17
Hejka misie kolorowe!
Rozdział poprawiony przez zajebistą fs_animri dziękuję <3
Niebieskooki stał ze spuszczoną głową, czekając na dalsze poczynania bruneta.
- Wypierdalaj z kanapy, masz siedzieć na ziemi! - warknął Gilkenly, pokazując kąt pomieszczenia.
- Ale Erwin pozwala mi tu siedzieć.. - wyburczał cicho czarnowłosy.
Starszy chłopak zacisnął mocno szczękę i złapał niższego za ramię, zaciskając na nim palce.
Niebieskooki skrzywił się na ból i trochę wystraszył zachowania drugiego. Obawiał się, że przeżyje to samo co w poprzednim miejscu.
Trochę zaczął panikować, lecz starał się zachowywać normalnie.
- Chuj mnie obchodzi co Erwin ci pozwolił! Ja mówię, że masz wypierdalać, tam usiąść! - krzyknął, popychając Dante.
Capela usiadł w wyznaczonym miejscu podkulając nogi i opierając o nie głowę.
Zagryzł mocno wargę czekając aż chłopcy wrócą.
Przypomniał sobie o lekach, które powinien zażyć i zastanawiał się nad wzięciem ich, lecz wolał najpierw zapytać czy może.
- Czy mogę wziąć leki? - spytał cicho, zwracając na siebie uwagę.
David popatrzył na niego, by po chwili podnieść pigułki ze stolika i podać je czarnowłosemu.
Niebieskooki wstał z ziemi i chciał wejść do kuchni, aby nalać sobie wody, lecz brunet pociągnął go za ubranie tyłu.
Nastolatek upadł na podłogę z hukiem i spojrzał przestraszony na wyższego.
Nie wiedział co zrobił źle.. Może powinien był zapytać czy może wstać?
- A ty gdzie? - zapytał zirytowany mężczyzna.
- Chciałem wziąć wodę aby je popić.. - Dante wskazał na tabletki w ręce.
- Połknij je bez wody. - odparł Gilkenly ze złośliwym uśmiechem.
Dante lekko się zagubił i nie wiedział co ma zrobić.
Pokiwał głową na "nie".
- Zakrztuszę się, albo ustaną mi w gardle.. - wytłumaczył niebieskooki.
- Wiesz ile mnie to obchodzi? Połykaj! - krzyknął brunet podchodząc bliżej leżącego na ziemi chłopaka.
Capela jeszcze bardziej się zdezorientował i wystraszył. Podpierając się na łokciach, zaczął cofać się do tyłu.
Gilkenly szybkim krokiem się do niego zbliżył i złapał go za nogi, przesuwając po ziemi do siebie. Chwycił zamkniętą pięść nastolatka i siłą ją otworzył, zabierając leki.
Dante próbował się bronić, lecz wyższy był zdecydowanie silniejszy. Czarnowłosy zacisnął szczękę, gdy David chciał mu wepchnąć tabletki na siłę.
Szamotał się, próbując wstać. Brunet usiadł na jego biodrach dociskając go do ziemi. Złapał wolną ręką jego nadgarstki przyszpilając je do podłogi.
Podtrzymał drugą dłonią pigułki przy jego ustach próbując je wcisnąć.
- Otwórz buzie! - warknął Gilkenly, patrząc na niego złowrogo.
Czarnowłosy zaczął kiwać głową, nie zgadzając się. Łzy spływały po jego policzkach, wyznaczając ścieżkę do brody, a później szyi.
David siłą otworzył jego usta i wepchnął mu do gardła tabletki, po czym odsunął się od Dante, uśmiechając się zwycięsko.
Capela czuł odruchy wymiotne, przewrócił się na bok krztusząc się. Przez chwilę miał problem z wzięciem oddechu. Po chwili jego ciało, czując obce przedmioty w przełyku, zaczęło opróżniać jego żołądek, chcąc się pozbyć leków.
Czarnowłosy płakał wypluwając spomiędzy ust śniadanie wraz z pigułkami. Gdy skończył, dalej pochylając się ze łzami na policzkach, oddychał nierówno, próbując się uspokoić. Przymknął oczy czując się zmęczonym.
- Pojebało cie kurwa?! Posprzątaj to w tej chwili! - krzyknął Glikenly zniesmaczony.
Niebieskooki nie chcąc bardziej podpaść brunetowi, podniósł się z ziemi na chwiejnych nogach i podpierając się ścian, poszedł do łazienki po ręczniki papierowe.
Wrócił do salonu i uklęknął, sprzątając po sobie. Czuł zawroty głowy, możliwe że od uderzenia o ziemię, ale starał się je ignorować, tak samo jak trzęsące się ciało i strach.
Gdy skończył, wyrzucił brudny papier do kosza i stanął przy ścianie ze spuszczoną głową.
- Wypierdalaj na górę! - warknął Gilkenly, odwracając wzrok i ruszając na kanapę. Za nim Dante odszedł, brunet dodał jeszcze: - Nie chcę cię dziś więcej widzieć, a jak chłopacy wrócą, to choć spróbuj im pisnąć słówko na ten temat!
Dante przełknął ślinę, czując przez to ból w przełyku, ale nie zwracając na to uwagi poszedł do swojej sypialni.
Położył się na łóżko, nawet nie okrywając się kołdrą i skulił, zamykając oczy. Chciał przeczekać te kilka godzin do powrotu chłopaków.
***
Czarnowłosy poczuł jak ktoś potrząsa jego ramieniem i woła jego imię. Był zdezorientowany.
Podniósł głowę i zauważył siwowłosego, który lekko uśmiechał się do niego.
Niebieskooki usiadł w kącie łóżka, podkulając nogi do klatki piersiowej. Oparł podbródek na kolanach i patrzył pusto przed siebie.
Teraz dopiero zauważył, jak bardzo bolało go gardło i głowa, oraz ramię na którym zapewne pojawiły się siniaki. Oczy miał opuchnięte.
- Przyniosłem ci kolację i wody. Wyspałeś się? - zapytał złotooki, wskazując ręką na stolik nocny, na którym był talerz z tostami i szklanka z napojem.
- Nie jestem głodny.. - wychrypiał czarnowłosy, czując dyskomfort przy wypowiadaniu słów z powodu bólu gardła.
Zignorował też drugie pytanie, nie wiedząc nawet która jest godzina i ile czasu tu spędził.
Erwin widząc zachowanie nastolatka, zmarszczył brwi. Myślał że już jest lepiej pod względem zaufania do niego. W końcu Dante pozwalał mu się zbliżyć do siebie i nawet delikatnie dotykać.
Nie wiedział też, czemu nie chce jeść. Skoro spał, to trochę czasu minęło. Zazwyczaj ze smakiem zjadał cokolwiek mu dali i nieśmiało pytał, czy może więcej.
Capela wydawał mu się przygnębiony, w sensie, wiadomo, był taki odkąd tu jest, ale dzisiaj był jeszcze bardziej ponury i nie w humorze.
- Wszystko w porządku? - zapytał z troską złotooki, obserwując reakcję młodszego.
Dante przełknął ślinę i spuścił wzrok na kolana. Knuckles wiedział już, że coś jest nie tak.
- Hej Dante, jak się czujesz? - do pokoju wszedł Vasquez z uśmiechem na twarzy. Jednak widząc jego zły humor, mina mu zrzedła.
- Jest okej.. - mruknął, cicho nawet na nich nie patrząc.
- Nie wyglądasz jakby było "okej" - odparł siwowłosy.
- Ja.. - Capela zawahał się chwilę. - Czy mogę zostać sam? - zadał pytanie niepewnie.
Erwin zagryzł wargę, zastanawiając się nad przyczyną zachowania nastolatka.
- Jeśli tego chcesz.. - odparł niepewnie brunet.
- Tylko obiecaj że w razie czegoś przyjdziesz do nas, i nie zrobisz nic głupiego.. - rzekł złotooki, patrząc w jego oczy.
Dante pokiwał głową powolnie.
- Obiecuję.. - mruknął czarnowłosy.
Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie zaniepokojeni, lecz wraz z życzeniem Capeli, wyszli z jego pokoju..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top