmiechając się pocieszająco.

Erwin pokiwał głową w zrozumieniu i głośno westchnął.
Nie Chciał przyjąć do wiadomości, że ktoś mógłby coś takiego zrobić Dante.

Ale wszystko łączyło się razem. Jego strach przed dotykiem, koszmary i ten chłopak którego wspominał przez sen. Peter.
Wiedział, że jeśli to naprawdę miało miejsce to rozmowa z niebieskookim nie będzie łatwa.

- Zejdźmy na dół do chłopaków.. Pogadam z nim za godzinę jak trochę się uspokoi. - odpowiedział Knuckles.

Brunet prytaknął i ruszyli razem do salonu..

1 hours later

Czarnowłosy cały czas w pokoju spedził na myśleniu i leżeniu. Probował uspokoić swoje emocje.

Nie chciał znowu przeżywać koszmaru tym razem tutaj z brązowowłosym członkiem zakshotu. Nawet gdyby powiadomił siwowłosego to wątpił aby mu uwierzył.
W końcu Gilkenly to jego przyjaciel, któremu ufa. A nawet jeśli by się do tego przyznał to przekonałby reszte do siebie i wspólnie urządziliby Capeli piekło.

Nastolatek wzdrygnął się na samą myśl o rzeczach jakie by mu robili.

Uslyszał ciche pukanie i po chwili drewniana powierzchnia uchyliła się, a zza niej wyjrzał uśmiechnięty siwowłosy.

- Mogę? - spytał ostrożnie, a Capela kiwnął głową w zgodzie. - Chciałem pogadać i spytać czy wziąłeś leki?

Niebieskooki na myśl o pigułkach poczuł jak żołądek mu podskakuje. Zrobił się bledszy i szybko uniósł się z łóżka chcąc pobiec do łazienki.
Nie zdążył jednak i zwymiotował na podłogę upadając na nią na kolana.

Erwin widząc stan nastolatka, podszedł do niego podając kosz na śmieci  i odgarnął mu włosy z czoła. Położył na jego plecach rękę gładząc je powoli.
Zmartwił się, że coś poważnego mu jest.

Czekał cierpliwie, aż młodszy skończy oprózniać swój żołądek. Szeptał mu uspokajające słowa chcąc opanować drżenie jego ciała.

Dante skończył wymiotować i przetarł rękawem usta. Objął swoje ciało rękoma próbując się ogarnąć. Przymknął oczy wypuszczając kolejne łzy spod jego powiek.

- Hej, spokojnie.. Już dobrze.. - szeptał złotooki koło jego ucha.

- Przepraszam.. Zaraz to posprzątam. Nie chciałem.. Po prostu nie zdążyłem. - mówił niebieskooki wstając gwałtownie z ziemi.

Zachwiał się czując lekkie osłabienie ale podparł się ściany. Zanim jednak ruszył do toalety po reczniki papierowe aby lo sobie posprzątać, poczuł jak Erwin łapie go i podnosi na ręce.

Knuckles podszedł z niższym do łóżka i położył go na nim gładząc po głowie.

- Spokojnie, nic się nie stało. Poleż i odpocznij, a ja posprzątam. - odparł siwowłosy uśmiechając się lekko.

Czarnowlosy patrzył na niego z uchylonymi ustami nie widząc co powiedzieć. Był zaskoczony jego zachowaniem.

Po kilku minutach nie było już śladu po wymiocinach, a Erwin wrócił do pokoju i usiadł na krawędzi łóżka gładząc dłoń nastolatka.

- Lepiej się już czujesz? - zadał pytanie siwy zmartwiony.

- Tak, dziękuję i przepraszam.. - mruknął Capela spuszczając głowę.

Nie wiedział co ma o tym sądzić. Raz David drze się na coś takiego na niego, a teraz Knuckles mówi że nic się nie stało.

- Nie przepraszaj. Chciałem o czymś z Tobą porozmawiać, jeśli masz siłę. - odparł złotooki.

- O czym? - spytał Dante unosząc na niego swoje spojrzenie.

- Nie wiem od czego zacząć.. - mruknął Erwin. Zastanwiał się co powiedzieć, aby nie wystraszyć chłopaka. - Najpierw chcę zaznaczyć, że nie ważne co byś powiedział to masz nasze wsparcie.. Pomożemy ci i nie musisz się bać.

Słuchając wyznania starszego, Capela się zaniepokoił. Bawił się nerwowo palcami.

- W porządku.. - odpowiedział cicho czarnowłosy czekając na ciąg dalszy słów złotookiego.

- Czy.. Czy ktoś cię wykorzystał?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top