Prolog
Mroźna Gwiazda zwinęła kolejny zwój, który zamierzała zabrać ze sobą do szkoły. Odkąd kilka tygodni wcześniej dostała list z Akademii, podpisany w dodatku przez dwie królowe, cały czas żyła tylko tym wydarzeniem.
Smoczyca uznała wtedy, że musi dowiedzieć się o pozostałych plemionach jak najwięcej - nie chciała w końcu wyjść na niedoedukowaną już pierwszego dnia, więc praktycznie od razu zaczęła się uczyć. Teraz znała już tradycje, zwyczaje i umiejętności prawie wszystkich pozostałych smoków, co, jej zdaniem, mogło być bardzo pomocne w zaprzyjaźnieniu się z nimi. Miała szczerą nadzieję, że wszyscy okażą się do tego nastawieni równie pozytywnie, co ona.
Mroźna Gwiazda westchnęła ciężko, zaciskając szpony na torbie. Możliwość nauki w Akademii Jadeitowej Góry była dla niej życiową szansą, a sama szkoła miejscem, w którym może wreszcie udałoby jej się wybić. Smoczyca cały czas żyła w cieniu brata i odkąd wykluła się z jajka, nie usłyszała od rodziców ani jednej pochwały. Na dodatek nie miała żadnych przyjaciół, bo wszyscy woleli Łowcę Śniegu od niej. Oczywiście jej brat słyszał komplementy i miłe słowa cały czas, bo był przecież niewyobrażalnie wspaniałym, cudownym smoczęciem, które wzbudziło zainteresowanie Lodoskrzydłej królowej i samych smocząt przeznaczenia.
Przy jego umiejętnościach Mroźna Gwiazda była tylko dziwnie wyglądającą Lodoskrzydłą, która potrafiła czytać w myślach, ale tego ostatniego jakoś nikt nie chciał zauważyć. Cały czas od innych smoków słyszała tylko "Och... jesteś hybrydą, tak?" albo "Dziwnie wyglądasz. Czy coś jest z tobą nie tak?" lub po prostu była wyśmiewana prosto w pysk. Nie licząc Łowcy Śniegu, nikt nigdy nie zwrócił uwagi na srebrną łuskę w kształcie łzy, która pozwalała Mroźnej Gwieździe niepostrzeżenie odczytywać myśli innych.
To był koszmar.
Smoczyca wiele razy miała ochotę po prostu uciec i schować głowę pod skrzydłami, byle tylko nie słyszeć tego, co inni o niej myślą.
Wiedziała o tym, że wielu mieszkańców Pyrii marzyło o takiej zdolności, takim darze, jednak dla niej to od zawsze było przekleństwo. Odkąd pamiętała, chciała być po prostu Lodoskrzydłą. Zwyczajną, nie wyróżniającą się niczym, smoczycą lodu. Z chęcią oddałaby swoją moc komuś innemu.
Jestem pewna, że w szkole poznam podobne do mnie smoki, pomyślała Mroźna Gwiazda, starając się dodać sobie otuchy. W końcu teraz, kiedy wiele Nocoskrzydłych smocząt wykluło się z jaj oświetlonych światłem księżyców, umiejętności czytania w myślach czy widzenia przyszłości były dużo częstszym zjawiskiem niż kiedyś.
- Nie u smoczycy wyglądającej jak Lodoskrzydła - usłyszała Mroźna Gwiazda. Odwróciła się w stronę brata, który właśnie wszedł do pokoju, i położyła uszy po sobie.
- Wiesz, że gdybym mogła, nie byłabym hybrydą - odpowiedziała z żalem smoczyca. Tak bardzo, bardzo nie chcę nią być... - Niestety to nie zależy ode mnie - dodała ciszej, delikatnie wkładając zwój o anatomii Piaskoskrzydłych do torby. Gdyby była animusem, zaczarowałaby się tak, by wyglądać zwyczajnie. Westchnęła ciężko i spróbowała zmienić temat, siląc się na uśmiech. - Jak tam pakowanie? Jesteś gotowy? W końcu to już jutro.
Łowca Śniegu pokręcił głową i usiadł, zwijając ogon na łapach. Lekko rozłożył skrzydła, a srebrne łuski zamigotały jak prawdziwe gwiazdy i Mroźna Gwiazda kolejny raz zrozumiała, jak bardzo zazdrości bratu tego, że ten wygląda jak Nocoskrzydły.
Na dobrą sprawę, gdyby nie wiedziała o tym, że jest hybrydą, nigdy by tak o nim nie pomyślała. Teoretycznie Łowca Śniegu miał kilka Lodoskrzydłych elementów, na przykład trochę więcej rogów z tyłu głowy, czy jaśniejszy brzuch, jednak było to praktycznie niezauważalne. W przeciwieństwie do ciemnofioletowych łusek na grzbiecie Mroźnej Gwiazdy lub jej bezużytecznego ogona pozbawionego lodowych kolców.
- Wcale nie mam ochoty tam być - mruknął Łowca Śniegu, drapiąc szponem podłogę. - Jeśli nie słyszałaś moich myśli podczas wczorajszej rozmowy z matką, to wcale nie podoba mi się pomysł spędzania czasu ze smokami z innych plemion.
- Jak to? - spytała ze zdziwieniem Mroźna Gwiazda.
Przecież jej brat był perfekcyjny pod każdym względem, umiał zrobić dosłownie wszystko i dogadać się z każdym. Nie była w stanie uwierzyć w to, że Łowca Śniegu nie miałby ochoty rozmawiać czy przebywać z innymi smokami. Spędził przecież kilka tygodni w lesie deszczowym, pomagając przy budowie wioski Nocoskrzydłych, przynajmniej jeden księżyc przebywał na delegacji w Królestwie Morza, a na dodatek został zaproszony na koronację Nieboskrzydłej królowej Bijou.
Ma dopiero pięć lat, a kilkukrotnie zwiedził całą Pyrrię, pomyślała Mroźna Gwiazda z ukłuciem zazdrości, starannie blokując tę myśl przed bratem.
Łowca Śniegu spojrzał podejrzliwie na siostrę, jednak nic nie powiedział.
- Nie wiem, jak mam ukrywać przed innymi smokami swoją moc - przyznał w końcu.
Smoczyca parsknęła.
- Daj spokój, nikt się nie dowie, chyba że uda im się usłyszeć twoje myśli. A to niemożliwe - powiedziała z uśmiechem. Podeszła do brata i splotła z nim ogon. - Hej, nie martw się. Naprawdę będzie dobrze.
Łowca Śniegu zawahał się.
- Ty czasami potrafisz to zrobić - zauważył.
- Bo jestem twoją siostrą - odparła smoczyca i przyjaźnie szturchnęła zmartwionego brata w ramię. - Nikt się nie dowie o tym, że jesteś animusem, obiecuję.
Łowca Śniegu nie odpowiedział. W zamyśleniu wpatrywał się w swoje srebrne szpony, a Mroźna Gwiazda zastanowiła się, jakie to uczucie, mieć tak potężną moc. Jednym słowem móc przejąć władzę nad czyimś umysłem lub sprawić, by wszystkie przedmioty, a nawet smoki, były na każde twoje skinienie... Spojrzała na własne pazury i skrzywiła się, zdając sobie sprawę, jak bardzo zwyczajnie wyglądają. I jak bardzo bezużyteczne są.
Dlaczego ja też nie mogę być animusem? - przemknęło jej przez myśl.
Szybko jednak potrząsnęła głową i skarciła się za swoją głupotę. Bycie animusem wcale nie było darem, tylko przekleństwem. A przynajmniej to powtarzali jej rodzice. Mroźna Gwiazda westchnęła ciężko. Wiedziała, że Grad i Niszczycielka mówili tak tylko po to, by ich córka nie czuła się gorsza od swojego brata, co nie było możliwe do osiągnięcia.
Kolejny raz spróbowała wmówić sobie, że Łowca Śniegu ma dużo gorzej od niej, jednak kolejny raz to nie poskutkowało. Nie mogła nic poradzić na to, że on był po prostu lepszy. Musiała się z tym pogodzić.
Łowca Śniegu westchnął i uśmiechnął się słabo.
- W każdym razie, muszę się spakować - oznajmił, po czym wyszedł z pokoju Mroźnej Gwiazdy, smętnie ciągnąc skrzydła po ziemi.
Smoczyca pokiwała głową, zdając sobie sprawę, że brat tego nie zobaczy. Zwinęła ogon na łapach i rozłożyła skrzydła, przyglądając im się krytycznie. Wyglądały okropnie, jak każda część jej ciała. Były jednolicie białe i nie lśniły tak jak śnieg czy lód, niezależnie od tego, pod jakim kątem padało na nie światło.
Nie to, co u Lodoskrzydłych.
Mroźna Gwiazda zauważyła, że łuski śnieżnych smoków mienią się najróżniejszymi barwami, co mogła dostrzec za każdym razem, gdy jej ojciec siedział przed kominkiem. Odbijały wtedy żywe kolory, wyglądając tak, jakby tańczył na nich prawdziwy ogień. Z kolei na skrzydłach Nocoskrzydłych migotały srebrne i białe łuski, do złudzenia przypominające rozgwieżdżone niebo.
Na skrzydłach Mroźnej Gwiazdy widać było tylko nudną biel.
Smoczyca westchnęła. Dlaczego nie mogła być chociaż piękna? Nie miała przyjaciół, nie potrafiła dogadywać się z innymi smokami, nie była zdolna ani mądra, a na dodatek była hybrydą. Gdyby miała chociaż urodę, życie byłoby odrobinę lepsze. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie hybrydy jakie znała, były piękne - chociażby przyjaciółka jej rodziców, Morskoskrzydło-Piaskoskrzydła Bursztyn.
Mroźna Gwiazda odetchnęła głęboko. Przestań narzekać, skarciła się w myślach. Są smoki, które mają dużo gorzej od ciebie. Jutro idziesz do Akademii i na pewno znajdziesz przyjaciół. Będzie dobrze.
Przestań narzekać.
Smoczyca wstała z podłogi i podeszła do biurka. Chciała uporządkować je kolejny raz, ale nagle usłyszała głos matki.
- Łowco Śniegu, Mroźna Gwiazdo! Chodźcie tutaj, mam wasze listy z Akademii!
Mroźna Gwiazda podskoczyła z radości i klasnęła skrzydłami. Najszybciej jak mogła pobiegła do pokoju dziennego, potykając się o zostawioną na podłodze torbę matki. Niszczycielka siedziała nad stosem kartek i zwojów, a Grad pomagał jej go uporządkować. Smoczyca kątem oka zerknęła na córkę i uśmiechnęła się lekko.
Mroźna Gwiazda odwzajemniła uśmiech i usiadła obok matki. Grad podniósł wzrok dopiero wtedy, kiedy w pomieszczeniu zjawił się Łowca Śniegu. Nocoskrzydła podała synowi zwój, patrząc na smoczęta z niepewnością.
Nie mam pojęcia jak im to powiedzieć. Jak powinnam zacząć? Co mam zrobić? Czy w ogóle powinnam się przejmować? Przecież sobie poradzą, nawet jeśli nie będą w jednej klasie. Spokojnie, Niszczycielko, dasz radę.
Oni dadzą radę.
Zanim smoczyca zdążyła cokolwiek powiedzieć, Mroźna Gwiazda spojrzała na brata, starając się ukryć radość. Dla pewności spojrzała jeszcze w zwój, który niemalże wyrwała z zimnych szponów ojca. Rzuciła tylko okiem na wstęp i gratulacje, żeby przejść do właściwej listy.
SREBRNE SKRZYDŁO
Błotoskrzydła: Komarzyca
Deszczoskrzydły: Koliber
Lodoskrzydła: Mroźna Gwiazda
Morskoskrzydły: Rekin
Nieboskrzydły: Blask
Nocoskrzydła: Płomiennoskrzydła
Piaskoskrzydły: Mistral
Zrobiło jej się cieplej na sercu widząc, że została wpisana jako Lodoskrzydła. Starała się ukryć radość, która ją ogarniała, jednak było to praktycznie niewykonalne. Nie przejęła się nawet surowym spojrzeniem ojca.
Spróbowała odczytać jego myśli, jednak skończyło się tak, jak zawsze. Grad ukrywał wszystko pod warstwami śniegu, lodowymi pustkowiami i zimnymi oceanami, więc Mroźna Gwiazda czuła się tak, jakby patrzyła w białą ścianę, za którą znajduje się skarbiec. Wiedziała, że Lodoskrzydły myśli o czymś ważnym, ale nie umiała stwierdzić, o czym, nieważne jak bardzo się starała. Przez chwilę poczuła się beznadziejna, jednak okropne uczucie szybko zastąpiła radość.
Nie jestem w klasie z bratem!
Miała nadzieję, że ukryła tę myśl na tyle dobrze, by Łowca Śniegu jej nie usłyszał. Już chciała odłożyć zwój, jednak zawahała się, widząc dziwne spojrzenie matki.
Dlaczego ona tak bardzo się cieszy? Może na liście jest ktoś, kogo zna? Ale przecież ona nikogo nie zna... Czasami aż jej współczuję. Może powinnam ją poprosić, żeby przeczytała, z jakimi smokami będzie się uczyć? Może o to samo powinnam poprosić Łowcę Śniegu?
Niszczycielka otworzyła paszczę, by wypowiedzieć swoje myśli na głos, jednak jej syn był szybszy.
- Nie znam stąd nikogo - powiedział ze zdziwieniem. Zamyślił się na chwilę i zmrużył oczy, uważniej przyglądając się liście. - Zaraz... Alka to chyba córka królowej Korali, prawda?
Grad pokiwał głową i złączył szpony. Niespokojnie machał ogonem na boki i Mroźna Gwiazda widziała, że jest czymś zmartwiony.
- Czy ktoś z was będzie w jednym skrzydle razem z Osą albo Kolibrem? - zapytał, patrząc na smoczęta z nadzieją.
- Ja, z Kolibrem - odpowiedziała Mroźna Gwiazda, nagle uświadamiając sobie, że przecież zna tego Deszczoskrzydłego. Był siostrzeńcem Kiwi, męża Bursztyn.
Niszczycielka rozpromieniła się, i zasypała smoczęta potokiem identycznych myśli i słów.
- To wspaniale! W dodatku zobaczymy się z Bursztyn, tak dawno jej nie widziałam. Rety, minęły już całe wieki. Ciekawe, jak bardzo się zmieniła... Pamiętam, że kiedy byłyśmy w waszym wieku, obiecywałyśmy sobie wieczną przyjaźń. Miłość zmienia smoki - dodała z nutą smutku w głosie. - Zapomina się o dawnych przyjaciołach, nie ma się dla nich czasu... Mam nadzieję, że wam uda się z kimś zaprzyjaźnić.
Mroźna Gwiazda zamrugała kilkakrotnie, próbując nadążyć za tokiem rozumowania matki. Łowca Śniegu wyglądał na lekko rozbawionego, podobnie jak Grad. Lodoskrzydły uśmiechnął się szczerze i splótł ogon z Niszczycielką. Smoczyca spojrzała na niego ciepło swoimi zielonymi oczami i położyła pysk na jego ramieniu.
Mroźna Gwiazda była wręcz w stanie wyczuć ich miłość. Poczuła, jak robi jej się ciepło na sercu. Nie mogła winić rodziców za to, że jest hybrydą - winić ich za to, że się kochają i postanowili mieć smoczęta. Mimo wszystkich różnic byli wspaniałą parą i smoczyca w głębi duszy cieszyła się ich szczęściem.
Mam nadzieję, że kiedyś też będę z kimś tak szczęśliwa, pomyślała z nadzieją, łapiąc ogon w szpony. Zignorowała wszystkie swoje mroczne wyobrażenia przyszłości, w których umiera samotnie, zapomniana, bez żadnych przyjaciół, wystawiona przez rodzinę.
W zamyśleniu nie zauważyła, że brat zabrał jej zwój i czytał go z uwagą.
- Znam Płomiennoskrzydłą - oznajmił z uśmiechem. - Chciałabyś ją poznać przed rozpoczęciem nauki? - zapytał, a Mroźna Gwiazda spojrzała na niego zdziwiona.
- Co masz na myśli?
- Jeśli rodzice się zgodzą - zaczął, spoglądając na nich z nadzieją - możemy polecieć do lasu deszczowego i zapoznam was już teraz. Przy okazji możemy odwiedzić też Kolibra.
Mroźna Gwiazda była w szoku - dlaczego nigdy wcześniej sama nie poleciała do lasu? Czemu nigdy nie pomyślała o tym, że może wyjść z domu sama i poszukać przyjaciół na własną łapę? Westchnęła ciężko. Może po prostu coś było z nią nie tak.
- Wcale nie - zapewnił ją Łowca Śniegu.
Smoczyca w odpowiedzi tylko wymusiła uśmiech i spojrzała błagalnie na rodziców. Myśli jej matki jak zwykle były chaotyczne i zmieniały się w niewyobrażalnie szybkim tempie. Mroźna Gwiazda poczuła nagle dziwnie zmęczenie psychiczne, więc wyobraziła sobie, że jest na lodowej pustyni, z dala od umysłów innych. Odetchnęła głęboko, z radością uświadamiając sobie, że teraz słyszy względną ciszę.
Grad spojrzał na Nocoskrzydłą. Niszczycielka pokiwała głową, na co smok owinął ogon wokół łap i mruknął potakująco.
- Możecie lecieć - powiedział Lodoskrzydły ciepło. Potem złapał szpony Mroźnej Gwiazdy w swoje własne i spojrzał na nią z troską. Smoczyca zamarła, zbyt zdziwiona, by cokolwiek powiedzieć. - Tylko uważajcie na siebie.
Łowca Śniegu zerwał się z miejsca, ciągnąc siostrę za sobą. Mroźna Gwiazda potknęła się o własne łapy i ogon, a gdy spróbowała się podnieść, poczuła na sobie niezadowolone spojrzenie ojca. Nie chciała się odwracać. Nie chciała patrzeć w jego lodowate oczy, kłujące jej serce niczym sople.
Wtedy usłyszała krótką myśl i była pewna, że Grad celowo dopuścił ją do swojej córki - czemu ona nie może być swoim bratem?
Zacisnęła tylko zęby i podeszła do Łowcy Śniegu, który już czekał przy drzwiach. Jego łuski lśniły od blasku pochodni ustawionych w przedpokoju. Wyglądał na szczęśliwego, jak zawsze, i nagle smoczyca zdała sobie sprawę, że jej brat po prostu cieszy się z tego, że będzie mógł jej pomóc.
Łowca Śniegu otworzył drzwi, a promienie słońca oślepiły Mroźną Gwiazdę. Ta osłoniła oczy skrzydłem i powoli wyszła na zewnątrz, powłócząc łapami. Zamrugała kilka razy, próbując przyzwyczaić wzrok do światła. Rozejrzała się dookoła. W oddali widać było Jadeitową Górę. Dom Grada i Niszczycielki znajdował się na skraju lasu, kilka minut lotu od najbliższej smoczej osady, a dwie godziny drogi od królestwa Deszczoskrzydłych.
- Lećmy już - zaproponował radośnie Łowca Śniegu, wzbijając się do lotu. Mroźna Gwiazda pokiwała głową.
Nad drzewami było chłodniej niż na ziemi, jednak smoczycy cały czas doskwierał skwar. Chciała zacząć narzekać, jednak coś przykuło jej uwagę i nagle jakby zapomniała o problemie. Niedaleko od nich, od strony lasu deszczowego, nadlatywał czarny smok, krzycząc coś niewyraźnie. Jego srebrne skrzydła kontrastowały z błękitem niemalże bezchmurnego nieba.
- Co robimy? - spytała Mroźna Gwiazda.
- Zaczekamy aż tutaj przyleci? - Łowca Śniegu wzruszył ramionami. - Wiem, że teraz panuje pokój, ale jeśli to będzie ktoś, kto spróbuje nas zabić, możemy uciec do domu.
Smoczycy niezbyt podobał się ten tok myślenia, jednak mimowolnie musiała przyznać bratu rację. Próbowała odczytać myśli nadlatującego Nocoskrzydłego, jednak ten najwyraźniej potrafił ochronić swój umysł przed nieproszonymi gośćmi.
Kilka machnięć skrzydeł później, smok znajdował się już parę metrów od nich. Teraz widać było, że jest to ona, a jej łuski mają kolor ciemnofioletowy, nie czarny, jak to wyglądało z daleka. Jej skrzydła były pełne gwiazd, a sama smoczyca uśmiechała się. Najwyraźniej rozbolało ją gardło, ponieważ już nie krzyczała.
- Łowca Śniegu! - zawołała, wyciągając łapy w jego stronę. - Zgaduję, że mnie nie poznałeś. Ty też się zmieniłeś odkąd ostatnio cię widziałam.
Łowca Śniegu, nieszczerze, odwzajemnił uśmiech.
- Właśnie chcieliśmy cię odwiedzić - powiedział, wskazując na Mroźną Gwiazdę. - To moja siostra, Mroźna Gwiazda. Będziecie razem w skrzydle, dlatego uznałem, że dobrze by było was zapoznać.
Płomiennoskrzydła uśmiechnęła się szeroko. Gdy wyciągnęła łapę w stronę nowopoznanej smoczycy, przez ułamek sekundy w jej ciemnych oczach było widać złość i przerażenie, jednak chwilę potem znów lśniły radością. Mroźna Gwiazda uznała, że było to tylko przewidzenie i spróbowała odsunąć od siebie podejrzenia. Nie może z góry zakładać, że ktoś jest zły. Tym bardziej, jeśli ten ktoś jest przy okazji prawdopodobnie jedynym smokiem, z którym w ogóle będzie rozmawiać w szkole.
- Skoro znamy swoje imiona, nie muszę mówić nic więcej - stwierdziła Nocoskrzydła ze śmiechem. - A jeśli obie mamy ten dar, obiecajmy sobie, że żadna z nas nigdy nie przeczyta myśli drugiej.
Uśmiech Płomiennoskrzydłej był szczery i przyjazny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top