Rozdział 4 - Problemy

Poplamione Futro
Nastał kolejny dzień!
Myślałem, że już nigdy nie przestanę pilnować obozu. Od dawna zamierzałem powiedzieć Czerwonemu Oku, że bardzo ją lubię... Ale na to muszę poczekać. W końcu przyszła Kwiecista Gwiazda.
- Możecie już iść. Prześpijcie się trochę. Potem zabiorę was na polowanie. - Pociągnęła nosem - Gratulacje.
Potem odeszła, a trójka wojowników potruchtała zmęczona do legowiska.

Poplamione Futro obudziło zimn - Czerwone Oko! Oblewała jego i Kamiennego Ogona zimną wodą z mchu.
- Pooobuuuudkaaa! - krzyknęła .
Na zewnątrz legowiska było słychać chichot Złotego Płomienia i Skocznej Łapy z jej mentorką.
- Wstawać leniuchy! Mamy patrol! - uśmiechnęła się jej typowym uśmieszkiem.
- Ehhh - Równocześnie z Kamiennym Ogonem westchnęli. - Wstali oboje i poszli się dobudzić zimną wodą w wodopoju.
- Idziemy? Powiedział z mokrą głową.
- Tak, chodźmy. - Odezwała się przywódczyni i kaszlnęła. - Chodźmy, bo w porę nagich drzew mamy mało zwierzyny.
- Czerwone Oko czy mogę z tobą porozmawiać na osobności? - zapytała się Kwiecista Gwiazda.
- Oczywiście - odezwała się po czym poszła w stronę legowiska przywódcy.

Czerwone Oko

Poszła za przywódczynią.
- Czerwone Oko... Nikt o tym nie wie, ale... Zostało mi jedno życie, a nie trzy...
- Co? Ale czemu nikomu nie mówisz? - Zaniepokoiła się.
- Nie chciałam mówić mojemu zastępcy... Bo zaczął by panikować i obstawiać mnie strażą.
- Rozumiem. Ale czemu mi to mówisz?
- Bo wierzę, że dotrzymasz tajemnicy.
- Oczywiście, że dotrzymam.
Obydwie wyszły z legowiska.

Poplamione Futro

Kotki wyszły razem z legowiska.
- I jak?
Kotka przeszła obok nie odpowiadając na pytanie.
- Chodźmy na ten patrol - powiedziała przywódczyni.
Obydwie się stresowały. To było podejrzane. Poszli w głąb lasu i zaczęli węszyć. Czerwone Oko prawie odrazu syknęła uciszająco. Zaczęła się skradać.
Po chwili skoczyła na królika.
- Gratulacje! - Próbował pocieszyć wojowniczkę - Duży ten królik.
- Dzięki... - Wymruczała...
Zaczęli polować dalej. Rozeszli się po lesie.
Po pewnym czasie spotkali się w lasku brzozowym nieopodal rzeki. Kwiecista Gwiazda niosła 3 wiewiórki i 2 myszy, Kamienny Ogon niósł królika, wiewiórkę, i 3 myszy, a Czerwone Oko niosła 2 króliki, 2 wiewiórki i 3 myszy i nornika.
Poplamione Futro niósł 2 myszy, królika i 2 wiewiórki. Wszyscy nieśli zwierzynę na barkach, w pyskach i w łapie.
- Bardzo obfita ta pora nagich drzew. - Powiedziała zaskoczona Kwiecista Gwiazda.
- Dużo zwierzyny jest, to potwierdzam.
- To prawda. Wracajmy do obozu, jest zimno.
Poplamione Futro dopiero teraz zorientował się, że jest mu okropnie zimno wzdrgnął się. Czerwone Oko podeszła i przycisnęła do niego swoje długie, miękkie futro.
- Co, zimno? - Zapytała żartobliwie.
- Ja nie mam tak długiego futra jak ty!
- No wiem, no wiem.
- Jesteśmy w obozie - przerwał im Kamienny Ogon.
- Mhm - mruknęła wojowniczka.
Weszli do obozu i odłożyli zwierzynę do  wgłębienia, które było jej miejscem.

4 wschody słońca później

Poplamione Futro nie mógł zasnąć. Cały czas bał się, że ktoś zachoruje na kaszel, ponieważ mimo dostatku zwierzyny, o zioła było trudniej.
Po chwili niespokojnie się ruszył, co spowodowało obudzenie się Czerwonego Oka.
- Co jest?- Zapytała senna.
- Eeee... Nic, nic możesz iść spać. - Poplamione Futro się zawstydził. Za bardzo się niepokoił. Ale wiedział, że coś jest nie tak. On to czuł. Kwiecista Gwiazda dziwnie się zachowywała. Coś dię tu działo. Tylko co to było?






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top