15

Hejka misie kolorowe!

Rozdział poprawiony przez fs_animri Dziękuję  <3

Erwin siedział przy nastolatku od kilku dobrych minut. Starał się pokazać mu, że nic złego nie zrobił i że nie ma czego się bać. 

Było mu szkoda Capeli, wyglądał na strasznie zagubionego. Ale co mu się dziwić? 

Złotooki chcąc go trochę odciągnąć od złych myśli, zaczął opowiadać o śmiesznych historiach ze swojego życia. 

Zwrócił uwagę, że od czasu do czasu czarnowłosy lekko unosił kącik ust do góry, co bardzo go zadowalało. 

- Ale jakim cudem? - zapytał zdziwiony niebieskooki, słysząc historię o małpach z minigunami poddających trójkę osób z Zakshotu. 

- Nie mam pojęcia! Najlepsze jest to, że dwie jeździły na monocyklach! - zaśmiał się siwowłosy. 

Cieszył się, że Dante zaczyna mu ufać i odzywa się więcej niż przedtem. 

- Nie wiedziałem, że tak potrafią.. - odparł nastolatek. 

- Ja też nie. Byliśmy wtedy tacy przerażeni! Rozumiesz to? Gangsterzy bojący się małp. - prychnął siwy. Czarnowłosy cicho się zaśmiał, lecz zdając sobie z tego sprawę od razu zamilkł, spuszczając głowę. - Dobra, a teraz ty opowiedz coś o sobie, na przykład wymień swój ulubiony słodycz. 

Capela zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią. Musiał poszukać w wspomnieniach co jadł w dzieciństwie. 

- Jak byłem mały to uwielbiałem żelki. Mama często mi je kupowała. Nawet jeśli nie mieliśmy za dużo pieniędzy, to rezygnowała z czegoś i mi je dawała. - odpowiedział, uśmiechając się lekko na myśl o swojej rodzicielce. 

- To słodkie.. Wiesz gdzie ona teraz jest? - zapytał Erwin. 

Złotooki widząc nagłą zmianę zachowania młodszego, przeklnął sam siebie w myślach, że zaczął ten temat. 
Nie chciał go speszyć. 

Czarnowłosy przymknął oczy powstrzymując łzy. 

- Nie żyje.. - mruknął niemrawo. Starszy zamarł.

- Przepraszam, nie chciałem abyś poczuł się źle.  Bardzo mi przykro.. Chcesz opowiedzieć jak zginęła? - spytał, lekko gładząc niższego po dłoni. 

- James ją zabił.. - odpowiedział niebieskooki unosząc smutne spojrzenie na mężczyznę siedzącego obok. 

Knuckles wyraźnie się spiął na tą odpowiedź. Zrobiło mu się jeszcze bardziej szkoda chłopaka.

- Dlaczego? - dopytał, będąc zaciekawionym. 

- Przez mojego ojca. Miał długi których nie spłacał. Carter złożył nam osobiście wizytę. Stwierdził, że da przykład co się z nim stanie, jak nie odda pieniędzy i wtedy ją zastrzelił. - opowiadał Dante wypuszczając pierwsze łzy spod powiek. - Gdy ją zobaczyłem od razu do nich wybiegłem. James jak dowiedział się, że mój ojciec ma syna, stwierdził że "pożyczy" mnie do wykonywania prac abym spłacił jego dług. 

- Wtedy cię porwał? - zapytał smutno złotooki, a czarnowłosy przytaknął. - Kiedy to było? 

- Cztery lata temu.. - mruknął cicho niebieskooki. 

Erwin spojrzał na niego, rozszerzając szeroko oczy. Nie wiedział czy się nie przesłyszał. Ścisnął lekko jego nadgarstek, dodając mu otuchy. 

- Nie próbowałeś uciec? 

Dante niewesoło się zaśmiał. Spojrzał w złote tęczówki. 

- Ile to razy! Po dwóch latach dałem sobie spokój.. Straciłem nadzieję. - odparł czarnowłosy. 

- Mówiłeś, że Carter kazał ci odpracować dług, ale w jaki sposób? - zmarszczył brwi złotooki. 

- Pakowałem dla nich narkotyki, sprzątałem, pomagałem w opatrywaniu rannych. Ale zazwyczaj to pierwsze.. - rzekł Dante, wzruszając ramionami. 

Erwin pokiwał głową w zrozumieniu. Westchnął głęboko, mając w głowie jeszcze dużo pytań, ale nie chciał aż tak nadwyrężyć zaufania młodszego. 

- Dobra, nie będę Cię męczył. Połóż się już spać, jest późno. Pogadamy jutro. - uśmiechnął się lekko i okrył bardziej kołdrą Dantego. 

Czarnowłosy zgodził się niemo i położył się na łóżku układając wygodniej. 

Erwin podszedł do drzwi i powiedział mu jeszcze "dobranoc", po czym opuścił pokój. Zszedł na dół gdzie siedzieli jego przyjaciele, czekając na niego. 

Usiadł na kanapie i głośno westchnął. 
Nie wiedział co ma zrobić z tymi wszystkimi informacjami. 

- I jak? Powiedział coś? - zapytał Carbonara zaciekawiony.

- Trochę, dowiedziałem się że przetrzymywali go tam cztery lata. Zabrali go przez ojca który miał długi, a matkę zabili - mruknął siwowłosy.

- Kurwa.. - skomentował Nicollo. 

- No dobra, ale jaką mamy pewność, że nie kłamie? - spytał Gilkenly. 

- Wystarczy na niego spojrzeć. Został skrzywdzony, widać to po jego zachowaniu i wyglądzie - odpowiedział Sindacco. 

- Myślicie, że będzie wiedział gdzie znajduję się Carter? - podpytał Laborant, wpychając do ust kolejną porcję popcornu.

- Wątpię, skoro był tam tak długo to myślę, że nie przenosili go gdzie indziej. Skąd miałby wiedzieć o ich bazach? - prychnął Knuckles.

- No dobra, co z nim w takim razie robimy? Będziemy go tu trzymać? - zadał ważne pytanie białowłosy. 

- Szczerze? Nie wiem. Nie chcę wystawiać go na ogień Dragons. Przecież jak go znajdą, to znowu go porwą.. - powiedział Erwin zaniepokojony. 

Coraz bardziej łapał kontakt z nastolatkiem i przywiązywał się do niego. Nie chciał aby coś mu się stało.. 

- Na razie niech zostanie u nas. Zajmiemy się nim. Później się zobaczy. - odpowiedział Vasquez. 

Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami i dali czas na swoje wewnętrzne myśli.  
Ciszę przerywał grający cicho telewizor i Michael który chrupał przekąskę. 

W pewnym momencie po raz kolejny od pobytu Capli usłyszeli jego krzyk przez sen. 

Spojrzeli na siebie i wszyscy pozostawili swój wzrok na złotookim. 

- Dobra idę.. - mruknął siwy i wstał, podążając na górę do sypialni młodszego. 

Wszedł do środka i przysiadł na łóżku patrząc chwilę na niespokojnego czarnowłosego. 
Pogładził jego głowę, lecz od razu zabrał rękę, przypominając sobie, że przy dotyku jeszcze bardziej panikuje. 

- Peter.. proszę zostaw.. - wymamrotał przez sen. 

Erwin zmarszczył brwi, przypominając sobie kim był człowiek o tym imieniu. Już po chwili kojarzył go z opowiadań niebieskookiego. 

- Dante.. Dante.. - mówił cicho, potrząsając jego ciałem ostrożnie. 

Nie mógł patrzeć na cierpienie chłopaka. Chciał jak najszybciej przerwać jego koszmar.

Czarnowłosy po chwili przebudził się ze snu, a raczej występujących w nim wspomnień. Rozejrzał się panicznie wokół, czy aby napewno to tylko mu się śniło, a on tego nie przeżywa drugi raz. 

Przez zaszklone oczy zauważył posturę siwowłosego. Sam nie wiedząc czemu, gwałtownie objął go ramionami, zaciskając pięści na jego koszuli. 

Knuckles zaskoczył się ruchem chłopaka, ale nie narzekał. Wiedział, że powoli Dante widzi w nim wsparcie. Cieszyło go to. 

Siwowłosy objął delikatnie młodszego i wciągnął go na swoje kolana, gładząc po włosach. Szeptał mu do ucha uspokajające słowa, aby opanował swój drżący oddech i łzy. 

Po kilkunastu minutach czarnowłosy leżał, już spokojnie, w objęciach złotookiego, co jakiś czas pociągając nosem. 
Nie wiedział czy to przez zaspanie, czy emocje wtulił się w starszego, ale czuł się bezpiecznie, więc nie przerywał tego kontaktu. 

Po kolejnych minionych minutach Erwin zwrócił uwagę na równomierny oddech nastolatka. Spojrzał ostrożnie na niego i zauważył, że ten ponownie zasnął. 
Powoli położył go na łóżku i przykrył kołdrą. 

Odgarnął kosmyk jego włosów z czoła i uśmiechnął się, lekko przeczesując je. 
Ostatni raz na niego patrząc, wyszedł z pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top