11

Hejka misie kolorowe

Rozdział poprawiony przez fs_animri

Dante, po opuszczeniu pomieszczenia przez mężczyznę, rozebrał się, analizując swoje ciało w lustrze, jak to miał w zwyczaju. 

Przez kilka dobrych chwil nie ruszał się z miejsca, patrząc pusto w swoje odbicie. 
Gdy w końcu się otrząsnął, wziął prysznic pod ciepłą wodą, co było dla niego zadziwiające i przyjemne. 

Wyszedł na miękki dywan i wytarł swoje ciało, by po chwili odziać je w przyduże na niego dresy i jeszcze większą koszulkę. 

Posprzątał po sobie i podszedł do drzwi, pukając w nie i czekając na przyjście kogoś. 

Sporo czasu minęło zanim ktoś zorientował się, że nastolatek trochę za długo siedzi w toalecie. 
Siwowłosy poszedł więc sprawdzić czy wszystko w porządku. 

Przy drzwiach usłyszał ciche pukanie z wnętrza pomieszczenia. Otworzył więc drzwi i zobaczył chłopaka. 

Ubrania które mu dał były na niego za duże, był drobny i bardzo szczupły. Wcześniej nie było to aż tak zauważalne. 

Stał z mokrymi włosami patrząc wyczekująco w złote oczy. 

- Czemu do nas nie zszedłeś na dół? - spytał Erwin, unosząc jedną brew. 

Czarnowłosy po jego słowach od razu się skulił i spuścił głowę. 

- Przepraszam.. - powiedział cicho. 

- Nic się przecież nie stało, chodź, zejdziemy na dół i pogadamy. - odpowiedział Knuckles i złapał go za rękę, delikatnie ciągnąc za sobą. 

Niebieskooki posłusznie wykonał polecenie i usiadł na kanapie w salonie, którą wskazał mu siwowłosy. 
Bawił się nerwowo palcami, czekając aż ktoś przerwie ciszę. 

Erwin patrzył na osiemnastolatka analizując jego zachowanie. 
Chciał się o nim czegoś dowiedzieć. 

- Dante, odpowiedz nam, jakim cudem znalazłeś się w laboratorium jednego z największych gangów w Los Santos? - spytał zgryźliwie Gilkenly, zanim Knuckles zdążył się odezwać.

Chłopak tylko na chwilę na niego spojrzał, po czym ponownie obserwował stolik przed nim. 

- Mówię coś do ciebie, kurwa! - uniósł się David, gwałtownie uderzając dłońmi o stół. 

Czarnowłosy instynktownie się skulił, zamykając oczy. 

- David! Zamknij się i na niego nie krzycz. Nie widzisz, że się boi? - prychnął Vasquez. 

Brunet przewrócił oczami i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. 

- Jakby mnie to kurwa obchodziło. Chłop siedzi sobie w magazynie Dragons, a ty chcesz to z nim na spokojnie wyjaśniać - parsknął. 

Erwin głośno westchnął na ich wymianę zdań i skupił się na przerażonym chłopaku. 

Capela obejmował rękoma swoje nogi i delikatnie się trząsł. Jego powieki były przymknięte, a pięści miał mocno zaciśnięte. 

Złotooki usiadł obok niebieskookiego i dotknął subtelnie jego ramienia.
Chłopak automatycznie odskoczył, jeszcze bardziej blednąc. 

- Hej.. spokojnie nic ci nie zrobię. - odparł cicho siwy, unosząc ręce w geście poddania. 

Dante patrzył na niego podejrzliwie. Nie wiedział do czego ci ludzie są zdolni. 
W końcu na początku chcieli go zabić, a wcześniej pozbyli się kilkunastu ludzi Cartera. 

- Chcesz się położyć? - zapytał łagodnie Erwin.

Czarnowłosy, zagryzł mocno wargę i pokiwał niepewnie głową. 
Potrzebował odpoczynku. Chciał zasnąć i choć trochę zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. A najlepiej ostatnich latach swojego życia. 

Złotooki uśmiechnął się lekko i złapał go za rękę, prowadząc po schodach na górę. Weszli do jakiegoś pokoju który był urządzony w brązowych kolorach. 

W pomieszczeniu nie było okna, a jedyne światło padało z lampy oraz świateł ozdobnych. 

Capela widząc ładny wystrój oraz spore łóżko, stał wpatrzony w obraz przed jego oczami.

- Ja mogę tu spać? - spytał cicho, patrząc niepewnie w złote oczy. 

Szarowłosy pokiwał głową w potwierdzeniu. 
Niebieskooki podszedł powoli do łóżka, dotykając jego miękkiej struktury. 

Ani trochę nie przypominało starego, zniszczonego i śmierdzącego materaca na którym spał przez ostatnie cztery lata.

Usiadł na posłaniu, zachwycając się wygodą mebla. 
Położył się i okrył kołdrą. 

Erwin obserwował go w zamyśleniu. W końcu jednak widząc, że chłopak jest zmęczony, wyszedł z sypialni zostawiając go samego. 

Dante dosyć szybko zasnął, czując ogromne znużenie.

***

Złotooki wraz z resztą swojej grupy, siedzieli w salonie i rozmawiali o nastolatku. Próbowali przeanalizować wszystkie opcje. 

- Czemu on jest taki dziwny? Coś jest z nim nie tak. - odparł Carbonara. 

- Jak na członka gangu, jest zbyt młody, wystraszony i ogólnie taki.. niedoświadczony. Nie miał przy sobie broni, oraz wykonuje posłusznie wszystkie polecenia.. - mówił swoje przemyślenia Sindacco. 

- No w porządku, to już wiemy. Tylko co mamy zrobić z tą informacją? - spytał Laborant. 

- Zastanowić się jakie miał on znaczenie dla ich grupy. Lub się tego dowiedzieć.. - mruknął Nico. 

- Tortury? - spytał David ekscytując się. 

Erwin spojrzał na niego karcącym wzrokiem, na co brunet z powrotem usiadł, z zawiedzioną miną. 

- Może w końcu zacznie coś mówić? Na razie się nas boi, w końcu, pierwszy raz nas widzi, porwaliśmy go i w ogóle. Dajmy mu czas - odparł Knuckles. 

Gilkenly chciał się na ten temat wypowiedzieć, lecz przerwały im stłumione krzyki z góry. 

Spojrzeli na siebie zdezorientowani i szybko ruszyli do miejsca z którego dochodził owy hałas. 
Wbiegli do pokoju w którym spał czarnowłosy, trzymając broń w razie zagrożenia, lecz od razu ją opuścili. 

Niebieskooki szamotał się na łóżku ze skrzywioną miną. Pot spływał po jego czole, tak jak łzy po policzkach. 
Mówił coś przez sen, nie do końca wyraźnie. 

Szarowłosy spojrzał na resztę, która tak samo nie rozumiała sytuacji. 
Podszedł powoli do łóżka chłopaka i usiadł przy krawędzi.
Odgarnął jego włosy z czoła i zmarszczył brwi przez chwilę. 

- Ma gorączkę.. - mruknął w kierunku reszty. 

- Uspokój go jakoś. A ja wezwę jakiegoś medyka. - zachęcił go Nicollo, wyciągając telefon. 

Knuckles położył rękę na ramieniu Capeli i zaczął go po nim gładzić, mając nadzieję że to polepszy jego sen. 

Niedoczekanie, czarnowłosy zaczął jeszcze bardziej panikować. 

Erwin nie wiedząc co zrobić spojrzał na resztę. 

- Może go obudź? - spytał Labo.

Złotooki westchnął tylko cicho. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top