9. czekam bardziej niż ty

•••••

there will be many other nights like this
and I'll be standing here with someone new

Egzaminy minęły Yamaguchiemu w nastroju onirycznym. Jeszcze tydzień po nich miał wrażenie, że nie odbyły się naprawdę, a podczas najważniejszej dla niego części z fizyki czuł się tak bardzo skonfundowany, że gdyby nie stalowe spojrzenie egzaminatora, możliwe, że wyszedłby z sali, pozostawiając całkowicie pusty arkusz i tym samym zaprzepaszczając sobie szansę na jakiekolwiek studia. Jakoś szokował go sam fakt, że dotrwał do tego momentu. Przetrwał dwanaście lat edukacji. Na papierze dojrzał. W teorii był właśnie u szczytu młodości, w jej najbardziej pełnym wymiarze. Jak liść prażący się w promieniach słońca, który w następnych miesiącach miał ulec stopniowemu marszczeniu i brązowieniu, by finalnie upaść. W tym właśnie przejawiał się paradoks, który Tadashi dzielił z liśćmi – u szczytu wciąż był zielony.

Tsukishima był zadowolony z egzaminów, Yachi chyba też, choć wciąż chodziła blada z nerwów przed wynikami. Yamaguchiemu wszystko było obojętne – w końcu i tak zostawał w Miyagi. Nad czym więc tu dumać?

Zresztą to wszystko wciąż był snem. Długie noce, podczas których słuchali z Tsukkim płyt Davisa, Dextera Gordona i ukochanego przez blondyna ponad miarę Ellingtona. Książki, których słowa zlewały się w jego oczach w niezrozumiałą papkę. Długie godziny w pociągu, którym pędzili w trójkę z Yachi do Tokio, by obejrzeć mieszkanie, które miała w niedługiej przyszłości zacząć dzielić z jego najepszym przyjacielem. Ona, nie on. Ona, chociaż to on wiedział, dlaczego Tsukishima bardziej kocha "Everybody Digs", chociaż "Portrait In Jazz" jest obiektywnie lepszym albumem. Chociaż nie wiedziała, że Kei nigdy nie dzwoni albo pisze wprost, gdy chce porozmawiać, tylko wysyła link do jakiegoś mniej lub bardziej przypadkowego utworu. Chociaż to nie ona spędzała w jego pokoju więcej czasu niż w swoim własnym i nie ona znała łacińskie nazwy wszystkich dinozaurów z "Wielkiej encyklopedii dinozaurów".

Yamaguchi w teorii przeżywał właśnie najlepsze wakacje, odkąd zaczął liceum. W końcu nie musiał się martwić o naukę w nadchodzącym semestrze, nie biegał spóźniony ma treningi, nie męczył się z obowiązkami kapitana. Miał spokój. Pierwszy raz od najprawdziwszych wieków miał spokój.

Wróciła pora deszczowa, przez co znów spędzali czas siedząc przy rozsuniętych drzwiach, wpatrując się w moknący ogród, zalewną deszczem magnolię, której gorzki-słodki zapach unosił się w powietrzu i powodował zawroty w jego głowie. Gdyby brunet jej nie widział, byłby skory uwierzyć, że to woń jego powoli gnijącej duszy.

there will be other songs to sing
another fall, another spring
but there will never be another you

Wpatrywał się w profil Tsukishimy. Jego blond czuprynę i nagą bez okularów twarz. Zastanawiał się, czy bez nich świat dla niego jest tak rozmyty, jak gdyby widział go przez łzy. Te jakoś nie mogły napłynąć do oczu Tadashiego, choć przecież czuł, że w środku płacze.

there will be other lips that I may kiss
but they won't thrill me like yours used to do

W ostatnią noc przed wyjazdem Tsukishimy na cały pierwszy semestr lekko padł deszcz i oboje nie mogli spać. Czuli się całkowicie struci, przez co Kei nawet nie udawał, że jest w porządku, a Yamaguchi nie dziwił się niespotykanym u jego przyjaciela niezachowywaniem pozorów. Kręciło mu się w głowie od nadmiaru myśli, przez co starał się tylko skoncentrować na lecącej z odtwarzacza muzyce. "I guess I'll hang my tears out to dry" wpasowywało się w ironicznie paskudny sposób do sytuacji.

— Cieszę się, że zostajesz w Miyagi — oświadczył niespodziewanie Tsukishima.

W pierwszej sekundzie do Yamaguchiego nie dotarł sens zdania, był zbyt zmęczony na myślenie. W następnej odwrócił się jak rażony prądem, by w niezrozumieniu wgapić się w ukochaną twarz Keia.

— Co?

— No wiesz, jak przyjedziesz na magisterkę, to będziesz już genialnym astrofizykiem, tak że ego wszystkich nadętych ćwoków ze stolicy popełni seppuku.

— Mogłoby popełnić już w tym roku.

Tsukishima skinął głową, jednocześnie bawiąc się sznurkiem od bluzy.

— Mogłoby, ale tak to masz dodatkową motywację, żeby się starać. Może gdybyś teraz pojechał, skończyłbyś jako tylko przeciętny? Plus Akiteru odpada w tym roku z drużyny akademickiej, więc będzie im brakować środkowego.

Yamaguchi westchnął, nie wierząc, że przy wszystkich optymistach chodzących po tym obrzydliwym świecie to Kei próbuje napełniać go pozytywnym myśleniem.

Z jednym jednak musiał się zgodzić – naprawdę nie mógł sobie pozwolić na bycie przeciętnym, jeżeli chciał kiedykolwiek stać się autonomicznym bytem. Nie mógł poprzestać tylko na tym, co zakorzenił w nim Tsukishima, musiał zbudować następny etap w życiu całkowicie sam, pierwszy raz bez niego, by w końcu poczuć się szczęśliwym i wartościowym człowiekiem. By w końcu przestać być tym liściem, który mimo bycia u szczytu, jest bezsensownie zielony.

yes, I may dream a million dreams
but how can they come true
if there will never ever be another you?

Na peronie z początku plątało się wiele osób, lecz wraz z zbliżają się godziną odjazdu pociągu do Tokio, coraz więcej z nich zaczęło znikać w wagonach. Tsukishima stanowił wyjątek, bez słowa stojąc obok Yamaguchiego, który ze zdenerwowania nie czuł kolan i wyglądał jak widmo. W końcu blondyn nie mógł odwlekać dłużej, jeżeli nie chciał ryzykować odjazdem pociągu bez niego w środku. Przez głowę przebiegła mu myśl, że to nie byłoby takie złe, ale odgonił ją prędko niby natrętną muchę.

Pochylił się lekko, obejmując widocznie zaskoczonego Tadashiego. Nie nawykł do przytulania ludzi, dlatego ruch wyglądał na dosyć nienaturalny, może nawet wymuszony, ale nie przejął się tym, bo wiedział, że brunet zdaje sobie sprawę, ile go ten gest kosztuje. Policzek Yamaguchiego był piegowaty, ciepły i lekko wilgotny od łez, które nagle zaczęły po nim spływać. Sam jego właściciel trząsł się niekontrolowanie, wzruszony koniecznością żegnania. Tsukishima pomyślał, że teraz to będzie jego ostatnie sprzed wyjazdu wspomnienie z domu – jego najlepszy, zszargany przez ostatnie miesiące, nieidealistyczny i nieidealny przyjaciel, za którym tęsknić będzie przez następne miesiące, a i pewnie dłużej, bo przecież nieobecność jest cementem ciszy, więc kiedy wróci nie będzie już tak jak teraz, tak naturalnie, tak prosto, tak zwyczajnie. I jak tu będzie można żyć ze świadomością, że nigdy nie będzie jak w przeszłości, bo jakiś etap się zakończył? Bo nie ma dokąd wracać? Tsukishima nie wiedział.

— Pisz często — polecił krótko, czując, że nic dłuższego raczej nie da rady opuścić jego gardła, po czym puścił Yamaguchiego, pozostawiając go samego, wyraźnie zagubionego na peronie.

— Będę. Już czekam na ferie.

Czekam bardziej niż ty.

Blondyn skinął głową i wsiadł do pociągu, nie odwracając się. Czuł, że przegrał wszechświat.

Dochodząc powoli do siebie już w przedziale, uśmiechnął się do siebie podle. W przyjmowaniu porażki, kiedy bezskutecznie próbowano wmówić nadchodzący wzlot, był jakiś triumf. Tsukishima wiedział to od lat. Na kłębiące się burzowe chmury spoglądał zza przyciemnianych okularów i zdążał schować się pod dachem, nim ulewa postanawiała zaskoczyć nieprzygotowanych przechodniów.

Przez dobrą połowę swojego życia przyglądał się z Yamaguchim niebu, podziwiając czarne obłoki. Chował się pod zadaszeniem i uśmiechał z pobłażaniem, gdy zaskoczony kroplami brunet wskakiwał tam za nim. Jak zwykle wyrywał samolubnie naprzód, by nieszczęśliwie czekać aż jego pełen ideałów i pasji do czegoś nieokreślonego (może do życia?) przyjaciel go dogoni.

Pociąg pędził, zamieniając dworzec w rozmazaną szarą plamę. Tsukishima uśmiechał się gorzko, jak zwykle.

Składał się z ciągłych powtórzeń.

KONIEC


dziękuję za czytanie, miło się pisało

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top